Jan Chrzciciel od początku swojej misji jest świadomy, kim jest i jakie jest jego zadanie. Ma zgodnie z zapowiedzią proroków przygotować ludzkie serca na przyjście Mesjasza. Jan wie też, kim nie jest. Ma świadomość, że nie jest Mesjaszem...
Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>
„Nie jestem Chrystusem”, czyli o pokorze w życiu i przepowiadaniu
W trzecią niedzielą Adwentu Ewangelia jeszcze raz przywołuje postać Jana Chrzciciela. Jan od początku swojej misji jest świadomy, kim jest i jakie jest jego zadanie. Ma zgodnie z zapowiedzią proroków przygotować ludzkie serca na przyjście Mesjasza. W tym celu wychodzi na pustkowie, głosi naukę oraz udziela chrztu w Jordanie. Dziś mówi o sobie: „jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak rzekł prorok Izajasz. […] Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie”.
Jan wie też, kim nie jest. Ma świadomość, że nie jest Mesjaszem. To własne przekonanie potwierdza w rozmowie zapisanej w dzisiejszej Ewangelii. Na pytanie: „kto ty jesteś?” odpowiada: „ja nie jestem Mesjaszem”, a dokładne tłumaczenie tego fragmentu z języka greckiego brzmi: „ja nie jestem Chrystusem”. Dla nas to przecież sprawa oczywista, ale w sercu Jana mogła się rodzić pokusa myślenia o sobie, że to właśnie od jest oczekiwanym Mesjaszem, albo też mógł w ten sposób zwodzić ludzi. Miał przecież niezwykły autorytet wśród słuchaczy, ciągnęły do niego tłumy, które w jego obecności nawet swoje grzechy wyznawały. Swoją działalność podejmował niezależnie od żydowskich instytucji religijnych, generując wręcz pewne napięcia z władzami żydowskimi, czego świadectwem zdaje się być wizyta delegacji tychże władz, opisana w dzisiejszej Ewangelii: „Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów”. Wszystko to mogło dawać mu poczucie siły i panowania nad ludzkimi duszami i rodzić w nim pychę, a nawet przekonanie, że to on pełni mesjańską misją. Jan Chrzciciel od początku zna jednak swoje miejsce w szeregu. Choć idzie przed Jezusem, to jednak jest zawsze drugi. Nie jest oblubieńcem, ale przyjacielem oblubieńca (por. J 3, 29). Wie, że to Jezus ma wzrastać, a on ma się pomniejszać (por. J 3, 30). Nie jest światłością, ale tym, który świadczy światłości, jak mówi dzisiejsza Ewangelia. To wreszcie on wskazuje wprost na Jezusa jako Mesjasza, gdy mówi: „oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. To jest Ten, o którym powiedziałem: Po mnie przyjdzie Mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie” (J 1, 29n). Rodzi się dziś w społeczeństwach przekonanie, że człowiek nie potrzebuje Zbawiciela, że sam dla siebie będzie Chrystusem, że sam rozwiąże wszystkie problemy świata i ludzkości, że sam dla siebie będzie światłością. Postawa Jana przestrzega przed tą groźną formą pychy i ukierunkowuje ludzkie serca na Tego, kto prawdziwie jest Zbawicielem świata.
Doświadczenie Jana jest szczególna wskazówką dla wszystkich tych, którzy dziś są odpowiedzialni za przepowiadanie w Kościele. Chodzi tu zarówno o duszpasterzy głoszących słowo Boże w kościołach, jak i tych, którzy zajmują się tym w Internecie: i księży i świeckich. Bardzo ważna jest pokora w życiu i przepowiadaniu. Zawsze winni mieć przed oczami postawę Jana, który nigdy nie zapomniał, że jest jedynie tym, który świadczy o światłości, że jest tym, który wskazuje na Mesjasza i prowadzi do Niego. Taką pokorę winni pielęgnować w sobie szczególnie ci, którzy wiedzą, że mają posłuch wśród wielu słuchaczy. Sieć internetowa, szczególnie w czasach epidemii, staje się miejscem intensywnego przepowiadania. Niektórzy duszpasterze w sposób niezwykle umiejętny wykorzystują nowe technologie, sprawiając, że mają wielu odbiorców. W ten sposób, siedząc we własnym pokoju, dosłownie realizuję słowa Pana Jezusa: „idźcie na cały świat”. Skutecznie realizują misję apostolską. Jednak ważne jest, by autorytet, który zdobywają, posłuch, który uzyskają, wykorzystywali jedynie do tego, by ludzi wiązać z Jezusem, a nie z sobą. Wielka oglądalność w Internecie, porównywalna z doświadczeniem Jana, do którego ciągnęły tłumy, winna prowadzić do głębokiej pokory. Każdy głosiciel słowa Bożego winien stale sobie powtarzać: nie ja jestem Chrystusem, Jezus jest Mesjaszem, który przez moją posługę ma wzrastać, a ja mam się stale pomniejszać.
Relacja między Janem a Jezusem jest bardzo pouczająca z jeszcze jednego powodu. Przyjrzyjmy się bardziej szczegółowo działalności Jana. Naznaczona ona była niezwykłym radykalizmem. Tydzień temu poznaliśmy Jana, który prowadził życie pustelnika. Jego nauczanie było jednoznaczne i bardzo radykalne. Wystarczy przywołać Ewangelię wg św. Mateusza i usłyszymy ten radykalizm: „plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc godny owoc nawrócenia (…). Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone” (Mt 3, 7nn). Wymagał od siebie, wymagał od innych.
I tego radykalnego, bezkompromisowego Jana w pewnym momencie, gdy przebywał w więzieniu, zaczęły ogarniać wątpliwości: „tymczasem Jan, skoro usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” (Mt 11, 2n) Skąd te wątpliwości? Czyżby Jezus wydawał mu się zbyt mało radykalny? Jezus nie przebywał na pustyni, nie prowadził życia pustelnika, spotykał się chętnie z ludźmi, bardzo często uczestniczył w ucztach. Zresztą kiedyś właśnie uczniowie Jana sfomułowali wobec Jezusa zarzut, dotyczący braku radykalizmu: „wtedy podeszli do Niego uczniowie Jana i zapytali: Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?” (Mt 9,14). Czyżby on Jan, pozostając sam na sam z własnymi myślami tam w więzieniu dochodził do przekonania, że się pomylił: albo co od osoby Jezusa albo co do sposobu życia i treści swojego nauczania?
Reakcja Jezusa na tamte janowe lęki jest dwukierunkowa. Jezus pociesza i poucza Jana przez jego uczniów: „Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi” (Mt 11, 4n), zaś o samym Janie Jezus daje piękne świadectwo, doceniając właśnie jego radykalizm: „gdy oni odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę. Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela” (Mt 11, 7-11).
Radykalizm Jana nie okazał się zgubny ani dla niego samego ani dla ludzi, do których kierował swoje słowa. Dlaczego? Bo sam Jan zachował głęboką pokorę i cały czas miał przed oczyma Jezusa, na przyjście którego przygotowywał ludzi. A czy styl życia Jana wolno przeciwstawiać stylowi życia i nauczania Jezusa? Reakcja Jezusa na wątpliwości Jana poucza, że nie ma tu faktycznej sprzeczności. Jezus swoim sposobem życia ukazuje, że wszystkie co ludzkie, jest wartościowe. Jezus – objawiając prawdę o wcieleniu Syna Bożego – potwierdza piękno życia ludzkiego. A równocześnie ani Jego życie ani Jego nauczanie nie jest pozbawione radykalizmu. Jezus przygotowuje uczniów do niesienia krzyża i sam ten krzyż bierze na ramiona.
Co relacja między Janem a Jezusem oznacza dla współczesnego człowieka i współczesnego głosiciela słowa Bożego? Że wraz z Jezusem można i należy żyć pięknem życia ludzkiego, indywidualnego, rodzinnego, społecznego. Że w tym codziennym życiu nie wolno zgubić z oczu Jezusa, w tym Jego krzyża. Że to wszystko można i należy ukazywać w przepowiadaniu. Że można przyjmować radykalny styl życia (iluż to pustelników zna historia chrześcijaństwa), że można podejmować posty i inne umartwienia. Że można głosić prawdę Bożą bardzo radykalnie, jak Jan, pamiętając o tym, by radykalizm własnego stylu życia i nauczania nigdy nie był narzędziem manipulacji ludźmi, ale drogą prowadzącą innych do Jezusa. Chrystus w centrum życia i nauczania, a równocześnie pokora Jana Chrzciciela – to najpewniejsze sposoby potwierdzające autentyzm chrześcijańskiego świadectwa. I na koniec duchowa wskazówka: im bardziej ktoś pragnie być radykalny w stylu życia i nauczania, tym bardziej potrzebuje dojrzałego kierownika duchowego, który pomoże zweryfikować szczerość intencji i prawdziwość chrześcijańskiego życia.