Black Friday: czy katolicy powinni w tym brać udział?

W ciągu kilku lat amerykańskie „święto okazji” – Czarny Piątek – podbiło Europę, trafiło także do Polski. Podążając za wzorcami zza oceanu zapominamy nieraz zadać istotne pytania o ich wartość etyczną.

Promocje, przeceny, wyprzedaże. Zastanawiające jest to, że Europa nie zaimportowała amerykańskiego Święta Dziękczynienia, skopiowała natomiast związany z nim Czarny Piątek. Wymowa „Thanksgiving Day” jest naprawdę piękna – chodzi o dostrzeżenie, jak wiele w życiu zawdzięczamy Bogu i innym ludziom. Tymczasem Black Friday to po prostu święto nieskrępowanej niczym komercji.

Do uczestnictwa w tym szaleństwie zachęcają nie tylko duże sieci handlowe, ale coraz częściej także mniejsze sklepy, w tym chrześcijańskie. Warto zadać sobie pytanie, czy jako wierzący powinniśmy w tym wszystkim uczestniczyć.

Jeśli chodzi o genezę Black Friday, jest ona bezpośrednio związana z poprzedzającym dniem. Czarny Piątek to dzień po amerykańskim Święcie Dziękczynienia, przypadającym w czwarty czwartek listopada. Amerykanie mają wtedy wolny czas i robią masowe zakupy na świąteczny miesiąc grudzień. Sklepy udzielają znacznych, czasem ekstremalnych, rabatów.

To, że dzień ten nazywany jest „czarnym” miało początkowo negatywne przyczyny. W amerykańskich miastach napływ kupujących prowadził do chaosu komunikacyjnego. Później kolor czarny nabrał jednak pozytywnego znaczenia, ponieważ właściciele sklepów znacznie zwiększali swoje obroty. W powszechnej praktyce księgowej czerwonym tuszem zaznaczano negatywne zapisy finansowe, a czarnym - pozytywne. Zgodnie z tą teorią, Czarny Piątek to początek okresu, w którym sprzedawcy detaliczni nie będą już „na minusie” (ang. „in the red”). Obecnie Black Friday jest często połączony z sobotą, a wiele sklepów rozciąga promocje na cały następny tydzień, w szczególności na „cyfrowy poniedziałek” (Cyber Monday)

Amerykański styl konsumpcji

To, że każdy chciałby kupić potrzebne mu rzeczy możliwie tanio, jest czymś oczywistym i bezdyskusyjnym. Czym innym jest jednak poszukiwanie potrzebnego towaru w najkorzystniejszej cenie, a czym innym polowanie na okazje. Chodzimy wtedy po sklepach czy stronach internetowych nie dlatego, że naprawdę czegoś potrzebujemy, ale że wzbudza się w nas instynkt łowcy i pożądanie posiadania jak najwięcej za jak najmniejsze pieniądze.

Złudzenie, że nabywamy towary w niezwykle korzystnych cenach jest oczywiście najbardziej korzystne dla sklepów. To one bowiem zwiększają zysk dzięki wolumenowi sprzedaży. Częstą praktyką jest wcześniejsze podbijanie ceny, żeby w czasie wyprzedaży obniżyć ją, stwarzając wrażenie, że jest wyjątkowo niska. W istocie więc nie jesteśmy łowcami okazji, ale raczej jeleniami, na które polują sprzedawcy.

Nie chodzi jednak tylko o to, że ktoś robi na nas interes, nabierając nas na fikcyjne promocje. Problem jest głębszy. Konsumpcyjny styl życia, kojarzący szczęście z posiadaniem jak największej ilości dóbr, jest sprzeczny z chrześcijańską wizją człowieka i społeczeństwa. Każdy z nas posiada określone zasoby: umiejętności, czas, siłę fizyczną, dobra materialne. To, jaki czynimy z nich użytek, nie jest obojętne moralnie. Jezus mówi o tym bardzo wyraźnie w przypowieściach o talentach i minach. Jeśli zamiast otwierać swoje serce na potrzeby innych będziemy kupować kolejne ubrania, urządzenia czy akcesoria do domu, musimy się liczyć z tym, że staniemy kiedyś przed Bogiem, który powie: „coście uczynili jednemu z tych najmniejszych, mnieście uczynili. Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili” (Mt 25,40-45). Skala ubóstwa na całym świecie jest porażająca. W Polsce obecnie dwa miliony osób żyją w "skrajnym ubóstwie", czyli na poziomie minimum egzystencji. To, czy kupimy jeszcze jedną parę butów, czy zwrócimy uwagę na potrzeby naszych braci jest naszym wyborem.

Nie jesteśmy sami – myślmy o innych i o środowisku

Dlatego wśród chrześcijan, czy po prostu ludzi trzeźwo myślących, jest sporo osób, które sprzeciwiają się Czarnemu Piątkowi. Holenderski magazyn opinii De Nieuwe Koers nazywa Czarny Piątek czarnym dniem dla pracowników w krajach o niskich płacach. „W warsztatach krawieckich i fabrykach ludzie pracują w przerażających warunkach, aby szaleństwo Czarnego Piątku było możliwe”.

Statystyczny Amerykanin kupuje w ciągu roku 68 sztuk ubrania, a każdą z nich przeciętnie nosi sześć do siedmiu razy. Nie ma to nic wspólnego z autentycznymi potrzebami, ale jest przejawem wybujałego konsumpcjonizmu i uczestnictwa w zjawisku określanym mianem „szybkiej mody” (fast fashion). Szybka moda ma jednak swoją cenę – oparta jest na niewolniczej pracy milionów ludzi w krajach takich jak Indie czy Bangladesz. Istotny jest też aspekt ekologiczny: przemysł odzieżowy odpowiada za niemal 30 procent światowej emisji dwutlenku węgla, produkcja bawełny wymaga olbrzymich ilości wody, a włókna sztuczne to plastik w większości nie nadający się do recyklingu.

Gaute Norbye, proboszcz norweskiej parafii w Kvaløy, mówi tak: „Kiedy uczestniczymy w wyścigu, który zwiększa różnice finansowe i ekologicznie, my jako Kościół nie możemy zrobić nic innego, jak tylko powiedzieć, że tego już za wiele!”. Nawet w tak niewielkim populacyjnie kraju jak Norwegia organizacja handlowa Virke przewiduje, że Norwegowie wydadzą w Czarny Piątek ponad 3,3 mld koron, czyli 323 mln euro.

„Czarny piątek to pomysł, w którym środowisko handlowe forsuje szaloną nadmierną konsumpcję, wyłącznie w celu zwiększenia własnych zysków”, mówi Anja Bakken Riise. Jest ona liderką Framtiden i våre hender (Przyszłość w naszych rękach), norweskiej organizacji, która opowiada się za ekologiczną konsumpcją i sprawiedliwością w zakresie zasobów. „Konsekwencje takich wielkich wyprzedaży są takie, że kupujemy więcej niż potrzebujemy, co z kolei prowadzi do tego, że zarówno więcej wyrzucamy, jak i więcej produkujemy. To zwiększa globalną emisję CO2 w czasach, gdy wszyscy powinniśmy pomagać w jej ograniczeniu”.

Czarny Piątek zazwyczaj przypada u progu Adwentu, który dla katolików jest czasem duchowego przygotowania na spotkanie z Chrystusem. Warto podkreślić, że nie chodzi tylko o przygotowanie do Bożego Narodzenia, ale o spotkanie z naszym Panem w wieczności. Spójrzmy w tej perspektywie na swój styl życia, na decyzje, które podejmujemy w kwestiach finansowych i nie dajmy się sprowadzić do roli jeleni biegających za fikcyjnymi wyprzedażami.

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama