Dzisiejsza Ewangelia zachęca nas do tego, abyśmy troszczyli się o takie nastawienie naszego ducha i o taką wiarę, które pozwalają odczuwać obecność Jezusa w każdej sytuacji życiowej, zwłaszcza wtedy, kiedy przeżywamy różnego rodzaju trudności.
Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>
„Odwagi, to Ja jestem, nie bójcie się!” (Mk 6,51)
Opisane w dzisiejszej Ewangelii wydarzenie ma miejsce po tym jak Jezus po raz pierwszy rozmnożył cudownie pięć chlebów i nakarmił nimi pięć tysięcy mężczyzn. Wydał następnie polecenie swoim uczniom, żeby wsiedli do łodzi i udali się do Betsaidy, sam zaś, odprawiwszy tłumy, „odszedł na górę, aby się modlić” (Mk 6,46). Uczniowie pozostali sami i gdy zapadł wieczór byli dokładnie na środku jeziora. Musieli się też mocno trudzić przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny (zob. Mk 6,48). W pewnej chwili pojawił się zupełnie niespodziewanie ktoś, kto kroczył po jeziorze. Zaczęli krzyczeć, bo ogarnęła ich trwoga. W tym momencie usłyszeli słowa Jezusa, które ich uspokoiły: „Odwagi, to Ja jestem, nie bójcie się!” (Mk 6,50).
Obecność Jezusa zmieniła całkowicie duchowy stan uczniów. Jednak pozostało w nich zdumienie, bo – jak tłumaczy ewangelista – „nie zrozumieli […] zajścia z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały” (Mk 6,52).
Możemy przypuszczać, że uczniowie zdążyli już się przyzwyczaić do fizycznej obecności Jezusa z nimi, a gdy jej zabrakło, pojawił się w nich lęk i niepewność. Ich doświadczenie, opisane w dzisiejszej Ewangelii, nie jest zresztą obce także dla nas. Przeżywaliśmy bowiem niejednokrotnie sytuacje, w których czuliśmy się zalęknieni, osamotnieni, na środku jeziora i z przeciwnym wiatrem. Być może czuliśmy się opuszczeni nawet przez samego Boga. Pomoc przychodziła zwykle z niespodziewanej strony i w najmniej oczekiwany sposób, ale pamięć uczucia osamotnienia pozostała w nas na długo.
Dzisiejsza Ewangelia zachęca nas do tego, abyśmy troszczyli się o takie nastawienie naszego ducha i o taką wiarę, które pozwalają odczuwać obecność Jezusa w każdej sytuacji życiowej, zwłaszcza wtedy, kiedy przeżywamy różnego rodzaju trudności, wewnętrzne lęki, brak poczucia bezpieczeństwa, jak choćby teraz, gdy już niemal od roku zmagamy się z groźną pandemią.
Duchowej mocy będziemy nabierać wtedy, kiedy przez ufność, różnego rodzaju ascezę, wyrzeczenia i modlitwę będziemy coraz bardziej otwierać się na Boga i pozwolimy Mu w nas „zamieszkiwać”, niezależnie od zewnętrznych okoliczności. Św. Paweł apostoł miał odwagę napisać słowa: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20). Trzeba nam cierpliwie i wytrwale dążyć do tego, aby przez wiarę Chrystus stawał się podmiotem wszystkich naszych życiowych działań.