Dobra Nowina polega na przekonywaniu nas, że Jezus Chrystus nie przychodzi, aby kogokolwiek potępić. Podstaw ku temu miałby oczywiście wiele. Potępienie oczywiście jest możliwe. Bywa jednak tak, że my próbujemy być Bogiem i wyręczamy Go w osądzaniu.
Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>
Słowo, które słychać i widać
Po oktawie uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego przeżywaliśmy w Kościele Tydzień Miłosierdzia, następnie Tydzień Biblijny, a obecnie Tydzień Modlitw o Powołania do Kapłaństwa i Życia Konsekrowanego. Te kolejne tygodnie logicznie z siebie wynikają i komponują się w sensowną całość. Zmartwychwstały Jezus przychodzi do nas, aby okazać miłosierdzie i nauczyć bycia miłosiernymi. Wciąż do nas mówi i udziela swojej łaski w sakramentach. A wówczas, gdy z wiarą otwieramy się na Jego wolę, to rozumiemy swoją tożsamość oraz misję w Kościele i świecie.
Jezus Chrystus, który mówi do nas za pośrednictwem ewangelisty Jana przedstawia się dzisiaj jako światłość. Jest On w centrum naszej wiary, choć sam nie stawia siebie w centrum. Możemy wręcz stwierdzić, że chrześcijaństwo jest chrystocentryczne, ale Chrystus nie jest chrystocentryczny. Całą swoją istotą, nauczaniem, czynami aż po Misterium Paschalne jest całkowicie ukierunkowany na Ojca oraz na ludzi. Przychodzi, aby spełnić wolę Ojca, a nam dać zbawienie. Jest On zatem teocentryczny i antropocentryczny zarazem. A my jesteśmy chrystusowi, kiedy Go naśladujemy w otwieraniu się na wolę Ojca i służymy ludziom.
Przyjęcie Bożego daru dokonuje się na drodze słuchania oraz widzenia Syna Bożego. Te dwa porządki od siebie zależą. Słowo bowiem od chwili wcielenia można nie tylko usłyszeć, ale także w duchu wiary zobaczyć. Spełnia się w ten sposób odwieczne pragnienie człowieka, które w Starym Testamencie wydawało się niemożliwe do zrealizowania, a nawet było dążeniem bluźnierczym.
Dobra Nowina polega na przekonywaniu nas, że Jezus Chrystus nie przychodzi, aby kogokolwiek potępić. Podstaw ku temu miałby oczywiście wiele. Potępienie oczywiście jest możliwe. Dokonuj się ono na „własne życzenie”. Bywa jednak tak, że my próbujemy być Bogiem i wyręczamy Go w osądzaniu. Mianując siebie sędziami skazującymi innych, na siebie w pierwszej kolejność wydajemy wyrok. Dlatego tym bardziej potrzebujemy naśladowania Jezusa Chrystusa, który nie mówi sam od siebie, ale od Ojca, który Go posłał. To zadanie także dla nas. Nie mamy głosić siebie, lecz Ewangelię. Ewangelię w czystej postaci, a nie nasze wyobrażenia o niej.