Abp Wojda przed Dniem Solidarności z Kościołem Prześladowanym: jesteśmy z narodem ukraińskim i będziemy mu nadal pomagać

Jesteśmy świadkami wielkiego dramatu, który rozgrywa się w Ukrainie, wielu ofiar w ludziach, ogromnych zniszczeń, przemocy i cierpienia. Niech ta najbliższa niedziela będzie wyraźnym znakiem, że jesteśmy z narodem ukraińskim, chcemy pomagać i będziemy to nadal robić – powiedział w czwartek metropolita gdański abp Tadeusz Wojda podczas konferencji prasowej zapowiadającej XIV Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym. Przypada on w tym roku w niedzielę 13 listopada i będzie poświęcony w sposób szczególny Ukrainie.

Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym został ustanowiony decyzją Konferencji Episkopatu Polski w 2008 r. Obchodzony jest w każdą drugą niedzielę listopada (w tym roku 13 listopada), a jego organizatorem jest Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie. W tym roku przebiegnie pod hasłem „Uleczyć tęsknotę”.

O obecnej sytuacji i największych potrzebach w Ukrainie mówiono podczas konferencji prasowej zorganizowanej w Sekretariacie Episkopatu Polski.

Abp Tadeusz Wojda wskazał w wystąpieniu online, że działalność Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie skierowana jest do wszystkich ludzi, którzy tego wsparcia wymagają. W poprzednich latach była ona zaadresowana do ludności w Syrii, Sudanie i wielu innych krajach. „XIV Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym dedykowany jest Ukrainie, wszystkim wierzącym i niewierzącym, bo nie robimy tu selekcji, nie pytamy, kto jest jakiego wyznania, pomagamy wszystkim. Jesteśmy świadkami wielkiego dramatu, który rozgrywa się w Ukrainie, wielu ofiar w ludziach, ogromnych zniszczeń dóbr materialnych, ogromnej przemocy i cierpienia, okaleczeń fizycznych i duchowych. Wobec tej sytuacji nie możemy być obojętni, powinniśmy pomagać i czuć solidarność z tymi, którzy cierpią, a jest ich wielu” – powiedział abp Wojda.

Dalej przypomniał, że ogromna liczba uchodźców z Ukrainy przybyła do Polski, ludzie ci zostali przyjęci przez różne instytucje, w domach prywatnych i parafiach. Stąd inicjatywa listu wysłanego do wszystkich parafii w Polsce, aby te informowały wiernych o możliwości dalszego udzielania wsparcia naszym sąsiadom z Ukrainy oraz tym, którzy uciekli do naszego kraju.

Abp Wojda przyznał, że być może po tych wielu miesiącach zaangażowania w Polakach pojawiło się zmęczenie, dlatego tym bardziej należy namawiać do kontynuowania wsparcia. Tym bardziej, że zbliża się zima i konieczność wsparcia mieszkańców Ukrainy już teraz cierpiących wskutek zniszczenia przez wojska rosyjskie ukraińskich elektrowni zapewniających ciepło, to perspektywa miesięcy.

„Wierzymy zatem, że wierni się zmobilizują. Niech ta najbliższa niedziela będzie wyraźnym znakiem, że jesteśmy z narodem ukraińskim, chcemy pomagać i będziemy to nadal robić” – powiedział abp Tadeusz Wojda.

Bp Edward Kawa, biskup pomocniczy archidiecezji lwowskiej Kościoła rzymskokatolickiego (także online) podziękował za trwającej od pierwszych dni rosyjskiej agresji zaangażowanie humanitarne ze strony Polski, zarówno państwa, instytucji i organizacji pozarządowych, Kościoła i osób indywidualnych. „Od pierwszych dni wojny polski naród, różne organizacje i Kościół są ambasadorem Ukrainy. Gdyby nie Polska, sytuacja na Ukrainie wyglądałaby zupełnie inaczej” – powiedział.

Dodał, że „to, czego doświadczamy od tych 9 miesięcy, to wielkie braterstwo, pomoc materialna i duchowa, modlitwy w intencji Ukrainy i pokoju - to wszystko daje nam jeszcze więcej siły i odwagi”.

Wskazał, że 80 proc. całej pomocy charytatywnej, jaką Ukraina otrzymuje z zagranicy, to pomoc z Polski. Rozumie, że pojawiło się też w Polsce zmęczenie wywołane nieustannym udzielaniem pomocy Ukrainie, ale dzięki Bogu i dzięki serdeczności Polaków ta pomoc nadal płynie.

Od początku wojny, na Ukrainę z Polski za pośrednictwem Caritas Archidiecezji Lwowskiej trafiło ponad 800 tirów z lekami, odzieżą i żywnością. Obecnie realizowana jest też pomoc bezpośrednio do konkretnych miejsc, dzięki nawiązaniu ściślejszych kontaktów między miastami oraz parafiami w Polsce i w Ukrainie. Zdaniem bp. Kawy, być w może najbliższych tygodniach, jeśli zostanie wyzwolony, intensywnej pomocy humanitarnej będzie potrzebował Chersoń.

Nade wszystko jednak wielkim problemem może być zbliżająca się nieuchronnie zima. Brakuje drewna na opał (zwłaszcza na południu kraju, gdzie nad lasami przeważają stepy), ciepłej odzieży i koców (m.in. w szpitalach) oraz zwłaszcza generatorów prądu, gdyż rosyjskiej naloty skupiają się głównie na niszczeniu infrastruktury energetycznej, a bez ciepła nie da się przeżyć zimy.

„Już widzimy pierwsze problemy, bo przyszło ochłodzenie. Generatorów prądu potrzeba teraz szczególnie w centralnej i wschodniej, ale za chwilę też w zachodniej części kraju. Jeśli nie ma prądu, to nie ma niczego, nie da się zaspokoić podstawowych warunków do życia” – mówił bp Kawa.

Jak jednak zaznaczył, ludzie nie uciekają już tak z kraju, jak to miało miejsce podczas wielkiej fali uchodźczej pod koniec lutego i na początku marca. „Ludzie starają mobilizować mimo niebezpieczeństwa, aby tę zimę jakoś przetrwać, ale bez pomocy zewnętrznej nie poradzimy sobie” – podkreślił.

Poinformował, że Pomoc Kościołowi w Potrzebie pomaga parafiom, księżom i siostrom zakonnym. W wielu miejscowościach nadal posługują duchowni, którzy wspierają duszpastersko miejscową ludność, ale i sami potrzebują pomocy. To ogromne wyzwanie dla Kościoła rzymskokatolickiego i grekokatolickiego. Z jednej strony potrzebujemy zaplecza duchowego – czujemy, że Polska cały czas nas wspiera i modli się. Z drugiej strony jest to wezwanie dla nas, aby dawać świadectwo, które nie polega tylko na słowach, ale też na konkretnych uczynkach wobec ludzi potrzebujących – dodał.

Ks. prof. Waldemar Cisło, dyrektor sekcji polskiej PKWP przypomniał, że Kościół co roku pochyla się nad prześladowanymi w różnych regionach świata, a Polacy modlą się o pokój na świecie. W poprzednich latach była to odpowiedź na wołanie z Syrii, Iraku, Sudanu, a w tym roku z Ukrainy. Pomoc jest tym bardziej potrzebna, że zwykle z krajów objętych wojną jako pierwsi wyjeżdżają ludzie zamożni, zostają zaś na miejscu i wymagają pomocy ludzie najbiedniejsi. Im pomaga na miejscu Kościół i jego organizacje charytatywne.

„Kościół w krajach wojny staje się wszystkim: jest kuchnią, noclegownią, szpitalem, ale też miejscem, gdzie ludzie przychodzą się wyżalić i wykrzyczeć” – mówił ks. Cisło, dlatego PKWP również w Ukrainie stara się zapewnić działającym tam księżom i siostrom zakonnym dać narzędzie do wspierania potrzebujących.

Duchowny powołał się na dane ONZ z sierpnia, wedle których w Ukrainie było 6,6 mln uchodźców wewnętrznych, czyli ludzi, którzy uciekli z terenów objętych działaniami wojennymi na tereny spokojniejsze. Oni także potrzebują stałej pomocy. „To jest ogromne zadanie dla Kościoła” – dodał.

Przytoczył ponadto dane ukraińskich władz o zniszczeniu w wyniku rosyjskich bombardowań aż 270 obiektów sakralnych, z czego 200 należy do wspólnot chrześcijańskich. Jak stwierdził, jednym z elementów tej wojny jest zaprzeczenie potrzeby istnienia ukraińskich Kościołów. Podobnie jak w Syrii, nawet jeśli świątynie nie ucierpiały w wyniku działań wojennych, było celowo niszczone.

Pomoc Kościołowi w Potrzebie przeznacza na pomoc duszpasterską w Ukrainie od 2014 r. około 5-6 mln euro rocznie. W tym roku będzie to 8 mln euro wsparcia dla Kościołów za naszą wschodnią granicą.

lk / Warszawa

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama