„Odnoszę wrażenie, że nierzadko przeciwnicy Kościoła, w tym przede wszystkim księży, wygadują z wielkim przekonaniem farmazony, bo sądzą po sobie” – pisze ks. Dariusz Kowalczyk.
W felietonie dla tygodnika „Idziemy” poruszył kwestię tego, jak część ludzi ocenia księży. Uważają oni, że księża to jakaś specjalna kasta, która ma wspólne interesy i dąży tylko do władzy i bogactwa.
„W zakonie jestem już prawie czterdzieści lat i nigdy nie spotkałem nikogo, kto by do zakonu wstępował z tą myślą, że właśnie w zakonie będzie miał kasę i władzę, jakiej nigdy by nie zdobył, nie będąc księdzem” – podkreśla.
Dodaje, że to prawda, że zakony dają pewne poczucie bezpieczeństwa, zwłaszcza w czasie choroby czy na starość, ale bycie w zakonie wiąże się z zależnością od przełożonych i konkretnymi ograniczeniami dotyczącymi dysponowania dobrami materialnymi, ale także samym sobą. Jak zauważa, w zakonie poznał wielu zdolnych mężczyzn, którzy gdyby nie wstąpili do zakonu, z pewnością osiągnęliby sukcesy w życiu zawodowym i rodzinnym, zdobywając pod względem materialnym lepszy poziom życia niż w zakonie.
Jak zaznacza, bycie księdzem wiąże się z ogromem obowiązków: „sześć lub więcej lat seminarium. Potem praca w parafii: katecheza, posługa sakramentalna, odprawianie Mszy, głoszenie kazań, spowiadanie, obsługiwanie wiernych w kancelarii, prowadzenie grup kościelnych” – wylicza ks. Kowalczyk i pyta: „Gdzie ta kasa? Mieszkanie na plebanii i samochód są naprawdę takim luksusem? Gdzie ta władza? Nad kim?”.
„Odnoszę wrażenie, że nierzadko przeciwnicy Kościoła, w tym przede wszystkim księży, wygadują z wielkim przekonaniem farmazony, bo sądzą po sobie. Mają pewne życiowe priorytety i uważają, że księża nie mogą mieć innych. I zupełnie nie rozumieją, że młody człowiek przychodzący do seminarium, a także ksiądz po święceniach czuje się powołany przez Pana Jezusa do służenia Bogu i ludziom jako kapłan” – pisze profesor.
Jak dodaje, tkwią oni w „ciasnych, antyklerykalnych schematach. Co gorsza, tę światopoglądową ciasnotę mylą z brakiem naiwności i widzeniem tego, co kryje się pod powierzchnią słów i czynów. Wszystko, co dotyczy Kościoła, sprowadzają do tego, co najgorsze”.
Zwraca też uwagę, że cieszą się oni, który zmniejsza się liczba powołań do kapłaństwa lub życia zakonnego.
„«No i co? – triumfują w Internecie. – Kończy się kasa i wpływy». Nic nie rozumieją!” – pisze profesor.
Jak tłumaczy, „Kościół jest Kościołem, bo wierzy, że ma do dania światu słowo o zbawieniu w Jezusie Chrystusie. W tej perspektywie to nie Kościół ma problem, kiedy ktoś porzuca wiarę katolicką, ale ten, kto odchodzi od Jezusa i Jego Kościoła”.
Jak przyznaje, to prawda, że także wśród księży zdarzają się tacy, którzy dążą do bogacenia się i zdobywania kariery.
„No cóż! Świat, a w nim Kościół, nie jest idealny. Ale Kościół istnieje od dwóch tysięcy lat i wciąż się odnawia, bo są w nim kapłani, którzy – jak św. Paweł – mówią z przekonaniem, choć pośród słabości: «Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus» (Flp 1, 21)” – zaznacza ks. Kowalczyk.
Źródło: „Idziemy”