Kiedy podczas wizyty w Polsce Papież zaczął odwoływać się do Dziesięciu Przykazań, wywołało to niemało oburzenie – Dekalog wydawał się hamulcem dla nowoczesnego rozwoju gospodarczo społecznego – przypomina Marek Oktaba w portalu Nowy Świat 24.
„Papież Jan Paweł II na audiencji 12 listopada 1989, w dniu kanonizacji Brata Alberta, mówił o tym, jak «solidarnościowa» droga narodu do odzyskania suwerennej podmiotowości w znaczeniu politycznym łączy się z zadaniami natury społeczno-ekonomicznej i etycznej, polegającymi na odbudowaniu wymiaru dobra wspólnego w życiu społeczeństwa – pisze Oktaba. – Każdy, kto uczestniczy w tworzeniu dobra wspólnego, jest równocześnie szafarzem dobra własnego. Solidarność jako postawa moralna, jako cnota, nie jest tylko nieokreślonym współczuciem czy powierzchownym rozrzewnieniem wobec zła dotykającego wiele osób, lecz jest to mocna i trwała wola angażowania się na rzecz dobra wspólnego. Św. Brat Albert – zdaniem Papieża – został dany jako patron przełomu roku 1989: ten, który idąc za Chrystusem pomagał ludziom dźwigać się, odzyskiwać ludzką godność i podmiotowość, stawać się współtwórcami dobra społeczeństwa”.
Autor przypomina, że gdy walił się komunizm i pośpiesznie poszukiwano sposobów transformacji społeczno gospodarczych, jak zbawienie była propagowana postawa indywidualnego egoizmu.
„W Polsce, kraju, który jako pierwszy wyszedł z komunizmu i otworzył drogę do zburzenia Muru Berlińskiego oraz odzyskania wolności przez inne narody, mało kto skłonny był uznawać Brata Alberta patronem roku 1989. Szerokie kręgi polskich elit z niesmakiem czytały w encyklice Jana Pawła II Centesimus annus zastrzeżenia pod adresem rozwiązań gospodarczych opieranych na żądzy zysku, zaś kiedy podczas wizyty w Polsce Papież zaczął odwoływać się do Dziesięciu Przykazań, wywołało to niemało oburzenie – Dekalog wydawał się hamulcem dla nowoczesnego rozwoju gospodarczo społecznego” – pisze Marek Oktaba. Tymczasem Jan Paweł II łączył świadectwo Brata Alberta ze wspólnym uczestnictwem w tworzeniu dobra społeczeństwa.
„Wedle zasady dobra wspólnego interes jednostki jest najlepiej zabezpieczony wtedy, gdy zadba się o interes całej społeczności – zauważa autor. – Inna zasada, zasada solidarności, wzywa do wzajemnej odpowiedzialności jednych za drugich. Ludzie są wzajemnie uzależnieni i powiązani, dlatego powinni się akceptować we wzajemnym współżyciu. Z kolei zasada pomocniczości głosi, że społeczność wyższego rzędu nie powinna ingerować w wewnętrzne sprawy społeczności niższego rzędu, pozbawiając ją kompetencji, lecz raczej winna wspierać ją w razie konieczności i pomóc w koordynacji jej działań z działaniami innych grup społecznych, dla dobra wspólnego. Pomocniczość żąda wolności, ale z uwagi na solidarność domaga się jej ograniczenia: wolności ile tylko można, ograniczenia i władzy ile naprawdę trzeba. Na pytanie ile można oraz ile trzeba odpowiadać poprzez mądrze określane dobro wspólne. Organizacja musi być narzędziem rozwoju swoich członków. Zasada solidarności idzie od dołu do góry: poszczególne zrzeszenia ludzi łączą się w coraz wyższe szczeble po to, aby móc zaspokoić potrzeby wszystkich ludzi. Z kolei zasada pomocniczości idzie od góry do dołu: społeczności wyższego szczebla mają jedynie pomagać społecznościom niższego szczebla i wkraczać tylko tam, gdzie społeczności niższego szczebla nie dają sobie rady o własnych siłach”.
Wszystkie te sprawy, podkreśla Marek Oktaba, są dziś stawiane na głowie w procesie centralizacji Unii Europejskiej połączonej ze staraniami, by wprowadzać w życie pomysły wyprowadzanie z ideologii neomarksistowskiej.
„Powrót tych zbrodniczych idei jest swego rodzaju owocem tego, jak od roku 1989 próbowano budować porządek gospodarczo-społeczny na egoizmie oraz chciwości. Na taki radykalny błąd przyszła odpowiedź w postaci odmiennego błędu, tym razem lewicowego. W istocie te dwa błędy się ze sobą sprzęgły, rodząc dzisiejszy kształt Unii Europejskiej, gdzie egoizm i chciwość urzędników sprawujących swą władzę bez żadnego mandatu demokratycznego pokrywają się z egoizmem i chciwością wielkich organizacji gospodarczych, realizujących swe interesy z wykorzystaniem swych lobbystów, chytrze narzucających Unii coraz to nowe prawa, gdzie rzekoma troska o dobro planety służy jedynie jako zasłona dymna. Potrzeba, abyśmy się temu przeciwstawiali, i stąd ważne jest po albertyńsku ludzi dźwigać, pomagać im odzyskiwać godność i podmiotowość, by stawali się współtwórcami dobra społeczeństwa” – pisze autor.
Źródło: Nowy Świat 24
Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.