„To wzór dla każdego, kto poważnie podchodzi do swojego życia, do powołania, jakie ma” – mówi o Słudze Bożej Helenie Kmieć bp Jan Zając, biskup pomocniczy senior archidiecezji krakowskiej i wujek kandydatki na ołtarze. 24 stycznia przypada ósma rocznica śmierci wolontariuszki.
Karolina Zając: 24 stycznia. Czy to jest taka data, która na zawsze wpisała się w serce Księdza Biskupa jako jedna z tych, które się pamięta i, nie chcę powiedzieć celebruje, ale upamiętnia co roku?
Bp Jan Zając: Sądzę, że to jest jednak celebrowanie tego wydarzenia. Osiem lat temu był taki dzień jak ten dzisiejszy, zachmurzony. I ta pierwsza wiadomość, żeby przekazać informacje rodzinie, rodzicom… Została na stałe atmosfera tego dnia i przeżywanie tej informacji, która zbulwersowała wszystkich, a zarazem rozpoczęła nową historię w życiu Helenki Kmieć. Jak nadchodzi ten dzień, wszystkie te przeżycia, jakie miałem wtedy, stają się znowu bardzo żywymi, bo staje przed oczami ta właśnie dziewczyna, która jeszcze parę tygodni wcześniej z całym entuzjazmem przekazywała informację, że jedzie do Boliwii, aby tam być wśród dzieci, pomagać im… Po prostu była wolontariuszką dobroci, którą chciała przekazać dzieciom, oczekującym na miłość drugiego człowieka. Wtedy rozpoczęła się ta, jak gdyby epoka czy nawet era rozpoznawania posługi tej młodej dziewczyny, która wskazała, że człowiek jest zdolny do tego, ażeby nie tylko mówić o tym, że chciałby służyć drugiemu człowiekowi, ale faktycznie to czynić.
Osiem lat mija od tego wydarzenia, ale rocznica w tym roku jest wyjątkowa, bo to pierwsza rocznica, kiedy możemy mówić o Helenie „Sługa Boża”. To sprawia, że ten dzień przeżywa Ksiądz Biskup trochę inaczej? Ta „era Helenki”, o której przed chwilą Ksiądz mówił, rozpoczęła się 24 stycznia osiem lat temu, ale w maju ubiegłego roku nabrała przecież jeszcze innych barw.
Tak, jest to uzasadnienie, że jej życie ma głęboki sens, że Kościół rozpoznał, rozpoznaje je i chce nie tylko ogłosić światu, że jest to osoba, która oddała całe życie człowiekowi i Panu Bogu, ale przede wszystkim, że staje się przez to wzorem dla innych. Te wszystkie wydarzenia, wszystkie świadectwa, które się dokonują w ciągu tych ostatnich lat, świadczą, że Pan Bóg potwierdza, że jednak jest to ktoś, kto zasługuje nie tylko na tytuł błogosławionej, nie tylko, że jest zbawiona, że – ufamy – jest w niebie, ale że może być również takim bodźcem do tego, żeby również iść tą drogą, którą ona wybrała i wypełniać swoje posłannictwo.
Paradoks historii Heleny polega na tym, że tragiczne wydarzenie, sprawiło, że świat zobaczył piękne życie młodej osoby. Czy to jest tak, że ona jest dana Kościołowi, szczególnie temu naszemu krakowskiemu Kościołowi, jako przykład młodej kobiety, która pokazuje, że można świętość osiągnąć dobrą codziennością?
To jest twórczy wzór, bo nie tylko podziwiamy, że tak postępowała, ale ten jej wzór pobudza i pokazuje, że jest to możliwe, że świętość jest czymś naturalnym. Do tego trzeba ciągle wracać, ponieważ my często myślimy, że święty to jest ktoś z rączkami złożonymi i oczami wniesionymi do nieba, a to jest ktoś, kto stąpa po ziemi, wypełnia to zadanie, które tak pięknie określił Jan Paweł II, mówiąc, że „święty to jest ten, który klęka przed Panem Bogiem i klęka przed człowiekiem”. I to Helenka – mimo wszystko dla mnie ona zawsze będzie Helenką – wypełniła w całej pełni, bo oddana była Panu Bogu, a przede wszystkim była oddana całkowicie człowiekowi.
Często jest tak, że mimo iż jesteśmy obok, mijamy naszych najbliższych, rodzinę, nie uświadamiamy sobie, jak są wyjątkowi. Czy rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego dla Was, jako rodziny Helenki, było taką trochę „Bożą niespodzianką” czy raczej naturalną kontynuacją tego, jaka była, jaką Wy ją znaliście, kiedy jeszcze nie znaliśmy jej my, czyli opinia publiczna?
Mogę powiedzieć to z całym przekonaniem i pewnością, że nawet do głowy nie przyszło mi, że spotykam się z kimś, kto ma szansę być błogosławioną czy świętą, że będzie proces beatyfikacyjny. Ani na moment. Chociaż wypełniała te swoje zadania. Nawet ten ostatni wyjazd postrzegałem, jako to, że ofiaruje się i jedzie tam, ale, że dokona się takie wydarzenie? Ona nie jechała tam po to, żeby stać się męczennicą, tylko, aby wypełniać to zadanie, które rozpoznała jako coś, co daje jej wielką radość, a zarazem jest ubogaceniem jej samej.
Helenka była i jest inspiracją dla młodych, ale jednak los, trochę przewrotnie, sprawił, że jednym z największych jej ambasadorów jest … biskup senior.
Dlatego mówię, że to nie jest tylko wzór dla młodych. To jest wzór dla każdego, kto już realizuje swoje powołanie i jest motywacją, że jednak, mimo wszystko „warto pięknie żyć”, choć żyje się kilka razy dłużej niż Helenka. To jest danie świadectwa, że człowiek traktuje poważnie swoje życie, nie tylko, żeby jakoś je przeżyć czy urządzić sobie je jak najpiękniej, jak najwygodniej, jak najkorzystniej dla siebie, tylko żeby być do dyspozycji Pana Boga i człowieka. Ona jest w tym wzorem, bo gdy coś robiła, to nie robiła tego „na pół gwizdka”. To wzór dla każdego, kto poważnie podchodzi do swojego życia, do powołania, jakie ma. Nawet i dla starego wujka jest to zadanie.
Czuje Ksiądz Biskup jej obecność?
Coraz bardziej. Na pewno ta relacja jest teraz głębsza niż przez te wszystkie lata, bo moje kontakty z nią, gdy była małym dzieckiem, były sporadyczne. Kilka razy w ciągu roku i zawsze w grupie, bo to były przecież spotkania rodzinne. Nie usiłuję wmawiać sobie i innym, że już wtedy rozpoznałem jej wielkość, bo to nie byłaby prawda. Teraz, i to jest, myślę, jakiś wielki dar od Pana Boga, jest mi bliższa i często gadamy ze sobą. Mam taki układ z Helenką: „będę o Tobie mówił, gdzie się tylko da, ale Ty w zamian pomagaj”.
Dlatego podczas każdego bierzmowania ma Ksiądz Biskup ze sobą jej misyjny krzyżyk?
Tak jest. I z tym krzyżykiem wszędzie chodzę. Nawet tutaj mam go teraz przy sobie, na sercu.
Cały czas?
Ciągle. To jest autentyczny krzyżyk, który miała na sobie w Zambii i z nim apostołowała. To jest taki znak łączności…
Nosi więc Ksiądz Biskup dwa krzyże: ten biskupi i ten Helenki.
Tak. Jeden i drugi misyjny.
Źródło: diecezja.pl