Opieką otoczymy mamy z dziećmi, rodziny z problemami będą mogły skorzystać z fachowego poradnictwa, profesjonale wsparcie otrzymają także małżeństwa borykające się z problemem niepłodności – tak o Międzynarodowym Domu Życia mówi Grzegorz Nienartowicz, prezes Fundacji dla Życia i Rodziny im. Jana Pawła II.
Fundacja dla Życia i Rodziny im. Jana Pawła II powstała po pierwszym częstochowskim Marszu dla Życia i Rodziny w 2011 r. W jaki sposób to wydarzenie zainspirowało pana do założenia fundacji?
Grzegorz Nienartowicz: Pierwszy marsz w Częstochowie zorganizowaliśmy jako trzy prywatne osoby – udało się to zrobić bez wielkich nakładów finansowych i reklamowych. Informacja o jego organizacji rozeszła się pocztą pantoflową. Paradoksalnie, mieszkańcy Częstochowy – duchowej stolicy Polski – nie garnęli się masowo do tego typu akcji. A w tamtym wydarzeniu wzięło udział ponad 2 tys. osób. Ta frekwencja przeszła nasze najśmielsze oczekiwania – zaskoczyła nie tylko nas jako organizatorów, ale także decydentów zarówno miejskich, jak i kościelnych.
To pragnienie gremialnego opowiedzenia się za wartościami życia i rodziny wywołało entuzjazm, który sprawił, że chcieliśmy przełożyć tę społeczną falę na działalność zinstytucjonalizowaną w formie fundacji. Stąd też nazwa fundacji bezpośrednio nawiązuje do tych początków.
A odwołanie do św. Jana Pawła II?
Jesteśmy jego pokoleniem. Miałem okazję wielokrotnie go osobiście spotykać zarówno w Polsce, jak i w Watykanie. Poza tym Jan Paweł II był i jest pierwszym obrońcą życia i pierwszym orędownikiem wartości rodzinnych. 25 stycznia 2012 roku fundacja została zarejestrowana w sądzie.
To już 12 lat.
Gdy wspominam ten okres, to mam ciarki na plecach. Marsz dla Życia i Rodziny w Częstochowie stał się sztandarowym wydarzeniem przygotowywanym przez naszą fundację. To z jednej strony promocja wartości i wydarzenie ważne ze względów wizerunkowych, ale przede wszystkim ze względów duchowych. Ludzie przychodzą, bo widzą kolorowe transparenty, balony, entuzjazm uczestników, ale marsz łączy nas zwłaszcza duchowo. Zawsze zaczynamy Mszą św., ale to wydarzenie o charakterze uniwersalnym – także dla niekatolików i niewierzących, dla których wartość stanowią życie i rodzina. Chcemy się ucieszyć ze wszystkimi, dla których dar życia jest bezcenny.
(...)
Czym na co dzień zajmuje się fundacja?
Poza szeregiem projektów społecznych skupionych często wokół formacji młodzieży opartej na idei wolontariatu, nasza fundacja prowadzi też działalność pomocową dla kobiet w ciąży i mam z małymi dziećmi – oferujemy wsparcie materialne, prawne i psychologiczne. Dysponujemy też pokojami, które służą kobietom w nagłych sytuacjach. Młody człowiek, kobieta z dzieckiem, małżeństwo i rodzina zajmują szczególne miejsce w naszych głowach i sercach. To w tym kontekście w 2018 roku zrodziła się wizja powstania Międzynarodowego Domu Życia, który ma się mieścić w nieruchomości, którą posiadamy w Częstochowie u stóp Jasnej Góry przy ul. 7 Kamienic 15. Ideę tę pobłogosławił metropolita częstochowski abp Wacław Depo zwracając uwagę, że takie miejsce jest potrzebne nie tylko Częstochowie ale i Polsce, i światu.
Komu będzie służył Międzynarodowy Dom Życia?
Będzie to przestrzeń, która posłuży różnym organizacjom czy instytucjom, które podzielają nasz system wartości – będą mogły skorzystać z bazy noclegowej czy kompleksu rekolekcyjno-konferencyjnego. Ale będziemy prowadzili tam przede wszystkim naszą działalność statutową – opieką otoczymy mamy z dziećmi, które będą mogły uzyskać schronienie, pomoc materialną, psychologiczną, prawną; rodziny z problemami będą mogły skorzystać z fachowego poradnictwa; profesjonale wsparcie otrzymają także małżeństwa borykające się z problemem niepłodności. Generalnie to miejsce ma służyć człowiekowi w drodze „ku pełni życia” na każdym jego etapie, w jego rozwoju fizycznym, psychicznym i duchowym.
Na jakim etapie jest przygotowanie tego ośrodka?
Teraz trwa praca nad dokumentacją budowlaną i remontową. Jest to projekt dość skomplikowany bo mamy tu do czynienia obiektem zabytkowym położonym w zwartej zabudowie miejskiej. Powoli nadchodzi czas na poszukiwanie środków i sprzymierzeńców, którzy zechcą nam pomóc w tym przedsięwzięciu – niezwykle kosztownym, ale też bardzo wartościowym w sensie ideowym.
W swojej działalności zwracają państwo uwagę na wolontariat, zwłaszcza wśród młodzieży. Skąd wybór takiej drogi?
Z wykształcenia jestem pedagogiem. Przez kilka lat byłem katechetą. Bliska jest mi idea Jana Pawła II, który stawiał na młodzież, a ja sam jestem jednym z organizatorów 6. Światowych Dni Młodzieży, które odbyły się w Częstochowie w 1991 roku. Już wtedy przy parafii św. Maksymiliana współtworzyłem Młodzieżowe Centrum Kultury Chrześcijańskiej. Organizowaliśmy różne formy aktywności dla ludzi młodych z jednego z większych częstochowskich osiedli. Stworzyliśmy kawiarenkę dla młodzieży, która mogła się uczyć języków obcych, grać na instrumentach; organizowaliśmy wyjazdy zarówno turystyczne, jak i pielgrzymkowe – po Polsce, i za granicę. Wydawaliśmy nawet własne pisemko, które rozprowadzaliśmy w środowisku młodzieżowym w Częstochowie.
Młodzież od zawsze jest nam bliska. Widzimy potrzebę bycia blisko młodych ludzi i ich formacji – zwłaszcza przez wolontariat promujący wartość życia ludzkiego. Przez kilka lat organizowaliśmy 9-miesięczne kursy poświęcone wolontariatowi obrony życia. Dziś szukamy nowych ścieżek dotarcia do młodych, które mogą przeciwdziałać alienacji i bierności społecznej. Jako społeczeństwo na pewno jesteśmy dobrzy w akcjach pomocowych – to było widać na przykład w czasie największej fali uchodźców z Ukrainy, ale wolontariat długoterminowy, systematyczny już nie jest tak bardzo popularny – on wymaga większej odpowiedzialności i także poważniejszego przygotowania. Obecnie trudniej jest zachęcić młodzież do takiego wolontariatu. Dziś młodzież jest raczej wycofana z życia społecznego – brakuje jej otwartości na potrzeby innych i empatii.
Obserwując te przemiany społeczne tym bardziej zależy nam na poszukiwaniu nowych metod docierania do młodych, ich formacji czy zainteresowania ideą wolontariatu. Czujemy puls młodych. Chcemy im przekazać to, czym sami żyjemy – dzielić się dziedzictwem, z którego wyrastamy. Chcemy, żeby oni przejęli wartości, które są nam bliskie.
Jakie metody i narzędzia sprawdzają się w pracy z młodzieżą?
Nie mamy gotowej recepty. Sprawdzamy różne sposoby. Próbujemy docierać do szkół w ramach różnych projektów. To jest jedna z dróg, którą możemy mówić na przykład o Marszu dla Życia i Rodziny a także zaprosić do zaangażowania się w przygotowania czy później w sam jego przebieg. Pomocne są tutaj organizowane konkursy literackie i plastyczne, które zwracają uwagę na wartości życia i rodziny. Zapraszamy młodych do udziału w akcjach dobroczynnych, zbiórkach artykułów potrzebnych dla mam z dziećmi – to zawsze pretekst do zaangażowania w bardziej systematyczne działania pro-life. Mówiąc ewangelicznie jest to sianie ziarna – z odpowiedzią bywa różnie. Tłumów nie ma, ale czasami wystarczy jeden lider, który zapali iskrę w swoim lokalnym czy szkolnym środowisku.
(...)
Jak to się robi, że syn chce angażować się w społeczną działalność, którą prowadzi jego ojciec i to działalność pro-life, która raczej nie jest popularna wśród młodzieży?
Myślę, że podobnie jak w przypadku innych rodziców – kiedy mieliśmy wpływ na życie i wychowanie naszych dzieci staraliśmy się przekazywać bliskie nam wartości, a gdy one same zaczynają decydować o sobie – nam pozostaje modlitwa i trwanie w gotowości, gdyby chciały skorzystać z naszej pomocy. Fundamentem jest to, co wynoszą z rodziny, ale jaki dom zbudują w przyszłości zależy od nich. Z żoną formowaliśmy się w Ruchu Światło-Życie – wiara i wartości rodzinne zawsze były dla nas ważne i staraliśmy się przekazać je naszym dzieciom. Dziękuję Panu Bogu, że wszystkie nasze dzieci żyją tymi wartościami i – na ile to możliwe – angażują się w prowadzoną przez nas działalność pro-life.
Rozmawiał Przemysław Radzyński
Źródło: Fundacja dla Życia i Rodziny im. Jana Pawła II