Gen. Skrzypczak: przez brak strategii Polska płaci najwyższą cenę. Cenę życia polskich żołnierzy

„Nie istnieje jakakolwiek propozycja, w jaki sposób odpierać ataki wojny hybrydowej, które nam fundują Łukaszenka i Putin. I to nie jest problem tylko Polski, ale także NATO oraz Unii Europejskiej” – mówi w wywiadzie gen. Waldemar Skrzypczak, generał broni Sił Zbrojnych RP w stanie spoczynku.

Które problemy, z jakimi mierzy się dziś polska armia, uznałby Pan za najważniejsze? Są problemy komunikacyjne na linii wojsko - rząd?

Komunikacja to kwestie wewnętrzne Ministerstwa Obrony Narodowej, ale nie da się ukryć, że brakuje tej profesjonalnej komunikacji, a także przewidywania, prognozowania tego, co może się wydarzyć i jaka będzie konieczność zareagowania w danej sytuacji. Brakuje aparatu reagowania – takiego, który by pozwolił szybko i wiarygodnie podjąć decyzję. Druga kwestia to powszechne deklaracje, że musimy szykować się do wojny. A my do niej nie jesteśmy gotowi, bo nie posiadamy uzbrojenia. Co z tego, że mamy tylu żołnierzy, skoro nie ma dla nich sprzętu wojskowego i amunicji. Z mojego, wojskowego punktu widzenia to jest największy problem.

Nie da się ukryć, że wojna już trwa – nie ta tradycyjna, z działaniami zbrojnymi, choć niebezpiecznych zdarzeń mamy coraz więcej, ale hybrydowa, łącząca wiele elementów. Czy nie powinny się zmienić przepisy, na podstawie których działają wojsko, policja? To mogłoby dać im większe uprawnienia.

Przepisy to sprawa ważna, ale wtórna. Przede wszystkim nie mamy strategii walki. Nie istnieje jakakolwiek propozycja, w jaki sposób odpierać ataki wojny hybrydowej, które nam fundują Łukaszenka i Putin. I to nie jest problem tylko Polski, ale także NATO oraz Unii Europejskiej, bo oni również takiej strategii nie posiadają. A ona powinna się składać z kilkunastu elementów. Tymczasem mamy brak regulacji prawnych pozwalających na pewne działania, koordynacji na poziomie strategicznym między NATO i UE a państwami, które transportują tych bandytów ze Wschodu i Afryki przez Turcję do Rosji i na Białoruś. Przypomnieć wypada, że Turcja jest członkiem NATO, więc dlaczego nam funduje tylu bandytów u polskich granic, którzy mordują naszych żołnierzy? Powinny zostać podjęte działania, głównie dyplomatyczne i ekonomiczne, by osłabić ten tranzyt. Przez ten brak strategii Polska teraz cierpi i płaci – jak się okazuje – najwyższą cenę. Cenę życia żołnierzy polskich.

Przerzucanie się odpowiedzialnością polityczną, szukanie, kto jest winien, po czyjej stronie są zaniedbania, zupełnie nie służy naszemu państwu. Rosja tylko się cieszy z tego, co się u nas dzieje…

Uważam, że teraz jakakolwiek dyskusja, co kto zrobił lub nie zrobił, jest nieuzasadniona, choćby ze względu na śmierć polskiego żołnierza. Niech politycy nie wykorzystują w walce miedzy sobą tego, co się dzieje na granicy, bo trzeba im wszystkim przypomnieć, że tam stoją polscy żołnierze. I oni nie mogą być elementem w grze politycznej, ponieważ bronienie polskiego terytorium powinno być dla polityków świętością. Jeśli oni nie potrafią uszanować polskiego żołnierza, to czego oczekują od Łukaszenki i Putina? Uważam, że żołnierze zasługują na lepsze traktowanie i na szczególną troskę, bo chociażby są narażeni na to, co ma miejsce na granicy. Politycy powinni rozmawiać, co trzeba zrobić, żeby im pomóc, grać w jednej drużynie dla Polski, a nie wykorzystywać do walki politycznej i wzajemnego opluwania, bo to urąga politykom i świadczy o tym, jakie mamy elity, a raczej o braku elit politycznych w Polsce.

Żołnierz, który zginął, broniąc naszej granicy, miał zaledwie 21 lat - czy tak młodzi, mało doświadczeni żołnierze powinni tam się znaleźć? Na tej pierwszej linii? Jak mogło dojść do tak poważnego zranienia?

Ja cały czas podnoszę to, że mamy żołnierzy niewyszkolonych. Politycy: i ci, którzy rządzili wcześniej, i ci, którzy rządzą obecnie, stawiają na ilość, a nie jakość. Żołnierz wyszkolony to taki, który nie tylko ma za sobą jakiś okres służby, ale jest przeszkolony, świadomy odpowiedzialności. Szkolenie żołnierza zgodnie z jego przeznaczeniem, czyli tym, w jakim jest oddziale, to jedno, ale kiedy kieruje się go na granicę w obecnej sytuacji, najwyżsi dowódcy wojskowi - w sztabie generalnym, dowództwie wojskowym - powinni zorganizować szkolenia tak, aby przygotować go do walki z tłumem. Kiedy 20 lat temu jechaliśmy do Iraku, myśmy takie szkolenie dla wojska robili, mając na względzie to, że z takimi zdarzeniami możemy się spotkać, np. w miastach. A teraz wszystko wygląda na improwizację wynikającą z braku świadomości najwyższych dowódców wojskowych, którzy się nie znają na niczym poza uprawianiem propagandy sukcesu na ściankach, bo to im najlepiej wychodziło. Nikt nie miał odwagi wydać rozkazu o konieczności modyfikacji programów szkolenia.

Z drugiej strony mamy żołnierzy, którzy w obliczu zagrożenia na granicy oddają strzały ostrzegawcze i… są aresztowani i zamykani w więzieniu…

Uważam, że żołnierz ma prawo użycia broni w takim momencie i ci, którzy to zrobili w tej sytuacji, działali w obronie własnej. Żandarmeria wojskowa, która nigdy się nie narażała i zawsze chowała za plecami żołnierzy, nie ma w ogóle pojęcia, do czego jest powołana. Żołnierz ma prawo użyć broni, by bronić życia własnego i kolegów. Wie też, jak jej użyć, a świadczy o tym fakt, że nikt nie został ranny. A że w płocie powstały dziury? A gdzie miały powstać? Robi się rejwach o te dziury w płocie, przyjeżdżają żandarmi, zabierają żołnierzom broń i zamiast ich wyróżnić za to, że się obronili, mieli odwagę użyć tej broni, bo nie każdy ją ma, to się ich zakuwa w kajdany. Nie potrafię tego zrozumieć. Jak można żołnierza polskiego, który dokonał czynności zgodnie z przepisami prawa, aresztować czy zamykać. To świadczy o tym, jak niskie morale mają ci, którzy odpowiadają za przestrzeganie regulaminów wojskowych, i ci, którzy takie decyzje wydali. Jeśli ktokolwiek ma niskie morale, to nie żołnierze walczący przy płocie na granicy, tylko ci akceptujący takie postępowanie żandarmerii wojskowej. Jako dowódca pozbyłbym się takiej żandarmerii w jeden dzień.

To chyba opinia podzielana przez większość dowódców wojskowych, którzy odeszli już ze służby.

Tak, bo mamy doświadczenie. Szkoliliśmy wojsko, byliśmy w Iraku, Afganistanie. Doświadczyliśmy najcięższych misji wojskowych, jakie realizowała polska armia.

Zapowiadana Tarcza Wschód to dobre rozwiązanie?

To kompleks umocnień: płot, jego uszczelnienie, parasol powietrzny nad państwem polskim i fortyfikacje, jakie mają zostać zbudowane, by nie dać się zaskoczyć atakiem ze strony armii rosyjskiej. Uważam jednak, że trzeba wszystko przemyśleć, zastanowić się, co zrobić teraz, a do czego przygotować się na czas ewentualnej wojny.

Jak widać płot na granicy z Białorusią nie do końca spełnia swoje zadanie - dlaczego?

To nie tyle sam płot, co systemy zapór, które mają uniemożliwić tym bandytom kontakt fizyczny z naszymi żołnierzami. Istnieją tzw. zapory widoczne, które mogłyby skuteczniej powstrzymywać napływ migrantów, bo po wejściu w nie kończy się życie. Proszę mi wierzyć – jeśli jedna osoba w nią wejdzie, jej śladem nie podążą inne.

Dlaczego ich się nie stosuje? Bo są niehumanitarne?

A kto się bawi w humanitaryzm na wojnie? Czy humanitarne jest zabicie polskiego żołnierza? Jeśli ktoś ma jakiekolwiek obiekcje co do takich decyzji, to znaczy, że do niego nie dotarło to, co się stało. Dla żołnierzy, dla mnie – jako dowódcy – nie ma sentymentów i nie ma nic ważniejszego niż życie polskiego żołnierza. Nie ma większej wartości. Uważam, że żołnierze polscy zasługują na wielki szacunek i troskę.

Słuchając Pana, widać, że jest Pan bardzo poruszony tym, co się stało, mimo że już nie służy w wojsku czynnie.

Czuję się żołnierzem i tak będzie do ostatnich moich dni. Zawsze dotykała mnie śmierć polskiego żołnierza. Jako dowódca dywizji w Iraku nie miałem żadnych strat bojowych. Ale to wynikało z mojego aktywnego działania. Natomiast jako dowódca wojsk lądowych doświadczałem tego, że mój żołnierz wracał z Iraku czy Afganistanu w trumnie. Śmierć każdego z nich jest jak odejście kogoś bliskiego, z rodziny. Wiem, że politycy widzą to inaczej, ale my, żołnierze, jesteśmy jedną rodziną i każda śmierć nas dotyka.

Dziękuję za rozmowę.

Źródło: Echo Katolickie 24/2024

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama