Matka chłopca, który zmarł kilka dni po odebraniu rodzinie nie odzyskała córki. 3-letnia Lena trafiła do pieczy zastępczej, bo jej matkę zamknięto w areszcie. Kobieta wyszła na wolność i może opiekować się dzieckiem, ale sąd odrzucił jej wniosek.
Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Południe oddalił wniosek o uchylenie pieczy zastępczej wobec 3-letniej Leny, mimo że jej matka – Magdalena Woźna – opuściła areszt i może sprawować osobistą opiekę nad dzieckiem. Dziewczynka została odebrana matce podczas jej zatrzymania, a kilka dni później w rodzinie zastępczej zmarł jej 4-miesięczny brat, Oskar. Prawnicy Ordo Iuris, reprezentujący kobietę, mówią o niezrozumiałej decyzji sądu i zapowiadają dalszą walkę o powrót dziecka do rodziny.
Dramat na oczach Polski
Sprawa dotyczy kobiety, która została osadzona w areszcie na skutek zamiany kary ograniczenia wolności (polegającej na wykonywaniu prac społecznych) na karę pozbawienia wolności. Magdalena Woźna nie mogła wykonywać nakazanych jej prac ze względu na zaawansowaną ciążę, a następnie połóg. 15 maja 2025 r. do mieszkania Magdaleny Woźnej przyszli funkcjonariusze policji.
„Przyszli i powiedzieli, że jestem zatrzymana, poszukiwana. Nie ukrywałam się, nie miałam nawet pojęcia. Powiedzieli, że muszę odbyć karę pozbawienia wolności w zakładzie karnym na Grochowie. Zapytali, czy dzieci będą miały opiekę. Powiedziałam, że może zostać prababcia dzieci, babcia dzieci, ale stwierdzili, że jedynie może zostać ojciec dziecka” – opowiadała Magdalena Woźna w rozmowie z TV Republika.
Kobieta powiedziała policjantom, że ojciec dziecka jest w pracy poza Warszawą, więc nie ma możliwości, by został z dziećmi. Mimo to, dano mu dwie godziny na przyjazd.
„Dwie godziny minęły, przyjechały panie z opieki, które powiedziały, żebym oddała akty urodzenia dzieci, książeczkę zdrowia Lenki i Oskara, wzięli je po prostu i zabrali" – powiedziała kobieta.
Po jej zatrzymaniu dwoje dzieci – 3-letnia Lena i 4-miesięczny Oskar – zostało rozdzielonych i przekazanych do dwóch różnych rodzin zastępczych. To działanie wbrew Kodeksowi rodzinnemu i opiekuńczemu, który zakazuje rozdzielania rodzeństwa. Bliscy dzieci podkreślają, że byli gotowi przejąć opiekę nad dziećmi, jednak zostały one odebrane przez służby społeczne, a krewni nie zostali poinformowani o miejscu ich pobytu.
Niewyjaśniona śmierć synka
Cztery dni po odebraniu dzieci (19 maja) Oskar zmarł. W dniu jego śmierci dopiero sąd rodzinny wydał postanowienie o umieszczeniu chłopca i jego starszej siostry w pieczy zastępczej. Prokuratura prowadzi postępowanie pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci (art. 155 Kodeksu karnego).
Matka chłopca została przewieziona na pogrzeb przez Służbę Więzienną. Była zakuta w kajdanki zespolone i ubrana w odzież więzienną. Nie miała możliwości pożegnania się z dzieckiem – dotarła na cmentarz, gdy trumna była już zamknięta. Jak później mówiła, nie dostała nawet środków uspokajających. W związku z działaniami konwojentów, zlecono wewnętrzną kontrolę w Służbie Więziennej, która wykazała uchybienia w realizacji procedur. Prawnicy reprezentujący kobietę złożyli zażalenie na czynności służby więziennej.
Wiceminister rodziny Aleksandra Gajewska podawała, że ojciec dziecka jest poszukiwany przez policję i sugerowała, że z tego powodu nie chciał odebrać dzieci. Mężczyzna był jednak obecny na pogrzebie Oskara. Został także przesłuchany przez policję, po czym zwolniono go do domu.
Wbrew ślubowaniu
„Życia dziecku nie da się zwrócić, jednak publiczny charakter sprawy i skala naruszeń, jakich dopuścili się przedstawiciele Służby Więziennej, niewątpliwie zasługuje na pełne, rzetelne rozpoznanie w każdym aspekcie, zarówno z uwagi na konieczność uczynienia zadość sprawiedliwości, jak i z powodu prewencji ogólnej, tak aby już nigdy żadna osoba pozbawiona wolności nie została potraktowana przez funkcjonariuszy publicznych w sposób tak nieludzki i uwłaczający ludzkiej godności jak pani Magdalena Woźna” – podkreśla adw. Magdalena Majkowska z Zarządu Ordo Iuris.
Jak twierdzi, działanie funkcjonariuszy służby więziennej było niezgodne z prawem i złożonym ślubowaniem.
„Czynności przeprowadzono w sposób nieprawidłowy i nieproporcjonalny. Pani Magda została przez funkcjonariuszy potraktowana jak obywatel drugiej kategorii. Podczas gdy na poziomie konstytucyjnym, ustawowo, w oparciu o akty prawa międzynarodowego, a także rotą złożonego ślubowania zobligowani są oni do poszanowania godności każdej osoby odbywającej karę pozbawienia wolności i traktowania z poszanowaniem zasad humanitaryzmu"
– dodaje adw. Magdalena Majkowska.
Przedstawiciele Instytutu pomogli także w uzyskaniu zgody na odbywanie przez kobietę dalszej kary w systemie dozoru elektronicznego. Pani Magdalena 26 czerwca opuściła areszt.
Obecnie trwają starania o odzyskanie opieki nad córką oraz o wyjaśnienie okoliczności śmierci syna. Prawnicy Ordo Iuris złożyli wniosek o uchylenie pieczy zastępczej, w której przebywa Lena i powrót dziewczynki do matki, skoro ta może już osobiście opiekować się dzieckiem. Sąd jednak oddalił wniosek. Oddalił także wniosek babci Leny, która starała się o to, by była pieczą zastępczą, do czasu odzyskania przez córkę wnuczki. Jednocześnie termin pierwszej rozprawy został wyznaczony na 9 września 2025 r.
Niezrozumiała decyzja sądu
„Dziecko zostało odebrane matce i umieszczone u obcych w pieczy zastępczej z uwagi na rzekomy brak bliskich, którzy mogliby się zaopiekować nim podczas odbywania przez matkę kary. W takiej sytuacji wyjście matki na wolność powinno doprowadzić do natychmiastowej decyzji o powrocie dziecka do domu rodzinnego. W tym przypadku zaś, nie dosyć, że sąd nie chce oddać dziecka matce, to odmawia też w takiej sytuacji umieszczenia go w pieczy zastępczej u babci, która pozostaje w gotowości zajęcia się 3-latką do czasu odzyskania jej przez matkę. Taki stan będzie pogłębiał traumę u małoletniej wywołaną rozdzieleniem z matką oraz utratą młodszego brata, który zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach, przebywając w rodzinie zastępczej" – dodaje Magdalena Majkowska.
Jak twierdzi Magdalena Woźna, sprawa dotyczyła oszustwa internetowego. Kobieta miała wystawić na sprzedaż przedmiot wart 3 tys. zł, a po przyjęciu pieniędzy niczego nie wysłać. Woźna twierdzi, że nie jest winna, ponieważ doszło do włamania na jej konto w mediach społecznościowych.
Źródło: Ordo Iuris, niezalezna.pl, TV Republika