Unia Europejska stała się swoistym paktem elit, które oddaliły się od ludzi i działają na ich szkodę. Ludzie się burzą i mają rację – uważa prof. Rocco Buttiglione, włoski filozof i polityk, blisko związany ze św. Janem Pawłem II.
W rozmowie z Radiem Watykańskim wskazał on, że dzisiejszy kryzys Unii, władza brukselskich biurokratów, przy jednoczesnej słabości polityki, to konsekwencja porażki idei chrześcijańskiej, która stała u początków integracji europejskiej. Pod względem duchowym patronował jej Jan Paweł II, przywódcą politycznym tej linii był natomiast kanclerz Niemiec Helmut Khol. Ma ona na swym koncie poważne osiągnięcia: obalenie komunizmu, zjednoczenie Niemiec, a także przyjęcie wspólnej waluty, przy założeniu, że euro jest nie tyle monetą, co ochroną przed odrodzeniem niemieckiej hegemonii w Europie. Potem jednak ponieśliśmy porażkę – przyznaje prof. Buttiglione. W konstytucji zabrakło wartości chrześcijańskich. Zaczęto budować Unię bez wartości, bez tworzenia wspólnoty, bez duszy, w oparciu jedynie o interesy, prawa bez obowiązków i solidarności między narodami. Konstruowana w ten sposób Europa była niczym gmach bez dachu. Kiedy przyszedł kryzys, kiedy zaczęło padać, ludzie zaczęli moknąć i są niezadowoleni.
Jedną z konsekwencji zaniedbania wspólnych wartości jest też zdaniem prof. Buttiglione konflikt Brukseli z Grupą Wyszehradzką.
“Jan Paweł II mówił o zjednoczeniu Europy, a nie o jej poszerzeniu. Bo poszerzenie oznacza: Europa to my, a wy dostosujcie się do nas, do naszego stylu życia, a wszystko będzie dobrze. Ale to nie funkcjonuje. Cierpiąca część Europy myślała o wymianie darów. My wnosimy te wartości, które konsumpcjonizm zdławił, a wy nam pomóżcie w odbudowie gospodarki. Tego zabrakło. I stąd wynikają nieporozumienia między Europą Grupy Wyszehradzkiej i resztą kontynentu. Aby domagać się od kogoś solidarności, trzeba pokazać z czego wypływa ta solidarność. Dlaczego mielibyśmy być solidarni, skoro odrzucamy chrześcijańską koncepcję człowieka, skoro liczą się tylko własne interesy – powiedział Radiu Watykańskiemu prof. Buttiglione. - Problem Unii polega na tym, że biurokraci bronią instytucji europejskich w ich aktualnym kształcie, a sami nie są upoważnieni do ich naprawy, kiedy jest to niezbędne. Ale nie ma w tym miłości do Europy, nie ma pasji, a bez tego Unia nie przetrwa. Ci, którzy tworzyli Europę, byli świadomi, że pochodzimy z bratnich narodów, wyrastających z tych samych korzeni. Łączy nas położenie geograficzne, historia. I dlatego albo staniemy się przyjaciółmi, albo będziemy skazani na konflikt między spadkobiercami. Idea, że można być razem robiąc interesy jedni kosztem drugich nie utrzyma przy życiu Europy. Skazuje nas to na powolny upadek, eutanazję Europy.”
Zamiast migracji poszerzać obszary dobrobytu
Mówiąc z kolei o aktualnym kryzysie migracyjnym, prof. Buttiglione podkreślił, że imigracja niczego nie rozwiązuje. „Nie możemy powiedzieć: «przyjdźcie do nas wszyscy», bo wszyscy popadniemy w ruinę. Ale nie możemy też powiedzieć: «utopcie się w morzu», bo nasze sumienie nam na to nie pozwoli” – dodaje włoski filozof i polityk. Podkreśla on, że zamiast tego należy poszerzać obszary dobrobytu poprzez inwestowanie w rozwój Afryki. Zarazem trzeba też zabiegać o dobre relacje z rządami krajów, z których pochodzą migranci, aby móc odsyłać tych, którzy nie mają prawa do azylu.
Źródło: www.vaticannews.va