Ewangelizacja w Mongolii często łączy się z dziełami miłosierdzia. Jeden z pierwszych dwóch rodzimych mongolskich kapłanów poznał Chrystusa poprzez działalność sióstr Misjonarek Miłosierdzia
Kościół w Mongolii pomaga nie tylko młodym, ale i starszym
„Jesteśmy szczęśliwi, ja jestem szczęśliwy” – wyznaje Pürev. 75-latek z problemami ze wzrokiem i tylko jednym synem, mieszkającym daleko, to podopieczny centrum misjonarek miłości w Ułan Bator. W dwóch różnych dzielnicach miasta zakonnice stworzyły punkty, osobny dla kobiet, osobny dla mężczyzn, gdzie starsi ludzie mogą znaleźć pomoc oraz rodzinną atmosferę. Tak w konkretny sposób odwiedzany przez Papieża Kościół zajmuje się tam jedną z najbardziej zapomnianych grup.
Tomasz Matyka SJ, Salvatore Cernuzio – Watykan, Mongolia
Na miejscu posługuje pochodząca ze Słowacji s. Viera. „W tych ubogich widać oblicze Chrystusa” – wskazuje misjonarka miłości, opowiadając Radiu Watykańskiemu o sytuacji swoich podopiecznych.
Przed laty działalność misjonarek miłości wzbudziła zainteresowanie ks. Tserenkhanda Sanjaajava. Dziś jest on jednym z dwóch rodzimych księży w Mongolii i posługuje jako wicerektor katedry.
„Poznałem Kościół katolicki poprzez misjonarki miłosierdzia. Przyjąłem chrzest w 2003 r. Mongolia to kraj nomadów, a Abraham ojciec naszej wiary też był nomadą. Wiara nie jest nam obca, stad też studiowanie lokalnej kultury i tradycji przydaje się w głoszeniu Ewangelii. Ponadto w ten sposób ludzie będą mogli rozpoznać, że Bóg był wśród nas kiedyś i jest też obecny dziś. Chcę łączyć kulturę naszego kraju z wiarą chrześcijańską.“