Najpierw rozstanie, potem 19 dzieci. Niezwykłe małżeństwo Rafaela i Palomy

Rafael Benitez zmarł 10 maja. Miał 19 dzieci i blisko setkę wnuków, z czego piętnaścioro urodziła jego trzecia córka. „Czym jest małżeństwo, jeśli nie darem? Nie jest to samolubne zadowalanie siebie, ale oddanie się drugiemu. Owocem tego poświęcenia są dzieci” – mówił.

Imiona? Matka zwykle pamięta. Ojciec czasem się mylił i po trzeciej lub czwartej nieudanej próbie kazał dziecku się przedstawić. Trudny moment w małżeństwie? Krótko po ślubie. W pewnym momencie Rafael i Paloma od siebie odeszli. Sposób na utrzymanie jedności rodziny? Wspólny posiłek codziennie, jutrznia z dziećmi co niedzielę. Tak wyglądało życie rodziny Rafaela Beniteza. Hiszpański świecki katechista zmarł 10 maja w wieku 69 lat. Benitezowie mieli 19 dzieci. Doczekali się też blisko setki wnuków, z czego piętnaścioro urodziła ich trzecia córka, Belén.

Na granicy rozpadu

Pobrali się, gdy Rafael miał 20 lat, a Paloma 17. Mieszkali w Castellón w regionie Walencji. Chcieli mieć sporą rodzinę – troje, albo i czworo dzieci. Choć po urodzeniu drugiej córki Palomie wydawało się, że ma w domu tłum.

„Pobraliśmy się z miłości i myśleliśmy, że wszystko będzie dobrze, ale to nie trwało długo – wspominała po latach Paloma. – Wkrótce po ślubie zabrakło nam wina, czyli świątecznej radości” .

Jak tłumaczyła, znali się dość słabo i po ślubie problemy zaczęły wychodzić „jak ropa naftowa z uszkodzonego statku”. Konflikt między młodymi małżonkami nabrzmiał do tego stopnia, że opuścili dom i zamieszkali osobno. W powrocie pomogła wspólnota neokatechumenalna, do której wstąpili krótko wcześniej.

„Słowo Boże stworzyło nas na nowo – opowiadała Paloma. – Doświadczyliśmy mocy, aby naprawdę kochać się nawzajem, nauczyliśmy się przebaczać sobie, ponieważ widzieliśmy, jak On nam przebaczył. I w ten sposób nasze życie zmieniło się. Poznaliśmy prawdziwą radość”.

Na początku lat 80. Benitezowie przenieśli się do Malagi, gdzie rozpoczęli pracę misyjną w parafii Św. Antoniego Marii Clareta. 40 lat później weszli w skład zespołu katechistów odpowiedzialnych za Drogę Neokatechumenalną w diecezji Malaga i Guadix oraz archidiecezji Granady. W międzyczasie dużo się wydarzyło. Rodzili się kolejno: Flor, Alma, Belén, Francisco, Pedro, Jorge, Maria, David, Pablo, Clara, Daniel, Jesús, Miguel, Elena, Lidia, a potem czworo kolejnych pociech. Zwykle jasnowłose i niebieskookie dzieci były czasem tak podobne, że brano je za bliźnięta. Matka potrafiła je rozpoznać zawsze, ojciec – zazwyczaj.

Czasem jest alarm

„Czym jest małżeństwo, jeśli nie darem? – pytał Rafael. – Nie jest to samolubne zadowalanie siebie, ale oddanie się drugiemu. Owocem tego poświęcenia są dzieci. To nie jest kwestia liczb: «będziemy mieć x dzieci» (…). Każde dziecko jest wyjątkowe, to inna historia, z własnymi i niepowtarzalnymi okolicznościami. Dla mnie jest to jasne jak kryształ. Jesteśmy tutaj, aby pełnić wolę Boga”.

Rafael był komendantem policji. W domu też panował zaskakujący jak na taką liczbę dzieci porządek. Dużą wagę przywiązywano do tego, żeby dzieci były zadbane, uczesane i porządnie ubrane. Chodziło, jak podkreślali rodzice, o szacunek do samych siebie. Ubrania nosili jedni po drugich – zwykle jedna sztuka wystarczała na 3-4 osoby. Co roku trzeba było natomiast kupować 30-35 par butów. Pralka i zmywarka chodziły cały dzień. Pranie było jedną z czynności, która najbardziej przytłaczała Palomę. Podobnie jak nagłe awarie psujące czasem policyjny porządek.

„Przypala się jedzenie, nie ma dorosłych, dzwoni telefon, bójka średnich dzieci, płacz dziecka przeszywa powietrze jak wiertło. (…) Myślę: «dziel i rządź». Po pierwsze, najpierw zazwyczaj zajmuję się najmłodszymi” – relacjonowała.

Nie była zwolenniczką kar fizycznych, podobnie jak jej mąż.

Wspólny stół

Kiedy mieli 15 dzieci, jeździli 9-osobowym Citroenem, w którym nielegalnie zamontowali 4 dodatkowe fotele. Sposobem na pilnowanie maluchów był nieformalny system rodziców chrzestnych – kiedy rodziło się dziecko, przydzielano mu jako opiekuna kogoś ze starszego rodzeństwa, żeby zmieniał pieluchy, a potem uczył wiązać buty. W szkole szło różnie – jednym niezbyt dobrze, inne, np. Belén i Alma były prymuskami.

Ważny element każdego dnia stanowił wspólny posiłek. Przy skomplikowanym systemie stołów zasiadali wszyscy i rozmawiali o tym, jak mijał dzień. To przy takich okazjach rodzice informowali dzieci, że skład się powiększa. Natychmiast powstawały frakcje na rzecz nadania nowemu bratu lub siostrze konkretnego imienia. Decyzja należała jednak do rodziców.

Równie ważna była niedzielna jutrznia – ze śpiewaniem psalmów i gitarami. Po czytaniu z Ewangelii rodzice dzielili się z dziećmi świadectwem. Młodsi też mogli powiedzieć, co mówi im Słowo Boże.

„To moment, w którym dzieci, w kontekście usłyszanego Słowa mogą otworzyć swoje serca, opowiedzieć o swoich doświadczeniach, a także porozmawiać o swoich trudnościach lub cierpieniach – mówił Rafael. – To bardzo ważne i bardzo pomocne zarówno dla nich, jak i dla rodziców, ponieważ tworzy większą komunię, wspaniały dialog między dwoma pokoleniami i zwiększa zaufanie dzieci”.

Wkład w demografię

Starsze dzieci Benitezów już wyprowadziły się z domu. Jeden z synów wstąpił do seminarium. Flor z mężem i dzieci wyjechała jako świecka katechistka do Irlandii. Belén, która studiowała fizykę w 2001 wyszła za mąż i porzuciła karierę zawodową. W 2023 r. odebrała od władz Andaluzji honorowe (bez żadnej gratyfikacji) odznaczenie za wkład w demografię regionu.

Rafael „zmarł jak święty” – napisali o Benitezie katechiści odpowiedzialni za Drogę Neokatechumenalną na świecie: Kiko Arguello, ks. Mario Pezzi i Maria Ascencion Romero. Pogrzeb ojca dziewiętnaściorga dzieci zaplanowano na piątek 17 maja.

Źródła: aciprensa.com, mscperu.org, religionenlibertad.org, elmundo.es

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama