Obrońcy życia wystawili mu ocenę A+, a zwolennicy aborcji równe zero za głosowania i inne działania w sprawie dzieci poczętych. „Rezygnacja z ochrony nienarodzonych nie wchodzi w grę” – powiedział Vance tuż po nominacji.
James David Vance 2 sierpnia skończy 40 lat. Jest senatorem z Ohio. Ogłoszona przez Donalda Trumpa nominacja Vance’a na wiceprezydenta – o ile Trump wygra wybory – to podobne zagranie jak mianowanie Mike’a Pence’a w poprzedniej kadencji. Przy miliarderze, który w młodości słynął z rozrywkowego życia Pence miał być kimś, kto zapewni konserwatystów, że sprawy nie pójda w złym kierunku (i rzeczywiście nie poszły). Podobnie jest z Vancem, na którego wybór entuzjastycznie zareagowały organizacje pro-life.
Carol Tobias, przewodnicząca National Right to Life nazwała Vance’a „doskonałym wyborem”.
Jest zaangażowany w promowanie prawa do życia i ochronę zarówno kobiet, jak i ich nienarodzonych dzieci” – oceniła. Jak zauważyła, Vance sprzeciwia się dążeniom prezydenta Joe Bidena i jego zastępczyni Kamali Harrisa do wprowadzenia ogólnokrajowego zezwolenia na aborcję bez ograniczeń. Dodała, że podobnie jak prezydent Trump i większość Amerykanów, senator Vance uważa, że pieniądze z podatków nie powinny być wykorzystywane do płacenia za zabijanie nienarodzonych.
Z kolei Marjorie Dannenfelser z SBA Pro-Life America, powiedziała LifeNews:
„J.D. Vance to wyjątkowy wybór (…). Jego odwaga w ujawnianiu programu Demokratów dotyczącego aborcji z jakiegokolwiek powodu, nawet w siódmym, ósmym lub dziewiątym miesiącu, pomogła mu odnieść zdecydowane zwycięstwo w wyborach w 2022 roku. (...) Podczas swojej pracy w Senacie uzyskał ocenę A+ w naszej ankiecie”.
W podobnym tonie wypowiadał się ks. Frank Pavone z Priests for Life.
Vance jako senator podnosił rękę za za życiem w każdym głosowaniu, które tego dotyczyło. W zeszłym tygodniu wspólnie z partyjnymi kolegami sprzeciwił się jednemu z proaborcyjnych projektów. Kandydat na wiceprezydenta opowiadał się też za wprowadzeniem ogólnokrajowego zakazu aborcji. Później mówił jednak, że ta kwestia powinna być regulowana na poziomie stanowym, co odebrano jako częściowe wycofywanie się z wcześniejszych poglądów. Vance wyraził też w wywiadzie poparcie dla dostępności pigułek poronnych. Tym zraził sobie wyborców będących za życiem.
Głosował natomiast przeciwko in vitro. Proaborcyjny portal wystawił mu ocenę „0 procent” za dotychczasową działalność. Ten sam serwis potępiał Vance’a za stosowanie „języka osobowości”. Chodziło o to, że senator pisał o dzieciach poczętych jak o ludziach, zamiast nazywać je płodami, lub zlepkami komórek.
Vance nie zawsze popierał Donalda Trumpa. Jeszcze w 2016 r. zastanawiał się, czy miliarder jest tylko „cynicznym d-kiem na wzór Nixona”, który „mógłby się przydać”, czy „amerykańskim Hitlerem”. Jak dziś mówi, prezydentura Trumpa sprawiła, że zmienił zdanie.
Z polskiego punktu widzenia niepokojące jest jego poparcie do szybkiego zakończenia wojny na Ukrainie. Jeśli oznaczałoby to zmuszenie tego kraju do zawarcia pokoju w zamian za utratę części terytorium, to w praktyce mogłoby zachęcać Rosję do kolejnych wrogich kroków. Vance twierdzi natomiast, że USA powinny skupić się na rywalizacji z Chinami. Senator z Ohio popiera też Izrael w wojnie z Palestyną.
W sprawie obrony życia J. D. Vance powiedział po nominacji:
„Rezygnacja z obrony nienarodzonych dzieci nie wchodzi w grę. To politycznie głupie i moralnie odrażające. Zamiast tego musimy zrozumieć, dlaczego przegraliśmy tę bitwę, abyśmy mogli wygrać wojnę”.
Źródła: lifenews.pl, nbcnews.com