„Są powody do wielkiego niepokoju”. Ostrzeżenia Johna Henry’ego Newmana ważne przed jesiennym Synodem

Sprowadzenie wiary religijnej do kwestii sentymentów, a nie racjonalnie dających się obronić przekonań jest być może najważniejszym czynnikiem upadku liberalnych wyznań protestanckich. A jednak są katolicy, którzy proponują podążać tą samą ścieżką do… do czego? – pyta George Weigel na łamach „First Things”.

George Weigel przypomina historie tzw. biglietto. Zanim Paweł VI uprościł rytuały związane z kreacją nowych kardynałów, obyczaj był taki, że biskupi poinformowani, iż zostaną kardynałami przyjeżdżali najpierw do Rzymu. Tam dostawali biglietto – dosłownie bilet – czyli zaproszenie na zbliżający się konsystorz. Człowiek, który dostał taki list musiał wygłosić discorso del biglietto, czyli specjalne przemówienie.

Najsłynniejsze w historii «przemówienie biglietto» miało miejsce 145 lat temu – pisze Weigel. – Jego najbardziej pamiętny fragment do dziś przemawia do Kościoła”. Wygłosił je John Henry Newman.

John Henry Newman był jedną z najsłynniejszych konwertytów połowy XIX w. i jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci. Jego osobista droga wiary zaprowadziła go od młodzieńczego sceptycyzmu do silnie ewangelicznego anglikanizmu, a następnie z Oriel College i kierowania uniwersyteckim kościołem Najświętszej Marii Panny do przywództwa reformującego anglikanizm Ruchu Oksfordzkiego. Głębokie i intensywne studia nad Ojcami Kościoła pierwszego tysiąclecia w końcu przekonały go, że Kościół anglikański jest – z punktu widzenia faktów historycznych, przekonań teologicznych i stosunku do władzy państwowej – kolejnym wyznaniem protestanckim. W ten sposób Newman wszedł w pełną komunię z Kościołem katolickim, co kosztowało go stanowiska w Oksfordzie i przyniosło niemałe kłopoty – ze strony anglikanów, którzy uważali go za zdrajcę, i katolików podejrzliwych co do detali jego teologii”.

Newman, przypomina autor, cierpiał z powodu tego, co Dorothy Day określiła kiedyś jako „długą samotność” nawróconego. Pociechą była dla niego decyzja Leona XIII, który ogłosił zamiar mianowania Newmana kardynałem.

„Newman udał się więc do Rzymu i 12 maja 1879 roku wygłosił swoje przemówienie biglietto, w którym opisał siebie w następujący sposób:

«W czasie długich lat życia popełniłem wiele błędów. (…) Mogę jednak, jak ufam, stwierdzić, że we wszystkim, co napisałem, kierowałem się czystą intencją; że nie przyświecały mi żadne cele prywatne; że towarzyszyła mi postawa posłuszeństwa, gotowość by poprawić, [co napisałem], obawa przed błędem oraz pragnienie, aby służyć Kościołowi Świętemu – i, dzięki Bożemu miłosierdziu, w jakiejś mierze powiodło mi się. 

Z radością mogę powiedzieć, że od początku występowałem przeciw jednemu wielkiemu złu. Od trzydziestu, czterdziestu, pięćdziesięciu lat ze wszystkich swych sił walczę z duchem liberalizmu w religii. Nigdy wcześniej Kościół Święty nie potrzebował tak bardzo bojowników w tej walce jak obecnie (…).

Liberalizm w religii to pogląd, według którego religia nie zawiera żadnej pozytywnej prawdy, oraz że jedno wyznanie jest tak samo dobre jak każde inne (…).  Pozostaje ono w sprzeczności z uznaniem jakiejkolwiek religii za prawdziwą: liberalizm naucza, że wszystkie należy tolerować, wszystkie bowiem są jedynie kwestią opinii. Religia objawiona nie jest prawdą, lecz kwestią uczuć i smaku; nie jest obiektywnym faktem – cudem, a każdemu człowiekowi przysługuje prawo nakazać religii nauczać tego, co jemu akurat odpowiada»”.

Biograf Jana Pawła II podkreśla, że obawy Newmana pozostają aktualne teraz, „gdy Kościół oczekuje Instrumentum laboris, «dokumentu roboczego» na Synod w 2024 r., który odbędzie się w październiku”.

„Sprowadzenie wiary religijnej do kwestii sentymentów, a nie racjonalnie dających się obronić przekonań (czego początków można doszukiwać się u niemieckiego teologa Friedricha Schleiermachera na początku XIX wieku) jest być może najważniejszym czynnikiem upadku liberalnych wyznań protestanckich, stających się małymi grupami religijnego wokeizmu, ledwie związanymi z wielką Tradycją chrześcijaństwa. A jednak są katolicy, którzy, widząc to, proponują podążać tą samą, dobrze już znaną ścieżką do… do czego? Do kompletnej nieistotności?” - pyta George Weigiel. Dodaje:
„Kiedy kardynałowie w najwyższym kierownictwie Synodu 2024 mówią o swojej tęsknocie za «tęczowym Kościołem», lub ogłaszają, że ustalone kwestie moralne są otwarte, istnieje powód do niepokoju: w istocie wielkiego niepokoju, ponieważ mądrość i przenikliwość „przemówienia biglietto” Newmana są ignorowane. Ci, którzy mają oczy do patrzenia, widzą, dokąd to prowadzi”.

Źródło: firstthings.com

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama