Ekstremizm kontra ciepłe kluchy. Debata prezydencka w USA nie zapowiada niczego dobrego

Kamala Harris twardo broni swojego ekstremalnie proaborcyjnego stanowiska. Trump odcina się od pomysłu wprowadzenia ogólnokrajowego zakazu aborcji. Chce jedynie, by decyzję podejmowały poszczególne stany.

Aborcja była drugim pod względem poświęconego czasu tematem dyskusji między kandydatami na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Podczas telewizyjnego starcia między wiceprezydent Kamalą Harris a byłym prezydentem Donaldem Trumpem o zabijaniu poczętych dzieci mówiono przez blisko 8 minut. Więcej czasu poświęcono jedynie gospodarce – ponad 10 minut. Obrona życia będzie zapewne istotnym tematem do końca kampanii wyborczej, bo w 10 stanach równolegle z wyborami 5 listopada odbędzie się referendum w tej sprawie.

Debata emitowana przez telewizję ABC News odbyła się w Filadelfii. Było to pierwszego i prawdopodobnie jedyne bezpośrednie zderzenie kandydatów na prezydenta USA.

Było ostro – Harris poświęciła 17 i pół minuty na bezpośrednie atakowanie Trumpa. Ten uderzał krócej, przez niecałe 13 minut.

Stara śpiewka

Harris posługiwała się typowymi argumentami zwolenników zabijania dzieci. Stwierdziła, że „rząd, a na pewno Donald Trump nie powinien mówić kobietom, co mają zrobić ze swoim ciałem”. W emocjonalnym tonie mówiła o „13-latkach, które doświadczyły kazirodztwa” i kobietach, które „krwawią w samochodach na parkingach”, bo lekarze – jak twierdziła – boją się odpowiedzialności za przeprowadzenie aborcji. Twierdziła też, że „nigdzie w Ameryce nie zdarza się, żeby kobieta donosiła dziecko do terminu (porodu) i prosiła o aborcję”. „To obraża amerykańskie kobiety” – grzmiała. W rzeczywistości w sześciu stanach USA oraz w Dystrykcie Kolumbia (region Waszyngtonu) aborcja jest legalna do końca ciąży.

Trump krytykował Demokratów za popieranie aborcji do dziewiątego miesiąca i przypomniał słowa „poprzedniego gubernatora Wirginii”. „Mówił: «dziecko się urodzi, a my zdecydujemy, co zrobić z dzieckiem» – cytował gubernatora Trump. – Innymi słowy chcą dokonać egzekucji dziecka”.

Były prezydent odnosił się w ten sposób do Ralpha Northama, byłego gubernatora Wirginii należącego do Demokratów. Northam popierał skrajną liberalizację stanowego prawa aborcyjnego. W 2019 r. w wywiadzie radiowym mówił  o możliwości zabijania ciężko chorych dzieci nawet po urodzeniu. „Niemowlę zostałoby wydobyte. Niemowlę byłoby utrzymywane w komfortowych warunkach. Niemowlę byłoby reanimowane, jeśli tego chciałaby matka i rodzina. A następnie odbyłaby się dyskusja między lekarzami a matką” – tłumaczył. Te słowa wywołały wielki skandal. Northam twierdził, że wyrwano je z kontekstu.

Umywam ręce

Wiceprezydent zaatakowała Trumpa za odwrócenie wyroku Roe przeciw Wade z 1973 r. Ten wyrok Sądu Najwyższego sprawił, że w całych Stanach Zjednoczonych zalegalizowano aborcję. Dzięki sędziom nominowanym do SN przez Donalda Trumpa, w 2022 r. zapadł wyrok w sprawie Dobbs przeciw Jackson, w efekcie którego poszczególne stany mogą wprowadzać przepisy chroniące dzieci poczęte. Tak stało się m.in. w Teksasie, gdzie liczba aborcji spadła do zera. Odpowiadając na atak Harris, Trump bronił swojej decyzji. Mówił jednak nie o tym, że dzięki jego sędziom chronione są poczęte dzieci, ale o tym, że wskutek wyroku z 2022 r. o przepisach aborcyjnych nie decyduje rząd federalny, ale władze stanowe, albo obywatele w referendach. Nazwał „kłamstwem” stwierdzenie, że popiera ogólnokrajowy zakaz aborcji.

„Nie mówiłem o zakazie i nie ma powodu, by podpisywać zakaz” – tłumaczył. I dodał, odnosząc się do referendów: „mamy to, czego chce każdy: Demokraci, Republikanie i wszyscy inni”.

Trans-imigranci

Innym tematom związanym ze sporem cywilizacyjnym nie poświęcono we wtorkowej zbyt wiele miejsce. Trump wypomniał jeszcze konkurentce, że opowiedziała się za przeprowadzaniem zabiegów tranzycji u imigrantów przebywających w więzieniach. Chodziło o ankietę z 2020 r., w której Kamala Harris napisała, że pensjonariusze zakładów karnych, w tym ci z ośrodków dla imigrantów powinni mieć dostęp do operacji zmiany płci.

„Jako prokurator generalny (Kalifornii) naciskałam na kalifornijski Departament Więziennictwa i Resocjalizacji, aby zapewnił więźniom stanowym operację zmiany płci”

– twierdziła. CNN przypomniał, że w rzeczywistości jej stanowisko było w tym czasie niejednoznaczne.

Śledztwo w sprawie ujawnienia przestępstwa

Niejednoznaczne jest też stanowisko Republikanów w sprawie obrony nienarodzonych. Wszystkie przeprowadzone po 2022 r. stanowe referenda wygrała opcja proaborcyjna i zapewne z tego powodu partia nie obiecuje dziś raczej ochrony życia. Zdecydowanie bardziej klarowna jest pozycja ugrupowania Kamali Harris i jej samej. Wiceprezydent popierała wszelkie możliwe aborcyjne projekty, w tym ustawy, która miała unieważnić stanowe prawa chroniące życie i wprowadzić w całych USA aborcję na życzenie.

Harris ma świetne relacje z Planned Parenthood, aborcyjnym koncernem obficie korzystającym z państwowych pieniędzy. Kiedy kilka lat temu ujawniono nagrania pokazujące prowadzony przez Planned Parenthood handel organami abortowanych dzieci (co jest przestępstwem), podległa wówczas Harris kalifornijska prokuratura nie wszczęła śledztwa przeciwko ludziom zaangażowanym w ten proceder. Ścigała za to autorów nagrań (Davida Daleidena i Sandrę Meritt). Dom Daleidena został przeszukany przez 11 funkcjonariuszy z bronią maszynową i psami.

Trudno się niestety spodziewać, by Donald Trump skutecznie wspierał ochronę dzieci poczętych, skoro nie chce jej nawet obiecać.

Źródła: axios.com, washingtonpost.com, time.com, nytimes.com, nypost.com, cnn.com

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama