Jedna trzecia zysków Tesli to handel limitami CO2, nie autami. Chińczycy też tak zarabiają

Europejskim koncernom samochodowym grożą w tym roku kary o łącznej wysokości 15-18 mld euro. Aby tego uniknąć, producenci aut spalinowych kupują limity emisji od sprzedawców elektryków. Od 2009 r. firma Elona Muska zarobiła na tym przynajmniej 11 mld dol. Tak samo zarabiają Chińczycy z Geely, a wkrótce zapewne i ci z BYD.

O gigantycznych karach grożących europejskim firmom alarmuje ACEA,  Europejskie Stowarzyszenie Producentów Pojazdów. Sam Volkswagen może zapłacić 1,5 mld euro. Potężne grzywny naliczane są za produkcję aut, które emitują więcej CO2 niż wynosi aktualny limit narzucony w Unii Europejskiej. Z początkiem roku normy zaostrzono do poziomu 93,6 g dwutlenku węgla na 1 km, którego w zasadzie nie da się osiągnąć.

„Tylko w styczniu i tylko we Włoszech na rynku samochodowym (łącznie z rynkiem lekkich aut dostawczych) zgromadzono już 370 mln euro teoretycznych kar pieniężnych – przyznaje Salvatore Saladino z firmy doradczej Dataforce Italia. – Biorąc pod uwagę średni poziom emisji CO2 z samochodów zarejestrowanych w pierwszym miesiącu roku wynoszący 119 g/km (i 190 g/km dla aut dostawczych) w porównaniu z limitem ustalonym na ten rok wynoszącym 93,6 g/km, od razu widać, jak bardzo ci, którzy narzucili te przepisy, nie mają pojęcia o rzeczywistości”.

Średnio mamy po trzy nogi

Zgodnie z unijnymi przepisami, limity liczone są średnio dla wszystkich samochodów sprzedanych przez daną firmę. Dlatego poszczególni producenci, którzy nie spełniają limitów łączą się na papierze z tymi, którzy się w nich mieszczą. Rygory spełnia Tesla, która produkuje wyłącznie auta elektryczne. Zatem jeśli sprzedamy jedną mazdę, która emituje np. 130 g CO2 i jedną Teslę, która nic nie emituje, to sprzedaliśmy dwa pojazdy o średniej emisji 75 g.

Chińska firma Geely, do której należy m.in. volvo także mieści się w limitach, więc i ona łączy siły z innymi koncernami. Podobną działalność chce prowadzić w Europie chiński BYD, który w czasie pandemii wyprzedził pod względem liczby wyprodukowanych elektryków Teslę, stając się największym światowym wytwórcą.

Za połączenie sił producenci aut spalinowych muszą słono płacić. Konkretne kwoty nie są ujawniane, ale wiadomo, że Tesla w 2023 r. zarobiła na tym 1,79 mld dol., a rok wcześniej 1,78 mld dol. W 2024 roku nastąpił prawdziwy boom: w czwartym kwartale przychody z tytułu kredytów regulacyjnych osiągnęły 692 mln dolarów. Sprawozdania finansowe złożone w SEC (amerykańskiej federalnej instytucji nadzoru papierów wartościowych) ujawniły 54-procentowy wzrost – do 2,76 mld dol. Od 2012 r. firma Elona Muska miała zarobić na handlu limitami 11 mld dol., co stanowi ponad 1/3 jej dochodów. Dzięki temu, choć w zeszłym roku spadła zarówno liczba sprzedanych elektryków, jak i osiągane marże, koncern wychodzi finansowo na plus.

W przypadku Chińczyków dane są lepiej strzeżone.

Kto z kim?

Nie jest też do końca jasne, które firmy ze sobą współpracują. Według włoskiego „Avvenire”, Tesla liczy swoje limity razem z Fordem, Mazdą, Stellantis (właściciel m.in. fiata, alfa romeo i jeepa), Subaru i Toyotą. Przeciwny praktyce fuzji na papierze ma być Renault. Według innych źródeł, Stellantis zamiast płacić innym, zamierza ograniczyć produkcję, by uniknąć kar, a Renault ma współpracować m.in. z Nissanem i Toyotą. Mercedes, Ford i Suzuki mają zaś kooperować z Geely. Jeszcze mniej wiadomo na temat tego, kto skusi się na ofertę BYD.

Handel limitami możliwy jest nie tylko w Europie, ale też w 12 stanach USA, które wprowadziły system tzw. kredytów ZEV. To skomplikowany system, w którym limit dla danego producenta określa się z góry na cały rok. Zgodnie z tym mechanizmem, producenci aut muszą sprzedawać określony odsetek elektryków. Kredyty są tym wyższe, im większy zasięg ma dany samochód napędzany prądem. Nadmiar kredytów (czyli limitów CO2) można sprzedać.

Nieco geopolityki

System handlu limitami już teraz drogo kosztuje producentów aut, czyli w praktyce ich klientów. Jest jawnie sprzeczny z polityką deklarowaną przez prezydent USA Donalda Trumpa, który opowiada się za korzystaniem z paliw kopalnych. Daje on zarabiać zarówno najważniejszemu doradcy Trumpa, jak i Chińczykom, z którymi Amerykanie rywalizują. Zarówno Musk, jak i Chiny zarabiają na handlu niczym i na decyzjach polityków.

Źródła: avvenire.it, motoryzacja.interia.pl, otomoto.pl, przemyslisrodowisko.pl, currentautomotive.com, afdc.energy.gov

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama