Fragmenty książki i spis treści
Copyright © Wydawnictwo WAM 2003
Rozdział pierwszy | |
WYPADEK | 5 |
Rozdział drugi | |
RADA WUJKA JANKA | 9 |
Rozdział trzeci | |
TERESA PRZYCHODZI Z POMOCĄ | 11 |
Rozdział czwarty | |
JAKA JESTEŚ, TERESKO? | 14 |
Rozdział piąty | |
TERESA I JEJ RODZINA | 15 |
Rozdział szósty | |
„WYBIERAM WSZYSTKO” | 18 |
Rozdział siódmy | |
UCIECZKA PRZERAŻONYCH DIABLIKÓW | 21 |
Rozdział ósmy | |
PAULINA NOWĄ MAMĄ TERESKI | 23 |
Rozdział dziewiąty | |
MAŁY BIAŁY KWIATEK | 26 |
Rozdział dziesiąty | |
JAK KURCZAK W JAJKU | 30 |
Rozdział jedenasty | |
GDY ŚLEPY PROWADZI ŚLEPEGO | 32 |
Rozdział dwunasty | |
PIOTREK | 35 |
Rozdział trzynasty | |
PAULINA WSTĘPUJE DO ZAKONU | 37 |
Rozdział czternasty | |
MATKA BOSKA UŚMIECHU | 39 |
Rozdział piętnasty | |
PARYŻ | 42 |
Rozdział szesnasty | |
WIEŻA EIFFLA — WIELKA PRZYGODA | 45 |
Rozdział siedemnasty | |
MARCIN MARZY O SŁAWIE | 49 |
Rozdział osiemnasty | |
SPEŁNIONA OBIETNICA | 53 |
Rozdział dziewiętnasty | |
PRZESŁANIE Z WSZYSTKICH STRON ŚWIATA | 57 |
Rozdział dwudziesty | |
MAŁA DROGA — WINDĄ DO NIEBA | 60 |
Rozdział dwudziesty pierwszy | |
ŁASKA PRZEMIANY W BOŻE NARODZENIE | 63 |
Rozdział dwudziesty drugi | |
NOC PEŁNA PRZEŻYĆ | 66 |
Rozdział dwudziesty trzeci | |
PRANZINI OKAZUJE SKRUCHĘ, CZYLI MOC MODLITWY | 70 |
Rozdział dwudziesty czwarty | |
RODZINNY DOM TERESY | 75 |
Rozdział dwudziesty piąty | |
OJCIEC SPRZYMIERZEŃCEM TERESY | 79 |
Rozdział dwudziesty szósty | |
TERESA W RZYMIE | 83 |
Rozdział dwudziesty siódmy | |
ŻYCIE DLA INNYCH | 88 |
Rozdział dwudziesty ósmy | |
POWETOWANA STRATA | 92 |
Rozdział dwudziesty dziewiąty | |
WSZYSTKO Z MIŁOŚCIĄ | 94 |
Rozdział trzydziesty | |
MIŁOŚĆ DO WSZYSTKICH | 98 |
Rozdział trzydziesty pierwszy | |
WSZYSTKO DLA JEZUSA | 101 |
Rozdział trzydziesty drugi | |
RÓŻE DLA MISJONARZA TOMASZA | 107 |
Rozdział trzydziesty trzeci | |
PATRONKA MISJI | 110 |
Rozdział trzydziesty czwarty | |
NAJWIERNIEJSZA PRZYJACIÓŁKA | 114 |
POSŁOWIE | 118 |
EPILOG | 119 |
Rozdział pierwszy
— Marcin, poczekaj na mnie! — woła za swym bratem Anita.
Lecz Marcin ani myśli się zatrzymać. Cieszy się, że ją wyprzedził, i zadowolony z siebie pędzi jak wicher leśną drogą. Rodziców już nie widać. To najlepszy moment na spłatanie siostrze figla. Wkrótce i ona pozostaje daleko w tyle.
Ku swej radości Marcin odkrywa na skraju drogi duży stos drewna. Aj, cóż to za wspaniała kryjówka! Po Tomie, spanielu, pozostała mu w ręku tylko smycz. Sam pies gdzieś się ulotnił. Marcin rzuca smycz na drogę i staje na czatach za stosem.
„Anita da się na pewno złapać na ten trik”, chichocze do siebie Marcin, i nie myli się. Przez szparę w stosie wypatruje swojej siostry, która właśnie nadchodzi.
„No, no, coś takiego! Tak to Marcin pilnuje psa”, myśli z oburzeniem Anita i schyla się, aby podnieść smycz. W tym momencie Marcin wypada z kryjówki i wydaje przeraźliwy okrzyk. Przestraszona Anita puszcza smycz.
— Czekaj no, już ja ci pokażę, Marcin! — grozi mu Anita.
Ale Marcin nie przejmując się jej słowami, cieszy się, że udało mu się napędzić siostrze strachu, po czym znów znika w leśnych zaroślach.
Po chwili odkrywa wieżyczkę myśliwego. „O, wspaniale!” cieszy się. „Tam z góry będę widział wszystko jak na dłoni. A to Anita się zdziwi, gdy nagle spadnie na nią deszcz jodłowych szyszek”. Pospiesznie wspina się po szczeblach drabiny, gdyż siostra nie może go w żadnym wypadku odkryć. Szkoda by było, gdyby ta zasadzka miała się nie powieść! Jeszcze tylko dwa szczeble zostały do pokonania Marcinowi, który widzi już swój triumf.
Wtem łamie się pod nim z trzaskiem zbutwiały szczebel. Chłopiec nie zdążył przytrzymać się drabiny i z krzykiem spada głową w dół, uderzając głucho o ziemię. Anita słyszy krzyk i zamiera. Chyba nic nie stało się jej bratu?
— Marcin, Marcin! — woła ogromnie zaniepokojona.
Ale nikt nie odpowiada. Anita postanawia zbadać sprawę. Szybko biegnie w kierunku, skąd dotarł do niej krzyk. Już widzi myśliwską wieżyczkę, złamaną drabinę i ...
Nie, takiego strachu jeszcze nigdy nie przeżyła! Przecież tu na ziemi, całkiem blady i bez ruchu, leży jej brat. Anita klęka koło niego i zrozpaczona woła raz po raz przez łzy:
— Marcin, Marcin, otwórz oczy!
Ale Marcin nie daje żadnego znaku życia.
— Panie Boże, nie pozwól umrzeć Marcinowi! — modli się żarliwie Anita. „Żeby tylko wkrótce nadeszli rodzice”, myśli i woła na cały głos:
— Tato, mamo! Szybko! Marcin....! Chodźcie szybko!
Z głośnym szczekaniem nadbiega dużymi susami Tom i obwąchuje leżącego bez ruchu Marcina. Anita, zanosząc się płaczem, nie może więcej krzyczeć. Na szczęście rodzice usłyszeli wołanie i już do niej biegną. Widok Marcina zapiera im dech w piersiach. O, Boże! Matka pochyla się spiesznie nad leżącym bez ruchu synem i sprawdza mu puls.
— Bogu dzięki — mówi — Marcin żyje.
Ojciec tymczasem biegnie czym prędzej do pobliskiej leśniczówki i zawiadamia pogotowie. Po czym zatroskany powraca na miejsce wypadku z nadzieją, iż może tymczasem syn odzyskał przytomność. Jednak Marcin wciąż jeszcze leży bez jakichkolwiek oznak życia. Cała rodzina czeka z niepokojem na karetkę. Jakże wolno upływa czas!
Wreszcie słychać wyczekiwany warkot silnika. W chwilę potem pogotowie przybywa na miejsce wypadku. Sanitariusze wyskakują spiesznie z samochodu i badają Marcina. Stwierdzają brak świadomości, nie dostrzegają jednak żadnego zranienia. Następnie kładą Marcina na nosze i wsuwają go ostrożnie do karetki. Jeden z sanitariuszy wraz z matką siada obok Marcina. Drzwi zamykają się i karetka rusza pędem z miejsca.
Anita trzymając ojca za rękę wraca wraz z nim tym samym szlakiem, którym przyszli. W drodze wciąż jeszcze roni łzy i szepce bez ustanku:
— Biedny Marcin, biedny Marcin! Panie Boże, pomóż naszemu biednemu Marcinkowi!
opr. ab/ab