Piękno zapisane we wszechświecie

Piękno związane jest z tajemniczym językiem Boga, który trzeba zgłębiać i podziwiać

«Świat, w którym żyjemy, potrzebuje piękna, aby nie pogrążyć się w rozpaczy. Piękno, podobnie jak prawda, jest tym, co budzi radość w sercach ludzi, jest owym cennym owocem, wytrzymałym na niszczące działanie czasu, łączącym pokolenia i pozwalającym im porozumiewać się w podziwie». Podobnie jak język miłości, język piękna jest, według Pawła VI, oryginalnym językiem Boga, który powierzony twórczemu działaniu natury i człowieka, staje się ontologiczną narracją, spojrzeniem ogarniającym historię i prefiguracją przeznaczenia, syntetyczną wiedzą o pięknie i dobru. Jest zatem językiem i doświadczeniem moralnym. Głosi to artystom przesłanie soborowe. Było to 8 grudnia 1965 r.

Temat piękna jest tematem szczególnie charakterystycznym dla Montiniego, nieustannie powracającym zarówno w osobistej refleksji, jak i w magisterium papieskim. Z pięknem wiąże się odkrycie jego powołania kapłańskiego, które wpisuje się w historię rodziny i ziemi — ziemi bresciańskiej, a które postrzega od razu w wymiarze oderwania miłosnego zasadniczą kwestię, istotę piękna kapłańskiego. «Jedynymi osobami, w których towarzystwie chciałbym teraz przebywać — pisze nastoletni Montini — są artyści i ci, którzy cierpieli; ci, którzy wiedzą, czym jest piękno, i ci, którzy wiedzą, czym jest cierpienie; poza nimi nikt mnie nie interesuje». Są to słowa młodzieńcze, oparte na lekturze Oscara Wilde'a, ale wyrażające poczucie szczególnego powołania do służby Bogu. Nie ma nic przewidywalnego, zwyczajnego, oczywistego w wyborze, który dojrzewa u młodego Montiniego. Powołanie obala ustalony porządek i wprowadza na drogę wąską, ale niezwykle piękną. «Cieszę się tymi pięknymi dniami wakacji — nareszcie zaczynam cenić wspaniałe piękno przyrody, dostrzegając w nim rękę Stwórcy; gdybyś widział, jaki jest w te wieczory księżyc! Mógłbym patrzeć nań niestrudzenie; ileż piękna jest na tym świecie! Kto wie — na innym! (...) Tak bardzo potrzebujemy wokół siebie piękna, tego, co się nam podoba, co zadowala naszą biedną duszę, że kiedy znajdujemy okruch tego, czego szukamy, nie przestajemy go kontemplować i korzystać z niego, aż nim całkowicie zawładniemy». Są to jeszcze notatki młodzieńcze, ale zarysowuje się już w nich magisterium i w zadziwiający sposób przeplatają się z myślą dojrzalszą — tą z Pensiero alla morte (Myśli o śmierci): «To życie śmiertelne jest pomimo wszystkich jego udręk, jego mrocznych tajemnic, jego cierpień, jego nieuchronnej przemijalności czymś wspaniałym, zjawiskiem zawsze oryginalnym i wzruszającym; wydarzeniem godnym tego, by je opiewać w radości i w chwale: życie, życie człowieka!».

I znów ujawnia się zdumienie Papieża, już w podeszłym wieku, a jednak nigdy nie skoncentrowanego na sobie i zawsze otwartego na piękno zapisane we wszechświecie, w rzeczach, w rzeczywistości stworzonej: «Ogarnia przy tym spojrzeniu, niemal retrospektywnym, smutek, że nie dość podziwiało się ten obraz, że nie obserwowało się w takim stopniu, jak na to zasługiwały, wspaniałości natury, zdumiewających bogactw makrokosmosu i mikrokosmosu. Dlaczego nie studiowałem dostatecznie, nie zgłębiałem, nie podziwiałem otoczenia, w którym toczy się życie? Jakże niewybaczalne roztargnienie, jakaż naganna powierzchowność! Wszakże, przynajmniej in extremis, trzeba przyznać, że ten świat, qui per Ipsum factus est — który przez Niego został uczyniony, jest zachwycający».

Piękno zatem nie należy po prostu do świata estetycznego, lecz jeżeli już, związane jest z tajemniczym językiem Boga, który trzeba zgłębiać, studiować, podziwiać i od czasu do czasu aktualizować przez mądre i pełne miłości działanie człowieka. Kwestia rozgrywa się na planie całości i szczegółu, spojrzenia wszechogarniającego i poszukującego pierwszej przyczyny i wzorca, na przekór wszelkiemu patrzeniu z boku, «jakby ukradkiem, na najrozmaitsze wartości, nie zawsze prawdziwie ludzkie, jak i na zwykłą formę estetyczną, czyli na wibrację przyjemności, czyli na sztukę oderwaną od solidarności z życiem, na zmysłową formę wyrazu, obraźliwą dla skromności, na nieuczciwość, na przestępczość» (Anioł Pański, niedziela 19 sierpnia 1973 r.).

Jedność jest kluczowym wyrazem piękna. Owa «architektoniczna jedność świata kosmicznego, społeczeństwa cywilnego i kościelnego, historii, języka, szkoły, kultury; jedność, symfonia, harmonia, równowaga zdolności i energii człowieka, powołanych do współdziałania w owej syntezie, która nazywa się pięknem; a zatem jedność, która bierze swój początek i wzorzec od Boga, będącego centrum całego wszechświata, źródłem życia i światła, i jedności» (31 stycznia 1966 r.), co zrozumieli wielki poeta Dante i całe średniowiecze.

Jeden wzorzec piękna góruje nad wszelkim innym wyrazem i staje się miarą wszelkiego poszukiwania, każdego doświadczenia — oblicze Maryi, (Tej, która jest) tota pulchra, «ogniskowa piękna, w której pokorne, a czyste promienie sfery ziemskiej spotykają się z suwerennymi promieniami sfery niebieskiej, jednak udostępnionymi — potrzebujemy tego piękna, aby odnowić w sobie, w naszych myślach, a także na zewnątrz, wokół nas, w naszych obyczajach ideę i radość, które są właściwe temu, co naprawdę piękne» (Anioł Pański, 19 sierpnia 1973 r.).

A jeśli zarówno piękno, jak i miłość są zasadniczo potrzebne do szczęścia człowieka, konieczne jest przezwyciężenie wszelkiej dwuznaczności semantycznej i odczucia, wszelkiej pokusy mistyfikatorskiej, która dzieli, która odgradza, oferując istocie ludzkiej pozory szczęścia, cienie, monady. Wezwanie Pawła VI sprowadza do źródła: «Wy, poszukujący piękna, którzy zbyt często szukacie go w zaburzeniu równowagi między ciałem a duchem, oszpecacie je, pamiętajcie o związku czystości i piękna» (Anioł Pański, 8 grudnia 1974 r.).

Język Magnificat jest najstosowniejszym językiem do tego, by wysławiać prawdziwą naturę ludzką i boską piękna, a przede wszystkim właściwą relację między niepokojami człowieka i odpowiedziami Boga. Powracają myśli młodzieńcze, fascynacja monastycyzmem, w którym piękno znajdowało sposób, aby się wyrażać swoim językiem, esencjalnym i majestatycznym. Śpiew zdolny wyrazić to, co niewyłowione.

«Byłem w ekstazie!», wspomina Paweł VI o swoim pierwszym spotkaniu z mnichami benedyktyńskimi. A odkrycie tamtego głosu, który go powoływał, znalazło właśnie w Magnificat jedyne stosowne słowa, żeby odpowiedzieć: «Odczuwam wibracje Magnificat, które Maryja nauczyła mnie, przez Ewangelię, wypowiadać od pierwszego dnia, kiedy doświadczyłem zamysłów Boga i kiedy zrozumiałem, że Go chwalę za szaleńczą dobroć, która chciała z człowieka słabego — wybrańca».

Są to słowa napisane przez Montiniego, gdy miał niewiele ponad dwadzieścia lat, w wigilię jego pierwszej Mszy św.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama