Testament Epikura

Rozważania etyczne ukryte pod literacką formą "testamentu Epikura"

 

Włodzimierz Galewicz

TESTAMENT EPIKURA

Odtworzony poniżej tekst, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa będący testamentem filozofa Epikura, odnalazłem pewnego mglistego poranka, przegrzebując dymiące wysypiska naszej rozrzutnej cywilizacji. Jego początek dało się jeszcze całkiem dokładnie odczytać; na dalszych stronicach, gdzieniegdzie przybrudzonych albo nadpalonych, trzeba się było czasem czegoś domyślić, a i same te karty, pozbierane trochę bez ładu i składu, ułożyć w jakimś bardziej przejrzystym porządku.

Piszę do was, szczęśliwie kończąc ten dzień, który będzie ostatnim dniem mojego życia. A był on cały wypełniony bólem, nad który nie ma już gwałtowniejszego. Wiedzcie jednak, że w moim sercu nadal noszę radość. I radośnie wspominam wszystkie te rozmowy, które z wami toczyłem. Nie zapominajcie o nich i wy, kiedy mnie nie będzie. I troszczcie się o dzieci Metrodorosa.1

Wy macie jeszcze przed sobą szmat czasu. I jesteście jak dziecko, które przez uchyloną zasłonę z przejęciem i drżeniem patrzy w głąb mrocznej komnaty. Są w tym półmroku świecidełka, które migocząc kuszą jego oczy, i są tam poczwarne cienie, budzące w nim lęk. Ale ja, który zwiedziłem zakamarki życia i dzisiaj zamykam już za sobą drzwi, ja stojący u szczytu tych schodów, na które wy się mozolnie wspinacie, ja starzec mówię wam: nie bójcie się, dzieci.

Ja chciałem was uwolnić od tej chmary lęków, co unoszą się nad naszymi głowami, przesłaniają nam czyste niebo i przyćmiewają to pogodne światło, którym moglibyśmy się sycić, zachwycać i cieszyć. Po to sam z sobą w duchu rozprawiałem i spierałem się z wami przez długie godziny. Bo cóż byłaby warta cała nasza filozofia, gdyby nie pozwalała nam żyć szczęśliwiej i jaśniej.

Nie bójcie się cierpień, bo nie takie one straszne, jakimi je maluje nasza wyobraźnia. Jeśli naprawdę gwałtowne, nie są długotrwałe. A kiedy trwają długo, da się je wytrzymać. Zlicz wszystkie promyki pociechy, rozsiane w twoim najczarniejszym roku, a zbiorą ci się miesiące złocistej pogody.

Nie zasępiaj się, kiedy spostrzeżesz, że twoje włosy siwieją, że twoja skóra marszczy się i więdnie i że z dnia na dzień ubywa ci sił. Nie martw się tym, że młodość minęła. Bo to nie młodemu można pozazdrościć szczęścia, ale starcowi, który przeżył życie jak należy. Młody planuje w swojej gorącej głowie raz to, a raz tamto, ale czas ostudzi jeszcze jego plany. A człowiek stary jest już w swej starości zamknięty i bezpieczny jak statek zakotwiczony w przystani i w schowkach pamięci trzyma swoje skarby, których nikt mu nie wydrze. Głosem niewdzięczności wobec doznanego dobra jest głos, który mówi: "Popatrz na marny koniec starań długiego życia."

Żyć pod przymusem jest rzeczą okropną, ale nic cię nie zmusza, byś żył pod przymusem. Jeśli więc twoje życie wtrąci cię kiedyś w dół wielkiej niewoli, to - czy pamiętacie, co wołał krewki Metrodoros? - "pluń na takie życie i na nieszczęśników, którzy się go kurczowo trzymają! I odejdź radując się tym, jak wspaniale przeżyłeś czas swojej wolności!" Ale wiedzcie, że tylko bardzo maleńki człowieczek ma tysiąc słusznych powodów, by rozstać się z życiem. A ludźmi najmniejszego ducha są ci, którzy każą nam żałować, żeśmy się w ogóle urodzili. I plotą, że skoro już raz zdarzyło się nam takie nieszczęście, to jedynym wybawieniem jest dla nas jak najszybciej przekroczyć próg śmierci. Jeżeli tak rzeczywiście myślą, to czemu sami go nie przekraczają; któż im tego broni? A jeśli tylko żartują, to nie ma większych kpiarzy między pleciugami!

Nie pytaj, czy śmierć jest dla ciebie czymś dobrym czy złym. Bo ona jest dla nas niczym. Dobro i zło znajduje się jedynie w tym, co czujemy, a śmierć jest przecież końcem wszelkich odczuć. I żaden człowiek nie przeżywa tego kresu życia. Póki on żyje, śmierci jeszcze nie ma; a kiedy ona przyjdzie, jego nie będzie. Niech więc nikt z was nie kuli się i nie drży, idąc na spotkanie śmierci - może być spokojny, że się z nią rozminie! I niechże nikt nie mówi: Nie przez to boję się śmierci, że będzie czymś strasznym, lecz dlatego, że jest dla mnie okropna już teraz. Czy rozumna jest trwoga przed czymś, co nie będzie zatrważające, kiedy się dokona?

Ten czy ów powie jednak: nie boję się samej śmierci, lecz tego, co będzie po niej. Ale niech twoja dusza nie obawia się, co kryje za sobą kres życia. Czy spotkało ją coś strasznego przed jego początkiem? Nie przypomina sobie nic z tych długich wieków, a zatem urodziła się wraz z twoim ciałem. I razem z nim rozwija się i dojrzewa, choruje i cierpi. Mówią, że dzieląc losy żyjącego ciała, nie musi towarzyszyć mu w jego rozkładzie. Bo w samej rzeczy nikt nie widział duszy, jak rozpraszała się niby kłąb mgły. Tak jak nikt nigdy nie słyszał, żeby odlatywała jak kwilący ptak. Za śmiercią ciągną się pola ciemności i ciszy. Czy powiem o nich "tak", czy "nie", nie powiem wam prawdy. Ale jeżeli w tej ciemności poczujesz, że jesteś, otwieraj oczy z ciekawością, nie ze strachem. Wiedzcie, że wszystkie straszne opowieści snute o tamtym świecie są opowieściami z tego świata. Czy myślisz, że nieśmiertelni gniewają się i mszczą jak śmiertelnicy? Lub że ich boskie życie mąci troska o to, jaką by dla nas wynaleźć pokutę i karę?

Jeżeli rzeczywiście masz bóstwo za istotę boską - wiecznie żywą i niezmiernie szczęśliwą - to pozostaw je takim, za jakie je masz. Nie przypisuj mu cech, które kłócą się z jego wiecznym trwaniem albo nie dają się pogodzić z doskonałym szczęściem. Bo że bogowie istnieją, to niezaprzeczalna prawda, którą jasno poznaje nasz rozum; ale nie są naprawdę tacy, jakimi wyobraża ich sobie pospolity człowiek. I nie ten jest bezbożny, kto burzy bogów pospólstwa, lecz ktoś, kto przenosi ich wulgarne rysy na wizerunek prawdziwego bóstwa.

Kto naprawdę pojął, że śmierć nie jest straszna, dla tego i w życiu nie ma nic strasznego. Ale ty powiesz może, że nie tak boisz się żyć, co lękasz się nie żyć. Co jednak widzisz strasznego w nieżyciu, że wzdragasz się na samą myśl o nim? Czemu w każdej chwili twojego istnienia pragniesz istnieć dłużej? Gdy masz wybrać potrawę, będziesz chciał najsmaczniejszą, a nie najobfitszą. Tylko człowiek bardzo głodny może chcieć inaczej, dopóki nie zaspokoi najgwałtowniejszego głodu. Czy twój głód życia jest głodem nie do nasycenia?

Istota, która żyje, z natury nie chce umrzeć. Nic zatem niezwykłego w tym, że sięgasz wzrokiem poza śmierć i marzysz o przyszłym życiu. Ale jeśli to naturalne marzenie truje cię i nurtuje, i zabiera ci całą radość życia dzisiejszego, to jest chore i powinieneś robić wszystko, żeby się z niego wyleczyć. Nie psujcie sobie tego, co macie, tęsknotą za czymś, co nie jest wam dane. I czymże mogłoby być szczęście cieni, jeżeli nie cieniem szczęścia, które poznajemy tutaj, gdzie jeszcze przenika nas oddech, gorąco i krew?

Nie bądź jednym z tych, co biegnąc za cieniem szczęścia, gardzą szczęściem śmiertelnych i nie znają go. Bo gdyby okazało się prawdą, że staniesz przed obliczem bogów, i gdyby łaskawie spytali cię, o co ich prosisz - to co im odpowiesz? Żeby raczyli ci dać sam-dobrze-nie-wiesz-co? Ten bezcenny skarb, którego ty, mając go tak blisko, przez całe twoje życie nie zdążyłeś poznać? Powiedz im to, a wybuchną śmiechem i będą się śmiali, aż łzy pojawią się w ich nieśmiertelnych oczach.

Nie oczekuj od bogów, że podarują ci coś, czego ty sam sobie nie umiesz darować.

Są tacy, którym całe życie schodzi na zdobywaniu środków do lepszego życia. Czy nie wiedzą o tym, że w ich żyłach płynie śmiertelna trucizna? Nie jesteś panem swojego jutrzejszego dnia, a stale ociągasz się i zwlekasz z twym życiem do jutra. Ale choćbyś się zabezpieczył siedmioma murami, dla śmierci zawsze będziesz nieobwarowanym miastem. Każdy zaś umiera tak, jak gdyby się właśnie urodził.

A przecież nie trzeba mieć wiele, żeby żyć szczęśliwie. Twoje ciało żąda od ciebie jedynie, żebyś uwolnił je od głodu, pragnienia i zimna. Ten, kto dziś zaspokoił te żądania ciała i nie boi się o to, co przyniesie jutro, mógłby, gdy chodzi o szczęście, iść w zawody z samymi bogami.

Ubóstwo na miarę twych potrzeb jest wielkim bogactwem, a największe bogactwo, które nie zna miary, staje się człowiekowi najdotkliwszą nędzą. Bo nigdy nie ma dość ten, dla kogo dosyć to jeszcze za mało.

Nie przyzwyczajaj się do rzeczy, bez których dzisiaj łatwo ci się obyć, bo jutro będzie ci już trudniej od nich odwyknąć. I nie psuj sobie tego, co masz, myśleniem o rzeczach, których ci brakuje; wspominaj raczej czas, gdy to, co dziś posiadasz, było jeszcze przedmiotem twych pragnień.

Pielęgnujcie w sobie skromność potrzeb i umiejętność poprzestawania na małym. Nie dlatego, żebyście zawsze musieli wyrzekać się zbytków, lecz byście nie cierpieli, kiedy będziecie do tego zmuszeni. Bo gdy to, co potrzebne do życia, da się zwykle łatwo zdobyć, rzeczy zbyteczne są często trudniej osiągalne. I tylko ten, kto umie się bez nich obywać, może się nimi rzeczywiście cieszyć.

Niektórzy pragną stać się sławni i uznani, żeby poczuć się bezpiecznie wśród ludzi. Jeżeli uzyskali to poczucie, mają, czego potrzebowali. Ale jeśli otoczeni uznaniem i sławą nadal czują się zagrożeni, na darmo się o nie starali. Aczkolwiek cześć dla mądrych ludzi jest naprawdę wielkim dobrem - dla tych, co ich czczą.

Nie troszcz się za bardzo o to, co dzieje się w państwie, i stroń od zgiełku miejsc, gdzie gromadzą się tłumy. Jeżeli możesz, przeprowadź się na wieś. Kiedy mówisz do ludzi, nie próbuj nigdy podobać się wielu; inaczej wkrótce zobaczysz, jak niewiele zostaje ci do powiedzenia. Nie zabiegaj o głośny poklask i szeroki rozgłos. Bowiem i rozgłos to jedynie zgiełk, który nic ci nie daje, a burzy twój spokój. Zamiast na ustach wielu, starajcie się być raczej w myślach tych nielicznych, którzy myślą podobnie jak wy.

Ilekroć nachodzi cię jakieś pragnienie, pomyśl sobie, co będzie, jeśli go nie zaspokoisz. Jeżeli przez to nieuchronnie narazisz się na cierpienie, rzecz, której pragniesz, jest ci nieodzownie potrzebna. Ale jeśli jej brak nie musi być dla ciebie bolesny, jeśli ból niespełnienia może uśmierzyć nie tylko spełnienie, twoje pragnienie opiera się na przyzwyczajeniu i pustym mniemaniu. Choćbyś je miał z natury, nie żywisz go z konieczności. I możesz się z nim rozstać, jeżeli okaże się niemożliwe albo trudne do zaspokojenia.

Kiedy zobaczysz człowieka, który dokądś biegnie, bądź pewien, że ucieka od jakiegoś bólu. Nie inaczej jest z tymi, co zabiegają o rozkosz: nie dążyliby do niej, gdyby nie odczuwali boleśnie jej braku. Komu nic nie dolega, temu nic nie brak do szczęścia!

Tam, gdzie jest ból, nie ma radości. Cierpienie i rozkosz kłócą się z sobą i wypierają się ze swoich siedlisk. Dlatego uczę was, byście się uwalniali od wszelkiego bólu. I niech nam nie mówią, że najmniej bólu odczuwa się w grobie. Ja nie prowadzę was do martwoty i pustki. Usuń tylko jeden ból, który ci ciąży, i nie dopuść, żeby na jego miejsce wślizgnął się drugi, a tej samej chwili poczujesz, jak wypełnia cię lekkość i radość.

I tak to nigdy nie jesteśmy pomiędzy cierpieniem i szczęściem. Wylecz wszystkie choroby, a odnajdziesz zdrowie; uśmierz wszystek smutek i ból, a twoja zgubiona radość sama cię odnajdzie. I będziesz ją znowu niósł w sobie i czuł, tak jak znów słyszy się cicho dźwięczącą muzykę, kiedy już nie głuszą jej żadne hałasy.

Każda rozkosz jest sama w sobie czymś dobrym, lecz nie po każdą dobrze jest sięgać. I każdy ból jest sam w sobie zły, lecz nie przed każdym trzeba się uchylać. Aby ocenić, jak masz postępować wobec jakiejś rzeczy rzeczy - czy dążyć do niej, czy też jej unikać - musisz wziąć pod uwagę nie tylko, czym jest ona sama, lecz także, co się z nią łączy i co z niej wynika. A kiedy rozważysz wszystkie jej następstwa, największą przykrość wypadnie ci nieraz przywitać, jak gdyby była przyjemna, a niejedną rozkosz - odepchnąć od siebie, jakby była najbardziej bolesna.

W życiu człowieka rozumnego los decyduje tylko o drobiazgach. O wszystko, co ważne, zatroszczył się już, nadal troszczy się i będzie troszczyć się jego rozsądek. Prawda, że najrozsądniejszy plan może się rozbić o niefortunny przypadek. Ale rozumny człowiek woli to niż powodzenie, które osiąga się tylko szczęśliwym trafem. Taki ktoś nie będzie dłużnikiem łaskawej fortuny. Niech głupcy chwalą sobie i czczą tę swoją kapryśną boginię! On chce mieć raczej więcej rozumu niż szczęścia.

Nikomu nie powinniśmy zazdrościć tego, że ma w życiu szczęście. Ci, którzy żyją dobrze, nie zasłużyli sobie na naszą zazdrość, a żyjącym źle - powodzenie i tak nie wyjdzie na dobre: im bardziej im się szczęści, tym szybciej sami się zniszczą!

Jeśli nie wiecie, czym jest dobro, przypatrzcie się dziecku. Zaledwie przyszło na świat, sięga od razu po to, co jest mu miłe, a wzdraga się przed tym, co przykre. Nikt nie musi go uczyć, że to pierwsze jest dobre, drugie zaś złe, tak jak i bez nauczyciela poznaje, że miód jest słodki, a ogień gorący. Przyjemność jest dobrem od początku i jest początkiem wśród dóbr.

Ja nigdy nikogo nie przekonywałem, że dobre dla człowieka jest jedynie to, co się odczuwa na wybornej uczcie, w pełnym świeżych zapachów ogrodzie albo w miłosnych objęciach. Ale jeśli niektórzy twierdzą, że prawdziwe dobro nie ma z tym wszystkim nic a nic wspólnego, lecz jest czymś zupełnie innymi, i jeśli nazywają to inne "najwyższym" albo "doskonałym" Dobrem, a wypowiadając to słowo, składają nabożnie wargi i mrużą oczy jak przed wielkim blaskiem - to ja ich słucham, dziwię się im - i nie rozumiem, o czym oni mówią. I takim ludziom powtarzam, że początkiem i korzeniem wszelkiego dobra są rozkosze brzucha.

A i tych nie mogę zrozumieć, którzy cenią sobie tylko radości duchowe, a wszystkie przyjemności zmysłów mają za nic. Czy nie zdają sobie sprawy, że nasza dusza patrzy na świat naszymi zmysłami? Że bardzo często raduje ją pamięć rzeczy, które były miłe dla ciała, albo nadzieja na te, które będą dla niego przyjemne? A chyba nie jest taka nierozumna, żeby cieszyć się wspomnieniem lub oczekiwaniem czegoś, co nie ma żadnej zgoła wartości.

Ale pamiętajcie, że cieszyć się życiem to nie to samo co zażywać uciech.

Żeby sprawiać sobie wciąż nowe rozkosze, trzeba mieć środki; a jak je zdobędziesz, jeżeli nie chcesz sprzedawać się tłumom ani schlebiać możnym? Rozumny człowiek bardziej ceni sobie swoją wolność niż największą majętność. I nigdy nie ufa wielkiemu bogactwu. Wie, że niejednemu stanie się ono przeklętym brzemieniem. Oddali od niego głód i pot, i wszystkie nędze nędzarzy, ale za to sprowadzi nań nędze bogaczy. A kto nie widział, jak często dręczy ich nuda i przesyt, i jak ze wstrętem patrzą na to, kim są? I jak uganiając się za przyjemnościami, uciekają sami przed sobą?

Jeżeli szukasz człowieka, który doświadcza najczystszego dobra, weź kogoś, kto otarł się o wielkie niebezpieczeństwo i ledwie-ledwie uniknął ogromnego zła. Nie ma czystszej i głębszej radości od tej, która go wówczas wypełnia. I nie raduje go nic szczególnego. Raduje go, że idzie sobie zwykłą, równą drogą, chociaż tak mało brakowało, a najrówniejsze drogi byłyby dla niego zbyt strome; i że widzi światło słońca, mimo iż był o krok od ciemności; i to, że na przekór wszystkiemu jest, gdy mogłoby go już nie być.

Wystrzegaj się uciech i urozmaiceń. Strzeż się ich nie mniej czujnie niż utrapień i cierpień. Bo i one odwodzą od źródła prawdziwej radości. O ile sprawiają przyjemność, są dobre. I gdyby nie wyrządzały szkody, nie byłoby w nich nic złego. Ale rzadko się zdarza, żeby nie szkodziły. Nie ufaj obietnicom, którymi cię kuszą. Mają rozproszyć nudę i monotonię twych dni, a rozpraszają ciebie samego. I rozdrabniają na dziesiątki bezładnych, bezpańskich, bezsensownych przeżyć to jedno życie, które jest naprawdę twoje. A nuda i pustka i tak wkrótce wraca. I drąży cię wciąż głębiej i głębiej.

Najczystszą i najwyborniejszą radością jest radość czerpana nie z rozlicznych przeżyć, lecz z samego życia i trwania. Przyjemności przeżyć przyjdą i odejdą, i żadnej z nich nie zatrzymasz dłużej; możesz tylko zabiegać, by się powtórzyła. A gdy powracają zbyt często, tępieją i bledną, i musisz je wciąż ubarwiać i urozmaicać, żeby się nimi cieszyć. Ale radość trwania jest trwałą radością. Jeżeli raz ją odzyskasz, oczyszczając twój umysł od trosk i trwóg, które go mącą, to odtąd żyjesz z nią i nie opuszcza cię prędko. Towarzyszy ci wiernie jak sama świadomość albo jak wiedza o dobru i złu, gdy raz ją nabyłeś i masz ją w pamięci.

A kiedy raz odnajdziesz tę radość, to chwyć ją dobrze i chowaj w sobie, i chroń. Być może w twoim życiu przyjdą wielkie bóle. Będą szarpać twoje ciało i targać twą duszą, i będą chciały wydrzeć ci twoją radość. Ale ty i wtedy trzymaj się jej mocno i nie pozwól się od niej oderwać. A od bólów opędzaj się, jak tylko zdołasz: żartuj z przyjaciółmi, myśl o czymś przyjemnym, wracaj w pamięci do dobra, którego zaznałeś, albo sięgaj nadzieją ku temu, co jeszcze cię czeka. Będziesz nadal cierpiał i będzie ci źle, ale nie dasz się owładnąć cierpieniu i złu. Niech sobie z ciebie szydzą, lecz twoim celem będzie: zmienić się w człowieka, którego radość nie opuszcza nawet na torturach. Miej ten cel przed oczyma, a nie zmylisz drogi.

I któż może być mocniejszy od tego, kto wyzbył się fałszywego obrazu bogów i obezwładniającego lęku przed śmiercią, kto poznał na wskroś swoją własną naturę i pojął, że to, czego naprawdę potrzebuje, jest na wyciągnięcie dłoni, a najsroższe cierpienia w ich bezsilnej furii nie trwają nigdy długo. Miej tylko to wszystko dzień i noc na względzie, a będziesz spokojny we śnie i na jawie; nic nie zakłóci twej cichej radości. I będziesz żył jak bóg pośród ludzi. Bo cóż jeszcze wspólnego z nieszczęsnymi śmiertelnikami ma człowiek, którego otaczają nieśmiertelne dobra!

Człowieka, który uwolnił się od próżnych obaw, również inni nie muszą się bać. Nie wyrządzi im żadnego zła; bo i po cóż miałby to zrobić. Żeby ich obrabować? Ale on nie potrzebuje ich mienia. Czy żeby ich bolało? Lecz także ich cierpienie nie jest mu potrzebne. Komu samemu nic nie dokucza, ten nie ma powodu dokuczać drugiemu.

Są tacy, dla których ważne jest nie to, jak żyjecie, lecz jacy jesteście. Nawołują was, żebyście byli sprawiedliwi, powściągliwi i dzielni, i ozdabiali czoła wieńcem innych cnót. Ale ja zalecałem wam zawsze: Pielęgnujcie w sobie cechy, z którymi człowiekowi łatwiej żyć szczęśliwie. Bo z wszystkich innych - jaki pożytek? Jeżeli nie dają radości, możesz na nie plunąć!

Prawość, szlachetność i inne zalety charakteru trzeba szanować i chwalić, lecz nie należy ich czcić. Są dobre i cenne, ale ich wartość nie tkwi w nich samych. Gdyby dało się żyć w radości i bez nich, nie byłyby nic a nic warte. Jednakże człowiek nieprawy i podły nie zazna spokoju. Krzyk drugiego, którego skrzywdził, będzie już zawsze dźwięczał w jego uszach.

Zrobić coś złego i skryć się przed karą, jest rzeczą trudną; mieć pewność, że się pozostanie bezkarnym - całkiem niemożliwą. Nie rób więc nigdy nic, z czym musiałbyś się ukrywać.

Jeżeli cenicie sobie własny spokój, zostawcie w spokoju zwierzęta - pozwólcie im żyć. Wy możecie się obyć bez ich mięsa i futra i bez ich cierpienia. A każdy cios, który zadacie jednej z tych istot, żeby ją powalić, wstrząsa waszym własnym jestestwem.

Przyjaźń jest rzeczą cenną samą przez się, lecz początkiem przyjaźni jest obopólny pożytek. Nie jest dobrym przyjacielem ani człowiek, którego przyjaźń opiera się na interesie, ani ten, kto zbyt dokładnie oddziela przyjaźń od korzyści. Pierwszy tylko czeka, aż się mu odwdzięczysz, a z drugim nie możesz ufnie patrzeć w przyszłość. Kto ma naprawdę przyjaznych mu ludzi, nie musi obawiać się nieprzyjaznego losu. Ale nie tyle pomaga nam pomoc przyjaciół, ile myśl, że możemy w złej chwili liczyć na ich pomoc. I choćby najgorsze wstrząsy zachwiały twoim życiem, szukaj najpierw oparcia sam w sobie. Nie oczekuj, że ktoś inny da ci równowagę i radość, której ty nie umiesz odnaleźć; prędzej jemu udzieli się twoja rozpacz i twoje rozchwianie. Każdy musi być sam lekarzem swej duszy. Bo jedynie ten nie jest uciążliwy dla drugich, kto nie jest ciężarem i utrapieniem dla samego siebie.

Większej radości dostarcza ci sama przyjaźń, a nie przyjaciele. Człowiek, który ma dla ciebie przyjazne uczucia, cieszy cię, gdy jest ci pomocny. Ten, dla kogo ty sam czujesz przyjaźń, cieszy cię tym, że jest. Myślisz sobie: o ileż bardziej smutny byłby świat, gdyby nie istniał na nim ktoś taki! Nie znają więc pełnej radości ludzie, których wypełnia troska o ich własną radość.

O tym wszystkim rozprawiałem sam z sobą i mówiłem z wami przez długie godziny. A dzisiaj powtarzam wam to już po raz ostatni. Ale wy dalej spotykajcie się w ogrodach i w domach, i rozmawiajcie z sobą o życiu i śmierci, o szczęściu i bólu, i rozmyślajcie wiele o tych sprawach. Niech ani młody nie mówi: jeszcze nie pora na te rozmyślania, ani stary nie sądzi: już na nie nie czas. Bo nie ma ludzi, którzy nie dorośli jeszcze do tych spraw, ani takich, co już z nich wyrośli. Czy kiedykolwiek jest za wcześnie albo za późno dbać o zdrowie duszy? To całkiem tak, jak gdyby powiedzieć, że ktoś jest za młody albo zbyt stary na życie. I niemądrze gadają ci, którzy mówią: człowiek młody powinien dobrze żyć, a stary - dobrze umrzeć. Bo umieć dobrze umrzeć nie jest niczym innym jak umieć właściwie żyć.

A gdy będziecie się z sobą spierali, pamiętajcie, że spór to nie wyścig ani nie zapasy. Tak naprawdę wygrywa w nim nie ten, kto jest górą, lecz kto zostaje uczciwie pokonany. Bo on przynajmniej czegoś się nauczy. Dlatego nie bądźcie atletami słowa i nie bójcie się nie mieć słuszności.

I siadając do waszej rozmowy, zostawcie zawsze jedno puste miejsce - dla mnie.

Moją ostatnią wolą jest: nie płaczcie po mnie. Jeżeli chcecie żyć, jak was uczyłem, śmiejcie się i śmiejąc się filozofujcie. A jeśli w moich naukach znajdziecie coś niesłusznego, to i z nich serdecznie się śmiejcie.

Ale nie zapominajcie, przyjaciele, że powierzyłem je waszej opiece.

Tak jak i dzieci Metrodorosa.

WŁODZIMIERZ GALEWICZ, ur. 1952, dr hab., docent w Instytucie Filozofii UJ. Wydał: Nicolai Hartmann (1987), Analiza dobra (1988), Z fenomenologii wartości (red. 1988). W "Znaku" publikował wcześniej m.in. cykl Glossy do Szekspira.

 

Przypis:

1 Chodzi tu zapewne o jednego z uczniów Epikura, który umarł przedwcześnie, pozostawiając do opieki małe dzieci.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama