Nadzieja chrześcijańska jest nadzieją na przyjście Pana!

Wszyscy żyjemy jakąś nadzieją - trzeba jednak pytać, jaka to nadzieja. Homilia na III niedzielę adwentu

Nadzieja chrześcijańska jest nadzieją na przyjście Pana!

Nadzieja chrześcijańska jest nadzieją na przyjście Pana! / 3. Niedziela Adwentu, rok A

Iz 35,1—6a.10; Jk 5,7—10; Mt 11,2—11

Coście wyszli oglądać? — pyta Pan. Czego oczekujecie? Czego się spodziewacie?

Każdy z nas żyje oczekiwaniem na coś. Na coś liczy. Czym jest to, na co liczę, na co mam nadzieję? To pytanie jest bardzo ważne, bo każdy z nas w pewnym sensie jest tym, czym żyje. Pan Jezus mówi: Gdzie skarb twój, tam będzie i twoje serce (Mt 6,21). I tak człowiek jest tu i teraz, ale czeka i żyje tym, co nastąpi, żyje wychylony w przyszłość. Brak nadziei prowadzi do rozpaczy, a rozpacz to właściwie śmierć. Jeżeli bowiem nic nie ma sensu, to całe życie nie ma sensu, a to znaczy — trzeba skończyć z życiem. Warto pamiętać, że odebranie człowiekowi nadziei jest najważniejszym celem szatana.

Wszyscy żyjemy jakąś nadzieją i wartość naszego życia zależy od nadziei, jaką żyjemy. Jaka jest nasza nadzieja? Na co liczymy? W Biblii czytamy dzisiaj: Trwajcie cierpliwie, bracia, aż przyjdzie Pan (Jk 5,7), a u proroka Izajasza: Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg. ... On sam przychodzi, aby was zbawić (Iz 35,4). Nadzieja chrześcijańska jest nadzieją na przyjście Pana! Bardzo ważne dla nas jest uświadomienie sobie, że Pan przyjdzie! Na to zwraca nam uwagę Adwent, pierwszy okres roku kościelnego. Nasza wiara z natury swojej jest adwentowa, tzn. jest oczekiwaniem na przyjście Pana. Wobec tego nie możemy żyć tak, jak gdyby najważniejsze było to, co zyskamy tutaj, na ziemi. Wydaje się jednak, że wielu z nas właśnie tak żyje.

Trzeba jednak wiedzieć, że On już jest między nami! To jest następna prawda, o której powinniśmy tym bardziej pamiętać. Jest to obecność w wymiarze misteryjnym, tajemniczym. Przyjdzie natomiast objąć władzę nad światem we wszystkich wymiarach. Dlatego czekamy z utęsknieniem, aż przyjdzie — jeszcze bowiem nie panuje w całej pełni. Ta sytuacja staje się często powodem wielu ludzkich pretensji i żalów do Boga: „Czemu świat jest taki okrutny, czemu Pan Bóg nie zniszczy zła...?!”.

U proroka Izajasza czytamy dzisiaj: On nasz Bóg, oto pomsta; przychodzi Boża odpłata, On sam przychodzi, aby was zbawić. I dalej: Wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą (Iz 35,4n). To, co stanowi powód pretensji ludzi do Pana Boga, jest przez Niego zauważone i stanowi część programu uzdrowienia świata. Dlaczego jednak jeszcze nie jest uleczone? Bo to wymaga przemiany całego świata. I tego właśnie oczekujemy.

Przyjście Pana oznacza nadejście nowej rzeczywistości zupełnie nam nieznanej. Częsty błąd naszego myślenia polega na tym, że swoją nadzieję kształtujemy na podstawie wyobrażeń wyrastających z naszych ambicji, na miarę doczesnego doświadczenia, na wzorach branych z tego świata. Pragniemy w istocie raju na ziemi. Jednak próby wprowadzenia w życie takich wizji prowadziły zawsze do tragedii. W Biblii modelem tych dążeń jest wieża Babel. Historia się jednak powtarza w różnych formach. W naszej najnowszej historii taką próbą był komunizm, którego skutki stale jeszcze odczuwamy na sobie. Był on próbą stworzenia raju na ziemi, a w efekcie przyniósł wręcz niewyobrażalne tragedie.

Pismo Święte daje nam zupełnie inną perspektywę. To nie my stworzymy przez swoją genialność raj na ziemi, ale Pan przyjdzie i On nas uleczy, bo wszyscy jesteśmy zranieni, wszyscy jesteśmy napiętnowani grzechem i dlatego nie stać nas na samodzielne zbudowanie trwałej szczęśliwości. Mimo to stale próbujemy to robić, budując idealny model. Sprawiedliwości społecznej jednak nie da się zrealizować inaczej, jak przez uzdrowienie serca każdego człowieka. Nie da się tego dokonać z zewnątrz, na siłę, bo każdy człowiek jest wolny. Jedynie Bóg jest dobry i jedynie On może dać nam prawdziwe dobro. Nasze wyobrażenia o dobru mogą być złudne.

Spójrzmy na postać św. Jana Chrzciciela. Jest on głosem wołającego na pustyni prorokującym o Mesjaszu: Siekiera przyłożona do korzenia drzewa... Mesjasz jawi mu się z jednej strony jako potężny Sędzia, Władca, który zaprowadza porządek na ziemi, ukarze złych i nagrodzi dobrych. Takie orędzie i konsekwencja w głoszeniu słowa od Boga spowodowały, że został uwięziony przez bezbożnego Heroda. Dobro zostało poniżone i zgnębione. Prorok potraktowany jak przestępca! To była jawna niesprawiedliwość. A oczekiwany Mesjasz, wskazany przez Jana, nie podjął się zapowiadanego sądu! Dlatego Jan z więzienia pytał: Czy Ty jesteś Tym...?

Pan Jezus nie mówi, że jest Nim ani też, że Nim nie jest. Odpowiada: Idźcie i oznajmijcie, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci są oczyszczeni (Mt 11,4n). Pan Jezus wskazał św. Janowi Chrzcicielowi na swoje działanie, zestawiając je z tekstem Izajasza z dzisiejszego pierwszego czytania. W swoim nauczaniu mówił: po owocach poznacie. Jan powinien poznać prawdę po owocach, a nie liczyć na spełnienie swoich wyobrażeń i oczekiwań! Przyszedł Ten zapowiadany przez proroków, ale nie tak, jak Jan Chrzciciel sobie wyobrażał. Przyszedł jako Baranek, a nie jako Sędzia i podobnie jak Jan dozna skrajnej niesprawiedliwości. I dzisiaj także przychodzi do każdego z nas z wielką delikatnością nie po to, by wymierzyć sprawiedliwość według naszego wyobrażenia o niej, ale aby zaapelować do serca każdego z nas.

Pan Jezus przyszedł, aby oznajmić pełną prawdę o Bogu, ukazać ogrom Jego miłości do nas. Dlatego nie przyszedł jako sędzia. Nie przyszedłem, aby sądzić (J 12,47) powiedział nieco później do uczniów.

Wielkość św. Jana Chrzciciela polega na tym, że umiał przyjąć Pana Jezusa takim, jaki był, choć nie całkiem zgadzało się to, co obserwował, z jego prorocką wizją. Święty Jan Chrzciciel pozostał otwarty, stojąc przed prawdą, która go przerastała. Podobną postawę spotykamy u Matki Bożej. W scenie zwiastowania otrzymała orędzie o narodzeniu się z Niej Syna Bożego, który miał przyjść objąć tron Dawida, by panować nad domem Jakuba na wieki. Orędzie miało królewski koloryt. Jednak to, co się później działo, przeczyło wszelkim wyobrażeniom, jakie mógł człowiek mieć w oparciu o tę zapowiedź. Maryja jednak do końca zachowała ufność, choć to, co się działo, całkowicie Ją przerastało. Dopiero po Zmartwychwstaniu i Zesłaniu Ducha Świętego okazało się, jak słowa anioła prawdziwie się wypełniły, ale w sensie o wiele głębszym, niewyobrażalnym dla naszej ludzkiej wyobraźni.

I podobnie jest z proroctwem św. Jana Chrzciciela. Sąd nad światem i nad Szatanem dokonał się na krzyżu. W przeddzień swojej męki i śmierci Pan Jezus powiedział:

Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie (J 12,31n).

Plany i myśli Boże całkowicie przerastają nasze wyobrażenia. I dlatego Jego wola może czasem wydawać się nam całkowicie niezrozumiała czy wręcz okrutna. Stąd nasza wiara wymaga nieustannego przerastania siebie, wymaga nadziei większej niż nasza wyobraźnia. Dlatego nieustannie musimy traktować nasze życie jak szkołę, szkołę służby Pańskiej — jak ją nazywa św. Benedykt — w której uczymy się rozpoznawać Boga w Jego działaniu. Nasz zasadniczy wysiłek powinien polegać na oczyszczaniu serca, czyli stwarzaniu warunków, aby Bóg mógł do nas przemówić. Na tym poleca się nam koncentrować Pan Jezus w Ewangelii.

Szczególną szkołą życia dla naszego serca jest Eucharystia. Uczy nas ona postawy wdzięczności i ofiarnej miłości. Jest pokarmem na życie wieczne! W niej spotykamy się z tajemnicą naszego bycia na wieki, tajemnicą, która nas całkowicie przerasta! Uczymy się w niej prawdziwej nadziei, postawy otwarcia na dar, który jest większy, niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. Bóg sam się nam daje. Nie daje taki czy inny dar, spełnienie naszych życzeń, ale On sam staje się darem. Jednak taki dar domaga się od nas takiej samej odpowiedzi. Udzielając tej odpowiedzi, wchodzimy w wieczność. Na tym polega nasza nadzieja chrześcijańska — nadzieja na wieczność, a nie na doraźną pomyślność czy zadowolenie. Nadzieja ta nie jest prezentem, ale darem, który sami musimy przyjąć i podjąć z całym zaangażowaniem.

Fragment książki „Rozważania liturgiczne. Tom 1 (Adwent i Boże Narodzenie)”

Włodzimierz Zatorski OSB (ur. 1953) benedyktyn, fizyk, teolog, filozof. Ukończył studia z fizyki teoretycznej na Uniwersytecie Jagiellońskim (1980 r.) Od 1980 w Opactwie Benedyktynów w Tyńcu, (śluby wieczyste złożył w 1984 r.). Założyciel i wieloletni dyrektor Wydawnictwa Benedyktynów „Tyniec”. Od 2005 do 2009 przeor w Tyńcu, 2010-2013 mistrz nowicjatu. Od 2015 szafarz (ekonom) klasztoru. Od 2002 roku prefekt (opiekun) oblatów świeckich przy Opactwie w Tyńcu. Autor ponad 40 tytułów książkowych w tym 3 tytuły z zakresu duchowości lidera: „Podstawy duchowości lidera” (2011), „Duchowość lidera. Wybrane zagadnienia” (2014), „Duchowe dylematy lidera” (2017).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama