Więź między kobietą i mężczyzną powinna być więzią wzajemnej odpowiedzialności

Św. Józef może być wzorem rozeznawania i odpowiedzialności w życiu rodzinnym. Homilia na IV niedzielę adwentu

Więź między kobietą i mężczyzną powinna być więzią wzajemnej odpowiedzialności

4. Niedziela Adwentu, rok A

Iz 7,10—14; Rz 1,1—7; Mt 1,18—24

Zostać ojcem Syna Bożego! Nie było to łatwe dla Józefa. Początkowo zamierzał oddalić Maryję potajemnie, co świadczy o tym, że przeżywał głęboki kryzys.

Kilka słów wyjaśnienia: małżeństwa w Izraelu zawierano w dwóch etapach. Najpierw, po zaślubinach, trwał rodzaj narzeczeństwa, z zachowaniem czystości przedmałżeńskiej. Maryja wtedy była już żoną, ale mieszkała u rodziców. Drugi etap, właściwe małżeństwo, to „zamieszkanie razem”, kiedy to realizuje się małżeństwo, opisane w Księdze Rodzaju: opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2,24). Małżeństwo nie było sprawą indywidualną dwojga małżonków, tak jak jest dzisiaj często traktowane, ale odpowiedzialną instytucją społeczną, wiążącą ze sobą dwa rody. Małżeństwo było twórczą więzią. Było odpowiedzialnym przyjęciem drugiego człowieka i dzieci urodzonych z tego związku. Dlatego mąż musiał przygotować wpierw dom. Póki go nie miał, nie mógł wziąć kobiety do siebie i nie mógł się z nią połączyć, by stanowili jedno ciało. Dziś, niestety, postępuje się często odwrotnie. Młodzi wpierw się „kochają”, a potem dorabia się resztę, czyli zawiera się małżeństwo, szuka mieszkania itd. Czasem nie ma tej reszty, co świadczy o tym, że nie ma to nic wspólnego z miłością, bo nie uwzględnia odpowiedzialności za drugiego człowieka i za dziecko. To jedynie szukanie własnej przyjemności.

Więź między kobietą i mężczyzną powinna być więzią wzajemnej odpowiedzialności. Jeżeli jej nie ma, nie ma miłości. Józef znalazł się w dziwnej sytuacji: dziecko nie było jego, więc czyje? Nie mógł ludziom powiedzieć: „To moje dziecko”. Jeżeli tak, to nasuwał się prosty wniosek — Maryja jest cudzołożnicą! Jaki był los cudzołożnic, ukazuje ósmy rozdział Ewangelii według św. Jana, kiedy to przyprowadzono do Pana Jezusa kobietę „pochwyconą na cudzołóstwie” i chciano ją ukamienować, zgodnie z przepisami Prawa (por. J 8,1—11). Józef zareagował inaczej pierwszą jego reakcją była chęć ucieczki, prawdopodobnie w tym celu by to jemu przypisano winę. Chciał w ten sposób uchronić Maryję. Jego zasadnicza troska wyrastała z pytania: „Jak Ciebie uratować?”

W odpowiedzi otrzymał sen, z którego wynikało, że dziecko jest błogosławieństwem od Boga, że Ono jest Jego dzieckiem. Przez Nie miało nastąpić zbawienie ludu Bożego [imię Jezus znaczy „Jahwe zbawia”]. Wtedy św. Józef przyjął z całą odpowiedzialnością Jezusa za swojego syna.

Dziecko to wielki dar, tajemnica — Bóg oddaje nam kogoś, byśmy uczestniczyli w akcie stwarzania człowieka. Tego, który jest wolny, rozumny, który jest osobą, podmiotem swoich czynów — najwspanialszym dziełem Boga. Człowiek nie rodzi się gotowy — lecz się staje, aż do śmierci. Zasadniczy wpływ ma dzieciństwo. Nowy człowiek to misterium, nie jest on własnością rodziców, bo zawsze jest dzieckiem Bożym, jednak rodzice mają ogromny wpływ na jego kształtowanie.

Kobieta jako pierwsza zostaje wciągnięta w misterium stwarzania nowego człowieka. Ona przez pewien czas jest sama z tą tajemnicą. Inni, w szczególności mąż, są z zewnątrz. Później pojawia się potrzeba przyjęcia przez nich nowego człowieka, który się począł. Dzisiejszy problem aborcji polega najczęściej na braku takiego przyjęcia. Kobieta z dzieckiem nie czuje się przyjęta, ponieważ mężczyzna nie stworzył do tego warunków, bo społeczeństwo jest w stosunku do niej agresywne itd.

 Ojcostwo, w przeciwieństwie do macierzyństwa, ma przede wszystkim wymiar duchowy. Ojciec jest tym, który przyjmuje kobietę z dzieckiem. On buduje im dom, jest filarem tego domu i stróżem misterium rodzenia się nowego człowieka. Jest współpracownikiem Boga — odpowiedzialnym za bezpieczeństwo i akceptację rodziny. W odpowiedzi na swoje wątpliwości Józef otrzymuje dziecko, które jest Emmanuelem, to znaczy „Bogiem z nami”, czyli z tymi, którzy Je przyjmują. Kto Je przyjmuje, zostaje przyjęty przez Boga. W ten sposób Józef, który nie był rodzonym ojcem Jezusa, stał się wzorem ojca w wymiarze duchowym: tego, który w imię Boga przyjmuje dziecko i jego matkę, otaczając je opieką i wychowując do dobra.

Każdy człowiek jest darem Boga. Wpierw i przede wszystkim sami jesteśmy darem dla siebie. Czy potrafimy ten dar przyjąć? Podobnie mąż jest darem dla żony, a żona dla męża. Oni razem są darem od Boga. Czy ten dar wzajemnie przyjmują? Podstawą przyjęcia daru jest doświadczenie bycia przyjętym jako dar w rodzinie. Kiedy człowiek nie doświadcza takiego przyjęcia, sam ma potem duże trudności, by przyjąć innych jako dar. Taką ranę potrafi uleczyć jedynie Bóg, który jest Ojcem, który kocha nas i daje nam bezwzględną akceptację.

Całe misterium obdarowania zawiera się w Eucharystii, jest ona komunią z Bogiem, który jest z nami. Czy potrafimy je przyjąć z dziękczynieniem, odpowiadając pełnym głosem: Amen?

Fragment książki „Rozważania liturgiczne. Tom 1 (Adwent i Boże Narodzenie)”

Włodzimierz Zatorski OSB (ur. 1953) benedyktyn, fizyk, teolog, filozof. Ukończył studia z fizyki teoretycznej na Uniwersytecie Jagiellońskim (1980 r.) Od 1980 w Opactwie Benedyktynów w Tyńcu, (śluby wieczyste złożył w 1984 r.). Założycieli wieloletni dyrektor Wydawnictwa Benedyktynów „Tyniec”. Od 2005 do 2009 przeor w Tyńcu, 2010-2013 mistrz nowicjatu. Od 2015 szafarz (ekonom) klasztoru. Od 2002 roku prefekt (opiekun) oblatów świeckich przy Opactwie w Tyńcu. Autor ponad 40 tytułów książkowych w tym 3 tytuły z zakresu duchowości lidera: „Podstawy duchowości lidera” (2011), „Duchowość lidera. Wybrane zagadnienia” (2014), „Duchowe dylematy lidera” (2017).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama