Homilia na 27 Niedzielę zwykłą roku B
Potem Pan Bóg rzekł: «Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc». Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jaką on da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę „istota żywa”. I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny.
Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział:
«Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!
Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta».
Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem.
W Księdze Rodzaju natchniony autor, w języku obrazowym właściwym swojej epoce, opisuje stworzenie pierwszej niewiasty. Oświadczenie Adama: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała”, wskazuje na równość pod względem natury pomiędzy mężczyzną a kobietą. W językach arabskich do dziś używa się wyrażenia: „On jest kością z moich kości”, by wskazać na bliskie pokrewieństwo czy wielką przyjaźń.
Kobiety, gdy dano im do tego okazję, w niczym nie ustępowały mężczyznom: w nauce, polityce czy na polu bitwy. Warto tu wspomnieć o naszej Emilii Plater (1806—1831), uczestniczce powstania listopadowego. Zamożna, wykształcona, o arystokratycznym nazwisku, nie zamierzała siedzieć w domu, gdy inni walczyli z zaborcą. Przygotowała oddział 280 strzelców, kilkuset kosynierów i kilkudziesięciu jeźdźców i osobiście nimi dowodziła, odnosząc szereg sukcesów w potyczkach z wojskami carskimi. Walczyła na terenie Żmudzi. W bitwach spisywała się po bohatersku, odznaczała się wyjątkową odwagą i zimną krwią. Gen. Chłapowski mianował ją kapitanem i dowódcą I kompanii pułku litewskiego. Przedzierając się z Litwy do Warszawy, zmarła z wyczerpania 23 grudnia 1831 roku w Justianowie koło Suwałk.
Naród nie zapomniał o swej bohaterce, nazywając jej imieniem ulice, szkoły, drużyny harcerskie, statki, itd. Adam Mickiewicz upamiętnił ją w wierszu pt. „Śmierć Pułkownika”.
Widzimy natomiast Jezusa, który mało od aniołów był pomniejszony, chwałą i czcią ukoronowanego za cierpienia śmierci, iż z łaski Bożej za wszystkich zaznał śmierci. Przystało bowiem Temu, dla którego wszystko i przez którego wszystko, który wielu synów do chwały doprowadza, aby przewodnika ich zbawienia udoskonalił przez cierpienie. Tak bowiem Ten, który uświęca, jak ci, którzy mają być uświęceni, z jednego [są] wszyscy. Z tej to przyczyny nie wstydzi się nazwać ich braćmi swymi.
Autor Listu do Hebrajczyków pisze, że Chrystus „za wszystkich zaznał śmierci”. W tym najpełniej okazała się Jego miłość ku nam. Zgodnie z tym, co sam powiedział w Ewangelii św. Jana: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13).
Naszą wdzięczność dla Chrystusa za Jego śmierć poniesioną dla naszego zbawienia wyrażamy w nadawanej Mu nazwie Serce: Serce Jezusowe, Najświętsze Serce, Serce Boże. Bo serce we wszystkich językach symbolizuje dobroć i miłość. Nasza pamięć o Chrystusie skupia się przede wszystkim na Jego miłości.
W roku 1925 zmarł jeden z najwybitniejszych pisarzy polskich, laureat Nagrody Nobla, Władysław Reymont. Zanim został pisarzem, przez cztery lata uczył się krawiectwa. Długi czas wędrował po całej Polsce z jakąś trupą teatralną, kilka miesięcy przebywał w klasztorze na Jasnej Górze, mając zamiar zostać mnichem; to znów podjął się pracy na kolei pomiędzy Skierniewicami a Łodzią, na odcinku Rogów-Płyćwia. Było to w roku 1890. Pracował jako zwyczajny robotnik. Zarabiał kiepsko, czasem głodował, ale zawsze miał przy sobie cukierki dla dzieci, które przychodziły na tory przyglądać się pracy robotników. Dla współpracowników był niezwykle uczynny i dobry. Adam Grzymała-Siedlecki w swej książce „Niepospolici ludzie w dniu swoim powszednim”, pisze, że w roku 1929, a więc w cztery lata po śmierci Reymonta, odwiedził Rogów i zaczął wypytywać 70-letniego staruszka, dawnego dróżnika kolejowego, o Reymonta z czasów jego pracy na kolei. Staruszek pamiętał doskonale Reymonta, ale nie słyszał o jego karierze pisarskiej. Zamyślił się na chwilę, po czym oświadczył: „Ja tam się oczywiście nie mogę znać na tym, czego on w książkach dokonał, ale to jedno wiem, że był dobrym człowiekiem”. — Możemy tylko dodać, że wiedział rzecz najważniejszą.
Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: «Co wam nakazał Mojżesz?» Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić». Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę, złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!»
W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: «Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo».
Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego». I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.
„Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela” — taka była pierwotna wola Boża. A jednak naruszono ją w Starym Testamencie: i narusza się ją — pomimo jej przypomnienia przez Chrystusa — w krajach chrześcijańskich. Dlatego cieszą nas jakieś charakterystyczne przykłady wierności małżeńskiej.
Pięknym wzorem wierności małżeńskiej może być Katarzyna Jagiellonka († 1589), żona księcia szwedzkiego, Jana Wazy. Gdy na skutek intryg mąż został skazany na dożywotnie więzienie, poprosiła nowego króla Szwecji, Eryka, by mogła dzielić los męża. Zaskoczony król zaczął jej perswadować:
— Czy nie wiesz, że twój mąż nie zobaczy już nigdy światła dziennego?
— Wiem, panie.
— Czy nie wiesz, że mąż nie będzie już nigdy traktowany jako książę, ale jako zdrajca?
— Wiem, panie. Ale obojętne, czy jest wolny, czy w więzieniu, czy jest winny, czy niewinny, jest moim mężem.
— Lecz po tym wszystkim, co się stało, już nic cię z nim nie wiąże. Od tej chwili jesteś wolna.
Katarzyna nie odpowiada ani słowem. Zdejmuje obrączkę z palca i dając królowi, mówi: — Proszę czytać.
Na obrączce zaś były wyryte jedynie dwa słowa: Mors sola — tylko śmierć.
Katarzyna poszła więc z mężem do więzienia i dzieliła z nim ciężki los przez 17 lat, aż wreszcie śmierć Eryka otworzyła im bramy więzienia.
Jest coś godnego podziwu w tej wierności: miłość w szczęściu i nieszczęściu, a z nią wzajemna wierność oparta na Bogu.
St. Berghoff, Recueil d'exemples..., Mulhouse 1959, s. 38—39.
opr. mg/mg