Homilia / rozważanie na Niedzielę Palmową roku B
Ostatnie miesiące pokazały nam, że ludzie w tłumie wyzbywają się wszelkiej odpowiedzialności. Gdy znajdą się pośród innych z łatwością zapominają o swojej godności, potrafią zdeptać innych, nawet doprowadzić do śmierci drugiego człowieka.
Tłum w dzisiejszej Ewangelii woła: „Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie”. Jakkolwiek by tych słów wówczas nie rozumiano i cokolwiek by one nie oznaczały dla tych, którzy je wypowiadali, z całą pewnością były one wyrazem nadziei. Mieszkańcy Jerozolimy czuli, że ich czas jest czasem naprawdę niezwykłym. Odczuwali, że przyszło im żyć w momencie zupełnie wyjątkowym. Jezus, którego spotkali, nie był jak wielu innych proroków. Wszystko, co zrobił, wzbudzało entuzjazm i potwierdzało, że naprawdę przychodzi w imię Boże.
Rzeczywistość okazała się jednak bardzo brutalna. Czytania dzisiejszej niedzieli pokazują nam, że droga od entuzjazmu do nienawiści jest bardzo krótka. Złączenie w jednej liturgii dwóch wydarzeń: radosnego „hosanna” podczas wjazdu do Jerozolimy oraz niesprawiedliwego sądu, męki i śmierci, musi budzić w nas jakiś niepokój. Trudno przecież uwierzyć, że tamten tłum był w jakimś sensie wyjątkowy, że to co wydarzyło się przed wiekami w Jerozolimie, nie może wydarzyć się także dzisiaj.
Gdy patrzymy na Jezusa tryumfalnie wjeżdżającego do świętego miasta wydaje się, że tłumy pójdą za Nim w ogień. Wkrótce okaże się jednak, że entuzjazm nie wystarcza, żeby stawić czoła trudnościom i ludziom, którzy mają władzę.
Niedziela Palmowa jest zaproszeniem, aby każdy z nas spojrzał na siebie w tłumie. Trzeba sobie zdawać sprawę, że i my nie jesteśmy wolni od tych postaw, które widzimy w czytanych dziś fragmentach Ewangelii. Choć na co dzień ktoś jest zawsze spokojny i zrównoważony, w nietypowej sytuacji „zbiorowej odpowiedzialności” może okazać się człowiekiem nieodpowiedzialnym, który nie potrafi wyjaśnić ani nawet zrozumieć swoich zachowań i reakcji.
Niech dzisiejsza niedziela przypomni nam, że trzeba nieustannie dbać o dar wiary. Nie wiemy, kiedy przyjdzie nasza godzina próby, trzeba jednak już dziś zadawać sobie pytanie: czy potrafimy wytrwać do końca przy Chrystusie? Czy potrafimy iść aż pod krzyż nawet wtedy, gdy inni tego nie robią?
opr. mg/mg