Homilia na 3 niedzielę Wielkiego Postu roku C
Starochrześcijańska tradycja podaje, że za czasów cesarza Dioklecjana (okres prześladowań na przełomie III i IV w.) ciężko zachorował pełniący funkcję prefekta Rzymu poganin Kromacjusz. Choroba okazała się nieuleczalna. Dowiedziawszy się, że podczas przyjmowania chrztu został cudownie uleczony jeden z jego przyjaciół, Kromacjusz zawołał dwóch cieszących się wielkim autorytetem chrześcijan, późniejszych świętych Sebastiana i Polikarpa, i poprosił ich o uzdrowienie. Św. Sebastian miał mu postawić trzy warunki: wiarę, chrzest i zniszczenie wszystkich bożków zdobiących jego ogród i pałac. Nie były to wymagania łatwe. Mimo to Kromacjusz zniszczył ponad dwieście pogańskich posągów. Zdrowie jednak nie wróciło. Św. Sebastian próbował się upewnić, czy aby wszystkie warunki zostały spełnione, zwłaszcza czy zostały zniszczone absolutnie wszystkie bożki. Kromacjusz zapewniał, i pewnie nawet był przekonany, że tak. Okazało się jednak, że jednego z bożków zachował — kryształowego, trudno dostrzegalnego, ale szczególnie bliskiego jego sercu. Według opinii św. Sebastiana, to właśnie było przeszkodą w uzdrowieniu. Wkrótce potem Kromacjusz rozbił i ten posążek, po czym rzeczywiście został uzdrowiony.
To wydarzenie trochę tłumaczy, dlaczego po wyjściu z niewoli egipskiej „skłonni do złego” Izraelici musieli jeszcze czterdzieści długich lat błąkać się po pustyni, zanim uwolnili się od tęsknoty za garnkami pełnymi mięsa i czosnku. To także tłumaczy, dlaczego my, chrześcijanie, mimo przyjęcia chrztu świętego, ciągle jeszcze potrzebujemy cudownego uzdrowienia. Każdy z nas bowiem nosi w swoim sercu (świadomie lub nieświadomie) jakiegoś „pogańskiego” bożka, z którym trudno nam się rozstać. Jest to bożek „kryształowy” w tym sensie, że mieni się najróżniejszymi kolorami, w miarę jak dają o sobie znać nasze słabości. Niby niewidoczny, a ciągle nas wabi swoim zwodniczym blaskiem, opóźniając nasze nawrócenie.
Wczuwamy się w sytuację Mojżesza wchodzącego na Bożą górę Horeb. Zafascynowany widokiem palącego się, a nie spalającego się krzewu, idzie w stronę tajemniczego światła. Czuje, że tam powinien być, że tam coś (ktoś?) na niego czeka. I czuje, że nie może jeszcze podejść zupełnie blisko: „Mojżeszu, Mojżeszu! (...) zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce, na któym stoisz, jest ziemią świętą”. To wezwanie do zdjęcia sandałów ma znaczenie symboliczne. Oczywiście, od zdjęcia sandałów do odrzucenia bożków droga jest bardzo daleka, ale w obu wypadkach chodzi o odrzucenie czegoś, co bardzo „przylega” do człowieka. Tak bardzo, że bez tego czegoś nie wyobrażamy sobie życia i czego odrzucenie wywołuje w nas smutek i ból. Ale bez tego odrzucenia nie można się zbliżyć do Boga na odległość przemieniającą serce i duszę.
„Stało się zaś to wszystko, aby mogło posłużyć za przykład dla nas...” — pisze św. Paweł. „Ochrzczeni w imię Mojżesza” nie mogli wejść do Ziemi Obiecanej z „kryształowym bożkiem” dawnych przyzwyczajeń. Jak ów prefekt Kromacjusz, niby podporządkowali się warunkom przymierza, ale każdy z nich nosił jeszcze ukrytego w sercu bożka dawnych nawyków i przyzwyczajeń, bożka grzechu, którego czcił jeszcze długo po oficjalnym roztrzaskaniu złotego cielca.
Wpatrzeni w lustro widzimy, jak dalece my sami potrzebujemy cudu uzdrowienia. My, którzy przejęliśmy dziedzictwo wiary w Boga Abrahama, Boga Izaaka i Boga Jakuba, a do tego zostaliśmy ochrzczeni w imię Jezusa Chrystusa. Niby wszystko jest w porządku. Ale dobrze czujemy, że mówiąc o drzewie figowym, które nie przynosi owoców, Chrystus także nas miał na myśli. I do nas kieruje życzliwe ostrzeżenie: — „Jeśli się nie nawrócicie, (...) zginiecie”.
Nawrócenie polega na zmianie kierunku. Nie wystarczy się cofnąć do skrzyżowania, zaniechać czynienia zła. Człowiek nawrócony czuje się wezwany do tworzenia dobra. „Co z tego, że stoisz na środku skrzyżowania, jeżeli nie masz chęci, by iść dokądkolwiek” — pisał Antoine de Saint-Exupéry. Co z tego, że już nie zdradzasz żony, skoro nadal nie masz dla niej czasu? Co z tego, że już nie zazdrościsz, skoro jeszcze nie potrafisz się cieszyć z sukcesów twoich braci? Prawdziwe nawrócenie zaczyna się w momencie, gdy zaczynamy zło dobrem zwyciężać.
opr. mg/mg