Według ideologów "życia na luzie" dziecko idące do pierwszej komunii nie ma świadomości moralnej, pozwalającej na przystąpienie do sakramentu pokuty - ciekawe dlaczego to samo dziecko posyła się do szkoły już od 6 roku życia?
Spowiedź przed I komunią to owoc inteligencji moralnej dzieci oraz ich pewności co do tego, że Bóg nas kocha i że prowadzi nas do świętości.
Niektóre media podejmują co jakiś czas temat spowiedzi dzieci przed pierwszą komunią świętą. Większość z mediów - zwłaszcza niekatolickich - eksponuje głosy tych, którzy wyrażają wątpliwości, czy taka spowiedź ma w ogóle sens. Twierdzą, że raczej jest ona przedwczesna i powoduje jedynie niepotrzebną traumę. Wątpię, by tego typu wypowiedzi wynikały z rzeczywistej troski o dzieci. Osoby i środowiska deklarujące taką troskę w kontekście pierwszej spowiedzi milczą wtedy, gdy dzieci faktycznie narażone są na traumatyczne doświadczenia i zgorszenie, na przykład wtedy, gdy są przez feministki zabierane na „manifę”, w czasie której oglądają wulgarne plakaty i słyszą jeszcze bardziej wulgarne słowa. „Zatroskani” o dzieci milczą także wtedy, gdy w czasie „marszów równości” aktywiście gejowscy na ulicach naszych miast - w dzień i na oczach dzieci - zachowują się w obleśny sposób, czy gdy pornograficzne okładki czasopism wystawiane są w miejscach dostępnych dla dzieci, albo gdy państwo pozwala na dostęp dzieci do gier komputerowych, które epatują wulgarnością i przemocą.
Liberalni psycholodzy, pedagodzy i politycy twierdzą, że współczesne dzieci szybciej niż jeszcze kilka lat temu rozwijają się w sferze intelektualnej i że dlatego powinny rozpoczynać naukę w szkole już od szóstego roku życia. Tymczasem w ramach dyskusji o spowiedzi przed pierwszą komunią ci sami ludzie każą nam wierzyć w to, że ten szybszy rozwój nie dotyczy najważniejszego wymiaru inteligencji, jakim jest inteligencja moralna. Mamy wierzyć w to, że w dziedzinie zdolności odróżniania dobra od zła współczesne dzieci czynią krok wstecz i że akurat w tej sferze brakuje im jeszcze zdolności myślenia. W rzeczywistości dzieci pierwszokomunijne nie mają problemów z odróżnianiem dobra od zła, o czym łatwo się przekonać w bezpośredniej rozmowie z nimi na ten temat. Niektóre z nich mają natomiast trudności z powstrzymywaniem się od czynienia tego, co same uznają za zło, gdyż wielu rodziców i innych wychowawców nie udziela im wystarczającego wsparcia wychowawczego.
Dzieci doświadczają cierpienia nie wtedy, gdy pomagamy im odróżniać dobro od zła, lecz wtedy, gdy tłumimy w nich tę wrażliwość, gdy nie mobilizujemy je do czynienia dobra, gdy tolerujemy lenistwo, kłamstwo, agresję. Dorośli krzywdzą dziecko wtedy, gdy dostrzegają jego winę tam, gdzie jej nie ma. Prawdą jest jednak i to, że krzywdzą dziecko także wtedy, gdy udają, że winy nie ma tam, gdzie ona jest. Poczucie winy proporcjonalne do szkodliwości danego czynu oraz do stopnia świadomości i wolności przy jego dokonywaniu, nie jest dla dziecka traumą, lecz szansą na rozwój. Miłość dorosłych wobec dzieci wyraża się poprzez wychowanie, a warunkiem wychowania jest pomaganie dzieciom w rozwijaniu inteligencji moralnej, bez której staną się one ofiarami własnej słabości oraz słabości czy przewrotności ludzi dorosłych. Chrześcijaństwo zaczyna się od myślenia, a szczególną wagę przykłada do precyzyjnego myślenia właśnie w sferze moralnej, gdyż ta sfera rozstrzyga o tym, czy wybieramy drogę błogosławieństwa i życia czy też drogę przekleństwa i śmierci. Dla ludzi obdarzonych przez Boga świadomością i wolnością inteligencja moralna jest czymś jeszcze ważniejszym niż dla zwierząt instynkt samozachowawczy. Pomaganie dzieciom w analizowaniu własnych zachowań w aspekcie dobra i zła z pomocą spowiednika, to ważny aspekt wychowania.
Najlepszą odpowiedzią na głosy podważające sens spowiedzi przed pierwszą komunią jest wypływanie na głębię w tym aspekcie wychowania. W obliczu (anty)kultury, która chce znieczulać na kwestię dobra i zła, tym ważniejsze okazuje się staranne przygotowanie dzieci do pierwszej spowiedzi. Punktem wyjścia powinno być ukazywanie dzieciom wielkiej miłości Boga do człowieka. Trzeba wyjaśniać, że tak, jak kochający rodzice pragną chronić swoje dzieci przed złem i cierpieniem, tak Bóg czyni to jeszcze lepiej, gdyż jeszcze bardziej niż rodzice nas rozumie, kocha i chroni. Po grzechu pierworodnym człowiek potrafi krzywdzić nie tylko innych ludzi, ale nawet samego siebie. Dzieci to widzą wokół siebie: w rodzinie, w klasie szkolnej, w grupie rówieśniczej, w mediach i potrzebują pomocy dorosłych, by wyciągać wnioski dla siebie z takich obserwacji. Świadomość winy wynika z wrodzonej człowiekowi wrażliwości moralnej i jest wspólna wszystkim uczciwym ludziom. Także tym, którzy są agnostykami czy ateistami. Natomiast świadomość grzechu zyskują ludzie wierzący w Boga, który daje nam przykazania z troski o nas. W chrześcijaństwie świadomość ta jest wyjątkowa, gdyż wiąże się z odkryciem, że w Chrystusie Bóg tak bardzo kocha człowieka, iż utożsamia się z jego losem! Odtąd cokolwiek czynimy komuś z ludzi, czynimy to jednocześnie Bogu (por. Mt 25, 40). Dziecko jest dobrze przygotowane do spowiedzi, gdy wie, że kiedy wyrządza krzywdę sobie lub bliźnim, wtedy krzywdzi nie tylko człowieka, ale zadaje cierpienie samemu Bogu, który stał się człowiekiem i umarł na krzyżu po to, byśmy odtąd kochali tak, jak On i byśmy już nikogo nie krzywdzili.
Zadaniem rodziców, księży i katechetów jest wyjaśnianie dzieciom, że Bóg to nie policjant czy sędzia, który mnie obserwuje, ściga i chce karać. Przeciwnie, spowiedź to spotkanie z Przyjacielem, który mnie kocha i rozumie, który pomaga mi żyć w świętości i radości, który przebacza mi za każdym razem, gdy o to proszę i gdy się zmieniam na lepsze. Spowiedź nie jest po to, by Bóg się dowiedział o moich grzechach, gdyż On je dobrze zna, lecz po to, bym to ja uświadomił sobie moje grzechy i z pomocą Boga je przezwyciężał. Spowiednicy powinni odnosić się do dzieci w taki sposób, by być dla nich świadkami prawdy o miłości Boga do człowieka. Dzieci powinny doświadczać ich życzliwości, pogody ducha, delikatności, wsparcia. W żadnym przypadku spowiednicy nie powinni stawiać dziecku pytań niedostosowanych do jego wieku i sytuacji. Zawsze natomiast powinni pamiętać o tym, że Bóg ocenia spowiadających się według ich aktualnego stanu sumienia. Ważne jest, by dorośli nigdy nie straszyli dzieci Bogiem. Bać możemy się jedynie naszej własnej słabości oraz słabości innych ludzi, jeśli w obliczu tych słabości nie szukamy pomocy u Boga.