Artykuł z tygodnika Echo katolickie 37 (741)
Dopiero od 20 lat o dacie 17 września 1939 r. mówi się wprost. A jest to wydarzenie o historycznym znaczeniu. Poprzedził ją tajny protokół paktu o nieagresji J. Ribbentropa i W. Mołotowa zawarty 23 sierpnia 1939 r. w Moskwie, gdzie w drugim punkcie zapisano: „W razie terytorialnego i politycznego przekształcenia obszarów należących do państwa polskiego sfery interesów Niemiec i ZSRR będą rozgraniczone w przybliżeniu linią rzek Narwi, Wisły i Sanu. Kwestia, czy interesy obu stron czynią pożądane utrzymanie niezależnego państwa polskiego i jakie granice ma mieć to państwo, może być określona definitywnie jedynie w toku dalszego rozwoju sytuacji politycznej. W każdym razie oba rządy rozstrzygną tę kwestię (za) pośrednictwem przyjaznej ugody.” Natomiast w czwartym punkcie czytamy: „Protokół ten obie strony zachowają w ścisłej tajemnicy.”
Tekst polski paktu pierwszy raz oficjalnie zamieściła „Polityka” 5 sierpnia 1989 r. Oczywiście w czasach PRL-u była to jedna z tzw. „niewygodnych rocznic”. Obowiązywał absolutny zakaz podawania jej w mediach i szkołach. Z drugiej jednak strony społeczeństwo polskie doskonale zdawało sobie sprawę z prawdy historycznej, którą władze komunistyczne chciały za wszelką cenę ukryć. W dochodzeniu do prawdziwych faktów historycznych pomagała literatura drugiego obiegu i kolportowane wydawnictwa emigracyjne, a szczególnie „Najnowsza historia polityczna Polski” Władysława Pobóg-Malinowskiego obejmująca okres od 1864 r. do 1945 r., a napisana w latach 1959-1960. Angielski badacz i jeden z nielicznych historyków o obiektywnym spojrzeniu na „sprawy polskie” - Norman Davis - w swoim „Bożym igrzysku” tak pisze o 17 września 1939 roku: „Fakt wkroczenia Armii Czerwonej do Polski w dniu 17 września nigdy nie doczekał się pełnego wyjaśnienia. Wywołał słynny komentarz Churchilla, że Rosja jest zagadką owianą tajemnicą, ukrytą we wnętrzu enigmy. Churchill oczywiście nie wiedział o tym, ale inwazję przewidywał tajny protokół z 23 sierpnia. Mimo to moment został wybrany w sposób bardzo szczególny. Dowództwo niemieckie wezwało Stalina, aby się przyłączył do wspólnych działań natychmiast po podjęciu ataku, Stalin jednak odmówił. W myśl „zasady hieny”, z której nie bez powodu słynęła polityka radziecka, sensowniej byłoby odroczyć inwazję do czasu, gdy Wehrmacht zakończy czynną walkę. Ale Stalin nie wybrał i tego rozwiązania. Wydał swoim wojskom rozkaz wymarszu w momencie, gdy kampania z 9 września, która przewidywała upadek Warszawy w ciągu najbliższego tygodnia oraz komunikatem z 16 września, który informował, że Warszawa znajduje się już w rękach Niemców, wciąż trwała. Taki bieg wydarzeń może stanowić przekonywające wyjaśnienie przewidzianego uzasadnienia posunięć radzieckich dowódców następnego dnia, kiedy okazało się, że komunikat był fałszywy i że naraził swoją ukochaną armię na zupełnie niepotrzebne straty. Nie po raz ostatni Stalin został ukarany za to, że uwierzył Niemcom na słowo.”
Wydaje się rzeczą konieczną przypominanie, szczególnie ludziom młodym, kiedyś „zapomnianych” kart historii. Tym bardziej, że jak wykazują sondaże wśród młodych Polaków, data 17 września 1939 roku często nie mieści się w kanonie dat obowiązkowych. A ta inwazja pociągnęła za sobą brzemienne w skutki wydarzenia: ogromne straty militarne sił polskich, a później w czasach okupacji liczne wywózki ludności polskiej oraz masakry w Katyniu, Ostaszkowie, Miednoje, Charkowie i innych miejscach, gdzie zginęło ponad 20 tys. oficerów polskich. Władze rosyjskie przyznały się do tego oficjalnie dopiero w 1990 r., a uczynił to prezydent Michaił Gorbaczow. Mimo to władze rosyjskie w dalszym ciągu nie podjęły się osądzenia oprawców i nie uznają tego za akt ludobójstwa. Dlatego też powinniśmy ciągle pamiętać o rocznicy 17 września.
Kiedy polski ambasador w Moskwie został powiadomiony o zerwaniu stosunków polsko-radzieckich i jaki był pretekst bolszewików do wypowiedzenia wojny Polsce?
Wacław Grzybowski dowiedział się o tym w nocy 17 września 1939 r. o godz. 3.00, kiedy Ludowy Komisarz Spraw Zagranicznych Władimir Potiomkin odczytał notę radziecką podpisaną przez Wiaczesława Mołotowa. Nota sowiecka, która została wręczona ambasadorowi RP w Moskwie, kreowała dość specyficzną sytuację polityczną, której celem miało być ukrycie prawdziwych zamiarów agresji wobec Polski. Taktycznym posunięciem rządu sowieckiego było zerwanie stosunków dyplomatycznych. Bolszewicy posłużyli się w treści noty kłamstwem, informując, że rząd polski uległ rozkładowi, a stolica Polski — Warszawa - przestała istnieć. Nadal funkcjonowały struktury cywilne i wojskowe II RP.
Zakomunikowanie ambasadorowi RP w Moskwie Wacławowi Grzybowskiemu o przekroczeniu granicy polsko-radzieckiej przez Armię Czerwoną, której wejście otoczono sloganem propagandowym „wzięcie pod obronę życia i majątku mieszkańców zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy” było obłudną próbą ukrycia imperialnych celów Moskwy, którą kształtowała ideologia partii bolszewickiej. Program bolszewickiego panowania nad światem ukazał Włodzimierz Lenin w pracy „Co robić” wydanej w 1902 r.
Polacy z terenów wschodniej Polski byli po 17 września 1939 r. prześladowani przez władze sowieckie. Jak to wyglądało w świetle dostępnych obecnie dokumentów?
Po ustaleniu linii rozgraniczenia między ZSRR a III Rzeszą nowym układem z 28 września 1939 r., władze sowieckie przystąpiły do przebudowy struktur administracyjnych i systemu społeczno-gospodarczego Kresów Wschodnich II RP, którego celem było trwałe połączenie tych obszarów z ZSRR. Wstępem do realizacji tego zadania było działanie bojówek Robotniczo-Chłopskiej Milicji, która mordując głównie pracowników polskiej administracji, ziemian, księży i inteligencję eliminowała elitę państwa polskiego.
Dostęp historyków polskich do częściowych zasobów archiwów rosyjskich (Rosyjskie Państwowe Archiwum Wojskowe w Moskwie) czy Narodowego Archiwum Republiki Białorusi w Mińsku oraz opracowania rosyjskich historyków pozwoliły dokonać bilansu i pokazać skalę represji w ramach deportacji ludności polskiej w 1940-41 r.. Wywieziono wówczas w głąb ZSRR od 330 tys. do 340 tys. Polaków. Deportacje dotknęły przede wszystkim te grupy społeczne, na których opierał się system państwowy lub wokół których mógł się ogniskować opór społeczny. Komuniści chcieli w ten sposób wyeliminować nie tylko „wrogów ludu”, ale także osoby obdarzone autorytetem oraz całe środowiska, które były niebezpieczne dla komunistów (księża, lekarze, profesorowie wyższych uczelni, prawnicy, leśnicy czy osadnicy wojskowi). Głównym zagrożeniem dla Sowietów były grupy społeczne reprezentujące narodowe aspiracje i kultywujące najcenniejsze dla Polaków wartości, takie jak: Bóg-Honor-Ojczyzna czy rodzinne. Przeciwko nim było wymierzone ostrze radzieckich organów bezpieczeństwa (NKWD), które poddało kontroli i represjom wszystkie płaszczyzny życia obywateli polskich na Kresach Wschodnich II RP. Tragiczny obraz deportacji Polaków w głąb ZSRR w 1940 r. dopełniają wspomnienia Oli Watowej, która pisze, że Polacy mieli tylko 15 minut na zebranie rzeczy, potem pędzono ich pod eskortą NKWD do bydlęcych wagonów, gdzie ładowano po kilkadziesiąt osób, aby całymi tygodniami wieźć w warunkach urągających cywilizacji XX w. w głąb ZSRR.
Czy współcześni badacze II wojny światowej zajmują się jeszcze wydarzeniami 17 września 1939 r.?
W tym miejscu wymienię chociażby Tomasza Strzembosza, który badania swoje ogniskował na oporze Polaków wobec okupacji sowieckiej na terenie Zachodniej Białorusi w latach 1939-1941, czy Michała Gnatowskiego, który opublikował cykl dokumentów z tajnych archiwów radzieckich na łamach „Studiów Podlaskich”. Ukazały one postawę ludności polskiej i polskie podziemie na Kresach Wschodnich II RP widziane z punktu władzy radzieckiej w latach 1939-41. Cennym opracowaniem wpisującym się w historiografię tego wycinka historii II wojny światowej jest książka przedstawiciela młodego pokolenia badaczy Rafała Wnuka „Za pierwszego Sowieta. Polska konspiracja na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej”. Problematyka agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 r. znalazła swoje odbicie w książce Czesława Grzelaka „Kresy w czerwieni. Agresja Związku Sowieckiego na Polskę w 1939 r.”. Badania naukowe nad tymi wydarzeniami podjęli historycy i pracownicy naukowi związani ośrodkiem historycznym w Siedlcach. Wspomnę w tym miejscu pracę doktorską Marka Fałdowskiego poświęconą zagładzie polskich policjantów więzionych w obozie specjalnym NKWD w Ostaszkowie w latach 1939-40. Są to tylko przykłady ilustrujące, że tematyka 17 września 1939 r. jest nadal aktualna wśród badaczy dziejów najnowszych. Sądzę, że w miarę udostępniania archiwaliów, szczególnie przez stronę rosyjską, będzie szerzej podejmowana problematyka 17 września 1939 r. przez nie tylko polskich, ale również litewskich, białoruskich, ukraińskich i rosyjskich historyków.
opr. aw/aw