Pułkownik Kukliński, zdobywając supertajne plany agresji Rosji Sowieckiej na Europę Zachodnią i państwa NATO, być może zapobiegł wybuchowi III wojny światowej
Pułkownik Kukliński służył sprawie wolności i niepodległości Polski, walczył podstępem z odwiecznym wrogiem Polski, zdobył w Moskwie supertajne plany strategiczne agresji Rosji Sowieckiej na Europę Zachodnią i państwa NATO. Przekazując te zbrodnicze komunistyczne plany Ameryce, zadał poważny cios Armii Czerwonej, osłabił imperium zła i być może zapobiegł wybuchowi III wojny światowej.
Pułkownik Ryszard Kukliński w swej samotnej i niebezpiecznej misji wywiadowczej odwoływał się do polskich tradycji walki o wolność. Podejmując świadomie współpracę z wywiadem Stanów Zjednoczonych, kierował się motywacją ideową i patriotyczną. Tak to później wspominał: „Armia Czerwona była najpotężniejszą, największą i najbardziej nieludzką machiną wojenną, jaką znała ludzkość. Wiedziałem, jakie cele mają sowieccy marszałkowie i generałowie. Niektórych z nich znałem osobiście. Sowieccy generałowie i oficerowie, z którymi miałem do czynienia, to byli prawdziwi profesjonaliści, jeśli chodzi o sztukę wojenną. Było wśród nich wielu, dla których perspektywa zbrojnego najazdu na Zachód była bardzo nęcąca. Zdawałem sobie sprawę z tego, że tym ludobójczym, zaborczym, agresywnym planom mogą przeciwstawić się jedynie Stany Zjednoczone, a i to w ramach sojuszu NATO.
Wysiłek USA spowodował, że świat uniknął atomowego holokaustu, który Moskwa przewidywała w swych strategicznych planach. Wiedza o tym, co ma się stać, gdy zacznie się wojna, była przerażająca. Latami przyklejałem na wielkich sztabowych mapach symbole grzyba wybuchu atomowego: niebieskie tam, gdzie uderzenia miały paść z Zachodu, czerwone tu, gdzie miały paść nasze”.
W grudniu 1970 r., po zmasakrowaniu bezbronnej ludności cywilnej przez regularne jednostki Wojska Polskiego na Wybrzeżu, pułkownik Kukliński ostatecznie zdecydował się na podjęcie współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. Pierwszy kontakt nawiązał w sierpniu 1972 r. Zaczął od tego, że przedstawił się, kim jest — z imienia, nazwiska i funkcji w Układzie Warszawskim i w Wojsku Polskim. Następnie złożył napisaną przez siebie w 1971 r. i długo przemyślaną „Deklarację Intencji”:
„My, Polacy, należymy obecnie do obozu sowieckiego, ale to nie był nasz wybór, to zostało ustalone między wami a Rosjanami. W przypadku wojny, wojny obronnej przeciwko agresji z waszej strony, pozostaniemy z Rosjanami i innymi krajami Układu Warszawskiego. Jest to jednak mało prawdopodobny, jeśli nie wykluczony, scenariusz przyszłego konfliktu wojennego w Europie.
Nie chcemy natomiast uczestniczyć w żadnej wojnie agresywnej przeciwko NATO, przeciwko Zachodowi. Czy, waszym zdaniem, jest szansa nawiązania współpracy między Wojskiem Polskim a siłami amerykańskimi stacjonującymi w Europie po to, by zapobiec wojnie, a w razie jej wybuchu — by pomóc w działaniach w polskim interesie narodowym? To oznaczałoby niebranie udziału wojsk polskich w ofensywie sowieckiej przeciwko NATO i wycofanie się Polski z Układu Warszawskiego”.
„Deklaracja Intencji” pułkownika Ryszarda Kuklińskiego to był istotny akt polityczny w stosunkach między Stanami Zjednoczonymi a Polską. Akt tajny, ale historyczny i o ogromnej doniosłości. Sformułowany przez pojedynczego polskiego oficera dokument rozpoczynał się słowami: „My, Polacy”. Przechowywana do dzisiaj w tajnych sejfach w Waszyngtonie „Deklaracja Intencji” Kuklińskiego w samej swej istocie stanowiła prapoczątek integracji Polski z NATO. Było to na długo przed przyjęciem Polski do Sojuszu Atlantyckiego w 1999 r. Pułkownik Kukliński, rozpoczynając współpracę Wojska Polskiego z Armią Stanów Zjednoczonych, nawiązywał do polsko-amerykańskich tradycji walki o wolność, do tradycji Kościuszki, Pułaskiego i Waszyngtona. Współpraca ta stanowiła początek sojuszu USA i Polski w ramach paktu NATO. Kukliński nawet nie domyślał się wtedy, że na przełomie XX i XXI wieku będzie powszechnie nazywany pierwszym oficerem Wojska Polskiego w NATO.
Kiedy decydował się na podjęcie współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, rządzony przez Leonida Breżniewa Związek Sowiecki znajdował się w apogeum swej potęgi polityczno-militarnej. Komunizm dążył do panowania nad całym światem i wydawało się to wtedy realniejsze i groźniejsze niż kiedykolwiek wcześniej, poczynając od roku 1917. Te same komunistyczno-bolszewickie idee wsparte zostały bowiem atomową potęgą i atomowym szantażem Kremla. Wydawało się wówczas, na początku lat siedemdziesiątych XX wieku, w samym środku zimnej wojny, że czas pracuje na korzyść Rosji Sowieckiej, tym bardziej że w Europie Zachodniej narastały tendencje pacyfistyczne, antyamerykańskie i prosowieckie.
Polak zgłosił się sam, z własnej inicjatywy, dobrowolnie, na ochotnika, nie był zwerbowany przez CIA ani inne służby amerykańskie. „To ja zwerbowałem USA, a nie oni mnie do walki o wolność Polski z Rosją Sowiecką” — napisze później Kukliński. Supertajna „Doktryna obronna PRL” nie była ani obronna, ani polska. Była jak najbardziej agresywna, a przede wszystkim sowiecka. Tak jak Układ Warszawski, który był faktycznie Układem Moskiewskim, choćby dlatego, że jego dowództwo składało się bez wyjątku z rosyjskich marszałków i generałów, których siedzibą była Moskwa. Pułkownik Ryszard Kukliński — szef Oddziału Planowania Strategiczno-Obronnego w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego wiedział więcej niż jakikolwiek inny oficer czy generał. A nawet jeżeli niektórzy wiedzieli tyle co on, to nie chcieli lub nie potrafili zrozumieć grozy położenia Polski i Polaków, gdyby wybuchła wojna, III wojna światowa, bo inna przecież nie była możliwa.
„Doktryna” przewidywała, że między 6. a 8. godziną od rozpoczęcia wojny przez Związek Sowiecki do walk bezpośrednich rzucone zostanie Ludowe Wojsko Polskie, a właściwie polskie mięso armatnie, bo taka była rzeczywista rola wyznaczona przez sowieckich marszałków dla polskich żołnierzy. Plany sowieckie przewidywały, że uderzenia atomowe spowodują straty do 50 proc. w dywizjach tzw. pierwszego rzutu strategicznego sił Układu Warszawskiego. Dotyczyło to też, oczywiście, Polaków.
Amerykański generał William E. Odom daje bardzo ważne świadectwo, jak wyglądała istota współpracy Kuklińskiego z USA i jak wiele USA zawdzięcza Polakowi. Gen. Odom — szef National Security Agency wspominał m.in.:
„Na początku lat 70. zgłosił się do nas pułkownik Kukliński. Okazało się, że człowiek, który przygotowywał supertajne dokumenty strategiczne dla marszałków Ustinowa i Kulikowa, dowodzących Armią Sowiecką, który układał scenariusze wielkich manewrów wojskowych Układu Warszawskiego — przekazywał to wszystko Stanom Zjednoczonym. Czy możecie sobie wyobrazić wściekłość i gniew tych ludzi w Moskwie, gdy dowiedzieli się o tym, że myśmy wszystko o nich wiedzieli? Zwłaszcza gdy spojrzeć na sprawę szerzej. A tym bardziej rozwścieczone na Kuklińskiego było polskie komunistyczne dowództwo wojska (...).
Dostaliśmy wówczas informację, a przesłał ją właśnie Kukliński, że Sowieci dążą do poprawienia tzw. skuteczności operacji strategicznych. W praktyce oznaczało to wchłonięcie całej Europy Zachodniej i dojście sił sowieckich aż do atlantyckich wybrzeży Francji w ciągu zaledwie dwóch, trzech tygodni! Wcześniej plany sowieckie przewidywały, że potrzeba na to dwóch miesięcy. Gdyby doszło do agresji sowieckiej w Europie, to z pewnością spowodowałaby ona nuklearny odwet NATO na Układzie Warszawskim. A ponieważ przez Polskę szła najkrótsza droga Armii Sowieckiej do Europy Zachodniej — Polska musiałaby stanowić cel nuklearny dla NATO. Rosjanie bowiem specjalnie chcieli właśnie w Polsce rozmieścić swoje wielomilionowe siły. W tej sytuacji walki tak wielkich wojsk w Europie Środkowej musiałyby zrobić z Polski jedno wielkie cmentarzysko (...).
Raporty Kuklińskiego miały ogromną wartość informacyjną dla USA, a poza tym otworzyły nam oczy na militarną doktrynę sowiecką. Ujawnienie przez Kuklińskiego planów agresji sowieckiej na Europę, a także jego komentarze strategiczne do tych planów wpłynęły na zmianę amerykańskiej koncepcji obrony Europy środkami konwencjonalnymi, zamiast broni atomowej. Pułkownik Kukliński przedstawił nam, w jaki sposób Rosjanie potrafią przerzucać ogromne masy swych wojsk. Nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. W konsekwencji utworzyliśmy siły szybkiego reagowania, które swój największy sukces odniosły później w wojnie w Zatoce Perskiej.
Wybitnie efektywna współpraca Kuklińskiego z USA była przyczyną jego tragedii osobistej — śmierci obu jego synów. Tak bardzo zaszkodził imperium sowieckiemu, że Rosjanie zemścili się na jego rodzinie. Rosjanie zawsze tak postępują, ja sam osobiście znam wiele takich przypadków. A zresztą, oni wymordowali kilkadziesiąt milionów ludzi”.
Jak pułkownik Kukliński wkradł się w łaski sowieckich generałów i zdobył ich zaufanie? Na przełomie sierpnia i września 1973 r., w czasie wielkich manewrów Układu Warszawskiego, w rejonie Magdeburga w NRD znajdowała się kwatera polowa marszałka Dmitrija Ustinowa, wszechwładnego ministra obrony ZSRR, prawej ręki Breżniewa. Nad wielką polową mapą ćwiczono właśnie pozorowany atak na Europę Zachodnią z użyciem m.in. ponad 40 taktycznych rakiet atomowych. Miały „uderzyć” od granicy NRD z RFN po Portugalię. W tym czasie polskie wojsko powinno zdobywać Danię, Holandię i Niemcy.
Nagle na wielkiej mapie zaczęło dziać się coś niedobrego, coś ewidentnie nie wyszło sztabowcom i planistom. Wówczas marszałek Ustinow, stojąc na tle rozpostartej na ziemi ogromnej płachty upstrzonej strzałkami i chorągiewkami, grubym głosem objechał stojących przed nim na baczność marszałków i generałów. Nie zrozumieli, o co mu chodzi. I wtedy właśnie, zupełnie niespodziewanie, na tę mapę wszedł w skarpetkach mały człowieczek, poprzestawiał kilka chorągiewek i wrócił na swoje miejsce, trzymając buty w rękach. Niedźwiedziowaty Ustinow podszedł do niego, ucałował i klepiąc po ramionach, powiedział: „Wot, mołodiec”. Działo się to na oczach całego sztabu Układu Warszawskiego — wszystkich wyższych dowódców. Od tej pory Kukliński pozostawał poza wszelkimi podejrzeniami, jako zaufany oficer samego marszałka Ustinowa. Zaraz potem wysłano go do elitarnej Akademii Sowieckich Sił Zbrojnych im. marszałka Woroszyłowa. A przecież wtedy, w 1973 r., Kukliński współpracował z Amerykanami już od dwóch lat!
Były sekretarz obrony Caspar Weinberger wspomina, że kiedy prezydent Ronald Reagan spotkał się z sowieckim przywódcą Michaiłem Gorbaczowem w Reykjavíku w Islandii, wydarzenie to pokazywały telewizje wszystkich krajów świata jako początek odprężenia i nowych stosunków między USA a ZSRR. Ale Gorbaczow wcale nie był na początku taki skory do ustępstw. Zmienił je pewien mało znany incydent. W pewnej chwili, w czasie dyskusji, sekretarz obrony USA — słynny szef Pentagonu Caspar Weinberger podał prezydentowi Reaganowi jakieś dokumenty. Prezydent wręczył je z kolei Gorbaczowowi, a ten przekazał je szefowi Sztabu Generalnego Armii Sowieckiej, wybitnemu wojskowemu, marszałkowi Siergiejowi Achromiejewowi. Ten rzucił na dokumenty okiem i zbladł. Trzymał bowiem w ręku szczegółowe plany lokalizacyjne oraz schematy konstrukcji najważniejszych sowieckich bunkrów dowodzenia strategicznego na wypadek wybuchu wojny atomowej — III wojny światowej! Amerykanie mieli je dokładnie namierzone od kilku lat! Marszałek wytłumaczył to cywilowi Gorbaczowowi, a ten wszystko zrozumiał od razu. To była klęska! Rozpoczęły się więc dalsze pertraktacje amerykańsko-sowieckie.
Właśnie tak Rosjanie rozpoczęli odwrót! Nikt z uczestników tych rozmów na najwyższym światowym szczeblu politycznym nie wiedział, jak te supertajne dokumenty trafiły w ręce prezydenta Reagana. A to właśnie Kukliński dostarczył Ameryce dane o potężnych sowieckich ośrodkach — bunkrach dowodzenia. Jeszcze pod koniec lat 70.
Gen. John Galvin, głównodowodzący sił NATO i dowódca US ARMY w Europie, szef Połączonych Sztabów Sił Zbrojnych USA, podaje, jak bardzo drobiazgowe, szczegółowe i niezmiernie ważne dla Ameryki były dokumenty zdobyte w Moskwie przez Kuklińskiego: Zarówno Billy Clark (doradca prezydenta R. Reagana), jak i Fréd Iklé (doradca sekretarza obrony C. Weinbergera) wiedzieli dobrze, że ostatecznym celem Sowietów jest zaatakowanie Stanów Zjednoczonych. W ich rękach znajdowało się ponad 2000 stron tajnych dokumentów specjalnego znaczenia, przygotowanych przez sowiecki Sztab Generalny. Dostarczył je pułkownik Kukliński. Plany Układu Warszawskiego, którymi dysponowali, ograniczały się do inwazji na Europę Zachodnią, ale ważne notatki umieszczone na marginesach dokumentów zawierały informacje o bratniej współpracy z towarzyszami z Azji.
Natomiast Robert Gates — były dyrektor CIA oraz sekretarz obrony USA, szef Pentagonu za prezydentury G. W. Busha i obecnie za prezydentury Obamy, w pamiętnikach pt.: „From the Shadow” tak wspomina polskiego oficera: „W okresie zimnej wojny polski pułkownik Kukliński był najcenniejszym naszym źródłem informacji w całym bloku sowieckim od Władywostoku do Berlina Wschodniego. Przekazał Stanom Zjednoczonym ponad 30 tys. stron najtajniejszych dokumentów Armii Sowieckiej, w tym także o znaczeniu strategicznym, co pozwoliło USA uprzedzić agresywne zamiary Kremla. Ogromne znaczenie dla nas miały zwłaszcza szczegółowe plany mobilizacyjne Armii Sowieckiej i Układu Warszawskiego na wypadek wojny, informacje o najnowszych rodzajach sowieckiej broni oraz dane dotyczące planowania elektronicznych systemów bojowych pola walki za pomocą satelitów. Kukliński dostarczył nam również przez ponad 10 lat mnóstwo innych ważnych informacji.
W grudniu 1980 r. Kukliński uprzedził o koncentracji wojsk sowieckich nad granicą Polski oraz o rozkazach interwencji militarnej w Polsce. Dzięki tym informacjom prezydent Carter poważnie ostrzegł Moskwę, co interwencji rosyjskiej zapobiegło”.
Sam pułkownik relacjonował już później: „Nie mogę powiedzieć, że przekazałem Amerykanom kompletne sowieckie plany wojenne, ale na pewno poważną ich część. Czyli strategiczne rozwinięcie sił zbrojnych Układu Warszawskiego do wojny, radziecki plan mobilizacyjny drugiego rzutu, który stacjonował tuż za wschodnią granicą Polski. Znałem też sowieckie plany wojenne sił pierwszego rzutu, które stacjonowały w Niemczech — jak zostaną użyte i w jakim ruszą kierunku”.
Informacje dostarczane przez Kuklińskiego były uwzględniane w amerykańskich analizach obronnych oraz wykorzystywane do neutralizowania sowieckich zbrojeń i podejmowania decyzji przez Pentagon, na jakie rodzaje broni warto wydać pieniądze, a na jakie nie. Pewnego dnia w roku 1981 CIA powiadomiła Kuklińskiego: „Musimy koniecznie zdobyć informacje na temat pancerza czołgu T-72. Od pozyskania tych danych zależy los kilku miliardów dolarów przeznaczanych na nasze programy zbrojeniowe”.
W warunkach zimnej wojny i ogromnego napięcia polityczno-militarnego nieoczekiwany atak rosyjski był zawsze możliwy. Moskwa stale szantażowała nim Zachód. Ogromne manewry, dyslokacje wielkich mas wojsk — wszystko to stanowiło o ciągłym napięciu i zagrożeniu.
Kukliński dostarczał Ameryce na bieżąco informacje nie tylko o tym, co Rosjanie planują, ale również, czego nie planują i czego na pewno nie zrobią. Czy na przykład nie przekształcą nagle w otwartą wojnę ogromnych manewrów prowadzonych tuż nad granicą RFN, Austrią i Danią, a dowodzonych osobiście przez marszałków Ustinowa, Ogarkowa i Kulikowa. Siły Układu Warszawskiego mogły w ten sposób, za pomocą zaskakującego ataku, uzyskać od razu ogromną przewagę nad wojskami NATO. Dlatego właśnie działalność Kuklińskiego była bezcenna dla amerykańskiego wywiadu. Żywy człowiek — polski oficer — weryfikował dane amerykańskich satelitów zwiadowczych.
Pułkownik Kukliński działał przez 10 lat w warunkach maksymalnego zagrożenia. Z Polski wyjechał niemal w ostatniej chwili, gdy kontrwywiad sowiecki deptał mu już po piętach. Stało się to 7 listopada 1981 r., dokładnie w rocznicę bolszewickiej rewolucji, niedługo przed stanem wojennym. Amerykanie powiedzieli Kuklińskiemu, by jeszcze przed wyjazdem wkręcił się do ambasady sowieckiej na bankiet z okazji komunistycznego święta. Z bankietu pułkownik nie wrócił już do swego domu na Nowym Mieście w Warszawie, tylko do zakonspirowanego lokalu, skąd wywieziono go na lotnisko. Na polskim paszporcie wystawionym na inne nazwisko poleciał z Okęcia do Londynu. Jego żona Hanka i obaj synowie przejechali przez Świecko samochodem ambasady amerykańskiej. W operację tę — prowadzoną za osobistą zgodą prezydenta Reagana — zaangażowanych było kilkudziesięciu ludzi z amerykańskiego wywiadu. Kukliński wyjechał w momencie, gdy KGB i polskie WSW wiedziały już, że w polskim Sztabie Generalnym, wśród sześciu typowanych pułkowników i generałów, na pewno tkwi agent Stanów Zjednoczonych. Po latach gen. Kiszczak przyznał, że najmniej podejrzany był... Ryszard Kukliński.
Pułkownika Kuklińskiego sąd stanu wojennego zaocznie skazał na karę śmierci, degradację, konfiskatę mienia i pozbawienie praw publicznych. Ale nawet ten straszny kapturowy sąd w uzasadnieniu tajnego wyroku nie dopatrzył się żadnych pobudek materialnych w działalności skazanego oficera. Wyrok na Ryszarda Kuklińskiego był ostatnim wyrokiem śmierci wydanym w PRL w procesie politycznym. Ale nie tylko to ma znaczenie historyczne. Warto zwrócić uwagę na znamienny fakt, że proces Kuklińskiego toczył się nie w Moskwie, ale w Warszawie, sędziami byli Polacy, a nie Rosjanie, a mimo to polski sąd złożony z polskich sędziów skazał Polaka na najwyższy wymiar kary — na śmierć, za przekazywanie tajemnic nie polskich, tylko sowieckich, nie państwa polskiego, ale obcego, wrogiego Polsce mocarstwa. W dodatku wszystkie te supertajne dokumenty sowieckie były w języku rosyjskim, a nie polskim. Wyrok na Kuklińskiego to ważny przyczynek do debaty na temat tego, do jakiego stopnia PRL był państwem pozbawionym niepodległości i suwerenności w okresie 1944-90.
Do tego fundamentalnego problemu odniósł się Zbigniew Herbert, pisząc słynny list otwarty w obronie pułkownika Kuklińskiego do prezydenta Wałęsy, który określał pułkownika publicznie epitetem zdrajcy, podobnie jak Jaruzelski, Kiszczak, Urban, Michnik czy Kuroń. Wielki poeta nieprzypadkowo 5 grudnia 1994 r. — w rocznicę urodzin marszałka Piłsudskiego pisał: „Pułkownik Kukliński przez wiele lat toczył samotną walkę w cieniu grożącej mu w każdym momencie śmierci — o sprawy najważniejsze: prawo do niezawisłości, prawo do obrony zagrożonego bytu państwowego, o godność narodową wreszcie. (...) Bohaterowie są zawsze samotni. Nie mają ze sobą tłumu płatnych klakierów, redaktorów kłamstwa, zwolenników pałki i obozu osamotnienia. (...) Pułkownik Kukliński jest jednym z nas — cokolwiek chcieliby wydumać na ten temat ludzie złej woli i wygodnej obojętności”.
Autor jest doktorem historii, politologiem i publicystą. Był przyjacielem i formalnym pełnomocnikiem Ryszarda Kuklińskiego w Polsce w latach 1993-2004. Napisał monumentalną (750 str.) biografię pt.: „Samotna misja — pułkownik Kukliński i zimna wojna” z przedmową Wiktora Suworowa (nagroda Polonii Amerykańskiej za bestseller roku 2000), a także „Pułkownik Kukliński — tajna misja” (przedmowa Radosława Sikorskiego), która ukazała się w 2008 r. i miała trzy wydania.
opr. aw/aw