Aleksander Hall na temat stanu wojennego (fragment książki "Stan wojenny - wspomnienia i oceny" pod red. Jana Kulasa "BERNARDINUM" 1999)
Proszę państwa, prosiłbym, aby w żadnym wypadku nie traktować tej mojej wypowiedzi jako wypowiedzi naukowej, przygotowanej. 15 minut wystarczy jedynie na naszkicowanie problemu.
Więc jaka była filozofia władzy stanu wojennego. Po pierwsze, sformułowałbym tezę, że na całe szczęście ta epoka, w której nadchodził stan wojenny, to był już czas rozkładu komunizmu. Czym jest komunizm? Ostatnio ukazała się na ten temat książka profesora Andrzeja Walickiego „Marksizm i skok do królestwa wolności. Dzieje komunistycznej utopii”. Autor stawia w niej tezę, że komunizm w czystej postaci to jest świecka wiara, która chce całkowitego podporządkowania jednostki ideologicznej wizji i która wymaga od jednostki całościowego zaangażowania i kompletnego podporządkowania się sile, która jest motorem dziejów. Na całe szczęście pod koniec lat 70 w Europie i w Polsce ideologia komunistyczna nie była już świecką wiarą, znajdowała się w odwrocie, chociaż komuniści rządzili na wschód od Łaby. System komunistyczny wyraźnie przegrywał konkurencję z cywilizacją Zachodu z demokratycznym kapitalizmem. W związku z tym ludzie, którzy wówczas Polską rządzili, nie stawiali sobie za cel, aby Polaków ożywić komunistyczną wiarą, przekonać ich do skuteczności komunistycznej gospodarki. Mieli cele skromniejsze. Jakie to były cele? Po pierwsze, państwo musi być rządzone przez nas. Co znaczy przez nas? Przez formację ukształtowaną przez pezetpeerowski establishment PRL.
Po drugie, uważali oni, że wprowadzenie demokracji jest niemożliwe i niewskazane. I po trzecie, aksjomatem jest podległość Związkowi Radzieckiemu. Ludzie mają słuchać. Mają nie przeszkadzać. Mogą myśleć, co chcą, byle nie działali, byle nic próbowali zmieniać rzeczywistości.
Taka postawa władców PRL powodowała, że właściwie już od samego początku -od Sierpnia '80 roku nie było prawdziwej płaszczyzny porozumienia między obozem politycznym reprezentującym taką wizję Polski a ruchem „Solidarność”, który był zjawiskiem spełniającym wiele funkcji: niepodległościową, narodową, związkową, ale którego istnienie stanowiło radykalną wyrwę i zmianę w dotychczasowym systemie.
Nic miejsce tutaj, aby wdawać się w polemikę, czy z tego powodu można było dłużej utrzymać jakiś stan koegzystencji między tym ruchem a władzą komunistyczną, ale starcie między tymi dwoma siłami wydawało się nieuchronne. Moim zdaniem, komunistyczna władza od samego początku - od Porozumień Sierpniowych - nie zakładała rzeczywistego porozumienia z „Solidarnością”. Mogła, być może, zaakceptować „Solidarność” jako bardziej niesforny, ale jednak element systemu, a więc „Solidarność” podporządkowaną kierowniczej roli PZPR. Dlatego też władza przystępując do wprowadzenia stanu wojennego nie zakładała jedynie osłabienia przeciwnika po to, żeby się z nim porozumieć na konkretniejszych warunkach. Zakładano konsekwentnie zniszczenie „Solidarności”. W tym sensie decyzja, która formalnie została podjęta w październiku 1982 roku (o rozwiązaniu NSZZ „Solidarność” i innych związków zawodowych) zapadła znacznie wcześniej.
Mam dużą nieufność do pisanych ex post relacji przywódców politycznych, szczególnie przywódców komunistycznych, którzy na ogół mają skłonność do racjonalizacji swych postaw i tłumaczenia ich, ale warto może przywołać bardzo niedawne świadectwo złożone w ostatnim numerze „Polityki” przez Stanisława Cioska, jakby nie było, jednej z czołowych postaci ekipy, która wprowadziła stan wojenny, dotyczące ich stanu świadomości w tamtym czasie. To jest rozmowa, którą redaktor Paradowska przeprowadziła właśnie z Cioskiem i Karolem Modzelewskim. Ciosek mówi:
Najbardziej zarzucałbym naszej stronie nieskuteczność (mówi o czasach stanu wojennego i czasach bezpośrednio poprzedzających wprowadzenie stanu wojennego), która zresztą objawiła się już wiele lat wcześniej. Dalej, gdybym ja wtedy wiedzial, kim są Karol Modzelewski i jemu podobni. Dla mnie był Pan diabłem. Takie mieliśmy wyobrażenie o znacznej części „Solidarności”, byliśmy zbyt lękliwi, zbyt tchórzliwi, by podjąć rzeczywisty dialog z elitami „Solidarności”. Padaliśmy ofiarą własnej propagandy. On to mówi dzisiaj i myślę, że w poważnej mierze jest to wyznanie prawdziwe.
Następnie celem tej operacji, obok zniszczenia organizacji, było zastraszenie społeczeństwa, nie myślę, że każdy z nas, który te czasy pamięta, te techniki i metody, przyzna, że była to operacja wielkiego zastraszenia społeczeństwa. Myślę, że władza dozowała represje i nie chciała zastosować na skalę masową terroru. Można zadawać pytanie: czy takie operacje, jak masakra w Kopalni „Wujek”, były pewnym wyjątkiem od reguły, czy być może miały pokazać, że władza w pewnym, wybranym miejscu pokazuje, do czego jest zdolna, po to, aby ten opór po prostu przełamać. Sądzę także, że władza myślała, że postawa zdecydowania i bezwzględności wywrze neutralizujący wpływ na opinię międzynarodową. Myślę, że ludzie pokroju Jerzego Urbana i Łukasza Górnickiego, ale także ich mocodawcy cechowali się pogardą dla demokracji zachodnich. - Pokrzyczą, padnie trochę ostrych słów, ale się uspokoją i rzeczy wrócą do normy - myśleli - będą z nami rozmawiali, bo my mamy władzę. Takie było ich rozumowanie. I tutaj niewątpliwie przeliczyli się. Myślę, że nie mieli żadnej koncepcji politycznego zmienienia Polski, ani koncepcji reformy gospodarczej, na co niektórzy zwolennicy władzy autorytarnej liczyli, sądząc, że pod parasolem władzy stanu wojennego zreformuje się polską gospodarkę, czy zmieni się system gospodarczy.
Absolutnie nie ma podstaw, aby sądzić, że taki plan powstał w głowach architektów stanu wojennego. Być może, myślano później o kontrolowanej liberalizacji, która miała przynieść zmianę fasady i legitymizację systemu. W każdym razie sprawą najważniejszą, podstawową dla władz stanu wojennego, było zniszczenie „Solidarności” i utrzymanie monopolu władzy w rękach peerelowskiego establishmentu. Polityka ta zakończyła się fiaskiem. O ile ta pierwsza operacja, militarno-milicyjna, została przeprowadzona sprawnie, to jednak fiasko polityki siły okazało się ewidentne i przyniosło swoje ostateczne owoce w latach 89-90. Jakie powody się złożyły na fiasko tej polityki? A więc przede wszystkim rozległość społecznego oporu, którego nie należy tylko identyfikować wyłącznie z działalnością w strukturach podziemnych. Był to opór bardzo szeroki, obejmujący bardzo potężną część polskiego społeczeństwa, manifestujący się w różnych formach, świadczący o sprzeciwie moralnym i politycznym. W ładny sposób został on wzmocniony postawą polskiego Kościoła, zwłaszcza papieża; szczególną rolę spełniły dwie pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny w latach 1983 i 1987. Każdy, kto był na Zaspie, na mszy papieskiej, wie, o czym mówię. Do poniesienia klęski stanu wojennego przyczyniła się postawa zagranicy. Była ona zaskoczeniem dla władz stanu wojennego. „Solidarność” spotkała sympatię znacznej części nie tylko opinii publicznej, ale rządów i związków zawodowych. Wreszcie, o fiasku zadecydował oczywiście brak koncepcji reformy gospodarczej.
Jednak najważniejsze było to, że wydarzenia w Polsce spotkały się już z fazą agonalną systemu komunistycznego. Nie wiedzieliśmy wówczas o tym, podobnie jak nie zdawali sobie z tego sprawy ówcześni przywódcy świata zachodniego. Sądzono, że system będzie istniał dłużej. Tymczasem system w skali światowej wyczerpał swoje możliwości i koniec lat 80 przyniósł zjawisko, które, jestem przekonany, zostanie uznane za jedno z najważniejszych w historii świata, czyli - rozpad systemu komunistycznego. Ten rozpad oznaczał też klęskę polityki władz stanu wojennego, którą w łagodniejszej formie kontynuowały one aż do 1998 roku.
Aleksander Hall - historyk; w latach 1977-79 działacz Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, następnie współorganizator Ruchu Młodej Polski i redaktor „Bratniaka”. Wstanie wojennym uniknął internowania, działał w strukturach podziemnych „Solidarności” i w Radzie Prymasowskiej. Uczestnik obrad „okrągłego stołu”; 1989-1990 minister ds. kontaktów z partiami politycznymi w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Jeden z liderów Unii Demokratycznej, a po wystąpieniu z niej - Stronnictwa Konserwatywno Ludowego. Od 1997 r. poseł SKL z listy AWS.
Wypowiedź na konferencji „Stan wojenny na Pomorzu Gdańskim”, Gdańsk, grudzień 1997 r.
opr. mk/mg