Czekanie na szeryfa [GN]

Od 20 lat kolejne rządy próbują reformować polski wymiar sprawiedliwości. Bez skutku

Czekanie na szeryfa [GN]

Od 20 lat kolejne rządy próbują reformować polski wymiar sprawiedliwości. Na razie bez skutku. Autor zdjęcia: Marek Piekara

Dopóki polskie sądy będą przez półtora roku zajmowały się procesami o plastikowe wiaderko warte 10 zł, jak niedawno miało to miejsce na Opolszczyźnie, dopóty nie wyjdą z zapaści. Ale może wcale wyjść z niej nie chcą?

Zdaniem Centrum im. Adama Smitha nie tylko sądy, ale cały wymiar sprawiedliwości w Polsce leży na łopatkach. I to mimo trwających od co najmniej 20 lat prób jego reformowania. Powody są od lat te same: źle stanowione prawo, którego nie sposób przestrzegać, zapędy władzy ustawodawczej, która chce w najdrobniejszych szczegółach wszystko regulować, a potem kontrolować, i przede wszystkim ciągnące się latami procesy sądowe.

— Nie jest prawdą, że powodem kłopotów jest jego zła sytuacja finansowo-administracyjna. W ubiegłym roku nakłady na sądownictwo w Polsce były wyższe niż w większości krajów UE — ocenia krytycznie dr Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich. Na 100 tys. obywateli przypada 26 sędziów, podczas gdy np. w Wielkiej Brytanii 7. Także liczba personelu pomocniczego w sądach jest o jedną trzecią wyższa niż przeciętnie w Europie. Skoro więc jest tak dobrze, dlaczego jest aż tak źle?

Fabryka ustaw

W 1986 r. uchwalono w Polsce 18 ustaw. W ub. roku Sejm wyprodukował ich 259, a Dziennik Ustaw, w którym są one publikowane, od połowy lat 80. spęczniał ponad 60-krotnie. Do rosnącej liczby ustaw trzeba było wydać odpowiednio dużo rozporządzeń wykonawczych (w ostatnim 20-leciu przeszło 20 tys.!). Prawo jest tak rozbudowane, że w gąszczu przepisów trudno połapać się nawet specjalistom, nie mówiąc o zwykłych obywatelach. Zalew aktów prawnych nie czyni naszego życia łatwiejszym i uporządkowanym. Przeciwnie: prawo jest często zmieniane, przez co zdarza się, że poprawiane są przepisy, które jeszcze nie zdążyły wejść w życie. Od 2000 r. 120 razy zmieniała się ustawa o podatku dochodowym od osób fizycznych, 40 razy kodeks pracy, 70 razy — ustawa o systemie oświaty, 60 razy — ustawy o emeryturach, rentach. — Czekam na parlament, który nie uchwali żadnej ustawy, ale uchyli 1500 istniejących — mówi dr Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha.

Rzeczpospolita sędziowska

— W Izraelu, 7-milionowym państwie jest 600 sędziów, a Sąd Najwyższy, który pełni też funkcje naszego Naczelnego Sądu Administracyjnego, Trybunału Konstytucyjnego oraz Stanu, liczy 12 sędziów. I procesy trwają krócej — podkreśla dr Kochanowski.

Ile w Polsce trwałoby osądzenie austriackiego Fritzla, który za najcięższe przestępstwa został skazany w ciągu czterech dni? Zapewne proces ciągnąłby się latami i możliwe, że oskarżony nie dożyłby jego zakończenia. Opieszałości naszych sądów w dużej mierze winne są procedury. To one nakazują składanie zeznań najpierw przed policją, potem przed prokuraturą, a na końcu raz jeszcze przed sądem. Procesy trwałyby krócej, gdyby zrezygnowano z czytania całego aktu oskarżenia, który przecież stronom jest znany. Procesy nadal są ręcznie protokołowane, a mogłyby być nagrywane, co przyspieszyłoby pracę.

Kulą u nogi procesów sądowych jest sposób doręczania wezwań, które do stron i świadków mogą być dostarczone tylko za pośrednictwem Poczty Polskiej. Z powodu nieodebrania wezwań procesy odkładane są w nieskończoność. Wielokrotnie już proponowano, żeby powołać doręczycieli sądowych, którzy działaliby szybciej i skuteczniej od poczty. I żeby doręczenia dostarczano tylko stronom procesu.

— To na stronach powinien spoczywać obowiązek doprowadzenia na rozprawę świadków, zebrania dowodów, opinii biegłych — podkreśla adwokat Antoni Łepkowski, były członek Naczelnej Rady Adwokackiej. — Sąd jest od rozstrzygania i wymierzania sprawiedliwości, a nie od zajmowania się stroną organizacyjną procesu.

Te zmiany pozwoliłyby rozstrzygać proste sprawy na jednym posiedzeniu. Bardziej skomplikowane przypadki powinny być rozpatrywane przez sąd dzień po dniu, by rozstrzygnięcie mogło nastąpić szybko. Ale jak to zrobić, skoro sędziowie zajmują się kilkunastoma sprawami naraz, a rocznie orzekają w ponad 2 tys. przypadków?

Spora część spraw w ogóle nie powinna trafiać na wokandę. Mogłyby je rozpatrywać instytucje arbitrażowe, notariusze... Sędziowie polscy często zajmują się administracją, w innych państwach natomiast robią to sekretarze i asystenci. Dlatego np. sądowe ściganie nieuczciwego kontrahenta handlowego trwa przeciętnie w Polsce aż 830 dni, z czego blisko rok trzeba czekać na wszczęcie prac komornika.

Jak leczyć sądy?

Sędziowie też nie są bez winy. Jakość ogłaszanych przez nich wyroków pozostawia wiele do życzenia. Z tego powodu jedna sprawa latami ciągnie się w kolejnych instancjach odwoławczych.

— Jestem za wybieralnością sędziów i prokuratorów, za połączeniem możliwych sądów w sąd najwyższy — wymienia dr Gwiazdowski. — Procedury, a także koszty w sądach powinny być zróżnicowane, w zależności od wagi i złożoności sprawy. Akt oskarżenia powinien być gotowy nie później niż 3 miesiące po postawieniu przez prokuraturę zarzutów. Powinna nastąpić zmiana polityki kadrowej i płacowej, tak by stanowisko sędziego było ukoronowaniem kariery prawniczej i by obejmowała je osoba z dużym doświadczeniem zawodowym.

Samoobrona

— Opór „elit” sędziowskich przeciwko zmianom jest ogromny — zaznacza rzecznik praw obywatelskich.

Sędzia nie ma żadnego interesu w tym, żeby zakończyć proces w krótkim czasie. Jak ocenia mec. Łepkowski, usprawnienie pracy sądów może doprowadzić do 70-procentowego bezrobocia wśród sędziów. Podobnie jak otwarcie zawodów prawniczych, do których dostępu strzegą teraz korporacje, twierdzące, że stoją na straży jakości usług.

— Ale z tej jakości nie wszyscy mogą skorzystać, bo ceny usług są wysokie — zaprzecza prof. Krzysztof Rybiński ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. — Klienci najlepiej zweryfikują pracę prawników. Do kiepskiego po prostu nie pójdą. Doświadczenia Australii, Wielkiej Brytanii czy Holandii udowodniły, że liberalizacja rynku usług prawnych spowodowała znaczne obniżenie cen.

Wielu ministrów sprawiedliwości chciało otwarcia zawodów prawniczych na nowych ludzi, ale żadnemu dotąd się to nie udało. Życie pokazało, że łatwiej jest zmienić ministra (w ostatnich 20 latach mieliśmy ich aż 19), niż zreformować wymiar sprawiedliwości.

— Zmiany nie będą łatwe — uprzedza mec. Łepkowski. — Musi znaleźć się ktoś, kto będzie miał odwagę wprowadzić je bez pytania o zdanie środowisk prawniczych.

Eksperci już nieraz mówili, jak należy zmienić system sprawiedliwości, aby działał sprawnie i skutecznie. Czy ktoś ich słuchał? Cztery lata temu Fundacja „Ius et Lex” przedstawiła politykom spójny projekt: „Sądy sprawne i efektywne”. W odpowiedzi otrzymała... podziękowanie za zainteresowanie. W lipcu ub.r. prof. Rybiński wręczył premierowi Tuskowi notatkę o tym, jak negatywne stanowienie i stosowanie prawa hamuje rozwój Polski. Nikt na nią nie odpowiedział.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama