Brak klarowności szkodzi

Rozmowa z Krzysztofem Dzierżawskim, ekspertem podatkowym Centrum Adama Smitha na temat polskiego systemu podatkowego

Podatki to temat, który zawsze wywołuje emocje. Dlaczego w Polsce sprawa od lat sprowadza się do populistycznych deklaracji i niepewności do ostatniej chwili?

Dlatego, że kwestia ta zwykle nie jest rozpatrywana w sposób merytoryczny, ale staje się środkiem do załatwiania doraźnych interesów politycznych. Przedmiotem sporu są w zasadzie podatki dochodowe od osób fizycznych. Gdy na zagadnienie spojrzymy fachowo, odkryjemy, że proponowane różnice są bez znaczenia. Bo cóż to zmieni w gospodarstwie domowym czy będziemy płacić 18 czy 19 proc.

O reformie systemu podatkowego mówi się od dawna. Czy tkwienie w gąszczu ulg i przywilejów przy jednocześnie wysokich stopach podatkowych nie jest w istocie mieszaniem polityki fiskalnej ze społeczną? Czy to służy naszej gospodarce?

Ulgi podatkowe w rzeczywistości obnażają bezradności polityków wobec rozmaitych problemów społecznych. Ulga mieszkaniowa, która pochłania ogromne środki na wyrównanie zwolnień podatkowych, nie rozwiązała problemów budownictwa mieszkaniowego w Polsce. Nie wpłynęła na poprawę sytuacji mieszkaniowej. Podobnie jest z ulgą prorodzinną, która ujawnia, iż politycy nie potrafią zmierzyć się z problemami finansowymi większości rodzin. Możliwości budżetu pozwalają przecież ustalić tę ulgę na bardzo niskim poziomie, a nam przydałoby się po prostu zdecydowane obniżenie podatku dochodowego.

Jak zatem powinna wyglądać struktura podatkowa? Jaki kierunek nadać reformie podatkowej, aby była dobra i dla gospodarki i dla obywatela?

Podatki bezpośrednie w Polsce są zbyt wysokie. “Pożerają” około połowy tego, co ludzie wypracują. A pozostają jeszcze podatki pośrednie i zobowiązania parapodatkowe. Płacimy ich mnóstwo w postaci akcyzy, VAT-u, ceł itp. Zobowiązania sektora publicznego są w tej chwili tak duże, że nie można podatków globalnie zmniejszyć. Każda sfera usług publicznych cierpi na chroniczny niedobór środków. Nadużyciem ze strony polityków jest stwierdzenie, że konkretna opcja obniży podatki. Konieczne są zasadnicze zmiany w strukturze podatków. Należy zmniejszyć te podatki, które w konsekwencji szkodzą gospodarce i te, które wywołują zachowania szkodliwe u podatników, a podnieść - bo z pustego i Salomon nie naleje - podatki pośrednie. Nic tak nie szkodzi gospodarce, jak brak klarowności podatkowej.

Szkodliwe - to znaczy które?

Podatki w Polsce najbardziej obciążają pracę. Płaca netto jest obciążona w 80 proc. składkami. Do tego dochodzą obciążenia związane z obsługą tych świadczeń. W efekcie podatkowej dyskryminacji inwestorzy wycofują się z rynku pracy, ponieważ nie są w stanie sprostać nadmiernym wymogom, które nakłada na nich prawo. To sprawia, że maleje liczba miejsc pracy. Szkodliwy jest też wysoki podatek dochodowy od firm. Jest on tym mniejszy, im dany podmiot ma większy koszt. Wysokie koszty stają się więc pożądane przez przedsiębiorstwa. To sprawia, iż pracują drożej. Dochodzi nawet do nonsensu - handlowania stratami między firmami. Ktoś, kto ma straty, może jeszcze z zyskiem sprzedać je temu, kto zamieni je na koszty i z tego powodu zapłaci mniejszy podatek. I mamy kolejne zagmatwanie polityki podatkowej. Podatek dochodowy od osób prawnych jest w istocie zbyteczny z punktu widzenia gospodarki.

Jaki wobec tego model wybrać?

W Europie od kilkunastu lat panuje tendencja do zmniejszania podatku dochodowego, bo jego szkodliwość jest wprost proporcjonalna do wysokości stawek. Podstawą opodatkowania powinna być wielkość obrotu. Obecny podatek dochodowy dzięki zabiegom, które opisałem, stanowi średnio około 1 proc. obrotu. Można by go więc zastąpić podatkiem obrotowym tej samej wysokości. Oszczędziłoby to wielu strat w obsłudze. Podatki obciążające pracę trzeba zmniejszyć przynajmniej o połowę, a sektory publiczne zasilać w inny sposób - dzięki podatkom pośrednim. Zyskiwałby wówczas pracodawca. A zaoszczędzone pieniądze mógłby wydać na inwestycje, dokapitalizowanie, a zwłaszcza na tworzenie nowych miejsc pracy. Zmniejszyłby się koszt pracy, a zwiększył np. koszt surowca obciążonego podatkiem. Zatrudnienie większej liczby pracowników zwiększałoby zaś obroty i dochód pracodawcy.

Wpłynęłoby to pozytywnie na kondycję naszych firm, które już niedługo będą musiały zmierzyć się z konkurencją przedsiębiorstw krajów Unii Europejskiej.

Bez wątpienia wysoki stopień opodatkowania pogarsza warunki funkcjonowania firm. Ale jest jeszcze inny problem działania na unijnym rynku. Pewna przewaga, jaką Polska dysponuje wobec innych, wynika z tego, że nasza siła robocza nie ma takich wymagań płacowych jak w UE. I w tym kontekście reforma podatków jest u nas konieczna, jeśli mamy myśleć o rozwoju opartym na potencjale związanym z wyżem demograficznym. Wyż, który wkrótce wejdzie na rynek pracy może - dzięki obniżeniu kosztów pracy i zwiększeniu liczby miejsc pracy - stać się atutem rozwoju, a nie zagrożeniem. Największym mankamentem polityków i analityków ekonomicznych jest niedostrzeganie związku między stopą bezrobocia a obciążeniami pracy, oraz między rozwojem gospodarczym a tym co go napędza, czyli pracą.

Dziękuję za rozmowę.

Krzysztof Dzierżawski
ekspert podatkowy Centrum im. Adama Smitha

Rozmawiał Michał Góra

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama