O festiwalach piosenki religijnej i ich wartości duszpasterskiej i ekumenicznej
- Muzyka jest dobrą płaszczyzną ekumenizmu praktycznego, a nawet duchowego, jeśli tylko służy modlitwie - powiedział ks. dr SŁawomir Pawłowski, pallotyn, podczas sympozjum, które poprzedziło IV Międzynarodowy Ekumeniczny Festiwal Muzyki Chrześcijańskiej "Song of Songs 2001", odbywający się w ostatnich dniach czerwca w Toruniu.
Organizatorzy nie spodziewali się, że do Torunia przyjedzie tak wielu młodych ludzi z całej Polski. Liczyli na około 10 tysięcy, którą to liczbę przekroczy tylko publiczność na koncercie "Arki Noego". Tymczasem przez dwa dni na festiwalu bawiło się prawie 2 tysiące osób.
Stare mury fosy zamku krzyżackiego, w których w tym roku ustawiono scenę festiwalową, gościły 30 najlepszych zespołów chrześcijańskich, polskich i zagranicznych. Wystąpiły grupy ze Słowacji i Litwy, hiszpańsko-niemiecka grupa hip-hopowa "W4C". Z Chicago przyjechał Michael Black, legenda reggae, który rozpoczął swoją karierę na Jamajce w tym samym czasie co Bob Marley - co podkreślano wielokrotnie. Wystąpili prawie wszyscy najważniejsi polscy muzycy chrześcijańscy. Festiwal był właściwie przeglądem różnorodności nurtów w tej muzyce - od poezji, przez pop, rock, gospel, aż po techno i heavy metal. Można było też usłyszeć śpiewy gregoriańskie.
Ekumenizm od dołu
Od początku Toruń jest szansą na pokazanie się muzyków mało znanych, chociaż nie zawsze amatorów. W koncertach na tzw. małej scenie, czyli konkursowej, prezentowali się też artyści z dorobkiem płytowym. Odkryciem Torunia jest np. "Früstück", "Anastasis" czy "Gospel Rain", które dopiero po festiwalu zaistniały w mediach. W tym roku w Toruniu zrezygnowano z konkursowej części, a z 60 zespołów, które się zgłosiły, wybrano sześć do koncertu prezentacji.
Festiwal powstał z potrzeby ekumenizmu praktycznego, o którym mówiono podczas sympozjum.
- Chodziło o to, żeby pokazać, że ekumenizm można przeżywać "od dołu", a nie tylko "od góry", jako współpracę hierarchów Kościołów. Proponujemy ekumenizm w formie spotkania muzyków, którzy śpiewają dla Boga - mówi Patrycja Michońska, rzecznik festiwalu.
Organizatorzy ubolewają nad tym, że muzycy wpadają do Torunia na dzień albo na parę godzin. Czerwiec to początek sezonu na festiwale, w różnych miejscach kraju w koncercie gwiazd pojawiają się zazwyczaj te same nazwiska wykonawców i nazwy zespołów, chociaż charakter festiwali jest różny.
U Świętego od ekologii
Od 11 lat w Katowicach Panewnikach u franciszkanów w tym samym czasie odbywa się Festiwal Piosenki Ekologicznej "Ekosong". W tym roku zmieniono termin na ostatni weekend sierpnia, a wydarzenie, jakim jest festiwal, będzie imprezą towarzyszącą uroczystościom związanym z odpustem św. Ludwika IX, króla, patrona panewnickiej bazyliki. Miejsce koncertów - Kalwaria rozciągająca się wokół bazyliki i klasztoru - jest idealne na przegląd piosenki ekologicznej. Już na Boże Ciało miejscowy ogrodnik wysadził mnóstwo pelargonii i innych kwiatów, na które teraz zakonnicy z niepokojem spoglądają, czy dotrwają do festiwalu. Pomysłodawcy festiwalu - alumni Wyższego Seminarium Duchownego Zakonu Braci Mniejszych w Katowicach Panewnikach - chcieli przez ten konkurs przypomnieć o franciszkańskim sposobie patrzenia na świat. A muzyka jest formą, która trafia do wszystkich, przede wszystkim do młodych.
- Trzeba uczyć młodego człowieka szanowania kultury. Jej wymiarem jest także środowisko - mówi o. Emil Pacławski, franciszkanin, dyrektor Festiwalu "Ekosong 2001". - Trudno określić owoce takich spotkań muzycznych, mogę tylko wierzyć, że są, że służą uwrażliwieniu naszego sumienia ekologicznego, bo kto dzisiaj np. spowiada się z tego, że złamał drzewo czy coś zdewastował. Dobrze mówić o tym, mając na "zapleczu" atmosferę świętości, jak tutaj, na festiwalu, tuż obok bazyliki.
Przez dwa dni festiwalowe przez Kalwarię przepływa około 7-8 tysięcy ludzi. Dorośli, dzieci, młodzież. Organizatorzy zapraszają więc takich muzyków, żeby wszystkie pokolenia mogły się dobrze bawić. W tym roku po raz pierwszy "Ekosong" poprowadzi kobieta - razem z o. Kasjanem na scenie pojawi się Iwona Szymala.
Rozpoczęło się na dobre
Franciszkanie z Zielonej Góry już po raz 9. pod koniec sierpnia organizują Ogólnopolski Festiwal "Pokój i Dobro", w Pakości zespoły dziecięce i modzieżowe występują na Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Religijno-Ekologicznej. W drugiej połowie czerwca odbył się VIII Ogólnopolski Festiwal Piosenki Pielgrzymkowej w Radomyślu nad Sanem. W Gdańsku przy bazylice św. Mikołaja 1 sierpnia rozpoczyna się III Festiwal Świętego Dominika "Genesis Znaczy Początek". Muzyczny sezon rozpoczął się na dobre.
Odbywa się także wiele imprez regionalnych, jak np. Festiwal Piosenki Religijnej "Kanaan", który w tym roku zorganizowano po raz 10. w Czerwionce-Leszczynach.
- Inspiracją do zorganizowania festiwalu było moje nawrócenie - mówi jego dyrektor Sebastian Drążczyk. - ale taż pierwszy "Gaude Fest", pierwsze wyjścia na zewnątrz z tym sposobem ewangelizacji, jakim jest piosenka. Dla mnie miarą festiwalu nie jest sława zaproszonych gwiazd czy liczebność publiczności, ale to, że ktoś zastanowił się nad tym, co tu usłyszał i uznał to za ważne.
Przez dziesięciolecie wytworzyło się już środowisko festiwalowe. Co roku w styczniu w parafiach pojawia się ogłoszenie, po którym 20-30 młodych wolontariuszy zgłasza się do pracy przy organizacji festiwalu. Najpierw spotykają się na cotygodniowych spotkaniach formacyjnych. W każdym roku pieniądze zebrane z przeprowadzonej w czasie koncertów kwesty przekazywane są na jakiś ważny cel. W ubiegłym roku było to Hospicjum Miłosierdzia Bożego w Gliwicach, w tym - zakup artykułów szkolnych dla ubogich dzieci z Czerwionki-Leszczyn.
Około tysiąca dzieci, głównie z Warszawy i okolic, przyjeżdża w ostatnią sobotę maja - między Dniem Matki a Dniem Dziecka - na "Festiwal aniołków na Mariankach", organizowany przez marianów z Góry Kalwarii koło Warszawy. Po raz czwarty spotkania przygotowała młodzież z Ruchu Focolare.
Tydzień wcześniej od lat spotyka się tu młodzież. Od dwóch lat to trzydniowe czuwanie nazywane jest Spotkaniami Młodych na Mariankach, na które przyjeżdża około 300 osób. Przed rokiem grały tu grupy "2 Tm 2,3" i "Maleo Reggae Rockers". W tym roku gościli u nich członkowie Międzynarodowej Szkoły Ewangelizacji ICPE.
Organizatorzy festiwali muzyki chrześcijańskiej, jakąkolwiek miałyby specyfikę, chcą przez muzykę pokazać Boga.
W 1998 r. podczas ostatniego kursu wakacyjnej Szkoły Nowej Ewangelizacji w Gubinie, kilkusetosobową grupę ewangelizatorów odwiedził bp Edward Dajczak. Wracał z Żar, gdzie modlił się na placu Woodstock i poświęcił postawiony w tym miejscu krzyż. Tego roku osoby kończące kurs ewangelizowały na Woodstock. W następnym inicjatywa zyskała konkretną nazwę - "Młodzi Młodym Przystanek Jezus", za którą odpowiedzialność przyjęła gubińska Wspólnota św. Tymoteusza Katolickie Stowarzyszenie w Służbie Nowej Ewangelizacji, razem z przyjaciółmi z innych wspólnot i ruchów, w sumie ponad 900 osób.
- To było doświadczenie piękna i młodości Kościoła, który jest otwarty na innych ludzi. Bogactwa i różnorodności form przekazu Ewangelii - mówi ks. Artur Godnarski, asystent Katolickiego Stowarzyszenia w Służbie Nowej Ewangelizacji Wspólnota św. Tymoteusza. - Głoszenie Jezusa to ukazywanie Go tak, by inni mogli Go dotknąć.
Obok chrześcijańskiej sceny, na której wystąpiło ponad 20 zespołów, ewangelizujący pracowali w lazarecie, zorganizowanym dla tych, którzy przedawkowali narkotyki czy alkohol.
Na długo przed tegorocznym "Przystankiem Jesus" uruchomiona została modlitewna strona internetowa, na której znajduje się m.in. tekst modlitwy za młodych, którzy przyjadą na Woodstock, i ewangelizatorów, ułożonej przez bpa Pawła Sochę.
Muzyka jest integralną częścią całego przedsięwzięcia. Tym, co trafia do młodych, do których trzeba mówić językiem prostym, zrozumiałym, pozbawionym hermetycznego języka teologii i drażniącej postawy wyższości. Na wielu festiwalach muzyka mówi o Bogu, na "Przystanku" jest głoszeniem Jezusa.
- Dzisiejszy człowiek śpi przy muzyce, goli się przy muzyce, do szkoły idzie ze słuchawkami na uszach - mówi ks. Artur Godnarski. - Muzyka może rujnować, ale może też nieść coś, co buduje. Ogromnym grzechem byłoby, gdyby Kościół nie wykorzystał tej możliwości.
Parę lat temu Maciek szedł do biblioteki. Była sesja, miał przed sobą egzaminy. W pubie czekali na niego koledzy. Na ulicy grupka młodych ludzi z prowizorycznie ustawionej sceny mówiła "coś pobożnego". Wtedy usłyszał najważniejsze słowa w swoim życiu. Wtedy się nawrócił.
- Nigdy bym się nie zatrzymał, gdyby nie to, że ci ludzie dobrze
grali. A gdybym się nie zatrzymał, to bym nie usłyszał...
opr. mg/mg