Szacunkowo tendencja do uzależnień cechuje 5-6% Polaków. Skala problemu jest jednak prawdopodobnie znacznie większa, a pandemia tylko pogorszyła sytuację
Żona powtarza mężowi, że z jego piciem „jest coś nie tak”. Jednak mężczyzna - odcięty w czasie pandemii od możliwości terapii - nie jest w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest alkoholikiem. I problem narasta.
Kryzys spowodowany wybiciem z dotychczasowego rytmu funkcjonowania, osamotnienie wiążące się z przymusem zdalnej pracy, jak również lęk o zdrowie oraz przyszłość swoją i rodziny w sposób szczególny dotknęły ludzi zmagających się z różnego rodzaju nałogami. - Pandemia wywarła ogromny wpływ na osoby uzależnione od alkoholu czy narkotyków - potwierdza Lech Zakrzewski, wieloletni terapeuta, autor audycji „Boże, użycz nam pogody ducha” na antenie KRP. Czas społecznej izolacji - jak zauważa - „sprzyja” też hazardzistom, siecioholikom czy zakupoholikom.
- Szacuje się, że tendencja do popadania w uzależnienia cechuje 5-6% Polaków. W mojej opinii skala problemu jest dużo większa - zaznacza. Uświadamia przy tym inną ważną rzecz: - Uzależnienie, z czego nie każdy zdaje sobie sprawę, to nie tylko picie czy branie... Uzależnienie to także nieumiejętność życia z człowiekiem, który patrzy na mnie z lusterka, a więc z samym sobą - wyjaśnia. Uzależnienie wreszcie - kontynuuje - to nieumiejętność rozmowy z innymi ludźmi oraz radzenia sobie z podejściem do „siły wyższej”, którą katolik utożsamia z Bogiem.
- Pandemia zrobiła ze mnie alkoholika - wyznaje Jacek. Od wyskokowych napojów nie stronił od młodych lat. - „Lek na nieśmiałość”, „odtrutka na nudę” - tym był dla mnie browar i półlitrówka. W ostatnim czasie alkohol stał się też znieczulaczem na sen. Codzienne bombardowanie danymi o liczbie zakażonych i zmarłych. Panika w mediach. Wreszcie zakaz wyjścia z domu. To wszystko sprawiło, że piwo wypijane przed telewizorem zamieniało się w pięć, a zdalna praca skutecznie tuszowała problem. Nikt nie widział moich opuchniętych oczu i puszką „browca” mogłem leczyć kaca - opowiada.
W opinii L. Zakrzewskiego niewielu ludzi z tendencją do popadania w uzależnienia posiada umiejętność właściwego odczytywania i definiowania towarzyszących im uczuć. - Nie potrafią odróżnić lęku od strachu albo poczucia winy od wstydu. Nie rozumiejąc, co się z nimi dzieje, nie są też w stanie odpowiednio zareagować - podpowiada.
Pandemia zbiera smutne żniwo. Informacje płynące z mediów potęgują strach o zdrowie i życie, możliwości utrzymania pracy i rodziny. Nie radząc sobie z presją, ludzie sięgają po używki. Sytuację osób mających już wcześniej problem alkoholowy czy narkotykowy pogarsza utrudniony w ostatnich miesiącach dostęp do fachowej pomocy, ale też rzetelnej informacji. - Stan zawieszenia i niepewność życia odpowiadały za brak decyzji dotyczącej rozpoczęcia leczenia - potwierdza wieloletni terapeuta. I podaje przykład: - Żona powtarza mężowi, że z jego piciem „jest coś nie tak”. Jednak mężczyzna - odcięty w czasie pandemii od możliwości terapii - nie jest w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest alkoholikiem. Włącza internet, gdzie natrafia na sprzeczne informacje, więc dla „spokojności”, by móc się zrelaksować, sięga po alkohol. I tak koło się zamyka.
O Jacku mówią: pije, bo jest sam! Sugerują, że gdyby mieszkał z rodziną, jego problem szybciej ujrzałby światło dzienne, co zwiększyłoby szanse na skuteczną pomoc.
O samotności jako jednej z przyczyn popadnięcia w uzależnienia wspomina także L. Zakrzewski. - Przykładowy singiel na etacie w stołecznej korporacji spędza większość dnia. Plus dojazd. Nagle jego praca zostaje przeniesiona do domu. Osiem godzin siedzi przed komputerem, ale do zagospodarowania ma także popołudnie i wieczór. Oczywiście może wykorzystać ten czas na naukę celem podniesienia kompetencji czy rozwijania pasji. Może czytać książki albo oglądać filmy, ale może też wyjść do sklepu i kupić alkohol, a potem w pojedynkę „topić smutki” - zauważa.
Można być samemu, ale nie być samotnym. Bądź co bądź nawet przebywający na kwarantannie mieli opcję kontaktowania się z innymi przez telefon czy internet. Terapeuta wskazuje na inne niebezpieczeństwo: - Można być też samotnym wśród ludzi!
- Syn i córka na zdalnej nauce i my, dorośli, z pracą przy komputerze w dwupokojowym mieszkaniu. Od początku jasne było, że albo się dogadamy, albo pozabijamy. Dzieci uczyły się w swoim pokoju, mąż w salonie, a ja okupowałam kuchnię - opowiada Katarzyna, alkoholiczka. Nie pije od pięciu lat. Mówi, że pandemia uratowała jej rodzinę. - Bałam się o siebie, ale mąż miał na mnie oko. I w końcu mogłam przekonać się, jak fajne mam dzieciaki. Kiedy one kładły się spać, szliśmy z mężem na spacer.
Katarzyna trafnie zauważa, że każda nowa sytuacja wymusza szukanie nowych dróg porozumienia. - Relacje szwankują, jeśli nie ma rozmowy. A jeżeli nie ma porozumienia, do głosu dochodzą skrywane żale i frustracje, skąd o krok do kłótni i awantur - dodaje.
- „Piję, bo jestem sam, a zatem nie mam dla kogo się starać”, „piję, bo mogę stracić pracę, a jak ją stracę, to czym spłacę kredyt na mieszkanie?” itp. Alkoholik zawsze znajdzie usprawiedliwienie dla upicia się - przyznaje Jacek. Na swój pierwszy mityng AA trafił za namową kolegi - alkoholika, który jest trzeźwy od 12 lat. - Spotkaliśmy się w sklepie. Zagadnął mnie i chyba szybko zorientował się, że mam problem, bo już się nie odczepił. Nachodził w domu, aż w końcu wywalił mi prawdę prosto w oczy.
- Dla ludzi z tendencją do uzależnienia się „najlepszym” lekarstwem na pandemię jest sięgnięcie po używkę: alkohol, papierosy bądź narkotyki - tłumaczy L. Zakrzewski. - Wielu mówi: „jak zapalę, to się uspokajam”. Tyle że jak przed pandemią palili paczkę dziennie, obecnie wypalają trzy. Na „lepszy sen” pili lampkę wina albo kieliszek koniaku, a teraz orientują się, że potrzebują czterech do pięciu - zauważa.
- Pandemia sprzyja popadnięciu w nałóg. Na bezkarne picie pozwala m.in. zamknięcie w domu - wyjaśnia Katarzyna. W wejściu na drogę trzeźwienia pomogła jej... choroba. - Lekarz skierował mnie na laparoskopię. W szpitalu miałam spędzić dwa dni, ale pojawiły się powikłania. I dopadł mnie klasyczny syndrom odstawienia. „Ja alkoholiczką?” - dziwiłam się. W końcu piłam tylko wódkę z colą albo prosecco - opowiada.
Konsekwencją pandemii są m.in. alarmujące dane dotyczące wzrostu sprzedaży „małpek”, tj. alkoholu w butelkach o małej pojemności. - Kobieta wychodzi na poranny spacer z psem i po drodze zahacza o osiedlowy sklep. Kupuje „małpkę” i napój, z którego część odlewa, a jego miejsce uzupełnia wódką. I wraca do domu, „jakby nigdy nic”, a później idzie na zakupy i kupuje kolejne „małpki” - posiłkuje się przykładem terapeuta.
Przestrzega jednocześnie przed wprowadzaniem w życie niesprawdzonych informacji powielanych w internecie. - W czasie pandemii w sieci zaroiło się od nagrań z różnymi „cennymi” poradami, np. że nikotyna spowalnia proces rozprzestrzeniania się wirusa w organizmie. Krąży też filmik, którego bohaterem jest Szkot twierdzący, że codziennie wypija 200 g podgrzanej whisky, co ma pomóc mu w zwalczaniu wirusa. To, oczywiście, bzdury! - komentuje L. Zakrzewski. - Niestety, wielu daje wiarę tym fałszywym informacjom i pije „dla zdrowia” albo stroniący wcześniej od alkoholu sięgają po wysokoprocentowe trunki celem ochrony przed koronawirusem.
W pandemii - co podkreśla - bardzo mocno wzrosła sprzedaż alkoholu i narkotyków. - Nasilił się też problem uzależnień behawioralnych, jak zakupoholizm czy hazard - ostrzega. - Czas spędzany przed komputerem sprawia, że najpierw gra się dla zabicia czasu, a potem już na pieniądze. Uzależnienie od hazardu pociąga za sobą szereg niszczących skutków zarówno w odniesieniu do zdrowia, jak też w kontekście społecznym oraz materialnym.
Co zrobić, by we właściwym momencie zawrócić ze zgubnej drogi? - Podstawową kwestią jest trafna diagnoza. Alkoholik bądź narkoman musi dowiedzieć się, że jest chory! Powinien też jak najszybciej znaleźć się na terapii i w gabinecie psychologa - wyjaśnia L. Zakrzewski. Rozmowa z terapeutą - jak tłumaczy - pozwoli osobie z problemem na zyskanie pewności, że to, co z nim się dzieje, jest już uzależnieniem. Specjalista pomoże też w doborze odpowiedniej terapii: w formie zamkniętej bądź ćwiczeń grupowych. - Pomocne są także spotkania z ludźmi borykającymi się z podobnym problemem. Przy poradniach odwykowych istnieją grupy zdrowienia. Są grupy pomocowe i samopomocowe. Można brać udział w mityngach osobiście albo - co upowszechniło się w czasie pandemii - online. Za pośrednictwem internetu można dołączyć nawet do polskojęzycznych grup AA w Kanadzie czy USA. I tak o 3.00 w nocy, nie mogąc spać, zamiast iść na stację paliw po kolejną „małpkę”, można spotkać się anonimowo i przegadać problem z ludźmi z drugiego końca świata.
opr. mg/mg