Fragmenty książki "Freud oceniony". Analiza krytyczna dzieła
ISBN: 978-83-7505-016-5
wyd.: WAM 2007
W nocy z 17 na 18 lipca 1880 roku dwudziestojednoletnia dziewczyna z niepokojem oczekiwała na przybycie chirurga, który miał operować jej ciężko chorego ojca. Siedząc sama przy łóżku cierpiącego, z prawą ręką na oparciu krzesła, wpadła w stan nieobecności psychicznej: W tym stanie doznała halucynacji — widziała czarne węże, które wypełzały ze ścian, a jednego, który pełzł w stronę jej ojca, by go zabić. W prawej ręce straciła czucie wskutek jej położenia, a palce przekształciły się w małe węże z trupimi główkami (paznokcie).
Wydaje się prawdopodobne, że usiłowała posłużyć się sparaliżowaną prawą ręką, by odpędzić węża. Gdy halucynacje znikły, w przestrachu próbowała się modlić, lecz straciła mowę, nie mogła mówić w żadnym języku, aż w końcu przyszło jej na myśl pewne powiedzenie po angielsku i stwierdziła, że może myśleć i modlić się jedynie w tym języku. Gwizd pociągu, który przywiózł profesora, przełamał czar.
Następnego dnia nasłuchując, czy przyjechał oczekiwany profesor, wpadła w stan takiego roztargnienia, że w końcu była w pokoju, ale nie usłyszała niczego. (...) zawsze, gdy tylko pojawiały się halucynacje z „czarnym wężem”, wywołane przez stan nasilonego lęku [Angst] albo przez jakiś przedmiot podobny do węża, jej prawa ręka wyciągała się i zupełnie sztywniała. Zawsze, gdy tylko nasłuchiwała w lęku i napięciu, znowu zupełnie głuchła (Hirschmüller, 1978, s. 350; por. Breuer, Freud, 1895, s. 38—39).
Opis ten, będący moim dość dosłownym tłumaczeniem oryginalnych notatek dotyczących tego przypadku, ma ujmować podstawowe elementy jednej z najbardziej znanych i brzemiennych w następstwa chorób w historii. Jest to opis pióra wiedeńskiego lekarza Josefa Breuera, przyjaciela znacznie odeń młodszego Zygmunta Freuda, sporządzony na zakończenie leczenia pacjentki występującej pod pseudonimem Anna O. Zarysowuje on zasadnicze przyczyny jej histerii, tak jak rozumiał je autor (Hirschmüller, 1987). Zainteresowanie Freuda zaburzeniem, które nazwano następnie psychonerwicą, miało swój początek w tym właśnie przypadku, a współpraca z Breuerem nad podobnymi przypadkami wywarła decydujący wpływ na dziedzinę, którą Freud stworzył. Jest to dobry punkt wyjścia do krytycznej oceny teorii osobowości Freuda.
W części pierwszej niniejszej książki staram się wyeksponować założenia, na których Freud oparł swoje badania nad tym oraz innymi przypadkami nerwic. Zadanie, które sobie postawił, polegało na wyjaśnieniu, w jaki sposób takie objawy, jak halucynacje i porażenie u Anny O., uległy wyizolowaniu ze świadomości, czyli jak objawy te znalazły się poza kontrolą pacjenta. Omawiając wyjaśnienia Freuda, przedstawiam jego poglądy na rzeczywiste wyznaczniki zjawisk psychicznych oraz oceniam metody, na których opierał on swoje leczenie, a także to, jak określał przyczyny zjawisk. Dowodzę, że jego spojrzenie na te wyznaczniki było błędne, a przeprowadzona przezeń analiza przyczyn doprowadziła go do niewłaściwego ujęcia przyczyn nerwic. Podstawowa Freudowska metoda leczenia i gromadzenia danych, swobodne skojarzenia, opiera się na tych błędnych założeniach co do wyznaczników zjawisk.
W niniejszym rozdziale staram się wykazać, że przypadek Anny O. stanowi nader wątłą podstawę dla stworzenia czy to teorii, czy terapii histerii. Notatki dotyczące tego przypadku nie tylko mówią dość wyraźnie, że pacjentka nie została wyleczona, lecz pokazują ze szczególną ostrością, iż ani Breuer, ani Freud nie rozumieli, w jakim zakresie wpływała ona na przebieg leczenia, ani też nie pojmowali znaczenia tego faktu.
Główną przyczyną, dla której posługuję się oryginalnymi notatkami dotyczącymi tego przypadku, a nie później opublikowanym sprawozdaniem (Breuer, Freud, 1895), jest to, że budzą one wątpliwości co do interpretacji terapii Breuera w aspekcie emocjonalnym. Wczesny opis leczenia sporządzony przez Breuera znacząco różni się od późniejszego sprawozdania tym, że w niewielkim stopniu podkreśla lub w ogóle pomija wyrażanie przez Annę O. poprzednio niewyrażanych emocji. Innymi słowy, niewiele wskazuje, by to, co Anna O. określała jako swoje „leczenie mówieniem” [zob. wyjaśnienie tego terminu niżej — przyp. tłum.], wymagało od niej odreagowywania w trakcie przypominania sobie i ponownego przeżywania obciążonych emocjonalnie okoliczności, w których powstały jej objawy. Moim zdaniem ta interpretacja emocjonalnego aspektu katartycznej metody Breuera stanowi nową interpretację leczenia mówieniem, stworzoną przez Freuda mniej więcej dziesięć do dwunastu lat później. Do tej pory, jak wykazuję w rozdziałach 2 i 3, Freud zyskał tak specyficzne spojrzenie na wyznaczniki zjawisk psychicznych, że nie był w stanie ocenić, jak wiele wniósł w nie sam w toku swoich badań i leczenia.
Breuer po raz pierwszy leczył Annę O. w listopadzie 1880 roku na nerwowy kaszel, który pojawił się u niej jako element ogólnego pogorszenia stanu zdrowia fizycznego, przypisywanego nadgorliwej opiece nad bardzo chorym ojcem. Aczkolwiek przypuszcza się, że halucynacje z wężami miała ona przed pierwszą wizytą Breuera, rodzina dostrzegła u niej tylko nieznaczne oznaki zaburzeń. Jednakże według oryginalnych notatek Breuera dotyczących tego przypadku, jej szczególne zachowanie sprawiło, że natychmiast rozpoznał u niej chorobę psychiczną (Hirschmüller, 1978, s. 352). To szczególne zachowanie polegało m.in. na dziwnym stanie podobnym do snu, stanach autohipnotycznych występujących popołudniami, zamiast których czasem pojawiały się stany nasilonego pobudzenia, a także na chwilach nieobecności, podczas których Anna O. zatrzymywała się w połowie zdania, powtarzała ostatnie słowa po to tylko, by zacząć mówić dalej po krótkiej przerwie (Hirschmüller, 1978, s. 352; por. Breuer, Freud, 1895, s. 24).
Zdawała się być tylko częściowo świadoma faktu, że była nieobecn a i zupełnie nie wiedziała, co się w tym czasie działo. Znacznie później Breuer odtworzył zdarzenia z tej p i e r w s z e j f a z y, która zaczęła się mniej więcej w połowie lipca 1880 roku i trwała do 10 grudnia tegoż roku. Według niego Anna O. znowu doznawała halucynacji w chwilach n i e o b e c n o ś c i i zaczynał się wokół nich tworzyć drugi stan świadomości. Pod koniec tej fazy coraz więcej odpoczywała popołudniami, „budząc się” wieczorem w stanie podobnym do snu, który teraz zwykle poprzedzał nasilone pobudzenie. Breuer opisał tę fazę jako okres utajonej inkubacji, zaznaczając, że w przeciwieństwie do większości takich faz, występujące w niej zdarzenia miały stać się dla niego całkowicie dostępne. W oryginalnych notatkach mowa jest również o skurczach lub drgawkach mięśniowych i niepozbawionych znaczenia nerwobólach twarzy, lecz te objawy nie zostały w ogóle opisane w późniejszym sprawozdaniu (Hirschmüller, 1978, s. 349—350; por. Breuer, Freud, 1895, s. 21—41).
Do 11 grudnia Anna O. była już tak chora, że nie wstawała z łóżka. Wkrótce zaczęła się d r u g a faza choroby, w której wystąpiły, jak to określił Breuer, zupełnie nowe objawy (Hirschmüller, 1978, s. 352; por. Breuer, Freud, 1895, s. 23). Były to bóle głowy, skomplikowane zaburzenia widzenia, zez zbieżny, porażenie mięśni szyi oraz zaburzenia czucia w rękach i nogach. Anna O. skarżyła się teraz, że ma dwie jaźnie, jedną prawdziwą, a drugą złą, która zmusza ją, by postępowała źle itd. Stawało się coraz bardziej oczywiste, że (...) miała ona dwa całkowicie odmienne stany świadomości, które nabierały tym większej wyrazistości, im dłużej trwała jej choroba. W jednym z tych stanów rozpoznawała ona swoje otoczenie, była melancholijna i w złym nastroju, lecz względnie normalna, w drugim — doznawała halucynacji i była „nieznośna”; jeśli po upływie tej fazy coś zmieniało się w pokoju albo ktoś wchodził lub wychodził, skarżyła się: że straciła trochę czasu, i robiła uwagi na temat luki w ciągu swoich świadomych myśli. (...)
Przerwy te stopniowo narastały, aż osiągnęły rozmiary już opisane, a w szczytowym okresie choroby (...) prawie nigdy nie była ona normalna (...) w ciągu dnia (Hirschmüller, 1978, s. 353; por. Breuer, Freud, 1895, s. 24). Drugi stan świadomości utrwalił się w miarę postępu choroby i w istocie stanowił przedłużenie n i e o b e c n o ś c i.
W tym czasie pojawiły się również skomplikowane zaburzenia mowy. Anna O. stopniowo traciła mowę. Najpierw nie była w stanie mówić poprawną gramatycznie niemczyzną, a później nie mogła mówić w ogóle przez dwa tygodnie. Breuer postawił hipotezę, że utrata mowy pojawiła się, gdy „obraził ją ojciec i postanowiła nie dowiadywać się o niego więcej”. Wówczas Breuer „zmusił ją, by mówiła o nim” i odzyskała mowę całkowicie (Hirschmüller, 1978, s. 354; por. Breuer, Freud, 1895, s. 25).
Breuer poczynił w związku z tym spostrzeżenia dotyczące jej zmian
nastroju:
[W] trakcie swoich nieobecnoś c i za dnia obracała się w określonej sferze
myśli. (...) Po południu leżała jakby senna, a wieczorem skarżyła się:
„Męka, męka”. Najpierw przypadkiem, a później, gdy nauczyła się zwracać
na to uwagę, celowo, ktoś powtarzał (...) słowo, które było powiązane z tymi
myślami, i wkrótce (...) zaczęła (...) opowiadać historię w stylu Książki
z obrazkami albo Baśni Andersena. (...) W kilka chwil po zakończeniu budziła
się, była wyraźnie uspokojona, albo jak to sama nazywała „swobodna”
[gehäglich]. (...) Wszystkie historie były tragiczne, niektóre bardzo urocze,
w większości jednak mówiły o sytuacji dziewczyny z obawą siedzącej przy
łóżku chorego człowieka (Hirschmüller, 1978, s. 354; por. Breuer, Freud,
1895, s. 28—29).
W czasie tych n i e o b e c n o ś c i w ciągu dnia, jak stwierdził później Breuer, również w oczywisty sposób tworzyła jakąś sytuację lub epizod, do których podawała wskazówkę w postaci kilku wymamrotanych słów. Następnie zdarzało się — na początku przypadkowo, lecz później było to zamierzone — że ktoś obok niej powtarzał jedną z tych jej własnych wypowiedzi, gdy skarżyła się na „mękę”. Natychmiast włączała się i zaczynała odmalowywać jakąś sytuację albo opowiadać historię (Breuer, Freud, 1895, s. 28—29).
Breuer zachęcał ją do tych opowiadań, ponieważ spokojny czy też
normalny stan, który po nich następował, utrzymywał się do następnego
dnia. Równocześnie łagodniały nieco objawy fizyczne.
Po śmierci ojca Anny O. w kwietniu 1881 roku rozpoczęła się t r z e c i a f a z a jej choroby. Nie mogąc widywać się z ojcem w ciągu poprzednich
dwóch miesięcy, była ona zupełnie nieprzygotowana na tę śmierć.
Przez dwa kolejne dni utrzymywało się u niej osłupienie (stupor) oraz pojawiło
się więcej objawów: wszystkie postacie ludzkie miały dla niej taki
wygląd, jakby były z wosku, i nie mogła odróżnić jednej od drugiej; wystąpiło
wyraźne negatywne instynktowne nastawienie wobec krewnych;
teraz straciła nawet zdolność rozumienia języka niemieckiego. Zdawała
się nie widzieć słynnego psychiatry Kraffta-Ebinga, którego wezwano na
konsultację (Hirschmüller, 1978, s. 357), zaś jego gwałtowna próba przerwania
tej negatywnej halucynacji przez dmuchnięcie jej dymem w twarz
sprawiła, że upadła na podłogę bez przytomności. Potem nastąpił silny
atak lęku. Breuer z trudem ją uspokoił, ale podczas następnej wizyty
w kilka dni później stwierdził, że:
cały czas powstrzymywała się od jedzenia, pełna była uczucia lęku, jej nieobecności
— pełne przerażających obrazów z trupimi czaszkami i szkieletami
(Hirschmüller, 1978, s. 357; por. Breuer, Freud, 1895, s. 27).
Breuer zauważył teraz, że jeśli podczas wieczornych stanów autohipnozy udało się przekonać ją do mówienia o swoich halucynacjach, wychodziła z tych stanów spokojna i wesoła, siadała do pracy i rysowała lub pisała długo w noc, zupełnie rozumnie, szła spać około 4 godziny, a rano od nowa zaczynało się to samo. Był to prawdziwie godny uwagi kontrast między nieodpowiedzialną pacjentką za dnia, nękaną halucynacjami, a zupełnie trzeźwą osobą w nocy (Hirschmüller, 1978, s. 357; por. Breuer, Freud, 1895, s. 27—28).
W ciągu następnych sześciu czy siedmiu tygodni, gdy te dwa stany świadomości stawały się wyraźniejsze, Breuer nadal zachęcał ją do mówienia o halucynacjach. Przynosiło to w efekcie bardziej znośny stan, trwający co najmniej przez część każdego dnia, ale miało niewielki wpływ na objawy psychiczne, natomiast pozostało w ogóle bez wpływu na objawy fizyczne. W rzeczywistości stan Anny O. na tyle się pogorszył — pojawiły się bardzo częste gesty samobójcze — że 7 czerwca 1881 roku przeniesiono ją siłą do sanatorium Inzersdorf poza Wiedniem. Do Wiednia wróciła dopiero w początkach listopada.
W tym okresie trzeciej fazy Breuer widywał ją codziennie, z wyjątkiem
pięciu tygodni w lipcu i sierpniu. Po powrocie do Wiednia zaczęła ona
opowiadać również o pewnych dziwacznych zachowaniach, o których
opublikowane sprawozdanie z tego przypadku w ogóle nie wspomina,
a które Breuer określił mianem kaprysów. Pierwszym kaprysem, o jakim
opowiedziała, było jak się zdaje, niezdejmowanie pończoch:
Wieczorem, gdy (...) kładziono ją do łóżka, pacjentka nigdy nie pozwalała
zdjąć sobie pończoch (...) budziła się o 2 lub 3 godzinie (...) skarżąc się
na niechlujstwo, że pozwolono jej spać w pończochach. Pewnego wieczoru
opowiedziała prawdziwą historię, która wydarzyła się dawno temu, o tym,
jak wślizgiwała się do pokoju ojca, by posłuchać, co się tam dzieje (w owym
czasie nigdy nie pozwalano jej siedzieć przy nim nocą), co było powodem,
że spała w pończochach, i jak raz przyłapał ją na tym brat itd. (Hirschmüller,
1978, s. 360).
Ponieważ zostawiała ona na sobie pończochy, będąc w stanie świadomości
odmiennym od tego, w którym się budziła, naturalnie nie przypominała
sobie, jak to się działo, że miała je na sobie. Kaprys niezdejmowania
pończoch znikł, gdy powiedziała Breuerowi o jego pochodzeniu.
Podobny był skutek, gdy powiedziała mu, skąd pochodzi okresowa
niemożność picia:
Przez sześć tygodni w najgorętszej porze roku nie w wypiła ani kropli płynu
i gasiła pragnienie owocami i melonami. Jednocześnie skarżyła się oczywiście
na męczące ją pragnienie, lecz gdy podano jej do ust wodę, nie dała się
przekonać do wypicia choćby kropelki bez żadnego wyjaśnienia. W końcu
pewnego wieczoru opowiedziała, jak zobaczyła, że piesek jej damy do towarzystwa,
który budził w niej obrzydzenie, pije wodę ze szklanki, i jak nic
na to nie powiedziała, by nie wydać się grubiańską (wiele tygodni temu).
W pięć minut później stwierdziła, że jest spragniona, wypiła 1/2 butelki wody
i od tego czasu jej zahamowanie dotyczące picia znikło (Hirschmüller, 1978,
s. 360—361; por. Breuer, Freud, 1895, s. 34—35).
Zniknięcie tego pomniejszego objawu wyznaczało, jak się zdaje, koniec trzeciej i początek c z w a r t e j f a z y choroby. Breuer był zdumiony ustąpieniem kaprysu z pończochami oraz niemożności picia. Następnie zdawał się systematycznie wykorzystywać gotowość Anny O. do mówienia w stanach wieczornej autohipnozy, skupiając się na pochodzeniu jej przykurczów, porażeń, zaburzeń czucia, zaburzeń słuchu i wzroku oraz innych objawów. Właśnie mówienie o pochodzeniu tych głównych objawów, ściśle rzecz biorąc, Anna O. określała jako „leczenie mówieniem”, a używanie przez nią tego określenia znamionuje czwartą fazę choroby.
W fazie tej pojawiła się dość charakterystyczna cecha choroby. Starając się usunąć pozostałe objawy, Breuer stwierdził, że Anna O. spędza
każdego dnia wiele czasu, przeżywając zdarzenia z tego samego dnia
dokładnie sprzed roku. Według niego zapisy w dzienniku jej matki potwierdziły
ścisłość tego ponownego odgrywania. W okresie sześciu miesięcy,
od stycznia do czerwca 1882 roku, Breuer musiał zmagać się ze
wspomnieniami z 1881, a także z odpowiedniego dnia 1882 roku. W celu
zrekonstruowania złożonej chronologii wystąpień każdego objawu, niezbędne
były teraz dwa niezależne zestawy wspomnień, ponieważ jeśli
Anna O. nie mówiła o każdym z wielu wystąpień danego objawu w konkretnym
porządku, objaw nie ustawał. A porządek ten musiał być dokładną
odwrotnością porządku jego wielu wystąpień. Wskutek tej złożoności
Breuer postanowił poddać Annę O. hipnozie i sporządzić listę wszystkich
wypadków, w których dany objaw się pojawił:
Odwiedzałem ją rano i hipnotyzowałem (...) Następnie prosiłem, by skupiła
myśli na objawie, którym w owym momencie zajmowaliśmy się, i opowiedziała
mi, w jakiej sytuacji się pojawił. Pacjentka zaczynała opisywać w szybkim
tempie, jedno po drugim, zdarzenia zewnętrzne, o które chodziło, opatrując je
zwięzłymi określeniami, a ja je notowałem. W trakcie swej następującej później
wieczornej [auto]hipnozy przedstawiała mi, korzystając z moich notatek, dość
szczegółowe wyjaśnienie tych okoliczności (Breuer, Freud, 1895, s. 36).
Ta hipnoza wywołana, która w ogóle nie została opisana w notatkach
dotyczących tego przypadku, stała się aide mémoire: leczenie mówieniem
nadal dokonywało się u Anny O. tylko podczas wieczornych stanów autohipnozy.
Nawet przy korzystaniu z listy, praca nad wspomnieniami była żmudna. Na przykład około 300 razy pacjentka nie usłyszała czegoś, co do niej mówiono — wypadki te zostały zaklasyfikowane do siedmiu grup, w 108 wypadkach nie usłyszała, że ktoś wszedł do pokoju, w 27 wypadkach nie rozumiała, co mówi kilka rozmawiających osób itd. Każdy z tych wypadków należało prawidłowo zaklasyfikować do odpowiedniej grupy, umieścić we właściwym miejscu w ciągu, a następnie omówić je w odwrotnej kolejności. Centralne miejsce w tych wspomnieniach zajmował halucynacyjny obraz węża, mającego ugryźć jej ojca. Ponowne odegranie sceny z wężem zakończyło czwartą fazę choroby. Według sprawozdania Breuera z 1895 roku, „cała choroba została doprowadzona do końca”, aczkolwiek „upłynęło wiele czasu, nim całkowicie odzyskała ona [pacjentka — przyp. tłum.] równowagę psychiczną” (s. 40—41).
Legenda psychoanalityczna mówi co innego o zakończeniu tego leczenia. Przypuszcza się, że Anna O. miała urojoną ciążę i fantazjowała, iż ojcem dziecka jest Breuer. Jednakże, jak dawno temu zauważył Ellenberger (1972), żaden z oryginalnych zbiorów notatek dotyczących tego przypadku nie wspomina o ciąży urojonej. Breuer, według tejże legendy, miał uspokoić Annę O. i niezwłocznie wyjechać z Wiednia wraz żoną na drugi miesiąc miodowy, podczas którego miało się począć drugie dziecko Breuera. W prosty sposób, polegający na przejrzeniu rejestru urodzeń, Ellenberger (1970, s. 483) wykazał, że dziecko to przyszło na świat na trzy miesiące przed ową domniemaną ciążą urojoną.
Sam Breuer mylił się, przyjmując, że Anna O. została wyleczona. W ciągu pięciu tygodni po zakończeniu leczenia Anna O. miała pierwszy z czterech nawrotów choroby, aczkolwiek nie jest to opisane w opublikowanym sprawozdaniu, ani też nie wspomniał o tym publicznie on sam ani Freud. 12 lipca 1882 roku przyjęto ją do sanatorium Bellevue w Kreuzlingen w Szwajcarii, gdzie pozostawała do 29 października 1882 roku (Ellenberger, 1972; Hirschmüller, 1978, s. 152—156, 362—364). Wiele objawów utrzymało się — cechy histeryczne, zaburzenia mowy, odmiany świadomości oraz neuralgia twarzy. Nic dziwnego, że miała ona krytykować „w nieprzychylny sposób bezradność nauki wobec jej cierpienia” (Hirschmüller, 1978, s. 364). Wydaje się, że jej objawy nie uległy zmianie do chwili wypisania jej z Bellevue.
W ciągu kolejnych pięciu lat Anna O. przebywała w sanatorium Inzersdorf trzykrotnie, łącznie przez trzynaście miesięcy (od 30 lipca 1883 do 17 stycznia 1884, od 4 marca do 2 lipca 1885 i od 30 marca do 18 lipca 1887). W księdze przyjęć, z której Hirschmüller zaczerpnął te dane, rozpoznanie notowano tylko bardzo ogólnikowo. W wypadku Anny O. była to za każdym razem „histeria”. Za drugim razem stwierdzono u niej „poprawę”, za pierwszym i trzecim — uznano za „wyleczoną”. 13 stycznia 1884 roku Binswanger pisał do Breuera, że jest ona „zupełnie zdrowa, bez jakichkolwiek bólów czy innych dolegliwości”. Jednakże w styczniu i maju 1887 roku narzeczona Freuda pisała do swej matki, że chociaż Anna O. jest w ciągu dnia pozornie zupełnie normalna, z nadejściem wieczoru wciąż cierpi na halucynacje (E. Jones, 1953—1957, t. 2, s. 225).
Nikt nie wie, jak w końcu uwolniła się ona od swoich objawów, ale pod koniec lat osiemdziesiątych nie miała ich już wcale. Rozpoczęła wówczas wspaniałą karierę w opiece społecznej i jest obecnie uważana za prekursorkę tej dziedziny zawodowej w Niemczech.
opr. aw/aw