Kocham Maryję! Boję się, że nasza wielowiekowa pobożność dość skutecznie pozbawiła Maryję Jej prawdziwej osobowości.
Kocham Maryję!
Boję się, że nasza wielowiekowa pobożność dość skutecznie pozbawiła Maryję Jej prawdziwej osobowości. Zbyt dużo o Niej w Piśmie Świętym nie napisano, więc z czasem ludzkość przygotowała tysiące Jej wizerunków – choćby ta przepiękna ikona na Jasnej Górze. Nadaliśmy Matce Bożej setki tytułów – i słusznie czcimy ją na przykład w Litanii Loretańskiej. Można jednak za złotą sukienką zatracić prawdziwy wizerunek Maryi. Można w hymnach pochwalnych zagubić Jej prawdziwe człowieczeństwo.
Mówimy o Niej na przykład „Pokorna Służebnica Pańska”, ale chyba źle rozumiemy i słowo „pokora” i „służebnica”. Dzisiejsza perykopa ewangeliczna doskonale to obrazuje. Ktoś pokorny, cichy i skryty po pierwsze w ogóle nie powinien chodzić na wesela. A prawdopodobnie dzisiejsze nasze wyobrażenie wesela góralskiego jest niczym w porównaniu z imprezą, którą raczyli się starożytni Żydzi. Ilość wina, które tam wypijano, trudno sobie nawet wyobrazić. Po drugie, co jak co, ale przyczynianie się do tego, by była większa ilość alkoholu na biesiadzie nam nie mieści się w bogobojnych głowach.
Przypatrzmy się jednak prawdziwej Maryi opisanej w Ewangelii. Skąd wiedziała, że zabrakło wina? Z pewnością nie siedziała w kąciku i nie czekała ze spuszczonymi oczyma, kiedy będzie już można sobie iść do domu. Była w centrum uroczystości – szybko spostrzegła, co się dzieje. Następnie zrobiła coś, co w kulturze semickiej jest nie do pomyślenia. Pamiętacie wesele ze „Skrzypka na dachu”? Tak, Żydzi bawią się osobno: osobno kobiety i osobno mężczyźni. Żadna „przyzwoita” Żydówka nie miała prawa wejść do części męskiej. Maryja widać nie zważała zbytnio na konwenanse, bo podeszła do Jezusa i mówi:
„Nie mają już wina.”
Na niestandardowe zachowanie Matki, Jezus odpowiedział zwyczajnie, po ludzku:
„Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?”
Innymi słowy: „Co nas to obchodzi?”
W tej sytuacji Maryi nie pozostało nic innego, jak ze spuszczonym wzrokiem, po cichu odpowiedzieć: „Tak jest mój Panie, to nie nasza sprawa.” Jednak Ewangelista ukazuje Maryję, jako silną osobowość, która postawiła Swojego Syna – a zdawała sobie sprawę, że jest Bogiem - właściwie przed faktem dokonanym:
„Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.
Wszyscy wiemy, co było dalej:
Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.
To był przełom.
Kocham Maryję!
Andrzej Cichoń
Rozważanie napisane na niedzielę 26. 08. 2018 r.
na zdjęciu: autentyczna stągwia kamienna z Kany Galilejskiej
opr. ac/ac