Bez uświadomienia sobie tego, że to Bóg jest zawsze pierwszy w obdarowywaniu nas swoimi darami, pozbawiamy się możliwości zachwytu nad wspaniałością naszego Boga.
Z dzisiejszych czytań szczególnie dotknęło mnie jedno zdanie, wypowiedziane przez św. Pawła. W bogactwie dzisiejszego Słowa, może ono ujść uwadze. A to jest – jak mi się wydaje – bardzo ważne w odniesieniu do Boga. Kto Go pierwszy obdarował, aby nawzajem otrzymać odpłatę?
Nikogo nie oskarżam. Wiem po sobie. Często mamy nawet przez całe życie taki przedszkolny obraz Pana Boga w stylu: „Do kościoła chodzić trzeba, żeby dostać się do nieba”. Jak będę się dobrze zachowywał, przestrzegał przykazań, to po śmierci zasłużę na wieczny odpoczynek. Albo z innej strony: Jeśli będę dobry dla innych, to Pan Bóg mi pobłogosławi i moje życie (nawet już tu na ziemi) będzie w miarę szczęśliwe. Albo jeszcze: Panie Boże ja Ci ofiaruję codzienny różaniec, jakiś post, 9 pierwszych piątków, a Ty w zamian daj mi (albo komuś) zdrowie i inne łaski, które są nam potrzebne. Ale mógłby ktoś zapytać, czy jest coś złego w takim myśleniu?
Nie wiem, czy złego. Jestem natomiast przekonany, że bez uświadomienia sobie tego, że to Bóg jest zawsze pierwszy w obdarowywaniu nas swoimi darami, pozbawiamy się możliwości zachwytu nad wspaniałością naszego Boga. Tak właściwie Bóg, który spełniałby jakieś nasze prośby za zapalenie świeczki czy odmówienie koronki albo złożenie jakiejś ofiary, niczym nie różniłby się od bogów pogańskich.
Gdy jednak uświadomię sobie, że Bóg kocha mnie i troszczy się o mnie w każdej chwili mojego życia i to niezależnie od tego, czy mu o sobie przypomnę, mogę wtedy zakrzyknąć za Apostołem Narodów: Albowiem z Niego i przez Niego, i dla Niego jest wszystko. Jemu chwała na wieki! Amen.
Andrzej Cichoń
Rozważanie napisane na niedzielę 23. 08. 2020 r.
opr. ac/ac