Coś co wydarzyło się owego dnia w Betlejem, dziś wydarza się dla nas, gdy czytamy Łukaszową opowieść
Coś co wydarzyło się owego dnia, dziś wydarza się dla nas, gdy czytamy Łukaszową opowieść.
Patrzymy na wydarzenie odmalowane słowami — stajemy się jednością z wydarzeniem na które patrzymy.
Stajemy się naocznymi świadkami — widzami boskiego widowiska.
Najpełniej i w sposób najbardziej rzeczywisty, stajemy się uczestnikami tego widowiska gdy uczestniczymy w liturgii.
Nasycamy wtedy nasza tęsknotę — dziś ma się wobec nas wydarzyć coś, co tamtej nocy stało się udziałem pasterzy.
Dziś spełnia się nasza tęsknota.
Dla świętego Augustyna tęsknota jest podstawowym odczuciem człowieka. Człowiek jest w swoim istnieniu jedynym, który tęskni za Bogiem.
Nie ma takiego uznania, które w pełni zadowoliłoby moją tęsknotę. Nie ma takiego posiadania, które przyniosłoby mi całkowity spokój. We wszystkim tęsknię ostatecznie za Bogiem. Wyraził to św. Augustyn w tym powiedzeniu: „Stworzyłeś nas Panie dla siebie i niespokojne jest serce moje dopóki nie spocznie w Tobie”.
Gdy wejdziesz w kontakt z Twoją tęsknotą, wtedy Twoje serce stanie się szersze.
Obok anioła który nam zwiastuje tę radosna nowinę, pojawia się cały zastęp aniołów, którzy wielbią Boga i śpiewają: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom, w których sobie upodobał” (Łk 2,14)
Narodziny Jezusa połączyły niebo i ziemię — na wysokościach ukazuje się chwała Boga. A na dole, na ziemi, w Jezusie objawia się pokój Boży.
Na ziemi odbiciem chwały Boga jest pokój, nie tylko jako kres wojny i sporu, ale również zbawienie, które jest dziełem Boga.
Poprzez narodziny Jezusa Bóg przywraca człowieka do stanu, jaki dla niego zamierzył.
Ten pokój — spokój, harmonia — zostaje przyznany ludziom, w których sobie upodobał Bóg.
To upodobanie oznacza życzliwość Boga wobec człowieka, a nie tylko Jego „akceptujące upodobanie”.
Poprzez narodziny Jezus Bóg ukazał ludziom swą miłość, by swym czynem miłości wywołać w człowieku wzajemność.
Na słowa pieśni pochwalnej zastępów anielskich pasterze ruszają w drogę, by zobaczyć Dzieciątko w stajence.
Pasterze znajdują Niemowlę w żłobie — tak jak im obiecał anioł Pański.
Jezus narodził się w stajni. Stajnia nie jest lśniąco wysprzątana. Leżą tam obornik i nieczystości wymieszane ze słomą i sianem. Ale stajnia jest nieustannie sprzątana, wciąż na nowo zbiera się obornik.
Stajnia jest obrazem naszego wnętrza. Także nasze serce nie jest czyste ani schludne. Tam właśnie, gdzie leży w nas ten cały „obornik”, pragnie narodzić się Bóg. Nie możemy zaproponować Bogu czystej izby, lecz tylko brudną stajnię naszego serca.
Stajnia, dzięki narodzinom Jezusa, została napełniona blaskiem, ciepłym i łagodnym światłem, które nie oświetla bezwzględnie całego pomieszczenia, lecz pozostawia je takim, jakim jest.
W łagodnym świetle Chrystusa możesz wszystko obejrzeć, dzięki Chrystusowi wszystko otrzymuje nowy wygląd i zostaje przemienione przez Jego Miłość.
opr. mg/mg