Fragmenty rozważań p.t. "Człowiek arcydziełem Boga", zmierzających do poznania siebie samego, harmonii wszystkiego co cielesne i duchowe w człowieku
ks. Edward Staniek Człowiek arcydziełem Boga |
W pierwszym czytaniu Pan Bóg uczy Samuela krytycznego spojrzenia na człowieka. Kryteria, jakimi w ocenie kandydata na króla posługiwała się Samuel, niewiele miały wspólnego z tymi, którymi kierował się Bóg. Jasno zatem mu to tłumaczył: Nie tak bowiem człowiek widzi, jak widzi Bóg. Bo człowiek patrzy na to, co jest widoczne dla oczu. Bóg natomiast patrzy na serce.
Właściwą ocenę człowieka posiada tylko Bóg. My oraz ludzie obok nas najczęściej w tej ocenie się mylimy. A konsekwencje tych pomyłek utrudniają nam życie.
Król Dawid po namaszczeniu pozwolił się prowadzić Duchowi Świętemu i jak długo był My posłuszny, nie popełnił błędów. Gdy jednak sam podejmował decyzje, czynił zło.
W drugim czytaniu św. Paweł wzywa nie tylko do krytycznego spojrzenia na pogan i na ich postępowanie, ale przestrzega przed kompromisami, jakie się mogą pojawić u chrześcijan. Granica między ciemnością i światłością nie posiada przestrzeni kompromisu. Podobnie jest z granicą miedzy świętością a grzechem. Można to dostrzec na zasadzie prostego obrazu. W mieszkaniu jest ciemno. Zapalamy światło i staje się jasno. Nie da się połączyć ciemności z jasnością. Gaśnie światło i pojawia się ciemność. Kto wybrał światło, nie powinien wracać do ciemności. Właśnie o tej granicy mówi wyraźnie Ewangelia.
Człowiek niewidomy żył w ciemności. Jezus go uleczył i jego oczy spojrzały na świat zalany światłem. Żyjący w ciemnościach faryzeusze mają pretensje do Jezusa o ten znak. Chcą wymusić na uzdrowionym potępienie Uzdrowiciela, z tego powodu, że prorok złamał szabat. Uzdrowiony jednak, znając już wartość świata zalanego światłem prawdy, zdecydowanie opowiada się po stronie Jezusa. Jego już nie interesują ani ciemności, ani szukanie kompromisu z ciemnościami.
W cyklu naszych refleksji nad tajemnicą zdrowia ciała i ducha pragnę dziś wezwać do dziękczynienia za odporność naszego organizmu. Mechanizmy tego „urządzenia” są przedmiotem wnikliwych badań i wciąż więcej jest w nich pytań niż odpowiedzi. Bezsprzecznie wiadomo, że odporność jest warunkiem naszego zdrowia i jeśli dostrzegamy już schorzenie, to jest znak, że została nadwyrężona lub zniszczona odporność. Ona nie potrafi bronić naszego organizmu przed inwazją jego wrogów. Zdecydowanie większość działań profilaktycznych ma na celu wzmocnienie odporności organizmu.
Medycyna rozróżnia odporność wrodzoną i nabytą. Tę drugą zdobywamy przez systematyczne odnoszenie zwycięstw nad różnymi bakteriami, wirusami i nad grzybami, które nas atakują. To zmaganie trwa nieustannie.
W organizmie czuwa ostre pogotowie. Gdziekolwiek pojawi się wróg, na sygnale stają do walki z nim ciała odpornościowe, by zniszczyć wroga lub przynajmniej go obezwładnić. Każde odniesione zwycięstwo zostawia w organizmie kod, wiadomość, która błyskawicznie identyfikuje poważnego wroga i jego ataki nie są już później groźne. W ten sposób organizm staje się na nie odporny.
Od blisko dwu wieków medycyna stosuje szczepionki, których celem jest przygotowanie organizmu na atak takiej czy innej choroby. Jest to duże osiągnięcie medycyny zwłaszcza w walce z epidemiami.
Interesuje nas pytanie, czy nasz duch posiada coś podobnego do mechanizmów odpornościowych, obserwowanych w naszym ciele. Na pewno duch jest atakowany wciąż przez nowe zarazki różnych chorób, których zwięzły katalog jest ujęty w siedem wad głównych. Każda z nich ma swoje liczne mutacje, które się pojawiają w nowych sytuacjach, w jakich człowiek się znajduje.
Duchowy organizm musi więc wypracować cały aparat odpornościowy i musi się liczyć z jego doskonaleniem do końca życia.
Z punktu widzenia immunologii, czyli nauki o odporności organizmu, nie wiemy dlaczego z biegiem lat ta odporność spada. Z punktu widzenia immunologii ducha wiemy, że musi nieustannie wzrastać. Ciało bowiem ostatecznie i tak przegrywa; wtedy jego odporność spada do zera, ale duch w tej godzinie winien mieć odporność najwyższą. Bo na tym ostatnim odcinku jest najmocniej atakowany.
Ważne jest dostrzeżenie podobieństwa w mechanizmie doskonalenia odporności nabytej. Jak w niej kontakt organizmu z zarazkami uodparnia ciało, tak podobnie jest z duchem. On zdobywa odporność w kontakcie z pokusami; w miarę jak je przezwycięża jego duchowa siła rośnie.
Jednym z poważnych błędów rodziców i wychowawców jest tak zwane wychowanie sterylne, które usuwa sprzed oczu dziecka zło. Osłania dziecko, aby go zło nie mogło dosięgnąć. Dziecko rośnie i nie jest przygotowane do spotkania z pokusami, ze złem. Przegrywa z powodu braku doświadczenia. Przeżywa to jako duchowe kalectwo; oskarża rodziców, często się załamuje. Ono nie jest duchowo odporne.
Wychowawcy mają czuwać nad kontrolowaniem spotkań dziecka z wieloma formami zła, z jakimi ono może w przyszłości mieć do czynienia. Jego klęski trzeba traktować jako lekcje życia, z których należy wyciągnąć wnioski, by drugi raz błędu nie popełnić.
Drugim błędem wychowawców jest narażenie dziecka na ataki zła bez jakiejkolwiek kontroli. Rodzice nic nie wiedzą o środowisku dziecka, ani o jego lekturze, ani o programach telewizyjnych czy internetowych; ani też o muzyce, której dziecko słucha.
Zainfekowanie ducha może być nieodwracalne. Jest to poważny błąd, bo młody człowiek zostaje na całe życie pozbawiony aparatu odpornościowego.
Czy można pomóc w wychowaniu duchowej odporności przez pouczenie czy przez wykład? Czy można oszczędzić dziecku bezpośredniego spotkania ze złem? Częściowo tak, ale tylko częściowo. Dlatego w Biblii jest wiele opisów pokus i grzechu. A przecież jest to tekst święty, Bóg chce w oparciu o te opisy przygotować nas do konfrontacji z pokusą.
Podobnie jest z historią Kościoła, podobnie jest ze zgorszeniami, jakie dokonują się na naszych oczach. One mogą doskonalić naszą odporność.
Człowiek duchowo odporny nie gorszy się. Widząc zło, nie ulega mu. Ono nie wnika w jego ducha. Radko spotykamy taki stopień odporności, ale jest on możliwy.
Zawsze jednak, w miarę jak rośnie odporność duchowa na zło, rośnie również świadomość odpowiedzialności, by dobrowolnie się nie zarazić jego wirusami. Pokusa pozostaje pokusą. Chwila nieuwagi lub zlekceważenia pokusy kończy się naszą klęską.
Współczesna medycyna zmaga się z chorobą AIDS, która zbiera wielkie żniwo w Afryce, ale również w Europie i w Ameryce. Ta choroba niszczy aparat odpornościowy i ten, kto na nią choruje, umiera na chorobę, która go zaatakuje, bo nie jest w stanie z nią wygrać. AIDS jest znakiem czasu. Mówi się o nim dużo w odniesieniu do odporności ciała. Ale podobnie wielki zasięg posiada schorzenie duchowe, które polega na tym, że miliony ludzi żyjących współcześnie nie posiadają odporności na zarazki klasycznych chorób ducha.
Przypominam je: chciwość, zazdrość, lenistwo, gniew, nieczystość, pycha, nieumiarkowanie. Duch zakażony tymi „wirusami” może być tak słaby, że nie jest w stanie żyć ani wolnością, ani miłością.
W antropologii duchowej temat odporności jest równie ważny, jak w trosce o zdrowie ciała. Profilaktyka zdrowia duchowego powinna być propagowana jeszcze mocniej niż profilaktyka dotycząca zdrowia naszego organizmu. Zdrowy duch zawsze zatroszczy się o zdrowe ciało
Czas Wielkiego Postu to okres, kiedy medycyna duchowa wysuwa się na pierwszy plan. Łatwo w niej podejść do naszych słabości od strony objawowej i nawet konfesjonał potraktować jako spotkanie z lekarzem, który leczy dotknięciem Bożej łaski. Tymczasem mądrość wzywa do troski o odporność naszego ducha na tysiące zarazków, które zagrażają zdrowiu.
Wołanie do Boga, którego uczy nas Jezus Chrystus:- Ojcze, nie dopuść, byśmy ulegli pokusie — jest prośbą o wzmocnienie naszej duchowej odporności.
Ojciec niebieski czeka na to wołanie i na współpracę z Nim w trosce o nasze duchowe zdrowie.
dalej >>
opr. aw/aw