Wielkość tkwi w małych rzeczach

Apostolstwo, dać świadectwo - gdy słyszymy te słowa, nieraz myślimy, że się do tego nie nadajemy. O tym, jak nasze życie wiarą może umacniać drugiego człowieka, w kolejnej części wielkopostnego cyklu

„Dla niektórych ludzi Twoje życie może być jedyną Biblią, jaką przeczytają”. To, czy możemy się pod tym podpisać, zależy tylko od nas samych.

Wyrażenie „apostolstwo świeckich” brzmi dość starodawnie, niedzisiejszo, wręcz odstraszająco. Apostołów kojarzymy zazwyczaj z ewangelią i duchowieństwem. „Apostolos” to po grecku wysłannik, człowiek posłany. Jak odnieść ten termin do laikatu? Do czego jesteśmy posłani? Na pewno nie możemy wchodzić w rolę duchownych. Nasze zadania są zupełnie inne. W apostolstwie nie chodzi też o moralizatorstwo, narzucanie swego zdania, „nawracanie” na siłę czy epatowanie wiarą. Tu sprawdza się stare powiedzenie, że słowa uczą, ale tylko przykłady pociągają.

- Noszenie medalika lub krzyżyka, udział w Mszy św. nawet podczas urlopu, wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych w piątek, nieuczestniczenie w zabawach w czasie Wielkiego Postu, zachowywanie wierności małżeńskiej czy zgoda na kolejne poczęte życie. To wszystko może być apostolstwem - wylicza ks. Jacek Sereda.

- Wiem o pewnej dziewczynie z naszej diecezji, która pracuje w korporacji w Warszawie. W piątki zawsze przynosi ze sobą postne drugie śniadanie. Na początku spotykało się to z uśmieszkami i komentarzami. Mówiono jej, że zepsuła atmosferę, że jej jedzenie brzydko pachnie… Pewnego dnia jedna z koleżanek, kiedy reszta nie widziała, podeszła do niej i powiedziała: „Nie przejmuj się tym. Ja też poszczę w piątki”. Jak widać, warto odważyć się na świadectwo. Nawet nie wiemy, kiedy umocnimy nim innych - opowiada ks. Wojciech Hackiewicz.

Czasem trafiamy na mur

Także do świeckich można odnieść słowa Jezusa: „Posyłam was jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie”. Nasze świadectwo i postawa nie zawsze będą zrozumiane. Coś, co dla nas jest normalne, innym wydaje się dziwactwem, a nawet skandalem. Moja znajoma usłyszała niedawno zaskakującą rozmowę dwóch kobiet podróżujących z nią w busie. Panie wracały od lekarza. Jedna z nich w pewnym momencie powiedziała: „Widziałaś tę, co siedziała w poczekali i odmawiała różaniec? Pewnie jakaś wierząca. Gdyby wszyscy tak się modlili, to po co nam lekarze”? - komentowała z drwiną.

Noszenie medalika lub krzyżyka, udział w Mszy św. nawet podczas urlopu, wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych w piątek, nieuczestniczenie w zabawach w czasie Wielkiego Postu, zachowywanie wierności małżeńskiej czy zgoda na kolejne poczęte życie. To wszystko może być apostolstwem

Do dziś wspominam rozmowę (odbytą ładnych kilka lat temu) z pewną młodą damą, która na chwilę wpadła ze stolicy do rodzinnej wsi. Był właśnie Popielec. Spotkałyśmy się na ulicy. Zapytała, czy gdzieś w okolicy w najbliższych dniach organizowane są jakieś dyskoteki. Trochę oburzona odparłam, że dziś Środa Popielcowa, więc na pewno nigdzie nie ma żadnych imprez, że zaczął się Wielki Post, w którym nikt się nie bawi. Ona na to: w Warszawie nie wieszają na lokalach kartki z napisem „zamknięte, bo post”. Odparłam: my wiemy o tym bez kartek.

Gotowi do działania!

Dziś coraz powszechniejszy staje się apostolat modlitewny świeckich. Przykład? Do pierwszej edycji akcji „Misjonarz na Post” zgłosiły się 2 tys. chętnych. W ubiegłorocznej wzięło udział aż 15 tys. osób. Coraz popularniejszy staje się Apostolat Margeretka. Z wielką radością zbierałam chętnych do kolejnych dwóch grup. Rozesłałam smsy do znajomych. Potrzebna grupa zgłosiła się w ciągu kilku minut! To niesamowite, jak bardzo świeccy chcą modlić się za bliźnich; pragną też, by ich intencje były omadlane przez innych. Poprzez taką gotowość mówią: wierzę, że wszystko jest w rękach Boga, wierzę w Jego obecność i dobroć.

Apostołować można zawsze, wszędzie i na wiele sposobów. Apostolski może być nawet uśmiech, dobre słowo i serdeczny ton głosu. Posłany ma być taki sam, jak Ten, który go posłał. Co masz w sobie z Jezusa?

 

„Kościół chce skutecznie nieść ludziom pomoc i dlatego potrzebuje zaangażowania wiernych świeckich, którzy pod kierunkiem swoich pasterzy będą czynnie uczestniczyć w Jego zbawczej misji. (…) Jako ludzie świeccy, wierni swojej tożsamości, żyjąc w świecie, czynnie i skutecznie możecie przekształcać świat w duchu Ewangelii. Bądźcie solą, która daje chrześcijański smak życiu. Bądźcie światłem, które świeci w mrokach obojętności i egoizmu”.

Jan Paweł II, Siedlce, 10 czerwca 1999 r.

Wyjść poza prywatność

Rozmowa z ks. dr. Jackiem Seredą, diecezjalnym duszpasterzem rodzin.

Proszę Księdza, czym jest apostolstwo świeckich?

Apostolstwo świeckich to nic innego, jak obecność świeckich żyjących duchem Ewangelii w świecie, w którym przyszło im istnieć. Dotyczy ono najpierw własnej rodziny, potem wspólnoty Kościoła i wreszcie życia publicznego, a więc miejsca naszej pracy, przebywania itp. Pierwszych chrześcijan rozpoznawano po nowym stylu życia, który różnił się od pogańskiego. Nacechowany był m.in. miłowaniem nieprzyjaciół, uczciwością oraz szacunkiem dla drugiego człowieka. Nowych wyznawców pozyskiwano nie tyle słowem, co sposobem życia. Pierwszych uczniów wielokrotnie pytano: dlaczego tak robicie, skąd to macie? W pewnym momencie w historii Kościoła kolejni papieże zaczęli dostrzegać, że dokonuje się pewne rozdzielenie, że wiara katolików nie zawsze ma przełożenie na ich postępowanie. Św. Jan Paweł II mówił o ogromnej roli świeckich w dzisiejszym świecie. Prosił, by nie byli wyautowani, ale żeby swoim życiem Ewangelią przepełniali struktury, w których przychodzi im funkcjonować. Św. Josemaria Escriva jeszcze przed Soborem Watykańskim II przekonywał, iż wszyscy jesteśmy powołani do apostolstwa z mocy chrztu, że ma być ono połączone z dobrze wykonywaną pracą, że to jest droga do świętości.

Takie apostolstwo może mieć wymiar indywidualny i wspólnotowy…

Pierwszą wspólnotą jest zawsze Kościół, który stanowi miejsce formacji. W nim wielbimy i słuchamy Pana, ale również wzmacniamy naszą wiarę. W Kościele Duch Święty ciągle wzbudza nowe, różne wspólnoty, które pomagają człowiekowi w odkryciu Boga. Dokonuje się w nich dużo dobrego. Potwierdzam to jako ksiądz. Osoby, które do nich należą, które razem słuchają Słowa i wspólnie się modlą, mają głębsze rozumienie Boga i Kościoła niż ci, którzy poprzestają tylko na niedzielnej Eucharystii. Nie pomniejszam tych ostatnich, ale ludzie ze wspólnot, dzięki dobrej formacji, mogą iść w świat i odważniej dawać świadectwo wiary. Łatwiej im przyznać się do Jezusa i nieść Go innym.

Na czym warto budować nasze apostołowanie?

Pierwszy wymiar dotyczy odkrywania swojej tożsamości, przyznawania się do tego, że jest się wierzącym (np. przez uczestnictwo w Mszy św. czy modlitwę). Drugi wiąże się z ewangelizacją. Tu potrzebne jest rozumienie i pogłębienie prawd wiary. Ewangelizacja to też pragnienie dzielenia się wiarą i wymaga osobistego doświadczenia Boga, tego, że jest On bliski i kochający. Nieraz słyszeliśmy przecież osoby, które opowiadają o tym, jak Bóg wyciągnął ich z nałogów i grzechów. Apostolstwo może opierać się także na wieloletniej modlitwie, myślę tu np. o tych, którzy proszą za dusze w czyśćcu, czy o margeretkach wspierających kapłanów. To też jest apostolstwo! Chrześcijanie świeccy również mają potrójną misję daną przez Jezusa. Uczestniczą w posłudze kapłańskiej (przez modlitwę), prorockiej (są głosem Pana, przepowiadają Jego naukę) i pasterskiej (jednoczą innych).

Na koniec proszę o podzielenie się własnym doświadczeniem współpracy ze świeckimi…

Jest ona bardzo różna. Niewątpliwie mamy czasy, które bardzo potrzebują świadectwa świeckich. Na swojej drodze spotykam różnych ludzi. Jedni przychodzą do Kościoła i wypełniają tylko swoją powinność, drudzy włączają się aktywnie w jego misję. Najwięcej współpracuję z Domowym Kościołem, wspólnotą „Jednego Ducha” i Fraternią w Parczewie. Widzę ogromną pracę tych ludzi. Taka misja jest nie do przecenienia. W kontekście roli świeckich w Kościele ciągle mówi się o tym, by „obudzić tego olbrzyma”. Przed nami nowe wyzwania związane np. ze światem rodziny i polityki czy system edukacyjnym. Rodzice nie mogą milczeć, gdy wprowadzane są programy deprawacyjne. Powinni czuwać także przy formacji duchowej swoich dzieci. Widzę ogromne oddziaływanie nauczania, które głoszą świeccy. Są potrzebni w duszpasterstwie rodzin, bo są ekspertami w tej dziedzinie. W wielu sprawach mogą dotrzeć dalej niż kapłani. Niestety, nie wszyscy to rozumieją. Wielu wiernych przeżywa swoje chrześcijaństwo na swoich zasadach. Są poprawni, modlą się, chodzą do kościoła, ale brakuje im ducha apostolstwa, wyjścia na zewnątrz. Papież Franciszek mówi, że takie sprywatyzowanie wiary jest bardzo smutne. W apostołowaniu trzeba poddać się działaniu Ducha Świętego. Ono nie może być okazją do zabłyśnięcia, ma być czymś naturalnym, wypływającym z wiary. Żyjmy tak, by pokazać, że naszym szczęściem jest Jezus!

Dziękuję za rozmowę.

NOT. AWAW

Echo Katolickie 11/2019

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama