Rozważania Drogi Krzyżowej napisane w poetyckiej formie.
Obejmuję Cię
Krzyżu zbawienny
O ciernista Głowo
Krwawiąca
W Twojej koronie
Miliardy ludzkich cierni
Kolejne trumny
Bez konduktu
Samotnie
Odeszli
Wielcy mędrcy
Nowi apostołowie
Pozostał głuchy jęk
Pozostało słowo
Obejmuję Cię
Krzyżu zbawienny
O ciernista Głowo
Krwawiąca
Gdy zdejmą Twoje ciało
Otulimy je w słowa
Modlitwy
Ojcze nasz
Chlebie nasz
Zachowaj nas
Ocal nas
Samotnie u stóp
Domu Piotra
Obejmuje Cię
Krzyżu zbawienny
Tłumie bezlitosny
tłumie krwawy
oskarżasz
tłumie wieloimienny
tłumie zapomniany
wydajesz
tłumie maso
tłumie bezowocny
skazujesz
tłumie grzeszny
tłumie skarlały
przybijasz
Belko nazareńska
belko budująca
stawiasz miasta
belko ciężarze
belko krzyżu
przygniatasz ramiona
belko planeto
belko wszechświecie
ocalasz
Tłumie szydzący
tłumie gardzący
pogarda
Jezusie milczący
Jezusie bezsilny
Jezusie upodlony
upadasz pod krzyżem
upadasz pod ciężarem
kruszeją kolana
Matko Wybrana
Matko Niepokalana
Twój syn
Matko Bolesna
Matko Krwawiąca
patrzysz na krzyż
Matko Litościwa
Matko Opatrzności
w poniewierce
Matko Bezsilna
Matko pełna łez
obok Twój syn
Skrusz duszę swoją
skrusz twardą
Szymonie
nic z tego nie rozumiesz
Chrystus bezsilny
Chrystus cierpiący
Szymonie
współcierpisz
towarzyszysz
niesiesz drzewo krzyża
czujesz jego ciężar
chłopie z Cyreny
tego sądnego dnia
zalękniony człowieku
Cierpi Jerozolimka
słaba dziewczyna
skromna
widząc umęczonego
ociera twarz Chrystusa
bez wahania
Ona jedyna z tłumu
nieobojętna
zwykła
cierpiąca Jerozolimka
na chuście twarz Pana
pamiątka
Niczym Achilles
albo Hektor
naprężasz ostatkiem sił
mięśnie
upadasz
by podnieść się natychmiast
mężny silny wytrwały
boski Jezusie
po raz drugi pod ciężarem
belki
upadasz
by się dźwignąć
O córki Jerozolimskie
o matki żony
nie zakrywajcie twarzy
nie lamentujcie
nie płaczcie nade mną
nie mnie trzeba trwogi
nie mnie trzeba żałości
zadbajcie o tych którzy
mają przyjść do mnie
Uwierają mnie
gwożdzie wbite
w czoło w ręce i nogi
twarz moją rozkrwawiłeś
koroną z cierni
bok mój przebiłeś
włócznią odjętą żołnierzowi
nielitościwy ciężar belki
gniecie
tracę oddech
dźwiga zemdlony Jezus
drzewo srogie
po raz trzeci
upad pod krzyżem
Napoiłeś mnie piołunem
i octem
odarłeś z szat
wiszę nagi
napisałeś król żydowski
i rozkrwawiłeś twarz moją
noc wtedy była
ziemia sunęła z trzaskiem
i lękałem się bardzo
ja Bóg – Człowiek
jak w ogromnym łonie
ziemi i morza
płuca napełniają
krwią powietrza
Krzyżu zimny
nie mogę wtulić głowy
nie mogę jej odwrócić
resztki krwi barwią słoje
nieczułe drzewo
bez śladu zeszłych liści
obce a tak bliskie
wyschłe źródło mądrości
z którego czerpało wielu
oddaję ducha mego
i lękam się bardzo
bardzo się lękam
Eli
lamma sabahtani
Boże
czemuś mnie opuścił
jak przez mrok
widzę
Matkę Umiłowaną i Jana
czuję każdy centymetr ciała
ciało mnie opuszcza
duch się uwalnia
nie rozpaczaj Matko Moja
i ty Janie
Boże
czemuś mnie opuścił
czemu
Zimne
zastygłe
omdlałe
obolałe
złożone na Twoich rękach
Maryjo
obmyj je
łzami niemocy
Broniłem się przed Tobą
Panie
długo nie chciałem
abyś zagościł
długo przed Tobą
uciekałem
w blichtr świata
Józefie z Arymatei
użyczyłeś miejsca
Matka Zatroskana obmywszy
Ciało Jezusa łzami
Otuliła je w słońce
wśród gwiazd i galaktyk
starła ciernie ze skroni
owinęła obłokiem
i ze czcią
złożyła do grobu
Panie
czy to ja
Panie
czy to ja
Panie
to ja
Ojcze nasz
Chlebie nasz
Zachowaj nas
Ocal nas
opr. ac/ac