Jezus nie przestał powoływać kobiety do swojej oblubieńczej, wyłącznej służby
Mówiąc o powołaniu do wyłącznej służby Jezusowi myśli się zwykle o kapłaństwie służebnym. Ewangeliści piszą o powołaniu pierwszych Apostołów (Mk 3,13-19), celnika Mateusza (Mt 9, 9-13), siedemdziesięciu dwóch wysłanych do miejsc, które miał odwiedzić Jezus (por. Łk 10,1-12).
Mało kto wspomina, że Jezusowi towarzyszyły kobiety. Czasami przy okazji Wielkanocy mówi się o Zmartwychwstałym, który ukazał się jako pierwszym Marii Magdalenie i "drugiej Marii" (por. Mt 28,1 nn) żartobliwie dodając motyw wyboru: by inni jak najszybciej, z racji na szczególne zdolności kobiet, dowiedzieli się o żywym Jezusie.
Jednakże prawda jest inna. Tam, gdzie był Jezus były też i kobiety. Także Ewangeliści nie pomijają tego faktu. O archetypie kobiet - Maryi zapisane są jedne z najpiękniejszych stronic Ewangelii. Wystarczy wczytać się w Ewangelię o Zwiastowaniu (Łk 1,26-38) czy Dziecięctwa Jezusa (Łk 2,1-52), aby poznać kim jest Ona i jaka jest Jej rola w dziele odkupienia człowieka. Wesele w Kanie Galilejskiej (J 2,1-12) pokazało Jej wstawienniczą moc, a słowa «zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie» (J 2,5) wymalowały ikonę Hodegetrii, wskazującej właściwą drogę. Ona otwiera orszak ewangelijnych kobiet. Pośród nich jest bezimienna konkubina - Samarytanka, która dostaje łaskę wiary w Jezusa - Mesjasza (J 4,1 nn) a wielu ziomków, dzięki jej świadectwu uwierzyło w Niego. Idzie też za Jezusem uwolniona od złych duchów Maria z Magdali, zwana Marią Magdaleną, Joanna, żona Chuzy, Zuzanna (por. Łk 8,2-3). W przyjaźni z Jezusem jest też Maria i Marta z Betanii, siostry Łazarza. Maria słucha Mistrza z Nazaretu, jak czynili Jego uczniowie, kontempluje każde Jego słowo (por. Łk 10,41), wiarą dotyka misterium śmierci Jezusa i namaszcza go nardowym olejkiem na pogrzeb (por. J 12,1-7).
Jezus nie przestał powoływać kobiety do swojej oblubieńczej, wyłącznej służby. Miesiące wakacyjne obfitowały w zakonne śluby. Kolejny raz na ślubnym kobiercu stanęły młode kobiety, aby swemu Oblubieńcowi ślubować czystość, ubóstwo i posłuszeństwo. Wiele z nich ślubowało na jakiś czas. Były jednak i takie, które zapragnęły wiernej i uczciwej miłości do Chrystusa aż do śmierci i złożyły śluby wieczyste. Najczęściej uczestniczymy w tych ślubach, które składają sobie narzeczeni. Byliśmy świadkami święceń kapłańskich. To też zaślubiny Bogu i Kościołowi. Nie często zdarza się uczestniczyć w ślubach zakonnych. Źródłem ślubów i tych małżeńskich i kapłańskich i zakonnych jest miłość. Jeśli kobieta mówi Bogu: ślubuję Ci czystość, ubóstwo i posłuszeństwo to nie dlatego, że nie znalazła kandydata na męża, albo opuściło ją pragnienie posiadania czy w nieporadności potrzebuje przełożonych, którzy będą podejmowali za nią decyzje. Jeśli kobieta świadomie rezygnuje z wyłącznej miłości do mężczyzny, przypieczętowanej małżeństwem, jeśli wyrzeka się jakiegokolwiek posiadania na własność materii, jeśli ubezwłasnowolnia swoje życie, swoje pragnienia i decyzje to dlatego, że się zakochała szaloną miłością w Tym, który najpierw powołał ją do chrześcijańskiego życia, a później w to życie wpisał powołanie zakonne.
Co znaczy bezżenna czystość? Jest ona rezygnacją z pięknej części kobiecości, w którą wpisana jest miłość, piękna pożądliwość, macierzyństwo. Jednakże czystość zakonna nie jest wykoślawieniem ludzkiej natury czy swoistym okaleczeniem się z tego, co piękne, pociągające. Prawdziwa czystość zakonna jest rezygnacją z miłości dla miłości, która każe kochać wszystkich i być siostrą i matką dla wszystkich.
A ubóstwo? Ubóstwo zakonne znaczy wolność od materii i ludzi, umiejętność mądrego życia w dostatku i nie troszczenia się o jutro. To spojrzenie zachwytu na lilie polne i ptaki powietrzne, które nie mają nic i posiadają wszystko (por. Mt 6, 25 nn). Wszystko to po to, by miejsca poślubionego Oblubieńca nie zajął nikt ani nic.
Zakonne posłuszeństwo to sztuka słuchania człowieka z wiarą, że mówi sam Bóg. To bardzo trudne usłyszeć Boga mówiącego przez człowieka, w którym boskie podobieństwo jest niewidoczne. A jednak Jezus był posłuszny aż do śmierci (por. Flp 2,8).
Wielu czytając te słowa będzie współczuć myśląc o konieczności rezygnacji z pięknego świata, trendów mody, kariery. A same zaślubione będą mówić o bezwarunkowej miłości do Oblubieńca, bo stawiane warunki w jakimkolwiek ślubie czynią go nieważnym, o pragnieniu bycia oblubienicą Chrystusa. A oblubieńcza miłość domaga się ofiary. I nie chodzi tu bynajmniej o "ofiarę losu", cierpiętnicę powleczoną czarnym habitem o posępnej twarzy. Oblubieńcza miłość tryska radością z zakochania się. Nie jest to radość słodka i infantylna, latająca w obłokach i z hukiem spadająca na ziemię. Prawdziwa oblubieńcza miłość chodzi po ziemi i sobą mówi światu, że Bóg jest miłością, ja Go spotkałam, Jemu zawierzyłam, poszłam za nim i nic z tej drogi mnie nie zawróci, bo w ostatecznym rozrachunku liczy się tylko miłość. A kariera? Kościół nie jest miejscem, w którym robi się karierę. Zajmuje się tym świat show biznesu, ekonomii, polityki. W Kościele się zbawia, a powołanie zakonne jest skonkretyzowaną drogą zbawienia człowieka.
Jeden z poczytnych dzienników napisał o spadku powołań do zakonów żeńskich i zwiększającej się liczbie kobiet opuszczających mury klasztorów. A ja wiem, że Jezus nie przestaje powoływać także i kobiety. Pewnie tylko nie wszystkie słyszą Jego głos i stąd ten liczebny spadek. Znam wiele prawdziwie pięknych i mądrych kobiet, które przed laty zapaliły lampy oblubieńczej miłości, które wciąż płoną uzupełniane szlachetną oliwą. Mówią one o odnalezionej drogocennej perle, dla posiadania której gotowe są oddać wszystko. A za nimi w orszaku powołanych kobiet ustawiają się inne pragnące kochać bezwarunkową, wyłączną miłością Jezusa z Nazaretu. Jesteś pośród nich? Odwagi, Jezus wciąż woła po imieniu tych, których chce. Pośród nich są też kobiety.
opr. aw/aw