Bóg jest Ojcem pełnym miłości do wszystkich ludzi
Wydawnictwo M
ISBN: 978-83-7595-354-1
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje. Przyjdź królestwo Twoje. Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode Złego. Amen.
Jezus Chrystus, który „zna Ojca”, przyszedł, ażeby „objawić Jego imię ludziom, których Ojciec Mu dał” (por. J 17,6). Szczególnym momentem tego objawienia Ojca jest odpowiedź, jaką daje swoim uczniom na prośbę: „naucz nas modlić się” (Łk 11,1). Wówczas to uczy ich modlitwy, zaczynającej się od słów „Ojcze nasz” (Mt 6,9-13) lub „Ojcze” (Łk 11,2-4). Poprzez słowa tej modlitwy uczniowie odkrywają jakby swoje szczególne uczestnictwo w synostwie Bożym stosownie do słów Janowego Prologu: „wszystkim, którzy Je przyjęli [czyli: „którzy przyjęli Słowo, które stało się ciałem”], dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi” (J 1,12). Słusznie więc, zgodnie z Jego nauczaniem, zwracają się w modlitwie do Boga „Ojcze nasz”.
Do końca wszakże Jezus czyni rozróżnienie pomiędzy zwrotem „Ojciec mój” a „Ojciec wasz”. Jeszcze po zmartwychwstaniu mówi do Marii Magdaleny: „udaj się do moich braci i powiedz im: «Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego»” (J 20,17). Nigdzie też Chrystus nie poleca uczniom modlić się słowem Abba. Słowo to oznacza wyłącznie Jego synowski stosunek do Ojca. Równocześnie jednak Abba Jezusa jest także „Ojcem naszym” wedle wyraźnego zalecenia Chrystusowego, gdy chodzi o słowa modlitwy Pańskiej. Jest Nim przez uczestnictwo, czy raczej przez usynowienie, jak nauczają teolodzy ze szkoły św. Pawła, który w Liście do Galatów pisze: „zesłał Bóg Syna swego […], abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo” (Ga 4,4).
Jezus przypisał mocy Ducha Świętego udział Apostołów, a więc i Kościoła, w dziele powszechnej ewangelizacji. Mówił o „królestwie Ojca” (Mt 13,43; 26,29) i uczył modlić się o przyjście tego królestwa: „Ojcze nasz, […] niech przyjdzie królestwo Twoje” (Mt 6,9-10; por. Łk 11,2); powiedział jednak również: „królestwo moje” (por. Łk 22,30; J 18,36; Mt 20,21; Łk 23,42), wyjaśniając, że królestwo to zostało dla Niego przygotowane przez Ojca (por. Łk 22,29) i że nie jest z tego świata (por. J 18,36). (1)
Bóg jest Ojcem pełnym miłości do wszystkich ludzi. Każdy człowiek i każdy naród poszukuje, czasem nieświadomie, tajemniczego oblicza Ojca, ale tylko Jednorodzony Syn, który jest na łonie Ojca, objawił je nam w pełni (por. J 1,18). Bóg jest „Ojcem Pana naszego, Jezusa Chrystusa” i „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4). Ci, którzy przyjmują Jego łaskę, odkrywają ze zdumieniem, że są dziećmi jednego Ojca, i poczuwają się do obowiązku głoszenia wszystkim Jego zbawienia. Jednakże we współczesnym świecie wielu nadal nie uznaje Boga Jezusa Chrystusa jako Stwórcy i Ojca. Niektórzy, czasem z winy wierzących, wybrali drogę obojętności lub ateizmu; inni, zachowując bliżej nieokreśloną religijność, stworzyli sobie Boga na własny obraz i podobieństwo; inni jeszcze uważają Go za istotę absolutnie niedostępną.
Zadaniem wierzących jest głoszenie słowem i świadectwem, że Ojciec niebieski, choć „zamieszkuje światłość niedostępną” (1 Tm 6,16), stał się w swoim Synu – który przyjął ciało z Maryi Dziewicy, umarł i zmartwychwstał – bliski każdemu człowiekowi i uzdalnia go „do dawania Mu odpowiedzi, do poznawania Go i miłowania” (Katechizm Kościoła Katolickiego, 52). (2)
Świadomość, że spotkanie z Bogiem umacnia i wywyższa godność człowieka, każe chrześcijaninowi modlić się słowami: „święć się imię Twoje”, to znaczy: „niech zajaśnieje w nas poznanie Ciebie, abyśmy mogli pojąć ogrom Twoich dobrodziejstw, wielkość Twoich obietnic, wzniosłość Twego majestatu i głębię Twoich wyroków” (św. Franciszek).
Chrześcijanin prosi, aby świętość Boga urzeczywistniała się w Jego przybranych dzieciach, a także w tych, do których nie dotarło jeszcze Jego objawienie, jest bowiem świadom, że właśnie poprzez świętość Bóg zbawia całe stworzenie. Aby imię Boże było święcone wśród narodów, Kościół stara się włączyć ludzkość i stworzenie w realizację zamysłu, który Stwórca „według swego postanowienia przedtem powziął”, „abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” (por. Ef 1,9.4).(3)
Tymi słowami wierzący modlą się o nadejście Królestwa Bożego i o powrót Chrystusa w chwale. To pragnienie nie odwraca jednak ich uwagi od codziennej misji w świecie: przeciwnie, każe im angażować się jeszcze głębiej. Nadejście Królestwa jest dziełem Ducha Świętego, którego Bóg posłał, aby „dalej prowadził Jego dzieło na świecie i dopełnił wszelkiego uświęcenia” (por. Mszał Rzymski, IV Modlitwa Eucharystyczna).
We współczesnej kulturze powszechne jest oczekiwanie na nową erę pokoju, dobrobytu, solidarności, poszanowania praw, powszechnej miłości. Oświecony przez Ducha, Kościół naucza, że to Królestwo sprawiedliwości, pokoju i miłości, ogłoszone już w Ewangelii, z upływem stuleci urzeczywistnia się w tajemniczy sposób dzięki osobom, rodzinom i wspólnotom, które postanawiają całkowicie dostosować swoje życie do nauki Chrystusa, zgodnie z duchem błogosławieństw. Ich zaangażowanie jest bodźcem dla całego doczesnego społeczeństwa, aby dążyło do większej sprawiedliwości i solidarności.
Kościół głosi też, że jest wolą Ojca, aby „wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4) przez przyjęcie Chrystusa, którego przykazaniem, „streszczającym wszystkie inne i wyrażającym całą Jego wolę, jest, «abyśmy się wzajemnie miłowali, jak On nas umiłował»” (KKK, 2822).
Jezus zachęca nas do modlitwy o to i naucza, że nie wchodzi się do Królestwa Bożego, mówiąc: „Panie, Panie”, ale spełniając „wolę Jego Ojca, który jest w niebie” (por. Mt 7,21).(4)
* * *
Pełne urzeczywistnienie królestwa Bożego należy oczywiście do przyszłości: ma „przyjść” (por. Mk 9,1; Łk 22,18); modlitwa Ojcze nasz uczy, jak o to przyjście prosić: „przyjdź królestwo Twoje” (por. Mt 6,10). Równocześnie jednak Jezus stwierdza, że królestwo Boże „już do was przyszło” (por. Mt 12,28) i „jest pośród was” (por. Łk 17,21): w Jego nauczaniu i w Jego czynach. Z całego Nowego Testamentu wynika ponadto, że w ustanowionym przez Jezusa Kościele królewskość Boga uobecnia się w Chrystusie jako dar zbawienia w wierze, nowego życia w Duchu Świętym i komunii w miłości. W ten sposób ujawnia się głęboka więź pomiędzy królestwem i Jezusem, więź tak silna, że królestwo Boże można wręcz nazwać „królestwem Chrystusa” (por. Ef 5,5; 2 P 1,11), zgodnie zresztą z tym, co On sam stwierdza w rozmowie z Piłatem, kiedy mówi, że Jego królestwo „nie jest z tego świata” (J 18,36).
W tym świetle można zrozumieć podane przez Jezusa warunki, których spełnienie otwiera dostęp do królestwa. Można je wszystkie zawrzeć w jednym słowie: „nawrócenie”. Poprzez nawrócenie człowiek otwiera się na dar Boga (por. Łk 12,32), który „wzywa do swego królestwa i chwały” (1 Tes 2,12); przyjmuje królestwo „jak dziecko” (Mk 10,15); jest gotów do wszelkich wyrzeczeń, aby móc doń wejść (por. Łk 18,29; Mt 19,29; Mk 10,29).
Królestwo Boże wymaga głębokiej i nowej „sprawiedliwości” (por. Mt 5,20), zaangażowania w spełnianie woli Bożej (por. Mt 7,21), wewnętrznej prostoty dziecka (por. Mt 18,3; Mk 10,15), przezwyciężenia przeszkody, jaką jest bogactwo (por. Mk 10,23-24). Wszyscy jesteśmy dłużnikami Boga, dlatego Jezus w modlitwie, której nauczył swoich uczniów i którą oni z kolei przekazali wszystkim wierzącym, zwraca się do Ojca z tą zasadniczą prośbą: „przebacz nam nasze winy” (Mt 6,12). U Łukasza prośba ta brzmi następująco: „przebacz nam nasze grzechy” (Łk 11,4). W ten sposób podkreśla On raz jeszcze prawdę, że tylko Bóg ma władzę odpuszczania grzechów (por. Mk 2,7). (5)
Chrześcijańska modlitwa jest nieodłączna od naszej wiary w Boga, Ojca i Syna, i Ducha Świętego, od naszej wiary w Jego miłość i Jego zbawczą moc, która działa w świecie. Dlatego modlitwa ma wartość przede wszystkim dla nas: Panie, „przymnóż nam wiary!” (Łk 17,6). Celem jej jest nasze nawrócenie, to znaczy – jak już tłumaczył św. Cyprian – wewnętrzna i zewnętrzna dyspozycyjność, wola otwarcia się na przemieniające działanie Łaski. „Mówiąc: «Święć się imię Twoje»… prosimy uporczywie o to, abyśmy wytrwali w tym, czym zaczęliśmy być, ponieważ zostaliśmy uświęceni przez chrzest… «Przyjdź Królestwo Twoje »… prosimy, aby Królestwo Boże spełniło się w nas w tym znaczeniu, w jakim błagamy, aby Jego imię było uświęcone w nas… Dodajemy potem: «Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi», abyśmy mogli czynić to, czego Bóg chce… Wola Boża jest tym, co Chrystus czynił i czego nauczał” (św. Cyprian, De oratione dominica).
Prawda modlitwy zawiera w sobie prawdę życia. Modlitwa jest zarazem przyczyną i skutkiem sposobu życia w świetle Ewangelii. W tym znaczeniu modlitwa rodziców, jako modlitwa wspólnoty chrześcijańskiej, staje się dla dzieci wtajemniczeniem w poszukiwanie Boga i słuchanie Jego wezwań. Świadectwo życia odnajduje wówczas całą swą wartość. Zakłada ono, że dzieci uczą się w rodzinie, jako prawidłowej konsekwencji modlitwy, patrzenia na świat w sposób chrześcijański, zgodnie z Ewangelią! Ono zakłada również, że dzieci nauczą się w rodzinie, w sposób konkretny, iż w życiu istnieją troski bardziej podstawowe od pieniędzy, wakacji i rozrywki! Wtedy wychowanie dawane dzieciom będzie mogło otworzyć je na dynamizm misyjny jako na uzupełniający wymiar chrześcijańskiego życia, ponieważ rodzice oraz inni wychowawcy będą sami przeniknięci duchem misyjnym, nieodłącznym od sensu Kościoła. Własnym przykładem, bardziej niż słowami, nauczą oni swoje dzieci wspaniałomyślności w stosunku do słabszych, dzielenia się wiarą i dobrami materialnymi z dziećmi i młodzieżą, którzy nie znają jeszcze Chrystusa bądź są pierwszymi ofiarami biedy i ignorancji. Wtedy to rodzice chrześcijańscy zdolni będą zaakceptować rozwijające się powołanie kapłańskie lub misjonarskie jako jeden z najpiękniejszych dowodów autentyczności wychowania chrześcijańskiego, które dali swoim dzieciom i będą modlić się o to, aby Bóg powołał jedno spośród ich dzieci. (6)
W naszych czasach bardzo silne jest przekonanie, że wszyscy mają prawo do „chleba powszedniego”, to znaczy do tego, co jest niezbędne do życia. Równie mocno odczuwana jest potrzeba ustanowienia należytej równości praw oraz okazywania sobie wzajemnej solidarności, która zjednoczy rodzaj ludzki. Mimo to wielu ludzi nadal żyje w sposób uwłaczający godności osoby. Wystarczy pomyśleć o obszarach nędzy i analfabetyzmu istniejących na niektórych kontynentach, o niedostatku mieszkań, braku opieki lekarskiej i miejsc pracy, o ucisku politycznym i o wojnach, które nękają ludność rozległych regionów ziemi.
Jakie jest zadanie chrześcijan w obliczu tych dramatycznych sytuacji? Jaki jest związek między wiarą w Boga żywego i prawdziwego a rozwiązaniem problemów nękających ludzkość? Jak napisałem w Redemptoris missio, „na rozwój danego narodu nie wpływa w pierwszym rzędzie ani pieniądz, ani pomoc materialna, ani też struktury techniczne, ale formowanie sumień, dojrzewanie mentalności i obyczajów. Protagonistą rozwoju jest człowiek, a nie pieniądz czy technika. Kościół wychowuje sumienia, objawiając narodom tego Boga, którego szukają, ale nie znają, wielkość człowieka stworzonego na obraz Boga i przez Niego umiłowanego, równość wszystkich ludzi jako dzieci Bożych” (Redemptoris missio, 58).
Głosząc, że ludzie są dziećmi jednego Ojca, a zatem braćmi, Kościół wnosi wkład w budowę świata opartego na prawdziwym braterstwie. Wspólnota chrześcijańska jest powołana, aby wspomagać dążenie do postępu i pokoju działalnością na rzecz postępu cywilizacyjnego człowieka, pracą instytucji kształtujących i wychowujących młodzież, nieustannym piętnowaniem wszelkich form ucisku i niesprawiedliwości. Właściwym dziełem Kościoła jest jednak głoszenie Ewangelii, chrześcijańska formacja osób, rodzin i wspólnot. Kościół bowiem w pełni zdaje sobie sprawę, że jego misją „nie jest działanie bezpośrednio na płaszczyźnie ekonomicznej, technicznej czy politycznej albo dawanie materialnego wkładu w rozwój, ale polega [ona] zasadniczo na tym, by ukazywać narodom nie, jak „więcej mieć”, ale jak „bardziej być”, rozbudzając Ewangelią sumienia. Prawdziwy rozwój ludzki musi zapuszczać korzenie w coraz głębszej ewangelizacji” (Redemptoris missio, 58). (7)
Chrystus uczy nas stale przebaczenia. Ile razy powtarzamy słowa tej modlitwy, której On sam nas nauczył, prosimy „odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”, tym, którzy przeciw nam zawinili (Mt 6,12). Trudno wręcz wypowiedzieć, jak głębokie jest znaczenie postawy, którą te słowa wyrażają sobą i kształtują. Ile one mówią każdemu człowiekowi o drugim człowieku, a zarazem i o nim samym! Świadomość, że jesteśmy zwykle wzajemnie wobec siebie dłużnikami, idzie w parze z wezwaniem do tej braterskiej solidarności, której św. Paweł dał wyraz w zwięzłym wezwaniu: „Jeden drugiego brzemiona noście” (Ga 6,2). Jakaż w tym zawiera się lekcja pokory wobec człowieka – równocześnie bliźniego i siebie samego – jakaż szkoła dobrej woli współżycia na każdy dzień i w różnych warunkach naszego bytowania! Gdybyśmy odrzucili tę lekcję – cóż pozostałoby z jakiegokolwiek „humanistycznego” programu życia i wychowania?
Chrystus tak bardzo nalega na konieczność przebaczania drugiemu, że Piotrowi pytającemu, do ilu razy winien jest przebaczyć bliźniemu, wskazuje symboliczną cyfrę: „siedemdziesiąt siedem razy” (Mt 18,22), chcąc przez to powiedzieć, że powinien umieć przebaczać każdemu za każdym razem. Oczywiście, że to tak szczodrze wymagane przebaczenie nie niweczy obiektywnych wymagań sprawiedliwości. Właściwie rozumiana sprawiedliwość stanowi poniekąd cel przebaczenia. W żadnym miejscu orędzia ewangelicznego ani przebaczenie, ani też miłosierdzie jako jego źródło, nie oznacza pobłażliwości wobec zła, wobec zgorszenia, wobec krzywdy czy zniewagi wyrządzonej. W każdym wypadku naprawienie tego zła, naprawienie zgorszenia, wyrównanie krzywdy, zadośćuczynienie za zniewagę jest warunkiem przebaczenia.
Tak więc podstawowa struktura sprawiedliwości wkracza zawsze na obszar miłosierdzia. To ostatnie posiada jednakże moc wypełnienia sprawiedliwości nową treścią. Treść ta najprościej i najpełniej uwydatnia się w przebaczeniu. Ono bowiem ukazuje, iż poza całym procesem „wyrównawczym” czy też „rozejmowym”, który właściwy jest dla samej sprawiedliwości, dochodzi do głosu miłość, czyli afirmacja człowieka. Spełnienie zaś warunków sprawiedliwości jest nade wszystko nieodzowne, ażeby ta miłość mogła niejako odsłonić swoje oblicze. […] Ten, kto przebacza, i ten, który dostępuje przebaczenia, spotykają się z sobą w jednym zasadniczym punkcie: tym punktem jest godność, czyli istotna wartość człowieka, która nie może być zagubiona, której potwierdzenie czy odnalezienie stanowi też źródło największej radości (por. Łk 15,32).
Kościół przeto słusznie uważa za swoją powinność, za powinność swojego posłannictwa, strzec prawdziwości przebaczenia w życiu i postępowaniu, w wychowaniu i duszpasterstwie. Strzeże zaś nie inaczej, jak strzegąc tego źródła – czyli tajemnicy miłosierdzia Boga samego objawionej w Jezusie Chrystusie. (8)
W tych ostatnich wezwaniach modlitwy Ojcze nasz prosimy Boga, aby nie pozwolił nam wejść na drogę grzechu oraz by uwolnił nas od zła, które często inspirowane jest przez istotę osobową – szatana, próbującego udaremnić zamysł Boga i dzieło zbawienia, którego On dokonał w Chrystusie.
Chrześcijanie są świadomi, że zostali powołani, aby głosić orędzie zbawienia w świecie opanowanym przez grzech i przez Złego, i dlatego mają zawierzyć Bogu, prosząc Go, aby zwycięstwo nad Księciem tego świata (por. J 14, 30), odniesione raz na zawsze przez Chrystusa, stało się codziennym doświadczeniem w ich życiu. W środowiskach społecznych zdominowanych przez logikę władzy i przemocy misja Kościoła polega na świadczeniu o miłości Boga i o mocy Ewangelii, które potrafią przezwyciężyć nienawiść i zemstę, egoizm i obojętność. Niech Duch Pięćdziesiątnicy odnowi chrześcijański lud, odkupiony krwią Chrystusa. Ta niewielka owczarnia, wyposażona w skromne środki doczesne, ale wolna od zewnętrznych uwarunkowań, jest posłana na cały świat jako zaczyn nowej ludzkości. (9)
* * *
Słowa Modlitwy Pańskiej: „I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego”, nabierają szczególnego znaczenia w kontekście cywilizacji współczesnej, która nasycona jest pierwiastkami hedonizmu, egocentryzmu i zmysłowości. Niestety, szerzy się pornografia, która poniża godność kobiety, traktując ją wyłącznie jako przedmiot seksualnego użycia. Te aspekty dzisiejszej cywilizacji z pewnością nie sprzyjają ani wierności małżeńskiej, ani też bezżenności dla królestwa Bożego. Jeżeli kapłan nie wytworzy w sobie rzetelnych postaw płynących z wiary, nadziei i miłości ku Bogu, wówczas łatwo może ulec temu, co proponuje świat. Jakże więc dzisiaj, w Wielki Czwartek, nie zwrócić się do Was, drodzy Bracia Kapłani, z wezwaniem o wierność darowi celibatu, jakim Chrystus nas obdarzył! Zawiera się w nim przecież dobro duchowe każdego z Was, a także całego Kościoła. (10)
opr. aś/aś