Nie wierzysz? Nic dziwnego, jeśli ciągle szukasz ludzkiej chwały

Szukanie ludzkiej chwały jest znacznie większym problemem niż się nam może wydawać. Ostatecznie - prowadzi do niewiary

„Jak możecie uwierzyć, skoro od siebie wzajemnie odbieracie chwałę?” — te słowa Jezusa mogą nam się wydać dziwne, a jednak są one bardzo precyzyjnym wskazaniem przyczyny ludzkiej niewiary — zarówno w czasach Jezusa, jak i nam współczesnych.

Co znaczy „odbierać chwałę od ludzi”? Samo słowo „chwała” nie jest dziś często używane poza językiem religijnym. Nie znaczy ono to samo, co „pochwała”, choć jest z nim blisko związane. Pochwała — to konkretny wyraz aprobaty czyichś słów lub postępowania. Chwała zaś ma znacznie szerszy sens. Oznacza zarówno aprobatę słów i zachowania, jak i uznanie czyjejś osoby za ważną, liczenie się z nią, traktowanie jako istotnej. Od dziecka jesteśmy uczeni, że pewne nasze zachowania „cieszą mamusię i tatusia”, inne zaś ich gniewają, niosąc ze sobą groźbę kary. W miarę dorastania dość szybko dostrzegamy, że podobna zasada obowiązuje w każdej społeczności, do której należymy — w szkole, w grupie rówieśniczej, w społeczeństwie, w pracy. Ludzka chwała niewiele ma wspólnego z obiektywną oceną naszej przydatności, naszego charakteru czy naszej moralności — wystarczy bowiem wkupić się w łaski liderów społeczności poprzez przymilność, donosicielstwo, pochlebstwa czy w inny nieuczciwy sposób, żeby zbierać bardzo słodkie owoce takiej ludzkiej „chwały”.

Jeśli nasze życie podporządkujemy ludzkiej chwale, być może będzie to życie wygodne. Zapewnimy sobie pozycję społeczną, bezpieczeństwo, pewność zatrudnienia. Pytanie jednak, za jaką cenę? Co poświęcamy, żyjąc w ten sposób? Zanim odpowiem, najpierw przykład ekstremalny, na którym łatwiej wyjaśnić, ile kosztuje ludzka chwała.

Z nieukrywanym przerażeniem przeczytałem przed kilku dniami, że w Chinach obowiązuje obecnie system „punktacji społecznej”. Zachowanie każdej osoby śledzone jest szczegółowo przez informatyczne systemy rządowe i za wszystko, co robi lub mówi przyznawane są punkty. Dodatnie punkty można zyskać na przykład za precyzyjne wypełnianie rządowych nakazów lub przynależność do partii, ujemne za publikację w internecie jakichkolwiek krytycznych opinii względem rządu lub uczestnictwo w zgromadzeniach religijnych. Osoba, która ma zbyt niski kapitał takich punktów, nie może dostać pracy ani nawet kupić biletów na kolej czy samolot. Taki system społecznej punktacji jest szczytem bezbożnej, totalitarnej społecznej kontroli. W tym przypadku „ludzka chwała” została ujęta w system punktów, który determinuje życie jednostki.

Problem „ludzkiej chwały” polega na tym, że nie jest ona w żaden sposób obiektywna — ale służy interesom tych, którzy w danej społeczności są silniejsi. Gdy ojciec i matka są uporządkowani moralnie i psychicznie, „chwała”, jaką odbiera od nich dziecko nie jest niczym złym. Spróbujmy sobie jednak wyobrazić rodzinę dysfunkcyjną, których jest niestety coraz więcej: jakie zachowania i słowa będą w takiej rodzinie promowane? A co w sytuacji, gdy jeden rodzic próbuje wykorzystywać dziecko przeciw drugiemu? Skoro nawet w rodzinie istnieje spore ryzyko, że ludzka chwała będzie czymś zaburzonym, promującym niewłaściwe zachowania, a utrudniającym właściwe, im bardziej ryzyko to dotyczy większych społeczności! Do jakich patologii może to doprowadzić, widać najlepiej w przypadkach państw totalitarnych, rządzonych przez dyktatorów lub przez systemy jednopartyjne.

Co więc jest ceną, jaką płacimy za to, że odbieramy chwałę wzajemnie od siebie? Tą ceną jest obiektywne dobro i obiektywna prawda. Zamiast dążyć do tego, co jest po prostu dobre i szukać tego, co jest po prostu prawdziwe, zaczynamy szukać tego, co jest korzystne dla nas i co jest „naszą prawdą”, czyli argumentem wygodnym dla nas. Taka postawa niestety zamyka nas na Boga. Stajemy się ludźmi o „twardym karku”, niechętnymi do słuchania Boga, gdy wymaga od nas wyjścia z tego skupienia na własnym interesie i korzyści.

W stosunku do rodziców większość dzieci bardzo szybko dostrzega, że w jakiś sposób można zasłużyć sobie na ich względy. Taką „sztuczką” może być uśmiech, zabawne zachowanie, posprzątanie zabawek, przyniesiony drobny prezencik czy laurka. Nie jest tajemnicą, że w szkole nauczyciele również mają swoich ulubionych uczniów, a w dorosłym życiu, w pracy, szefowie mają swoich ulubionych pracowników. Lepiej chyba nie mówić, jakimi metodami uczniowie ci czy pracownicy „obłaskawiają” sobie tych, od których zależy ich pomyślność. Tymczasem „u Boga nie ma względu na osobę” (Rz 2,11). Nie ma żadnych sztuczek, ani sposobów, którymi moglibyśmy sobie zasłużyć na lepsze traktowanie przez Boga. „Wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej” (Rz 3:23). Każdy z nas jest w takiej samej sytuacji przed Bogiem. Możemy albo przyjąć Jego Słowo, pozwalając, aby ono kierowało naszym życiem, albo je odrzucić. Nie ma żadnej innej drogi, żadnego skrótu, żadnej religijnej sztuczki.

Boże słowa kierowane do nas mogą wydawać się twarde, wymagające, przekraczające nasze siły. Znacznie chętniej słuchalibyśmy słów mile łechczących nasze „ja”. Ale to co Bóg mówi, mówi „abyśmy byli zbawieni”. Początkiem zbawienia jest właśnie przyjęcie Jego Słowa — w całości, bez próby wybierania z niego tego, co dla mnie wygodne czy korzystne. Jeśli pozwolę, aby to Słowo trwało w moim sercu, aby wpływało na co dzień na moje życie, stopniowo coraz bardziej będę się przekonywał, że jest to naprawdę słowo, które daje życie. Nie puste obietnice, ale autentyczne życie. Wiara w życiodajne Słowo Boga nieraz oznaczać będzie konieczność odrzucenia chwały płynącej od ludzi. W zamian jednak doświadczymy chwały Tego, który jest Stwórcą świata i jego Panem.

 

Pytania do refleksji:

  • Co kieruje moim życiem? Pragnienie bezpieczeństwa i wygody? Pragnienie korzyści i sukcesów? Pragnienie bycia uznanym przez innych?
  • Czy ludzkie względy (np. lęk przed utratą pracy, przed odrzuceniem przez znajomych) nie sprawiają, że idę na kompromis w kwestiach moralnych albo boję się wyraźnie mówić o tym, co jest wymogiem moralnym?
  • Czy w relacjach z innymi nie posługuję się nieuczciwymi „drogami na skróty”: przymilnością, donosicielstwem, potakiwaniem (choć nie zgadzam się z nimi), pochlebstwem?
  • Co konkretnie mogę zrobić, aby Słowo Boże stawało się dla mnie codziennym źródłem życia duchowego? Czytać regularnie Biblię? Korzystać z internetowych komentarzy biblijnych, kazań, rozważań, rekolekcji? Spotykać się w grupie zgłębiającej Słowo Boże?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama