Jestem pewien, że Bóg będzie chciał nas wysłuchać. Nie zamknie nam ust, nie będzie nas ignorować i każde nasze słowo zapisze w księdze swojego miłosierdzia.
Pan jest Sędzią, który nie ma względu na osoby. Nie
będzie miał On względu na osobę przeciw biednemu,
owszem, wysłucha prośby pokrzywdzonego. Nie lekceważy błagania sieroty i wdowy, kiedy się skarży. Kto
służy Bogu, z upodobaniem będzie przyjęty, a błaganie
jego dosięgnie obłoków. Modlitwa biednego przeniknie
obłoki i nie ustanie, aż dojdzie do celu. Nie odstąpi
ona, aż wejrzy Najwyższy i ujmie się za sprawiedliwymi, i wyda słuszny wyrok
(Syr 35,12-14.16-18)
Góra św. Anny przyjmowała mnie wiele razy. Usytuowana gdzieś, mniej więcej, pośrodku autostrady Katowice — Wrocław, była zawsze wygodnym punktem na mapie, oferującym przerwę w podróży i odpoczynek. a za sprawą Schroniska Młodzieżowego i Domu Pielgrzyma także tani nocleg.
Znajdowałem tu ciszę i czas na samotny, długi spacer. Pośród pól i lasów zawierzałem Bogu zostawioną rodzinę, dalsze trudy podróży, dziękowałem za ponowny powrót do miejsca, którym się kiedyś, przed laty, zachwyciłem.
Idąc pod górę, stawiałem długie kroki, a kiedy wreszcie dopadałem strome schody, niczym młodzieniaszek przeskakiwałem po dwa stopnie na raz i wpadałem na mały otoczony krużgankiem kościelny dziedziniec. Tu pozwalałem sobie na wytchnienie, uspokajałem oddech i powoli wchodziłem w ciszę i rytm medytacyjnej modlitwy, z którą wkraczałem do niewielkiego, o barokowym wystroju kościoła.
Na Górze św. Anny zawsze rozkoszowałem się ciszą, choć jest to miejsce licznych pielgrzymek. Może dlatego, że pojawiałem się tutaj zawsze wczesną wiosną albo późną jesienią, a więc okresie wolnym od tłumu nawiedzających to miejsce pątników.
Moją ofertę posługi lektora ksiądz przyjął zwyczajnie, tak jakby wędrowni słudzy Bożego Słowa pojawiali się w tym miejscu często i nie byli niczym niezwykłym. Przycupnąłem w pierwszej ławce, z samego brzegu. Cierpliwie czekałem na Eucharystię. W ręku trzymałem karteluszek z wypisanym tekstem dzisiejszego czytania. To była Księga Syracha. „Pan jest Sędzią...” Myślę, że każdy wolałby uniknąć kontaktu z sędzią. Niezależnie od tego, czy byłby pozywającym, czy pozwanym kontakt z sędzią jest zapowiedzią kłopotów. Oczekiwanie na wyrok jest znaczącym dyskomfortem, wnoszącym niepokój, a później, po ogłoszeniu wyroku, ulgę albo, co bardzo prawdopodobne, żal i zwyczajną złość. Może się okazać, że ogłoszony wyrok jest nie po naszej myśli. I my się z nim nie zgadzamy. Zastanawiam się, czy podczas spotkania z Sędzią Najwyższym będzie czas i miejsce na to, by się usprawiedliwić albo upomnieć o okoliczności łagodzące.
Jestem pewien, że Bóg będzie chciał nas wysłuchać. Nie zamknie nam ust, nie będzie nas ignorować i każde nasze słowo zapisze w księdze swojego miłosierdzia. Nawet Słowo wyroku będzie Słowem wyrozumiałej miłości, dodającej ducha na okres oczyszczenia. Tak to sobie wyobrażam. Każdy z nas stanie przed Panem w podwójnej roli krzywdzącego i pokrzywdzonego. Nie da się przejść przez życie i krzywdząc, nie doznać krzywd. Otaczają nas krzywdzące kręgi rodziny, znajomych i przyjaciół, środowisk zawodowych, najprzeróżniejszych wspólnot społecznych. Są krzywdy, które znamy, ale są i takie, których nigdy nie poznaliśmy, zostały przed nami ukryte. Są takie, które miały zasadniczy wpływ na nasze życie, przyczyniając się do jego deformacji i takie, przed którymi potrafiliśmy się obronić. Są krzywdy, którymi uderzyli w nas współbracia i krzywdy, które spadły na nas z rzeczywistości duchowej, wobec których byliśmy bezradni i bezbronni jak dzieci. Nie umieliśmy się obronić. Informacja, jak to należy robić, dotarła do nas zbyt późno.
I tak z powodu doznanych krzywd, jakże często wypływały z nas złe myśli, złe słowa, złe czyny. Pozwoliliśmy sobie na odwet i sami zaczęliśmy krzywdzić. Odwet to bardzo mocna pokusa, przynosząca pozorną satysfakcję. Człowiek przyjmuje rolę sędziego i kata bardzo chętnie. W taki oto dziwny sposób buduje w sobie poczucie własnej mocy i wartości, nie zdając sobie sprawy z tego, że sam spada w przepaść. Odwet pustoszy sumienie. Czasami coś w człowieku pęka i przychodzi moment przemiany, bywa też tak, że człowiek sam siebie potępia w przekonaniu, że nic już naprawić się nie da, że wszyscy się odwrócili, nawet sam Bóg.
|
Fragment pochodzi z książki:
Mariusz Marczyk
Kartki z podróży lektora |
Nie wierzę, że Bóg mógłby zapomnieć o kimkolwiek. Przeciwnie, widzę Go właśnie jako Tego, który jest blisko nas i czeka na nasze słowa „skargi” i „błagania”. Jestem pewien, ale skąd ta pewność/?/, że Bóg lubi wsłuchiwać się w głos człowieka, a Jego uważność skierowana jest na każde nasze słowo i najmniejsze poruszenie serca. Jak to dobrze, że miłość Boga dotyka wszystkich, zarówno świętych jak i zatwardziałych grzeszników. Dlatego, i to jest ta wielka tajemnica, czasami niezrozumiała dla nas ludzi, najmniejsze dobro łotra, nie umknie Jego uwadze. Z tego najmniejszego dobra Bóg będzie tworzył sprawiedliwy wyrok. I nie ma on na pewno wiele wspólnego z wyobrażeniem o sprawiedliwości, jakie my nosimy tu na ziemi. Dlaczego? Bo sprawiedliwy wyrok Boga jest ulepiony z czystej miłości.
opr. ab/ab