Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (33/2006)
Dziś przed nami około dziesięciu godzin jazdy autobusem. W tym czasie obejrzymy jeden film, ja wygłoszę konferencję o uczuciach, będzie trochę modlitwy, zabawa w cichego przyjaciela. Większość dzieci i młodzieży nadrobi zaległości we śnie, bo musieliśmy wcześnie wstać. Jako organizator i opiekun tego wyjazdu starałem się cały czas być z dziećmi i młodzieżą tej grupy. Także „robić" atmosferę radości i spokoju. W czasie drogi często przemierzałem autokar i rozmawiałem z małymi pasażerami. Przysiadałem się do nich, jeśli było wolne miejsce. Usiadłem obok Amelii, zaciekawiony książką, którą czytała: „My dzieci z dworca Zoo". Znana publikacja o młodocianych narkomanach z Berlina Zachodniego, napisana przez piętnastoletnią Christiane. Zagadnąłem pytaniem: ciekawe to? -A tak, proszę księdza, czytam to już trzeci raz - usłyszałem w odpowiedzi. - A wiesz, jak to działa? - Wiem, ale już nie chcę więcej wiedzieć...
Problem, a właściwie tragedia narkomanii, to jedno z tych strasznych zjawisk społecznych, z którym bardzo trudno walczyć. Zresztą tak jest z każdym złem, które występuje jako nałóg. Mało rygorystyczne i restrykcyjne prawo polskie pozwala narkomanom i dealerom narkotyków rozwijać obszary ludzkich nieszczęść. Ogromne pieniądze uzyskiwane z handlu narkotykami są tylko zachętą, by bogacić się cudzym kosztem. Mała wiedza rodziców na temat działania narkotyku nie pozwala w porę wyjść naprzeciw tragedii swego dziecka. Wreszcie, cały złożony problem rodziny, która nie zawsze staje na wysokości zadania, sprawia, że młodzi ludzie coraz szybciej, częściej i łatwiej sięgają po biały proszek. Czy jest z tego wyjście? Czy można zapobiec ostatecznej tragedii, którą jest złoty strzał?
Książkę, którą po raz kolejny czytała Amelia, fragmentami czytałem i ja. Jest wstrząsającym świadectwem słabości człowieka. Dziś, gdy w telewizji można zobaczyć wszystko, czy prawie wszystko, gdy dla niektórych nie ma już rzeczy, spraw, osób świętych, gdy pojęcie wolności niekiedy graniczy z anarchią, zakaz typu: nie wolno dotykać wydaje się śmieszny. Ciekawość jest ogromną siłą. Niekiedy zgubną... Nie jest to cudowne lekarstwo, ale warto, by rodzice kupowali dzieciom książki nt. narkomanii, filmy, które traktują o problemie, wreszcie by sami o tym czytali - móc następnie w czas zobaczyć oczy swego dziecka o powiększonych źrenicach...
Mamy mieć wyobraźnię miłosierdzia, do czego zachęcał nas Ojciec Święty Jan Paweł II. Mamy wyobraźnię szczęścia. Potrzeba jeszcze wyobraźni nieszczęścia, by w porę zejść z drogi nałogu, uczyć się w najlepszej szkole, jaką są cudze błędy; wreszcie, gdy już przełamało się barierę ciekawości, móc powiedzieć jak Amelia: wiem, ale już więcej nie chcę wiedzieć...
opr. mg/mg