Wiara czy rozum? Oto jest pytanie…

W pewnym momencie można odnieść nawet wrażenie, iż pytanie „Dlaczego nie jestem ateistą?”, zamienia się w „Dlaczego nie jestem katolikiem?”...

Recenzja książki Marka Lipskiego Dlaczego nie jestem ateistą?.

Marek Lipski to pseudonim szkoleniowca z zakresu technik sprzedaży i wywierania istotnego oraz skutecznego wpływu na innych ludzi. Autor opisuje w książce swoje własne przeżycia i doświadczenia. Ukazuje czytelnikowi to, że wiara wynika z potrzeby, twierdząc przy tym, że wszelkie racjonalne argumenty w kwestiach wartości są znacznie przecenione. Nie znajdziemy tutaj wyraźnej postawy fides et ratio. A moim zdaniem: szkoda. Na pewno ubogaciłoby to lekturę.

Wiara czy rozum? Oto jest pytanie…

O czym jest ta książka? W zasadzie trudno jednoznacznie odpowiedzieć na owo pytanie. Skłoniłabym się jednak w kierunku osobistych doświadczeń anonimowego autora. Jest to bowiem lektura bardzo subiektywna, o czym zresztą nie raz pisze sam Lipski. I faktycznie, bardzo wyraźnie widać, że autor wyrobił sobie własne zdanie na temat wiary w Boga. Czytając lekturę, w pewnym momencie można nawet pomyśleć, że życie przy Bogu to nieustanna sielanka. Zachwyt pięknem natury. Spokój na łące, czy placu zabaw. Beztroska przy rozmowach z Najlepszym Przyjacielem. A tego, według autora, nie znajdziesz w Kościele…

Kościół katolicki to, według wizji Lipskiego, zimne mury pozbawione prawdziwej, zwykłej miłości. Czy kościół to tylko budynek? Nie. Jednak nie tylko o budynku pisze Lipski: W wyznaniu odziedziczonym po przodkach tego znaku, tej braterskiej miłości nie znajdowałem. Wielka szkoda, że autor tak mało szukał, a w konsekwencji nigdy widocznie nie odkrył, tak naprawdę, piękna Chrystusowego, powszechnego, katolickiego Kościoła. Jednak czemu tak się stało, nie nam oceniać. Każdy ma własne wybory i wolną wolę, a decyzja autora jest subiektywna, do czego sam się przyznaje: Moje odejście, porzucenia tradycji miało więc podłoże subiektywne, a raczej bardzo osobiste. No, a w bardzo osobiste sprawy, nie wnika się. Więc przejdźmy dalej.

Jednak nie można zgodzić się z ukrytymi w książce osądami. Bo jak to? Autor twierdzi, że nie ma zamiaru krytykować, ani osądzać. Nie chce oceniać ateistów, nie chce oceniać pastorów, ani kapłanów. A jednak w bardzo dyskretny sposób to czyni… Początkowo miałam nadzieję, że będzie to naprawdę piękna książka o wierze w Boga. Bez krytykowania kogokolwiek. Bez osądów, jak to było zapowiadane. Niestety, rozczarowałam się już w pierwszej połowie lektury. W pewnym momencie można odnieść nawet wrażenie, iż pytanie „Dlaczego nie jestem ateistą?”, zamienia się w pytanie „Dlaczego nie jestem katolikiem?”. A próby odpowiedzi i argumenty są zdumiewające.

W takim razie spróbujmy owe sądy zdemaskować:

Oczy są ślepe, szukać należy sercem – czytamy w Księdze Samuela. Natomiast autor pisze: Odrzuciłem wiarę moich rodziców, bo nie widziałem w niej tego, czego rozpaczliwie poszukiwałem: miłości, dobroci, a wreszcie wzmocnienia. Tymczasem te „zimne mury”, o których wspomina autor, są przepełnione ludzką miłością. Zwykłą. Codzienną. Ogromem cichych modlitw przy Najświętszym Sakramencie. Zostawianiem bólu i radości Chrystusowi. I w końcu: czerpaniem sił z Eucharystii. Czyż Eucharystia jest możliwa poza Kościołem? Nie. W książce wszystko opisywane jest takimi pięknymi słowami. Z jednymi z nich można się zgodzić. Są one bowiem codziennie dostępne także dla katolików. Niemożliwe? A jednak… Rozmowy praktykującego katolika z Panem Bogiem wyglądają podobnie: prośby, oczekiwania porady, przyznawanie się do życiowych błędów, dziękczynienie za pomoc… I przede wszystkim: pogłębianie przyjaźni z Jezusem. Tyle, że nie tylko z Jezusem, ale i z wieloma ludźmi, działającymi aktywnie w Kościele, tworzącymi prawdziwe, piękne relacje. Moc wspólnoty jest widoczna, tylko szukać należy. Szukać sercem. Tak więc to, czym się tak raduje autor, jest możliwe w katolickim Kościele. W tej książce zabrakło mi jednak opisu tej najpiękniejszej chwili spotkania z Chrystusem - spotkania w Eucharystii. Cóż piękniejszego nad tę chwilę, kiedy serce człowieka staje się żywą monstrancją Pana Jezusa? To jest szczyt miłości. Jednak Eucharystia może być sprawowana tylko we wspólnocie Kościoła, więc trzeba wybaczyć brak tego opisu w książce. To czyńcie na moją pamiątkę – mówi Jezus do apostołów. Nie byłoby więc Eucharystii bez kapłanów, ani kapłanów bez Eucharystii. Oto piękna prawda Wieczernika. Prawda, która jednak zostaje podważona w tejże lekturze. Cóż, przyzwyczailiśmy się już do krytyki kapłanów w dzisiejszych czasach. Jednak często jest ona zbyt powierzchowna i zbyt subiektywna. Owszem, każdy ma prawo do swojego zdania. Nie neguje tego. Jednak dlaczego taka generalizacja? Skąd od razu takie uogólnienia? Czy naprawdę znamy ludzi, których tak łatwo przychodzi nam oceniać? Autor podkreśla jednak nieustannie, że są to jego subiektywne zdania. Miejmy więc to na uwadze. Osobiście nie odważyłabym się oceniać nikogo. Gratuluję odwagi. Zwłaszcza, gdy potrafi się to robić w tak wyrafinowany sposób. I oto mamy tu uczonych w Piśmie , którzy ślepo podążają za mamoną, nie troszcząc się o ubogich, ale o darczyńców. Dalej porównania dawnych kapłanów (przyp. red. Sanhedrynu) do obecnych. Czytając książkę, ma się czasem wrażenie, że jest to jakaś ukryta próba pokazania, że to duchowieństwo po cichu „zabija Jezusa”. Pamiętajmy jednak, czytając różne tego typu subiektywne opinie, że Pan Jezusa sam wybrał apostołów, czyli tych, którzy w obecnym rozumieniu są Jego kapłanami. Pojęcie „kapłaństwa” zmieniło się dzięki Chrystusowi, który sam, jak pisze Pismo Święte, stał się pierwszym arcykapłanem, rozumiejącym nas we wszystkim, a nie takim „który by nie mógł współczuć naszym słabościom”. A później „wybrał tych, których powołał”. I zgadzam się z autorem w zdaniu: Pierwsi uczniowie w momencie powołania byli więc co najwyżej takimi samymi ludźmi jak my wszyscy: ułomnymi, pełnymi wad (…). Tak, Pan Jezus wybiera na kapłanów ludzi z naszych rodzin. Synów stolarzy, górników, lekarzy, hutników… Nie od razu człowiek rodzi się uczony w Piśmie. Lecz zgłębia Boże Słowo, by poznać Jezusa. Każdy chrześcijanin powinien zgłębiać Jego Słowo. Oczywiście. I często kapłani sami głoszą o tej ułomności ludzkiej, o Bożej mocy i codziennej miłości. A ta miłość nie rozlewa się jedynie z ambony. Ona jest widoczna w codzienności, w wielu postawach, czynach. To jest taka miłość, o której pisze sam autor: Miłość zwyczajna – szara i codzienna, miłość do każdego i w każdej chwili. Do każdego bez względu na to kim jest i w co w tej chwili robi. Sama osobiście znam bardzo wielu wspaniałych kapłanów. Takich, którzy troszczą się o ubogich, mówiąc o prostej, zwykłej codziennej miłości. A nawet przyznając tak często, że ludzie są słabi, wszyscy bez wyjątku, ale przecież siłę i moc daje nam Pan Jezus. Owszem zdarzają się też na świecie jednostki o czynach niechlubnych. Lecz kochać to znaczy powstawać…

Autor twierdzi również, że nie ma czyśćca. Tymczasem tak wielu, imiennych osób, miało niezwykłe Boże wizje nieba, czyśćca i piekła. Największa i najbardziej znana wizja to ta, która została dana przez Jezusa skromnej Siostrze Faustynie. Gdy niepozorna siostra ujrzała czyściec, stwierdziła: Od tej chwili ściśle obcuję z duszami cierpiącymi. I oddawała za te duszyczki wszelkie umartwienia i bóle, bo zobaczyła, jak im to potrzebne. Podobne wizje miała m.in. Gloria Polo. Pan Jezus posługuje się ludźmi, by przekazywać światu ważne przesłania. Obecny, żywy Jezus może żyć także w nas. Kolejną kwestią jest także sprostowanie książkowego zarzutu "czci obrazów". Katolicy nie modlą się do obrazów, ale do Boga. Jeśli komuś dany obraz ma pomóc w modlitwie, to czemu nie? Wszak Pan Jezus sam kazał namalować swój obraz, dzięki któremu ludzkość może się przybliżyć do Jego Miłosierdzia...

Ciekawy jest także wywód, w którym autor opisuje, jak to zraził się do słowa modlitwa. Jednak znów rozumiemy, że to wyjątkowo subiektywny opór. Choć to przecież tak często wymawiane słowo przez samego Jezusa. To prawda, że modlitwa to pełna miłości, nieustanna często, choć czasem pełna trudu rozmowa z Panem Bogiem. Katolikom naprawdę nie brak chwil, kiedy idą ulicą i w myślach rozmawiają z Przyjacielem. Modlą się. Proszą. Dziękują. Szukają porady. Modlą się…

Podoba mi się natomiast to, jak autor pisze o rodzinie. Wiadomo, że radosny okres rodzinny, weryfikują później często trudy życia. Jednak pięknie, gdy rodzina trzyma się razem i wspiera. Gdy rodzice mają czas dla swoich dzieci. Są obecni przy ich dorastaniu. I na tym książka mogłaby się, moim oczywiście równie subiektywnym zdaniem, zakończyć. Pozostałby dobry smak na koniec lektury. Szkoda, że dalej jednak mamy wizję duchownych, pastorów, kapłanów jako sprzedawców wiary. Nikt nikomu wiary nie może sprzedać, bo wiara jest Bożą łaską. Kapłani mogą nam jedynie pomagać naszą wiarę umacniać. Ale człowiek człowieka nie zmusi do wiary. Nie zmusi też do niewiary. To jest łaska. Przecież tak samo można by było napisać, że może autor, sprzedawca, sam próbuje nam w swej książce sprzedać swoją wizję wiary, czyż nie? Ale po co to pisać… Są określenia, których w kwestiach wiary nie wypada używać.

Konkludując. Każdy kij ma dwa końce. Jednak pojedynczy kij bardzo łatwo złamać, gdy zaatakuje go jakiś siłacz. Natomiast kije obwiązane sznurem są o wiele trudniejsze do połamania. Siłacz będzie miał wówczas niezwykle trudne zadanie. Kiedy tych kijków będzie dużo, to nawet zadanie nie do wykonania. Każdy z nas jest takim kijem ułomnym o dwóch końcach – lepszym, skierowanym w górę, gdy powstajemy i gorszym, skierowanym w dół, gdy upadamy. Kiedy chcemy działać na własną rękę wówczas Zły będzie miał większe pole do działania i połamania takiego człowieka. Na szczęście Pan dał nam wspólnotę – Kościół Chrystusowy. Jezus jest tym sznurkiem, który wiąże wszystkich sakramentami w Kościele. Jednoczy wszystkich przyjmujących Jego Ciało i Krew. Tak czynią ludzie Kościoła na Jego pamiątkę i dopóty będą to czynić, dopóty żadne bramy piekielne tego Kościoła nie przemogą.

***

To jak to jest? Wiara czy rozum? Czy na pewno racjonalista nie zgodzi się z wierzącym? Czy wierzący nie ma żadnych racjonalnych pobudek w swej wierze? Dla konfrontacji odsyłam do innej lektury: Fides et ratio, przepięknej encykliki papieża Jana Pawła II.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama