Jedna z popularnych polskich piosenkarek zwierzyła się ostatnio, że nie chce mieć grobu – wolałaby, żeby jej prochy zostały gdzieś rozsypane i żeby nikt nie pielęgnował pamięci o niej. Jeden z katolickich portali napisał, że jej poglądy są oryginalne. Bynajmniej. Są typowe dla tych, którzy dali się zwieść cywilizacji śmierci, pozbawionej chrześcijańskiej nadziei i perspektywy życia wiecznego.
Wiele lat temu stałem przed wejściem do dziecięcego szpitala neurologicznego w Biszkeku. Nagle z drzwi szpitala z nieprawdopodobnym zawodzeniem wybiega młoda Kirgizka. Chwilę później młody Kirgiz biegnie za nią i podtrzymuje, kiedy ta pada na ziemię. Stoją pod drzewem i razem płaczą. Za kilka minut przyjeżdża samochodem jakiś człowiek, obejmuje tych młodych i płacze razem z nimi. Potem następny i trwa w uścisku razem z nimi. W ciągu dwudziestu minut kilkanaście osób dołącza do nich, płacze i pociesza pozostałych. Ten obraz pozostanie mi do końca życia. Wzór tego jak należy przeżywać śmierć bliskich.
Jestem na podlaskiej wsi Karp. W niskiej chacie wokół łoża śmierci ojca mojego współbrata na kolanach kilkanaście osób zmawia różaniec. To rodzina i sąsiedzi zmarłego. Trzy dni po śmierci, aż do pogrzebu, trwają na modlitwie. Taki jest zwyczaj na Podlasiu. Na pogrzebie dalekiego krewnego na cmentarzu nad grobem koło mojego ojca stał Gunter z Niemiec – mąż mojej ciotki. W pewnym momencie zaczął płakać i szlochać. Ojciec pyta się go po niemiecku: Gunter, czego płaczesz, przecież nie znałeś tego człowieka? Gunter odpowiada: Ja nie płaczę z jego powodu, ja płaczę, bo wy wszyscy przyjechaliście na jego pogrzeb, bo w Niemczech tego już nie ma. Tak pięknie my Polacy potrafimy przeżywać wspólnie żałobę – Niemcy już nie potrafią.
Listopad jak wiadomo czas rozmyślania o rzeczach ostatecznych. Śmierć to jedyna rzecz, której nie można nijak zmanipulować albo zakłamać. Jest i już. Dla wszystkich taka sama. Tajemnica do której żadnym przyrządem naukowym nie można się dobrać. Oczywiście można ją przemilczeć, co nasza obecna cywilizacja starannie robi. Na jej temat, a dokładniej co będzie dalej, mamy różnorakie i sprzeczne opinie. W związku z tym różne też są opinie na temat tego, jak powinien wyglądać pogrzeb. W tym temacie w podkaście „Bliskoznaczni” zabrała też głos lubiana przez nas wielu piosenkarka Katarzyna Nosowska. W notce deon.pl o jej rozmowie z synem można przeczytać, że jej poglądy o pogrzebie są nietypowe i oryginalne.
„Naprawdę nie chciałabym mieć miejsca, gdzie leżą moje szczątki,”
– i tak piosenkarka chce, aby ją spopielono, rozsypano po górach i dolinach tak, aby bliscy nie byli zmuszeni do chodzenia na grób i polerowania go. Że jej poglądy są dalekie od polskich tradycji to bym się zgodził, ale że oryginalne, to już mam wątpliwości – na Zachodzie i coraz częściej w Polsce rozsiewanie prochów jest normalne, choć w niektórych krajach trzeba mieć na to urzędowe pozwolenie (np. można nad morzem, ale nie nad jeziorem). Inna sprawa jak się do tych ograniczeń Europejczycy stosują. Uwaga dla Pani Nosowskiej: W Polsce rozsiewanie prochów jest zabronione. Dla mnie takie oryginalne deklaracje są bliskie głównego, nudnego i przewidywalnego medialnego mainstreamu. Jeśli coś się propaguje na wp.pl i onecie to to obowiązkowo musi być „oryginalne, kontrowersyjne, niestandardowe itp.” – inaczej taki news się nie sprzeda. Po odejściu piosenkarki bliscy powinni żyć bez ciężaru tradycji, które ona sama uważa za zbędne:
„Ja bym nie chciała, żebyś ty (chodzi o syna) musiał łazić na mój grób i żeby ludzie chodzili.” Swoją śmierć Katarzyna Nosowska określa lakonicznie: „Byłam, ale się zmyłam”.
Najczęstszym śladem najstarszych cywilizacji są grobowce, groby, kurhany, pochówki i cmentarze. To pierwsze co człowiek pozostawił po sobie dla następnych pokoleń. Rodzaj pochówku jest na tyle charakterystycznym podpisem pradawnych kultur, że bardzo często archeolodzy właśnie od sposobu grzebania nazywają poszczególne starożytne kultury. Mamy więc np. pochówki jardowe, całopalne, ciałopalne, szkieletowe, szybowe, pola popielnicowe, cenotafy. Na podstawie grobów, mogił i cmentarzysk naukowcy rekonstruują kulturę i wierzenia różnych narodów. Można powiedzieć, że chowanie zmarłych jest jedną z cech, która odróżnia nas od zwierząt. Sposób pochówku i sam fakt pochówku od zarania ludzkości świadczy o fakcie niezwykłym: ludzie od samego początku wierzyli w życie po śmierci. Do tego życia po śmierci chcieli jakoś swoich zmarłych przygotować. Apogeum tego dążenia znajdujemy w starożytnym Egipcie. Mumifikacja, a przede wszystkich piramidy były elementem tego pragnienia. Tak więc największe i jedne z najwspanialszych budowli i wyrażeń ludzkiej kultury związane były z wiarą w życie pozagrobowe.
Moja mama chciała, aby ją skremowano. Mi się to niezbyt podobało, ale wola zmarłego jest święta, więc została spełniona. Każdy ma prawo do takiego pogrzebu jaki sobie zażyczy. W tym Pani Nosowska. Natomiast czyjeś idee, a szczególnie gdy ktoś jest jakimś autorytetem, a od końca XX wieku śpiewacy zostali do tego mianowani przez media, mogę być pięknym powodem do refleksji. „Byłam, ale się zmyłam” – tak definiuje swoją śmierć piosenkarka. Z tej i z pozostałych jej wypowiedzi można wyprowadzić jakieś wnioski. Po pierwsze, że śmierć nie ma dla niej żadnego sensu. Byłam i znikłam, tak jak by mnie nie było. Znikłam z przestrzeni i czasu, znikłam z pamięci innych, a przede wszystkim bliskich. Jednak człowiek ma pamięć. Żyje nie tylko teraz, lecz także swoją przeszłością (przyszłością, marzeniami też). Częścią naszej przeszłości są ludzie których spotkaliśmy, a którzy już odeszli. Chyba to jasne, że „byli, ale się nie zmyli”. Nawet jeśli nie wierzymy w życie pozagrobowe są częścią nas samych, bo są częścią naszej przeszłości. Jeśli śmierć nie ma sensu, nie ma sensu też życie. Przedmioty nie umierają. Krzesło, stół, komputer niszczą się i je wyrzucamy. Tylko my umieramy, bo tylko my żyjemy.
Kiedy patrzę na fotografie moich rodziców nad moim biurkiem, to nie tylko wspominam o nich, ale także przypominam sobie, że są ze mną – choć inaczej niż wcześniej – i że mam nadzieję kiedyś ich zobaczyć. Nad łóżkiem mam tablicę z obrazkami wielu świętych, tymi których takimi ogłosił Kościół, ale także tymi, których osobiście znałem. Niektórzy na tych fotografiach byli rzeczywiście święci, niektórzy byli słabi i grzeszni jak ja. Niektórzy nawet nie byli zbyt mili dla mnie. To taki mój mały cmentarz w pokoju, który ciągle się powiększa. Znak mojej wiary w zmartwychwstanie.
Obrzędy pogrzebowe są dla nas pomocą przeżycia straty naszych bliskich. Nie ważne, czy te obrzędy są polsko-katolickie, hinduistyczne czy muzułmańskie. Choć same obrzędy wyrażają naszą wiarę: chowanie w ziemi – wiarę w zmartwychwstanie ciał, kremacja – w reinkarnację – ciało nie jest potrzebne, bo dusza znajdzie sobie inne, rozsypywanie z samolotu – panteizm, sypanie popiołów pod drzewem – animizm itd. Te obrzędy pomagają nam zmierzyć się ze śmiercią, która jest złem. Zawsze zetknięcie z nią jest jakimś cierpieniem, choć ilość tego cierpienia i możliwość przejścia przez nie zależy od naszej wiary w Zmartwychwstanie. Dobrze kiedy nie jesteśmy wtedy sami, dobrze kiedy są jakieś obrzędy, które wyrażają nasze emocje, naszą wiarę. Jesteśmy materialni i potrzebujemy materialnych znaków, kiedy przeżywamy coś ważnego. I nawet babcia, która latami poleruje płytę nagrobną swojego męża, nie jest tak beznadziejna, jak to się wydaje zawodowym kontestatorom.
Kiedy umrzemy będzie dla nas bez znaczenia jak nas pochowają, choć ja wolałbym mieć jakiś grobowiec z nazwiskiem, żeby choć ktoś od czasu do czasu wsparł mnie modlitwą na mojej drodze oczyszczającej. Wsypią do doniczki z ulubionym fikusem czy spuszczą na sznurkach do grobu. Nie będzie jednak bez znaczenia dla naszych bliskich, bo oni pozostaną w świecie materialnym, w którym to co materialne ma znaczenie dla tego co duchowe. Możemy powiedzieć „byłem, ale się zmyłem”, ale to będzie jakoś okrutne wobec tych, którzy nas kochali, a chyba u każdego jest ktoś taki, kto kiedyś kogoś kochał, lubił, szanował. Nawet u Hitlera była Ewa Braun. Nie zmyłem się, bo jeszcze wiele lat różni ludzie będą nas wspominać i nawet cierpieć, że nas już nie ma. Nieładnie być okrutnym wobec nich. Pomyślmy o tym, jak im pomóc, kiedy będzie im nas brakować. I jeśli w tym cierpieniu będzie im pomagać czarna, lastrykowa płyta nad naszym zjadanym przez robaki ciałem, to niech sobie ją tam położą. Wykażmy się wobec nich odrobiną współczucia i tolerancji.
Na groby, na cmentarz, chodzą też niewierzący. Niewierzącym pozostaje często tylko wspomnienia o zmarłych, przechadzka na grób. Pamiętajmy, że o tym co będzie z nami po śmierci: anihilacja czy inne życie – nie my decydujemy. Nasze poglądy na sprawy religijne, istnienie czy nieistnienie Boga, nic nie zmienią w tym, co będzie dalej. Nie myśmy dali sobie życie, nie my decydujemy co będzie jedną minutę później. A jeśli wszystko co powyżej nie przekonało Was do lastrykowej płyty, to wytaczam najcięższe działo. W dobie zaniku więzów międzyludzkich nasilają się więzy między nami a naszymi kochanymi ulubieńcami. Czym mniej u nas cmentarzy dla nas, tym więcej dla piesków i kotków. A chyba nikt nie będzie się z tego wyśmiewał lub kontestował, bo może dostać po głowie od nietradycyjnego, oryginalnego i kontestatorskiego mainstreamu. Więc tak jak robimy groby naszym Burkom i Reksiom, róbmy je i naszym bliźnim, i sobie.
Kulturowy mainstream już za kilka dni reniferami, czerwonymi krasnalami, delfinami i rekinami (tak, coś takiego widziałem w Australii!) przypomni nam, że już niedługo Boże Narodzenie. Dlatego na zakończenie posłuchajcie sobie pastorałki Zbigniewa Preisnera i zamyślcie się nie tylko o tym, co myśli Kasia Nosowska, ale też co myślicie Wy sami.
https://www.youtube.com/watch?v=ZpGC7zKq7lI
A nadzieja znów wstąpi w nas
Nieobecnych pojawią sie cienie
Uwierzymy kolejny raz
W jeszcze jedno Boże Narodzenie
I choć przygasł świąteczny gwar
Bo zabrakło znów czyjegoś głosu
Przyjdź tu do nas i z nami trwaj
Wbrew tak zwanej ironii losu
Daj nam wiarę, że to ma sens
Że nie trzeba żałować przyjaciół
Że gdziekolwiek są, dobrze im jest
Bo są z nami choć w innej postaci
I przekonaj, że tak ma być
Że po głosach tych wciąż drży powietrze
Że odeszli po to by żyć
I tym razem będą żyć wiecznie
Przyjdź na świat, by wyrównać rachunki strat
Żeby zająć wśród nas puste miejsce przy stole
Jeszcze raz pozwól cieszyć się dzieckiem w nas
I zapomnieć, że są puste miejsca przy stole
A nadzieja znów wstąpi w nas
Nieobecnych pojawią się cienie
Uwierzymy kolejny raz
W jeszcze jedno Boże Narodzenie
I choć przygasł świąteczny gwar
Bo zabrakło znów czyjegoś głosu
Przyjdź tu do nas i z nami trwaj
Wbrew tak zwanej ironii losu