Giną za wiarę

Rozmowa z dr. Tomaszem Korczyńskim, socjologiem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, pracownikiem polskiego biura międzynarodowej organizacji Kir-che in Not (Pomoc Kościołowi w Potrzebie)


Giną za wiarę

Rozmowa z dr. Tomaszem Korczyńskim, socjologiem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, pracownikiem polskiego biura międzynarodowej organizacji Kirche in Not (Pomoc Kościołowi w Potrzebie).

Czy w XXI w. możemy mówić o prześladowaniu chrześcijan? Bo większości z nas ten temat kojarzy się wyłącznie ze scenami z filmu „Quo vadis”.

Od czasów starożytnych liczba zabijanych za wiarę zatrważająco wzrasta. W XX w. zamordowano 45 mln chrześcijan, tylko dlatego, że nimi byli. Jeśli zsumujemy ofiary wszystkich wieków ludzkości, stanowi to 65% chrześcijańskich męczenników. Rocznie za wiarę ginie 170 tys. ludzi (co trzy minuty jeden chrześcijanin). Z każdym nowym rokiem przybywa bezimiennych świętych.

Czym różnią się dzisiejsze prześladowania od tych z początków Kościoła i gdzie najczęściej do nich dochodzi?

Paradoksalnie sposoby zabijania chrześcijan nie różnią się dzisiaj zbytnio od stosowanych w przeszłości. W Sudanie, Etiopii, Ugandzie także i dziś krzyżuje się ludzi. W Pakistanie i Indiach robi się z chrześcijańskich dzieci żywe pochodnie. W Korei Północnej prowadzi się biologiczne eksperymenty na katolikach i protestantach. W Iraku, Afganistanie i Indonezji odcina się im głowy, w Nigerii masakruje się dzieci i kobiety maczetami, rozpruwa ciężarne. Każdego roku 250 mln chrześcijan cierpi krwawe prześladowania w ponad 75 krajach (począwszy od dyskryminacji na polu administracyjnym, w pracy, wśród sąsiadów, po pobicia, gwałty, tortury i śmierć włącznie), co stanowi jedną trzecią wszystkich państw naszego globu. Panorama prześladowań wydaje się nie mieć granic. Można powiedzieć, że istnieją cztery jej główne źródła: wojujący islam, który jest obecny nie tylko w krajach arabskich, ale też w Pakistanie, Indonezji, Nigerii, na Malediwach, Malezji czy Bangladeszu; totalitaryzmy komunistyczne obecne w Chińskiej Republice Ludowej, Laosie czy Wietnamie oraz wszelkie dyktatury, jak te w Zimbabwe i Birmie; fundamentalizm hinduistyczny, w takich krajach jak Indie, Nepal oraz buddyjski na Sri Lance i Bhutanie.

Mówi się, że chrześcijanie są najbardziej prześladowani w krajach muzułmańskich. A jak wygląda sytuacja np. w Korei Północnej, gdzie panuje komunizm?

Kim Dzong II to wyjątkowy nikczemnik, a jego służby specjalne rekrutują najbardziej prymitywnych oprawców spośród wszystkich organizacji przestępczych. Już ojciec obecnego dyktatora, Kim Ir Sen, pozbył się problemu katolickich kapłanów i sióstr zakonnych. W niezwykle okrutny sposób zamordowano w Korei Północnej 300 tys. chrześcijan. Egzekucje uciekinierów z „raju” komunistycznego są na porządku dziennym. Zapaść gospodarcza i wielki głód zmuszają ich do tego, by szukać szansy gdzie indziej, ale wybierają Chiny, które mają umowę z Koreą, na podstawie której wszyscy uciekinierzy są odsyłani. Na przejściach granicznych czeka ich śmierć przez rozstrzelanie. Życie rodzinne, społeczne, zawodowe znajduje się pod całkowitą kontrolą państwa. Kościół jako taki nie istnieje, tylko katakumbowy. Stowarzyszenie katolików stworzone na modłę bliźniaczego Patriotycznego Stowarzyszenia Katolików Chińskich rekrutuje agentów, a władze kościelne są wyznaczane przez reżim. Dzieci i kobiety chrześcijańskie są wykorzystywane do handlu niewolniczego, sprzedawane do Chin.

A jak jest w krajach, gdzie panuje buddyzm? Większości z nas kojarzy się on z religią pokoju. Tymczasem na Sri Lance księża byli zabijani przez buddyjskich mnichów. Również w Indiach doszło do krwawych prześladowań chrześcijan. Jednak ani media, ani główne europejskie agendy nie wspominają o tym. Dlaczego?

Ponieważ prześladowania w znacznej części mają miejsce w potężnych krajach, które jak Chiny, Arabia Saudyjska czy Indie należą do ważnych partnerów gospodarczych UE i USA. Wystarczy uprzytomnić sobie, iż kraje rajskiej turystyki należą do prześladowców chrześcijan (np. Egipt, Turcja), aby zrozumieć, że lobby muzułmańskie działa skutecznie. Czytamy o wspaniałościach tych krajów w artykułach sponsorowanych, ale rzadziej o cieniach piramid, w których koptyjskie dziewczynki i kobiety są porywane, zbiorowo gwałcone i sprzedawane przez islamską mafię. Na wspomnianej Sri Lance fanatycy buddyjscy wykorzystywali konflikt wojenny, aby dokonywać egzekucji na chrześcijanach.

Przyjęło się, że w chrześcijaństwo wpisane jest cierpienie. To prawda, ale obojętność wobec tego faktu nie może być usprawiedliwiona. Czy to, że Chrystus zapowiadał wielki ucisk dla swoich wyznawców, ma oznaczać zielone światło dla Jego oprawców? W Europie dużo mówi się o prześladowaniach różnych mniejszości, ale sytuację mniejszości chrześcijańskich regularnie się przemilcza. Nie wspomina się o exodusie z Iraku, największym ruchu ludnościowym naszego tysiąclecia, gdy wypędzani chrześcijanie tułają się po kraju lub uciekają do Turcji, Jordanii, Syrii czy Libanu, podobnie jak o 20 tys. uchodźców indyjskich, którzy od sierpnia 2007 r. muszą żyć albo w nędznych obozach dla uchodźców, albo w lasach. Powinienem też wymienić Turcję, kraj pretendujący do członkostwa w Unii Europejski, gdzie władze zakazują budowy kościołów i odrestaurowywania starożytnych świątyń, a swobodnie działają ultranacjonalistyczne i islamskie ugrupowania, których celem są chrześcijanie.

Czy chrześcijanie są dyskryminowani także w krajach europejskich?

Są takie miejsca w Europie, jak Bośnia-Hercegowina, Białoruś czy Albania, gdzie bycie chrześcijaninem wiąże się z prześladowaniem. Ale i bliżej nas, w Europie Zachodniej, media swobodnie obrażają symbole chrześcijańskie. Wystarczy wspomnieć akcje „naukowego” magazynu „Focus”, który zachęcał do ubierania Jezusa wiszącego na krzyżu w różne stroje, począwszy od hawajskiego, po skórzane sadomasochistyczne. Sądy w Hiszpanii wydają wyroki na urzędników państwowych, którzy kierowani sumieniem chrześcijańskim nie zezwalają na adopcje dzieci przez pary homoseksualne, szwedzcy pastorzy są skazywani prawomocnymi wyrokami za głoszenie, zgodnie z Biblią, że akty homoseksualne to grzech, a pracownicy prywatnych firm w Wielkiej Brytanii są zwalniani albo grozi się im zwolnieniem, jeśli noszą krzyżyki bądź kładą Biblię na biurkach. Urzędnicy francuscy nie mogą oficjalnie uczestniczyć we Mszy św., parlament belgijski rozważa usuwanie krzyży z miejsc publicznych, cmentarzy, kościołów, itp., nie licząc już agresywnych wypowiedzi antypapieskich, co zmotywowało nas, jako stowarzyszenie, które podlega bezpośrednio Stolicy Apostolskiej, do zbierania głosów poparcia dla Benedykta XVI.

No właśnie, kilka miesięcy temu Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał kontrowersyjny wyrok zakazujący obecności krzyży w klasach szkolnych we Włoszech. Dyskusja na ten temat rozgorzała także w Polsce. Czy u nas również dochodzi do prześladowania chrześcijan?

Represje antychrześcijańskie stają się coraz powszechniejsze, podczas gdy przejawy religijne muzułmanów, hinduistów czy buddystów są tolerowane w imię wolności i równości. To jawna niekonsekwencja. Jeżeli Europejczycy gardzą źródłem swojej kultury, trudno mieć pretensję, gdy np. muzułmanie nie szanują chrześcijaństwa. Nie jesteśmy dobrymi świadkami Jezusa. Za mocno uwierzyliśmy, że Kościół Chrystusa to tylko polski przypadek. Poprzez nasz brak działania poprzestajemy w najlepszym przypadku na defensywie, ale nie bronimy aktywnie Boga ani Kościoła. Dojdzie do sytuacji, kiedy zostaniemy nagle zbudzeni z tego letargu, jak katolicy w Hiszpanii, i nie będziemy mieć wpływu na pędzące wydarzenia zabijania chrześcijaństwa za pomocą prawa, urzędów i ich wysłanników, którzy przyjdą z frazesami na ustach: „wolność”, „równość”, „braterstwo” i podporządkują sobie naszą prawdziwą wolność dzieci Bożych.

Jak powinniśmy reagować na wszelkie przejawy dyskryminacji?

Z odwagą, nadzieją i miłością. Nie można dać się zastraszyć. Zabijanie nienarodzonych dzieci zawsze trzeba nazywać morderstwem, usuwanie krzyży - aktem nietolerancji, a bluźnierstwa w postaci wyszydzania symboli i wartości chrześcijańskich - prześladowaniem. Mało tego, powinniśmy być szczęśliwi, ponieważ prześladowania zapowiedział Jezus z Nazaretu, a to oznacza, że Jego słowa są Prawdą.

Doświadczenie historyczne Europy sprawiło, że nietrudno mi wyobrazić sobie krwawe antychrześcijańskie prześladowania na tym kontynencie również i w XXI w. Tak zwane Oświecenie i „mądrości” ateistycznego, materialistycznego racjonalizmu świeckiego człowieka wydały terror jakobinów, szafoty, tortury i gilotyny. Hochkultur niemiecka wywołała narodowy socjalizm, rosyjski panslawizm - w efekcie bolszewizm. Dlaczego więc i demokracja europejska ze swoją tolerancją dla nielicznych i „prześladowanych” mniejszości nie miałaby stworzyć nowego, świeckiego człowieka, stając się w końcu liberalnym totalitaryzmem z gilotynami, szwadronami śmierci a'la leninowska CzK-a?

Nie zapominajmy jednak o uczuciu miłości do prześladowców, tych, którzy się zagubili. Pełna ufności modlitwa powinna stale płynąć z naszych serc. W styczniu 2007 r. stworzyliśmy idee Kalendarza Modlitw, w którym uczestniczy już blisko tysiąc osób. Została ona zainspirowana osobą założyciela naszego stowarzyszenia o. Werenfrieda van Straatena. W KM modlimy się za prześladowanych, aby wytrwali w tym trudnym czasie, ale też za prześladowców, by się opamiętali i wzbudzili w swoim sercu miłość do Boga i ludzi.

Dziękuję za rozmowę.

MD

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama