Świadectwa ludzi, którzy doświadczyli śmierci klinicznej, przybliża wieloletni szef Biura Medycznego przy sanktuarium w Lourdes
Wielu paraliżuje świadomość końca ziemskiego życia. Myśląc o umieraniu, zastanawiamy się nad tym, co nas może czekać, gdy już ostatecznie zamkniemy oczy.
Michel Durand urodził się w 1933 r., był najstarszym z jedenaściorga rodzeństwa. Założył rodzinę, ma dwoje dzieci, jest człowiekiem zaangażowanym społecznie - pracuje jako zastępca burmistrza swojej miejscowości. W 2003 r. u stwierdzono u niego ostre zapalenie woreczka żółciowego, doszło do najgorszych z możliwych powikłań: nastąpiła perforacja przewodu żółciowego i jelita, wywiązały się sepsa i zapalenie zlokalizowane u podstawy płuc. Trzeba była natychmiast przeprowadzić obciążoną dużym ryzykiem operację.
W trakcie zabiegu doszło do zatrzymania pracy serca. Nastąpiła śmierć kliniczna. W tym samym czasie siostrzeniec M. Duranda - dominikanin był w Lourdes, gdzie modlił się za swojego wujka. Ekipa reanimacyjna starała się pobudzić serce do pracy. Następnego dnia, co zaskakujące, chory mógł już samodzielnie wstać, jego stan zdrowia ulegał poprawie niesłychanie szybko.
O swoim doświadczeniu śmierci klinicznej M. Durand powiedział: „W pewnej chwili drzwi się otworzyły i zobaczyłem wielką świetlistą jasność. Nie było żadnego tunelu. Byłem sam, a przestrzeń wokół była jasna, spokojna, niczym niezmącona, nieopisana. To było coś wspaniałego. Ile to trwało? Nie wiem. Czas nie istniał. W każdym razie było to bardzo przyjemne. Miałem poczucie szczęścia, dobra, pełni. Wszystko było piękne i tchnęło spokojem. (...) Doświadczyłem stanu idealnej błogości. Najgorzej było wrócić do smutnej rzeczywistości, do ciała podpiętego do niezliczonych przyrządów!”.
To jedna z opowieści, jaką dr Patrick Theillier, francuski badacz i katolik, usłyszał w Lourdes.
Zjawiska nadprzyrodzone to chleb powszedni dla P. Theilliera, pracującego w Biurze Medycznym w Lourdes, gdzie wraz z grupą innych lekarzy, niekoniecznie wierzących, ma za zadanie zatwierdzać w sposób naukowy niezrozumiałe dla człowieka uzdrowienia, do których dochodzi za wstawiennictwem Matki Bożej z Lourdes i które przedstawia mu się do przeanalizowania. Na podstawie wstrząsających i pełnych tajemnic świadectw ludzi, którzy znaleźli się na granicy życia i śmierci, powstała książka „Za progiem śmierci”. Autor przedstawia w niej fakty, przytaczając opowieści i cytując tych, którzy mieli podobne doświadczenia. Następnie analizuje je w świetle nauki i religii chrześcijańskiej. „W podejściu dr. Theilliera, łączącym naukę z religią i rozum z wiarą, chodzi o przedstawienie współczesnym ludziom tych osobliwych zjawisk jako dowodów wiary, aby otworzyć ich na wiarę w misterium śmierci i zmartwychwstania Jezusa, który obiecał wszystkim życie wieczne” - czytamy w przedmowie.
Co zobaczyli świadkowie śmierci? Czy mamy dowód na istnienie innego świata po „tamtej stronie”? A jeśli tak, to jak on wygląda? Odpowiedzi, które uzyskał P. Theillier, zaskakują i zmieniają całkowicie nasze spojrzenie na to, co nazywamy „końcem życia”.
HAH
s
PYTAMY Patricka Theillier'a, byłego dyrektora Biura Medycznego przy sanktuarium w Lourdes, autora książki „Za progiem śmierci”.
Przez kilka lat pełnił Pan funkcję szefa Biura Medycznego przy sanktuarium w Lourdes. Co to za instytucja?
Biuro Medyczne przy sanktuarium w Lourdes istnieje od 1883 r. Do biura wpływają deklaracje - często spontaniczne - od pielgrzymów, którzy chcą zaświadczyć o cudzie uzdrowienia, jaki wydarzył się w ich życiu za sprawą Pani z Lourdes. Takie zdarzenia mają miejsce podczas pielgrzymki, tu, na miejscu, ale również z dala od sanktuarium, za sprawą modlitw do Matki Bożej. Gdy taka deklaracja trafia do biura, lekarz zajmuje się jej badaniem. Nie jest to łatwa procedura.
Jak wygląda?
Trzeba sprawdzić, czy faktycznie - w świetle medycyny - doszło do uzdrowienia. Co to oznacza? Że zgodnie z wiedzą medyczną stan zdrowia uległ zmianie i nastąpiło całkowite, nieodwracalne uzdrowienie. Jeśli uzdrowienie zostaje potwierdzone, lekarz sprawdza, czy faktycznie nie istnieje żadne medyczne wyjaśnienie dla powrotu do zdrowia, zgodnie z aktualnym stanem wiedzy medycznej. Mówiąc prościej: ktoś mógł wyzdrowieć za sprawą podanego mu lekarstwa, a w tym przypadku trudno mówić jednoznacznie o cudzie, co nie wyklucza oczywiście Bożej ingerencji.
Jeśli lekarz stwierdzi, że z punktu widzenia medycyny mamy do czynienia z przypadkiem cudownego uzdrowienia, sprawa trafia do biskupa właściwej diecezji. I do niego należy już wówczas decyzja o kanonicznym stwierdzeniu cudu.
Na pewno nie była to praca w rozumieniu świeckim. Nie można powiedzieć, że przychodziłem do biura na 8.00 i przez kilka kolejnych godzin zajmowałem się tropieniem tego, co cudowne. Niemal stale, od rana do nocy, byłem w sanktuarium i żyłem tym miejscem. Brałem na przykład regularnie udział w procesjach eucharystycznych. Organizowałem również opiekę medyczną dla pielgrzymów, zawiadując Medycznym Stowarzyszeniem Lourdes. Wydawałem magazyny, tłumaczone na pięć języków, które trafiały do 72 krajów świata. W trakcie swojej pracy przestudiowałem mnóstwo pięknych uzdrowień, jakie dokonały się za sprawą Matki Bożej.
Jak to się stało, że zajął się Pan badaniem cudów pod kątem naukowym?
Zawsze interesował mnie ten aspekt katolicyzmu - fakt, że wśród wiernych pojawiają się niezwykłe zdarzenia, cuda. Jako lekarz z kolei zwracałem uwagę na kondycję ludzkiej duszy. Jestem człowiekiem wierzącym, stąd mam głębokie przekonanie, że to, co dzieje się w naszej duszy, często ma swoje przejawy w tym, co fizyczne.
Jest Pan autorem książki „Za progiem śmierci. O tych, którzy widzieli zaświaty”. Jak doszło do jej powstania?
Poznałem wiele fascynujących świadectw ludzi, którzy „przeżyli śmierć”. Powrócili do życia, co stało się dla nich bardzo silnym, intensywnym i niezapomnianym doświadczeniem. Za jego sprawą, jak sami później twierdzili, przekonali się o wielkiej miłości Boga.
Kiedy już przeszedłem na emeryturę, pomyślałem, że to jest czas właśnie na to, by przeprowadzić wnikliwe śledztwo. Czy te doświadczenia są unikalne, wyjątkowe? Czy są one prawdziwe? Te pytania mnie intrygowały. I zapragnąłem odpowiedzieć na nie w książce, która niedawno ukazała się w Polsce.
Jak wyglądała weryfikacja takich relacji?
Wiele osobistych świadectw poznałem jako lekarz. Ale później sam wertowałem także literaturę w poszukiwaniu innych doświadczeń. Starałem się być wobec nich bardzo ostrożny, podobnie, jak wtedy, gdy pracowałem jako lekarz w Biurze Medycznym.
Czy można mówić o jakimś wspólnym motywie powtarzającym się w świadectwach osób, które „wróciły” z zaświatów?
Większość ludzi doświadczała czegoś, co określali jako wspaniały moment. Opowiadali, że trafiali do tunelu, na końcu którego była światłość, a w niej „świetlny cel”, pełen miłości. Wrażenie było dojmujące: On wszystko o mnie wie. Dokonywali wtedy rewizji swojego życia. Niektórzy twierdzili nawet, że spotykali swoich bliskich.
W jakich sytuacjach dochodzi do doświadczeń z pogranicza śmierci?
Z mojego dochodzenia wynika, że może go doświadczyć każdy, ale nikt o nim nie wie uprzednio. To jest dar. Nie sposób w tym przypadku dokonywać jakichś eksperymentów! Wydaje się, że jest to część tajemnicy. To dokładnie tak, jak w przypadku cudów: nie otrzymujemy dowodu, ale znak. Znak, który pozostawia nas całkowicie wolnymi. Pozostaje więc pytanie: co zrobimy z naszą wolnością, otrzymawszy znak?
Jak zmieniło się życie tych, którzy znaleźli się „po drugiej” stronie?
To doświadczenie z pewnością ich odmieniło, dało im jakby nowe życie. Stali się silniejsi duchowo. Od tego momentu przestali bać się śmierci.
Często rozum i wiara nie idą w parze, tymczasem Pan udowadnia, że nie są to dwie przeciwstawne rzeczywistości.
Dokładnie tak. Wiara i rozum nie są ze sobą sprzeczne. Cuda, podobnie jak doświadczenie z pogranicza śmierci, wymagają od nas wiary, ale także rozumu, by móc poznać Prawdę. Św. Jan Paweł II pisał o tym w encyklice „Wiara i rozum”: „Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”. Wspaniałe słowa na dzisiejszy dzień, nieprawdaż?
Dziękuję za rozmowę.
HAH
Echo Katolickie 18/2017
opr. ab/ab